Daniel André Tande x Johann André Forfang - Tanfang

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dla appelila

Obiecane 😉
____________

Jeszcze kilka lat temu wyśmiałbym w duchu samego siebie, za moje przeróżne myśli i fantazje z Tobą w roli głównej.

W końcu miałeś dziewczynę, z którą byłeś szczęśliwy, a ja żyłem w Twoim cieniu.

Byłem o Ciebie cholernie zazdrosny. Kiedy widziałem ją w Twojej obecności, miałem wielką ochotę wziąść ją za fraki i wyrzucić. Najlepiej od razu na śmietnik.

Ostatecznie musiałem się opanować, i udawać, że wszystko jest ze mną w porządku, co nie było wcale takie łatwe.

Cóż się jednak nie robi dla ukochanej osoby?

Byliśmy dalej najlepszymi przyjaciółmi, mimo, iż pragnąłem o wiele więcej.

Życie we friendzone strasznie mnie nudziło. Coraz częściej przychodził mi pomysł, żeby wyznać Ci to co do Ciebie od dawna czuję.

Szybko jednak palnąłem się w głowę.

Przecież jeśli bym to zrobił, to byłbym już dawno na straconej pozycji. Ty na pewno nie chciałbyś mieć ze mną nic wspólnego, a ja zostałbym sam.

A tego bałem się najbardziej. Nic gorszego chyba czekać mnie nie mogło.

Często dzieliłem się ze swoich  problemów sercowych z Robertem czy Halvorem. Dodawali mi otuchy, które z ich punktu widzenia miało mnie pocieszyć. Nie wiedzieli jednak, że skutek był zupełnie odwrotny od zamierzonego.

Nie mówiłem im nic. Nie chciałem robić im przykrości. W końcu próbowali mi jakoś pomóc, a ja powinienem być im za to wdzięczny.

Raz Halvor mi powiedział, że czas jest na wszystko najlepszym lekarstwem.

W moim przypadku im dłużej czekałem, tym było mi coraz gorzej. Nie radziłem sobie.

Dobijał mnie jeszcze fakt, że z każdym rokiem miałem coraz słabsze wyniki, a moje skoki miały sporo do życzenia.

Byłeś moją motywacją. To dla Ciebie starałem się dawać z siebie jak najwięcej.

Chciałem być dla Ciebie tym samym. Ale ty miałeś Anję. Ona była dla Ciebie wszystkim, tą jedną jedyną miłością. Nie miałem przy niej żadnych szans.

Tak wtedy myślałem.

Wszystko się zmieniło, w dniu, kiedy przyszedłeś do mnie bez humoru, z widocznym przygnębieniem.

Próbowałem Cię jakoś pocieszyć, ale z mizernym skutkiem. Siedzieliśmy więc w ciszy, nie chciałem Cię do niczego przymuszać. Jeśli będziesz gotowy, na pewno sam mi o tym powiesz.

I tak też się stało. Cicho powiedziałeś, że rozstałeś się z Anją, i po chwili się rozpłakałeś. Jedynie co mogłem wtedy zrobić, to Cię przytulić, gładząc Twoje plecy.

Przez następne dni, nic się nie zmieniło. Nie miałeś do nic chęci. Nawet na wyjście z nami na imprezę. Nie mogłem pozwolić, abyś siedział sam w pokoju.

Zaproponowałem Ci noc gier, na co się zgodziłeś. Spędziliśmy razem miło czas, przy różnych grach, popijając przy okazji dobre czerwone wino.

Od tamtej pory czułeś się coraz lepiej. Odzyskałeś dobre samopoczucie.  Wrócił Daniel, którego pamiętałem.

Zaczęliśmy na dodatek spędzać ze sobą o wiele więcej czasu, niż dotychczas. Niezmiernie się z tego cieszyłem, a zarazem bałem.

Byliśmy ze sobą tak blisko, że mój organizm nie potrafił nad sobą zapanować. Coraz bardziej chciałem Cię pocałować, i nie wypuścić z moich rąk.

Wtedy znowu zapalała mi się czerwona lampka.

Johann, ogarnij się. Chcesz go stracić czy nie?!

Po moim zachowaniu wynikało, że jednak tego chciałem. Ale przy Tobie już tak miałem. Nie potrafiłem logicznie myśleć i kontrolować tego co robię.

Ty też zacząłeś się inaczej zachowywać. Wydawało mi się, że przy mnie byłeś taki nieobecny, i czymś zestresowany.

Początkowo myślałem, że miałeś jakieś problemy, ale na te pytania od razu zaprzeczałeś.

Któregoś wieczora po zasłużonej wygranej udaliśmy się na zabawę, by to uczcić.

Nie pamiętam nawet, kiedy wróciliśmy do hotelu, a tym bardziej tego co działo się później.

Pierwszym co zobaczyłem zaraz po przebudzeniu, byłeś Ty leżący koło mnie bez ubrań.

Przestraszony spojrzałem pod kołdrę. Moje obawy, ale i też ciche nadzieje się sprawdziły.

Przeżyliśmy swój pierwszy raz, szkoda tylko, że nic z tego nie pamiętałem.

Krótko po mnie obudziłeś się Ty. Nie chciałbyś wiedzieć, jaką miałeś minę, kiedy zobaczyłeś nas nago, a po całym pokoju porozrzucaną naszą odzież.

Chciałeś mnie przeprosić, z widocznym rumieńcem i czerwoną ze wstydu twarzą.

Zadałem Ci tylko jedno pytanie, na które odpowiedziałeś twierdząco.

Nic więcej nie chciałem. Pocałunkiem zwieńczyliśmy ten poranek.

Mogłem w końcu wszystkim wykrzyczeć, że Daniel André Tande jest moim chłopakiem.

I tylko moim.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro