W blasku księżyca | Kakashi Hatake

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Była szesnasta trzydzieści. [Imię] wcześniej skończyła pomagać Hokage z papierami i szła właśnie w miejsce, w którym miała się spotkać ze swoimi przyjaciółmi. Kilka osób już tam czekało a mianowicie - Kurenai, Asuma, Gai i Genma. Oprócz nich miał pojawić się jeszcze ktoś.

Prawie każdy z ich paczki wiedział o jej sekrecie, który ukrywała przez całe życie - była pół kotem. A jedyną osobą z ich grupy, która o tym nie wiedziała, był sam Hatake Kakashi. Czasami przyjaciele żartowali między sobą, że niby Kopiujący Ninja, ale jednak nie zawsze, skoro do tej pory nie zauważył, że z [kolor]włosą jest coś nie tak. 

- Idziemy? Znając Kakashiego i tak się spóźni -  zauważył Asuma, który do tej pory opierał się o budynek, paląc papierosa. Kurenai i Genma kiwnęli głowami, a Maito zaczął iść na rękach w stronę baru, po drodze krzycząc coś o sile młodości. [Kolor]oka podążyła za nimi, pogrążona we własnych myślach. Kilka minut ciszy [Imię] dreptała z [kolor] okularami przeciwsłonecznymi na głowie za swoimi przyjaciółmi przez tłoczne o tej porze ulice Konohy. Ostatnio tak mało spędzała czasu na słońcu, że stęskniła się za ciepłym dotykiem jego promieni na skórze. Przez chwilę zaczęła zastanawiać się nad tym, czy aby na pewno nie brakuje jej witaminy D, ale jak przypominając sobie, ile czasu spędzała ostatnio w kuchni z Kurenai, wymyślając najróżniejsze potrawy z udziałem ryb, zwątpiła w to.

- Aż takie spóźnienia chyba nie są normalne. Nawet, kiedy mówimy o Kakashim - oznajmiła [kolor]włosa, gdy dotarli do Ichiraku Ramen, a Hatake nadal się nie zjawił.

- Martwisz się o niego? - spytała Yuhi, marszcząc brwi. [Kolor]oka natychmiast zaczęła zaprzeczać i żywo gestykulować rękoma. Czarnowłosa upiła łyk sake i pokiwała głową z uznaniem. "Urocza" stwierdziła, kiedy po jej długim i pełnym emocji monologu, na jej policzkach pojawiły się małe różyczki. Kureni w duchu cieszyła się z takiego obrotu spraw, gdyż wiedziała, że szarowłosy był w niej zakochany.

Yuhi spojrzała kątem oka na mężczyzn, którzy zdążyli już wypić zdecydowanie za dużo wysokoprocentowych napojów. No, może oprócz Gai'a, po którym nie dało się poznać, ile w siebie wlał. Na niego działała każda ilość alkoholu.

***

Gdy wróciła do domu około dziewiętnastej, na dworze nadal było jasno. Myślała, że tego dnia weźmie się za co sezonowe porządki, ale przypomniała sobie, że zrobiła to już kilka dni temu. Kunoichi nie jeszcze zmęczyła się i rozważała spędzenie wolnego czasuna treningu, ale koniec końców zrezygnowała z tego pomysłu.

[Imię] siedziała na werandzie i wpatrywała się w kwitnące wiśnie. Nadeszła kolejna wiosna, wszystko wokół zieleniało i budziło się do życia. Ponad ogrodzeniem widniało niebo, drażniąco błękitne, bez ani jednej chmurki, która mogłaby ukoić jej oczy. Zamknęła je więc, i rozluźniła mięśnie, delikatnie zjeżdżając po oparciu drewnianego krzesła.

Nadal nie wiedziała kim jest... Nie wiedziała i najprawdopodobniej nigdy się nie dowie, ale gdyby mogła wybierać, to nigdy nie chciałaby, żeby stało się inaczej. Od zawsze towarzyszyła jej pewna pustka, pustka, która z czasem stawała się coraz mniejsza. Teraz już malutka, jakby była tylko cieniem ogromnej, czarnej dziury sprzed lat. Nie lubiła się zastanawiać jak wyglądałoby jej życie, gdyby wtedy nie wybrała tej drogi.

[Kolor]oka myślała, że w dorosłym życiu będzie jej łatwiej nawiązywać relacje z nowymi ludźmi, ale okazało się, że to nie kwestia dorosłości, tylko osobowości. Choć była teraz pewniejsza siebie i bardziej otwarta, to w dalszym ciągu bała się ludzi. Mogła zagadać do obcej osoby, ale jak miała zamienić z nią kilka zdań więcej, to czuła się niezręcznie. Nie uważała, że to zła cecha. Cecha jak każda inna. Akceptowała ją i wiedziała, że ma swoje zalety. Dobrze było czasem spróbować swoich sił na nowym terenie. Wypłynąć na głęboką wodę. Człowiek wtedy może lepiej poznać samego siebie.

Podniosła się z krzesła i wstawiła kubek do zlewu. Kunoichi weszła po schodach na piętro i skierowała się w stronę regału z książkami. Błądziła przez chwilę palcem po okładkach, aż w końcu padło na opowieść w czerwonej oprawie. Ułożyła się wygodnie na łóżku i przykryła, zatapiając lekko wyziębłe ciało w miękkiej pościeli.

Strony w książce przewróciły się, a dziewczynę owiał chłód. Nie przypominała sobie, żeby otwierała okno. Zerknęła w stronę szyb i zmarszczyła brwi, kiedy jedna z nich była uchylona. Wyszła spod kołdry i podeszła do okna, by je zamknąć. Kiedy miała wracać pod cieplutką pościel, ktoś na niej siedział. Hatake Kakashi - we własnej osobie. Zapadła niezręczna cisza, a dziewczyna nie zamierzała jej przerywać. Widząc jednak, że shinobi nie ma zamiaru się odezwać, zrobiła to pierwsza.

- Co tu robisz? - zagaiła rozmowę. Odwróciła się plecami do szarowłosego.

- Chciałem ci wyjaśnić, dlaczego spóźniłem się na spotkanie... - powiedział i podrapał się po karku, przymykając oczy w uśmiechu. [Kolor]włosa w tym czasie podeszła do szafki, wyjmując z niej przydługą koszulkę i krótkie spodenki.

- Nie spóźniłeś się. Ty w ogóle się na nim nie pojawiałeś, Hatake -  odpowiedziała mu, dodając nacisk na ostatnie słowo. Kunoichi wyszła z pokoju i za cel obrała sobie łazienkę. Kiedy się rozebrała, na jej ciele pojawił się [kolor] ogon, a na głowie uszka w tym samym odcienij. Na co dzień musiała to ukrywać, ale nie, kiedy była w domu, a tym bardziej w łazience. Weszła pod prysznic. Ciepła woda dawała ukojenie spiętym mięśniom i pozwalała spłynąć wszystkim emocjom dnia wraz z nią.

[Imię] od dawna zastanawiała się, kiedy najlepiej powiedzieć Kakashi'emu o swoim sekrecie. Dzisiejsze spotkanie było zaplanowane między innymi właśnie po to. Miała później pójść z jōninem na spacer i wszystko mu wyjawić. Ale oczywiście to nie mogło się udać, a kolejna okazja przepadła.

Młoda kobieta wyszła spod prysznica i owinęła ciało ręcznikiem. Gdy już miała go z siebie zdjąć, żeby przebrać się w piżamy, usłyszała pukanie do drzwi i naciśnięcie klamki. Serce [kolor]okiej stanęło na chwilę, żeby następnie zacząć bić dwa razy szybciej. Po chwili jej tęczówki spotkały się z Hatake. Szarowłosy stanął w bezruchu. Nie wiedział, jak skomentować zaistniałą sytuację. Właśnie miał przed sobą pół nagą kobietę, która, w dodatku, jak się okazało - była kotem.

- K-Kakashi... Czy m-mógłbyś wyjść...? - spytała, odwracając swoją zarumienioną twarz. Ten nie zważając na jej prośbę, podszedł do niej i przytulił od tyłu.

- Kiedy miałaś zamiar mi powiedzieć?

- D-dzisiaj, ale nie zjawiłeś się... - powiedziała nadal mocno zarumieniona. Jōnin przez chwilę zastanawiał się, co powienien zrobić. W końcu chciała mu to wyjawić, a tak naprawdę nie dowiedział się przez swoją głupotę. Odwrócił dziewczynę w swoją stronę, na co ta pisnęła cicho.

- Mogę...? - Poczuła osobliwe szarpnięcie w środku, jakby żołądek próbował przewrócić się na drugą stronę, kiedy ujął jej policzek i popatrzył głęboko w oczy. Otworzyła szeroko oczy zdumiona, ale po chwili skinęła głową. Nie musiała czekać nawet sekundy. Usta szarowłosego  zakryły jej. Miał miękkie wargi, którymi poruszał powoli, jakby bojąc się, że spłoszy dziewczynę. [Kolor]włosa złapała za poły jego kamizelki i przyciągnęła bliżej. Oplotła jego szyję ramionami, zatracając się w pocałunku.

Od tamtego dnia ich miłość kwitła w balsku księżyca...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro