Marius Lindvik x Robin Pedersen

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dla Herbatka_Rumiankowa

___________________

Kolejny dzień w szkole, a ja już miałem dosyć. To tylko trzeci miesiąc, a często mi się wydaje, że minął  ponad rok.

Czas jakby przyspieszał, momentami gwałtowanie zwalniając, katując mnie niemiłosiernie nie znając takiego słowa jak litość.

Nie tylko to powoduje u mnie złość, a także smutek i wielki zawód.

Na każdych zajęciach siedzę w jednej ławce z moim przyjacielem Mariusem. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby z pozoru mały problem, który akurat dla mnie jest błogosławieństwem, a zarazem przekleństwem.

Od jakiegoś czasu mój stosunek do niego zmienił się diametralnie. Przestałem traktować go jak przyjaciela, tylko jak kogoś znacznie więcej. Przy nim zacząłem odczuwać zupełnie nowe dla mnie uczucia, których wcześniej nie miałem okazji poznać.

I nie było to zwykłe zauroczenie. Chcąc nie chcąc, zakochałem się. Zakochałem się w swoim najlepszym przyjacielu. Gorzej już chyba być nie może.

Trwała trzecia lekcja, historia. Po raz kolejny trudno było mi się skupić na tym co mówił nauczyciel. Tylko Marius potrafił sprawić, że nie byłem sobą. Dawno przestałem już nim być.

- Robin, słyszałeś co do Ciebie powiedziałem? - z zamyślenia wyrwało mnie pstryknięcie palcami nad moją twarzą. Po chwili odzyskałem kontakt z rzeczywistością.

- Tak, jestem - tylko tyle udało mi się powiedzieć.

- Jesteś, ale gdzieś daleko stąd. Radzę Ci, żebyś zaczął się skupiać na nauce a nie myślał o niebieskich migdałach.

- Oczywiście proszę Pana, to się już więcej nie powtórzy.

- No mam nadzieję. A wracając do tematu, mówiłem, że chcę abyście w parach przygotowali referat o danym wydarzeniu z dziejach świata. Temat pozostawiam Wam. Macie na to cały tydzień. W przyszły poniedziałek je omówimy - jak widać, może być gorzej.

Przez cały tydzień będę skazany na obecność Mariusa. Dawniej bym się z tego faktu cieszył, jednak w obecnej sytuacji, nie jest mi do śmiechu. To tak jakby wejść na pole minowe. Jeden niewłaściwy ruch, i mogę wylecieć w powietrze.

Umówiliśmy się na spotkanie zaraz po szkole, w moim domu. Im szybciej zaczniemy tym lepiej. Przynajmniej będę miał jeden problem z głowy, mam nadzieję.

______________

- Jaki temat wybierzemy do referatu? - zagaił do mnie Lindvik.

Siedzieliśmy na łóżku, rozmyślając nad naszą pracą

- Nie wiem, może podboje Aleksandra Wielkiego?

- Nawet ciekawe, oby w książkach coś o nim było.

- Oby... - czułem, że coraz więcej wody zaczyna spływać po moim ciele. Błagam, niech ten dzień się jak najszybciej skończy.

- Mam! - podskoczyłem, wystraszony jego krzyknięciem. On zaś zauważył moją reakcję, i natychmiast cały odwrócił się w moją stronę - Robin, dobrze się czujesz? Jesteś cały czerwony - dotknął mojego czoła, na co mój organizm od razu zareagował dużym dreszczem - i mokry. Co się dzieje? Cały dzień jesteś jakiś nieswój. Wiesz, że mi możesz wszystko powiedzieć.

- Wiem, ale w tym właśnie tkwi problem... - nie potrafiłem się wysłowić.

- W czym? Stało się coś? - złapał moją dłoń, a gwałtowny dreszczyk ponownie mnie przeszył.

- Ja, ja....

- Spokojnie, nie bój się, jestem tu, i nigdzie się....

- Jestem gejem - przerwałem mu, wprawiając go w osłupienie - Poza tym, zakochałem się w Tobie - Milczał, wpatrując się we mnie z wyraźnym zaskoczeniem. Jego wzrok mnie patrzył, miałem ochotę zniknąć, dosłownie zapaść się ze wstydu pod ziemię. W jednej chwili zniszczyłem wszystko co budowaliśmy latami.

Skuliłem głowę w stronę podłogi, będąc gotowym na pewną negatywną reakcję Mariusa. Nie zauważyłem, kiedy z moim oczu zaczęły lać się łzy.

Jakie było moje zaskoczenie, kiedy zobaczyłem przed sobą kucającego nade mną Lindvika. Jednym gestem nasze spojrzenia na nowo się odnalazły. Starł łzy płynące po moich policzkach 

- Robin, jesteś najodważniejszym facetem jakiego w życiu poznałem - o co mu chodzi?

- O co Ci chodzi? Nic nie rozumiem.

- Zrobiłeś to, czego ja bałem się zrobić przez te kilka lat.

- Nie jesteś na mnie zły? - on w odpowiedzi ułożył swoje dłonie na mojej twarzy, zbliżył do niej swoją, i po chwili jego usta dotknęły moich - czy to mi się śni?

- Czy to wystarczy, czy mam w inny sposób Ci odpowiedzieć? - oderwaliśmy się od siebie.

- To znaczy, że Ty też mnie...?

- Tak, głuptasie. Też Cię kocham. Bardzo. Tylko byłem na tyle głupi, że wolałem to przed Tobą ukrywać, ze strachu przed...

- Odrzuceniem - podsumowałem.

- No właśnie. Więc, co teraz będzie? Bo przyjaźń w tej sytuacji nie wchodzi już w grę.

- Chcę!

- Myślisz o tym samym co ja?

- Tak, chcę być z Tobą! - rzuciłem się na niego, przewracając nas na podłogę. Nie chciałem go puścić.

- Od dawna się mieliśmy, tylko nie potrafiliśmy tego dostrzec.

- Nie gadaj tyle, tylko mnie pocałuj.

- A referat?

- Referat nie zając, nie ucieknie.

- Kocham Cię wariacie.

- A ja Ciebie mały.

_____________

Mam nadzieję, że Ci się podoba 😁


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro