Czy napewno? ( Stuu )

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siedziałem na nudnej lekcji biologii. Nienawidziłem tego przedmiotu. Nie dość, że nudny to uczy mnie najgorsza nauczycielka. Zamiast mówić to krzyczy. Nie stara się by jej lekcje były ciekawe. Często mam wrażenie, że specjalnie tak prowadzi ten przedmiot. Spojrzałem za okno. Widziałem grupkę chłopaków grających w kosza. Ile ja bym dał by mieć teraz w-f! Na szczęście nic nie trwa wiecznie. Wkońcu zadzwonił dzwonek oznaczający koniec lekcji. Cała klasa zaczęła się pakować. Nie zważając na wypowiadane przez nauczyciela słowa:
Dzwonek jest dla nauczyciela, nie dla uczniów!
To niech se go do domu, kuwa, weźmie! Z tą myślą opuściłem salę tortur. Z racji tego, że była to moja ostatnia lekcja wyszedłem ze szkoły. Wracałem jak zwykle tą samą drogą, gdy nagle koło mnie zatrzymał się czarny samochód. Nie dane mi było przyjrzeć się mu. Poczułem, jak ktoś łapie mnie za rece od tyłu. Próbowałem się uwolnić, ale przyłożył mi jakąś szmate do ust namoczoną Bóg wie czym. Po chwili moje oczy zaczęły się zamykać, a ja nie miałem sił, by im w tym przeszkodzić. Zemdlałem...

***

Obudziłem sie w jakimś domu. Stwierdziłem, że jestem w salonie. Siedziałem przywiązany do krzesła grubymi sznurami. Pokój wyglądał normalnie. Kremowa kanapa, mały stolik na kawę, beżowy dywan i wielki telewizor. Do końca nie wiedziałem co tu robię. Ktoś mnie porwał - to pewne. Ale po co? Próbowałem uwolnić się z węzłów. Na marne. W pewnym momencie do salonu weszła jakaś postać. Była ubrana na czarno i miała kominarkę na twarzy. Po sylwetce stwierdziłem, że to kobieta. Oparła się o framuge drzwi i się na mnie patrzyła.

- Co ja tu robię? - odezwałem się pierwszy. Kobieta spieła się i zrobiła kilka kroków w moim kierunku. W jej oczach widziałem... Strach? Bała się? Przecież to ona mnie porwała. Dlaczego teraz jest przerażona? - Kim jesteś? - zadałem kolejne pytanie.

Usiadła na kanapie i patrzyła się przed siebie. Spojrzałem na nią że zdziwieniem.

- Nic ci nie powiem - odezwała się wkońcu. Miałem wrażenie, jakby mówiła to jedno proste zdanie przez łzy.

- Słuchaj, wolałbym wiedzieć czemu mnie porwałaś. Może byłabyś tak miła i mi to powiedziała? - uśmiechnąłem się sztucznie. Dziewczyna spojrzała na mnie. Miała łzy w oczach. Zacząłem się na poważnie zastanawiać, czy ona nie cierpi na jakąś chorobę? Chwilę później schowała twarz w dłonie i zaczęła płakać. Chyba niczego się nie dowiem. Ponownie próbowałem uwolnić się z węzłów i kolejny raz nie udało mi się to.

- Musiałam... - powiedziała po chwili kobieta. Wytarła łzy i wyszła z pokoju.

Musiała mnie porwać? Po co? Ktoś jej kazał? Zależy od tego jej życie? Życie kogoś jej bliskiego? Zacząłem się zastanawiać co zrobiłem w swym życiu nie tak, że taki los spotyka mnie? Przykro mi Stuu Burtonie, zapewne zginiesz z głodu albo w jakiś torturach. Teraz zacząłem żałować, że nie zrobiłem w swoim życiu nic pożytecznego. Postanowiłem, że jeśli jakimś cudem wyjdę z tego gówna cało, to będę bardziej korzystał z życia. Tak. Może skoczę na bungee? Albo wejdę na Mont Everest? Moje rozmyślania przerwała kobieta, która weszła do pokoju. Tym razem nie zatrzymała się ani nie usiadła na kanapie. Podeszła do mnie i zaczęła mnie rozwiązywać.

- Co robisz? - spytałem. Oczywiście nie miałem nic przeciwko temu, że mnie uwalnia. Tylko dlaczego? Tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi.

- Uwalniam cię. Uciekaj ile sił w nogach i nie oglądaj się! Jesli to zrobisz zginiesz! - gdy mnie uwolniła wstałem i spojrzałem na nią. Ściągła kominarkę. Teraz widziałem, że miała długie blond włosy i śliczne zielone oczy. Była piękna. - Biegnij, już! Zanim on przyjdzie! - zaczęła pchać mnie w stronę wyjścia.

- Czekaj! Co za on? I dlaczego mnie uwolniłaś?!

- Nie ma czasu na tłumaczenie. Powiem ci tylko, że jeśli nie uciekniesz teraz to zginiesz! Ja muszę zostać i tak nie ma dla mnie już ratunku... - powiedziała ze smutkiem w głosie. Spojrzałem na nią ostatni raz, poczym wybiegłem z domu. Okazało się, że byłem w lesie. Przypomniałem sobie słowa dziewczyny: uciekaj ile sił w nogach i nie oglądaj się!
Zrobiłem jak kazała. Biegnąc, usłyszałem jeszcze krzyk blondynki, a potem jakiś wrzask. Głośny i potężny. Czułem jakby grunt pod moimi stopami drżał. Nagle głos dziewczyny się urwał. Jakby było to nagranie, które ktoś niespodziewanie zatrzymał. Pomimo tego, że mnie porwała i jej nie znałem, było mi jej szkoda. Pomogła mi, a ja jej nawet nie podziękowałem. Zastanawiałem się, co było w stanie wydać tak potężny wrzask. Chyba żadne zwierzę, a tym bardziej człowiek. Byłem ciekawy, czy dziewczyna żyje. Miałem nadzieję, że tak. Ale bardzo w to wątpiłem.

Gdy czułem, że zaczyna brakować mi tchu, stanąłem i oparłem ręce o kolana, by wyrównać oddech. Po chwili usiadłem na ziemi. A co jeśli ta dziewczyna zawarła coś w rodzaju paktu z tym czymś? Dostała to co chciała, ale musiała składać ofiary w postaci ludzi? I jedną z tych ofiar miałem być ja, ale zrobiło jej się mnie szkoda i mnie uwolniła tym samym skazując siebie na śmierć? Wszystko powoli zaczynało się układać, gdy nagle zaczęło mnie otaczać bardzo jasne światło. Zmrużyłem oczy, ale i tak było ono na tyle silne by mnie oślepić. Zacząłem słyszeć głosy typu:
Stuu? Żyjesz?!
Patrzcie budzi się!
Uff... Myślałem, że będę mieć go na sumieniu...

Otworzyłem oczy i zobaczyłem pełno znajomych twarzy wokół mnie. Rozejrzałem się. Nie byłem w lesie tylko leżałem na podłodze na sali gimnastycznej!

- Co się stało? - spytałem i podniosłem się do pozycji siedzącej.

- Nic takiego. Tylko ten debil - wskazał na jednego z moich kolegów z klasy. - zaserwował tak mocno, że dostałaś w łeb i jak długi poleciałeś na ziemię, i zamdlałeś. - wytłumaczył mi David. Czyli wszystko mi się to przyśniło? Nie było żadnego porwania ani potwora, który zabił piękną blondynkę?! Upadłem spowrotem na ziemię. Cóż... Dobrze, że był to tylko sen. Ale na bungee i tak skoczę.

Zapewniłem pielęgniarkę, że nic mi nie jest i wróciłem na lekcje. Szybko mi one minęły i mogłem udać się do domu. Szedłem ścieżką, myśląc, że nawet dobrze otworzyłem wszystko we śnie. Nagle usłyszałem za sobą krzyk. Odwrociłem się i o mało nie dostałem zawału. Zobaczyłem wysoką na 2 metry kreaturę. Była blada i miała wielkie szpony wyglądające na ostre. Na moje szczęście stała do mnie tyłem. Kolejną rzeczą, która mnie przeraziła, była dziewczyna, która stała przed potworem. Była to blondynka z mojego snu....


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro