Mosty | Haku

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gęsta mgła owijała swoją tajemniczością całą okolicę. Od rana wiedziała, że coś się święci. Było za spokojnie. Za spokojnie dla świata shinobi, który od zawsze karmił się krwią ofiar. Czerwienią tak bardzo różniąca się od małych kryształków lodu, tworzących tę mleczną płatchtę.

Dziewczyna stała zapłakana nad ciałem swojego ukochanego. Jej wzrok utkwił gdzieś w śnieżnobiałej nicości. Od początku wiedziała, że ta misja nie będzie łatwa. Nigdy jednak by nie przypuszczała, że tego dnia Uchiha przebudzi sharingana, a w dodatku Naruto wreszcie będzie skutecznie z nim współpracował. Nie, żeby nowe dojutsu czarnowłosego lub dogadanie się chłopaków było czymś złym. Wręcz przeciwnie. Mimo wszystko los postanowił dać tej historii inne zakończenie...

Zimny wiatr przemknął między shinobi zebranymi na polu bitwy. Nikt nie spodziewał się takiego zakończenia tej opowieści...

[Imię] znała Haku odkąd tylko pamiętała. Chłopak stał nad brzegiem rzeki, kiedy pierwszy raz go spotkała. Brązowowłosy ćwiczył ninjutsu, które mała dziewczynka uważała za magię. W końcu nigdy wcześniej się z nią nie spotkała i bardzo wierzyła w to, że kiedyś stanie się coś niecodziennego. A gdy spotkała Haku uznała go za czarodzieja. Chciała, aby nauczył ją tego, co już sam potrafił. Pod wpływem wielokrotnych błagań [kolor]włosej chłopak wreszcie zgodził się pokazać jej swoje techniki.

Nie był to łatwy proces, bowiem członkowie klanu Yuki charakteryzowali się niezwykłą precyzją w kontrolowaniu chakry. Dziewczyna musiała najpierw nauczyć się panować nad naturę wody i wiatru, co przysporzyło jej wiele trudu. Sprawę, choć w niewielkim stopniu, ułatwiało to, że [kolor]oka odziedziczyła po matce żywioł wody. Tak mijały lata, a oni spotykali się codziennie nad brzegiem rzeki. Nie tylko ćwiczyli ninjutsu, ale też śmiali się razem i powierzali sobie najbliższe ich sercom sekrety.

W końcu nadszedł taki dzień, kiedy musieli się rozstać. Tamtego dnia Haku podarował jej lodowe serduszko zawieszone na jasnoszarym, cienkim rzemyku. Była to swego rodzaju pamiątką, ale też metafora. Brązowowłosy chciał pokazać jej wtedy, że nie ważne co się stanie, ona zostanie w jego sercu na zawsze. Błyszcząca łza spłynęła po policzku [kolor]włosej, myślącej o kolejnej krzywdzie, jaka ją spotkała, o kolejnym rozstaniu z ważną dla niej osobą...

Znajdowali się teraz na moście. Ogromnej, wiszącej konstrukcji, mającej na celu ukazać im, że mogą przejść przez wszystko. Ogniwo łączące ludzi. [Imię] uważała jednak inaczej.

Pierwsza zasada mówiła o tym, aby trzymać się barierki, a wtedy ciemna otchłań nie pochłonie nas na wieczność. Czy tak właśnie nie postępują ludzie? Przywiązują się do jednej osoby bądź miejsca, a późnej boją się te zostawić. Boją się niestabilności, czyhającej tuż za rogiem.

Ta cała reguła była jednym wielkim kłamstwem. Tak naprawdę im dalej jesteśmy na takiej drodze, tym bardziej boli upadek.

Druga natomiast przestrzega przed skokiem z tej niesamowitej konstrukcji. Dziewczynę zawsze zastanawiało, co by się stało, gdyby nie posłuchała się tej reguły. W końcu właśnie w takich momentach dostajemy własne skrzydła, prawda? Kiedy tracimy kontrolę, ale jednak coś chce byśmy dalej kontynuowali swój żywot.

Wchodząc na most, nie wiemy, co nas czeka. Tak naprawdę może zawalić się, gdy tylko postawimy pierwszy krok. A jednak ryzykujemy...

Pierwsza zasada była bardzo dobrze znana [kolor]włosej... Mówią, że ninja nie powinni mieć żadnych uczuć. [Imię] była w końcu shinobi. Była człowiekiem. Szkoda tylko, że nie każdy tak to postrzegał...

Nastolatka przeniosła wzrok na Haku, który kaszlnął karmazynem. Kolor, którym tak gardziła. Niegdyś wszystko, co kochała zabarwiło się na ten kolor...

Nie mogła pozwolić, by stało się to ponownie! Tym razem nie może odpuścić!

Ukucnęła przy długowłosym, a w jej oczach zebrały się łzy. Radość, smutek, a także wspólny cel i uczucia nie mogły przepaść ot tak!

Błyskawicznie zdjęła naszyjnik, który dał jej kiedyś chłopak i zapięła na jego szyi. Następnie przyłożyła do niego dwa palce i zaczęła uwalniać zebraną w nim chakrę. Od czasu opuszczenia Haku, zbierała energię w podarunku od niego. Stwierdziła, że w przyszłości na polu bitwy może przydać jej się dodatkowa siła. Teraz jednak tej chakry potrzebował ktoś inny. Ktoś, kogo ona sama potrzebowała. Kimże więc by była, gdyby odmówiła pomocy?

Brązowowłosy położył dłoń na policzku dziewczyny, która była zbyt zaaferowana ratowaniem ukochanego, żeby to zauważyć. No mogła się rozproszyć ani na chwilę. Sam potomek klanu Yuki nie otworzył jeszcze oczu. Robił wszystko intuicyjnie - tak, jak podpowiadało mu serce.

- Zostaw ją! - krzyknął Naruto, biegnąc w stronę owej dwójki. Blondyn nie mógł znieść oszustwa Haku. Dlaczego musiało okazać się, że są przeciwnikami? Dlaczego nie zabił go przy ich pierwszym spotkaniu? Na te pytania nie znał odpowiedzi. Nie chciał, by członek jego drużyny wpadł w ręce wroga. Co by się wtedy stało? Wolał nie wiedzieć. Hatake jednak w porę zapobiegł porywczości niebieskookiego. Złapał go za bluzę i uniósł nad ziemię. Uzumaki wiercił się i kopał przestrzeń wokół siebie. Nie mógł przecież tego tak zostawić!

Kakashi jednak spoglądał tylko z melancholią na dwójkę nastolatków. Z jednej strony użytkownik lodu był jego wrogiem, z drugiej jednak... Nie potrafił im przerwać. Przypomniali mu Rin i Obito. Spotkała ich podobna historia, której doświadczył na własnej skórze. Może właśnie dlatego nie był w stanie ich rozdzielić...? Może tym razem nie musiało skończyć się tak samo?

Mgła stała się gęstsza. Mleczna płachta zakrywała wszystko do takiego stopnia, że wyciągniętą przed siebie rękę z trudnością zdołało się dostrzec. Gdzieś dało się słyszeć brzęk ostrzy. Na czole [Imię] pojawiły się kropelki potu. Uwolnienie całej energii zgromadzonej wcześniej w naszyjniku, wymagało ogromnego skupienia, które nie łatwo było utrzymać na polu bitwy. W dodatku wyglądało na to, że walka została wznowiona.

Haku otworzył swoje ciemne oczy. Niestety nastolatka nie mogła tego zauważyć. Dzisiejszego dnia mgła zdecydowanie nie była ich sprzymierzeńcem. Chłopak podniósł się lekko i spojrzał ciepło na klęczącą przy nim dziewczynę. Miał dla kogo walczyć. Miał kogoś ważnego. Kogoś, kogo kocha.

Długowłosy czekał cierpliwie, aż jego ukochana dostrzeże, że wstał. Studiował każdą rysę jej twarzy, a w jego ciemnych tęczówkach odbijała się miłość. Dopóki [kolor]oka nie wyjechała, nie był w stanie opisać, co do niej czuł. Dopiero kilka dni spędzonych w samotności pozwoliło mu zrozumieć sens tego wspaniałego zjawiska.

Uśmiechnął się. Kochał ją. Przy niej wszystko inne zdawało się nie mieć znaczenia. Liczyła się tylko ona. Nawet toczącą pobliżu walka przestała chwilowo istnieć. Zupełnie jakby ktoś wymazał tę bitwę niby gumką jak źle napisaną przez dziecko literkę.

Kiedy [Imię] ujrzała Haku, jej oczy otworzyły się szerzej. Poczuła ciepłą ciesz, spływająca po policzkach. Chwilę później brązowowłosy został objęty drobnymi ramionami kunoichi. Zaśmiał się cicho.

- Już nigdy mnie nie zostawiaj... Proszę... - powiedziała łamiącym się głosem dziewczyna. Chłopak odsunął się od niej na chwilę. Ujął jej rumiane policzki w dłonie. Spojrzał głęboko w oczy pełne nadziei i miłości.

- Obiecuję... - odparł, po czym przyłożył swoje blade usta do jej czoła, by następnie przyciągnać ją bardzo blisko siebie.

Nie obchodził go wynik bitwy, toczącej się obok. Wygrał swoją walkę i to się dla niego liczyło. Wygrał walkę o ukochaną osobę...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro