#21

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Murder

Beznamiętne spojrzenie dyskretnie śledziło ruchy młodej dziewczyny o niebywale jasnych włosach i przeraźliwie bladej twarzy. Szare tęczówki ukryte w wielkich krzakach należały do płatnego zabójcy. Wiedział o swej ofierze niezwykle dużo. Planował jej śmierć od tygodni. Dawno nie dostał tak trudnej oferty od nieznajomego. Co go utwierdzało, że dostanie pieniądze? Fakt, że wiedział więcej niż zleceniodawca mógłby przypuszczać. Gdy dostawał tę ofertę, nie mógł przewidzieć, że zwykła nastolatka sprawi aż tyle trudności. Przecież wielokrotnie już zabijał tak młode osoby i szło mu to o wiele łatwiej niż w obecnej chwili. Wkurzało go to. Dziewczyna zawsze wracała w dużej grupce znajomych, rzadko wychodziła z domu, unikała ciemnych zaułków, a nawet chodząc do szkoły, nigdy nie była sama. Mimo wszystko wreszcie doczekał się tego dnia, gdy wracała samotnie. Był na to gotowy. Miał pistolet z zatrutymi kulkami i celne oko. Chciał szybko z nią skończyć, dostać pieniądze i już nie powracać do tej sprawy. Nadarzyła się idealna okazja, ofiara stanęła, by zawiązać buta. Wycelował. Jednak gdy miał nacisnąć spust, nieoczekiwanie został wytrącony z równowagi, przez dźwięk swojej komórki. Strzelił. Chybił. Przeklął siebie w myślach, że też tego dnia zapomniał jej wyciszyć. Zignorował melodię i spojrzał w stronę dziewczyny. Nie było już jej tam. Rozzłoszczony odebrał.

- Czego? Przeszkodziłeś mi w wykonaniu twojego zlecenia!

- Właśnie w tej sprawie dzwonię. Zmiana planów. Zostaw już tą dziewczynę. Ona jest przeszłością. Nie zapłacę ci, jeśli ją zabijesz.

- To kogo mam zabić? - zapytał zrezygnowany.

- Czarne włosy, oczy piwne, niska, ubiera się na czarno, ekstrawertyczka, miła dla wszystkich i ufna, uchodzi za "szaloną". Ma na imię Nikol. Wyślę ci wszystkie niezbędne informacje. Niech cierpi. Oferuję większą stawkę niż za tamtą, gdyż głupio mi, że się pomyliłem. Wybacz, że zmarnowałeś czas, próbując zabić niewłaściwy cel.

- Wyślij już te informacje i się przymknij. Tym razem wykonam zadanie szybciej, niż byś się tego spodziewał.

- Liczę na to - rozłączył się.

Mężczyzna wyszedł z krzaków. Ostrożnie schował broń z trucizną i udał się w kierunku swojej czerwonej furgonetki. Zapowiadał się potwornie łatwy cel.

Nikol właśnie wychodziła z jakiejś imprezy zanim ta na dobre się rozpoczęła. Obserwował ją, siedząc w swojej małej, ale idealnej do uprowadzenia ofiar furgonetce. Wystarczył mu dzień na przyswojenie o niej informacji. Wiedział o niej dostatecznie dużo, np. znał jej ulubioną drogę do domu. Kiedy stracił z widoku czarnowłosą, nie przejął się tym. Odczekał chwilę, zapalił i pojechał jej drogą. Od razu rzuciła mu się w oczy. Musiał zwabić ją do jakiegoś ciemnego zaułka, by na spokojnie móc ją porwać. Planował jej śmierć od wczorajszego dnia. Nieznajomy chciał, by cierpiała, więc mógł się z nią trochę pobawić. Pojechał dalej. Zaparkował i wysiadł z furgonetki. Zaczął iść w jej stronę. Szedł wolno, rozplanowując każdy swój następny ruch. W ustach trzymał papierosa, którego zapalił. Wreszcie stanął w miejscu i ukradkiem zobaczył swoją ofiarę. Szła wprost na niego, tak jak to przewidział. Na szczęście nie zaszedł daleko od swojego pojazdu, więc jak na razie wszystko szło zgodnie z jego planem. Dziewczyna wpatrzona była w chodnik. Zauważył drobne łzy spadające z jej policzków. Jednak nie przejął się tym. Po prostu, gdy była dostatecznie blisko, stanął jej na drodze i chwycił ją za ramiona. Czarnowłosa odruchowo krzyknęła, lecz na jej nieszczęście, mężczyzna zdążył to stłumić, przytrzymując jej na ustach swoją wielką dłoń. Wyrzucił niedopałek, a następnie wyjął z kieszeni sznur. Odwrócił ją do siebie plecami i zawiązał jej usta, tak by nie mogła wydobyć z nich krzyku. Próbowała się wyrwać, ale on był silniejszy. Błyskawicznie przerzucił ją sobie przez ramię. Przebiegł się do swojej furgonetki. Otworzył ją i wrzucił tam dziewczynę. Zanim zamknął drzwi, uśmiechnął się do niej wrednie i puścił jej oczko. Później usiadł za kierownicą i wyjechał z parkingu.
Tymczasem, gdy on opuszczał miasto, dziewczyna zrozumiała, co się stało. Została porwana przez nieznajomego. Spróbowała otworzyć drzwi, ale były one zamknięte. Jak mogła dać się tak łatwo złapać? Wydawało jej się, że jest bezpieczna, nie ma wrogów i jest totalnie uważna. Najwyraźniej bardzo się myliła. Łzy nie przestawały spływać po jej policzkach. Pomyślała bowiem o rodzinie, chłopaku i swoich planach na przyszłość. Czy jej życie miało się skończyć właśnie dziś? Jakie były zamiary porywacza? I czy dane jej będzie jeszcze spełnić swoje marzenia? Oraz najważniejsze, czy zobaczy się jeszcze kiedyś z bliskimi? Gdyby wiedziała, że zostanie porwana, przeprosiłaby siostrę, powiedziałaby rodzicom, że ich kocha i w ogóle nie szłaby na tą imprezę, nie wspominając już o wracaniu samej do domu. Jednak pewnych rzeczy nie da się przewidzieć. Nie miała pojęcia, co ją czeka, lecz wiedziała, że być może zmarnowała swoje życie. Wspominając i płacząc, w pewnym momencie po prostu zasnęła.
Obudził ją trzask. Czyżby brat znów stłukł ulubiony wazon mamy? Otworzyła zaspane oczy. Pierwsze, co zobaczyła to jasne światło. Po chwili ogarnęła, że to po prostu promienie słoneczne wpadają przez niezasłonięte żaluzje. Ale zaraz. Rozejrzała się uważnie. Nie była w swoim pokoju. Pomieszczenie posiadło tylko łóżko, jedno okno i było niewielkich rozmiarów. Szare ściany dawały wrażenie więzienia. Nagle przypomniała sobie, co się ostatnio stało. Więc była porwana, najprawdopodobniej z dala od domu, sama. Czy mogła zrobić cokolwiek, by uciec? Bała się, ale wstała z łóżka. Podeszła do drzwi i zaczęła nasłuchiwać. Nie usłyszała nic podejrzanego, więc chwyciła za klamkę i zaczęła je otwierać. Miała nadzieję na wydostanie się, chociażby tylko z tego pokoju. Drzwi nie były zamknięte. Łatwo je otworzyła. Fakt ten sprawił, że stała się bardziej ostrożna w pozostałej części domu, który był bardzo zaniedbany. Szła powoli, starając się nie hałasować. Zamarła przy ścianie z grzybem, gdy usłyszała jakieś odgłosy dochodzące z kuchni. Zaczęła nasłuchiwać.

- Tak, mam ją. Niedługo wyślę ci jej martwe ciało, jeśli chcesz... Tak, cały czas cię słucham...

Bała się wykonać jakikolwiek ruch. Porywacz zdecydowanie nie miał dobrych planów wobec niej. Przeklnęła w myślach swoją sklerozę, bowiem telefon zostawiła na imprezie. Tak już dawno zadzwoniłaby po pomoc. Wiedziała, że jeśli nadal będzie tak stać, na nic jej się to nie przyda. Zaczęła układać w głowie plan na ucieczkę. Wyjrzała na chwilę zza ściany. Musiała przejść obok pomieszczenia, w którym przebywał nieznajomy, żeby się wydostać na zewnątrz. Zaraz obok wejścia od kuchni były otwarte drzwi prowadzące na świeże powietrze. Fakt, że porywacz był przy garach, utrudniał jej podjęcie decyzji. Jednak chciała wyjść najszybciej, jak się by dało, więc nie myśląc o skutkach, wybiegła zza ściany prosto ku otwartym drzwiom. Biegnąc obok wejścia do kuchni, spojrzała się w tamtą stronę. Na sekundę jej piwny wzrok spotkał się z bezuczuciowym szarym spojrzeniem nieznajomego.

- Oddzwonię - usłyszała, znikając mu z pola widzenia.

Dopiero na zewnątrz uświadomiła sobie jak wielkie ryzyko podjęła. W szczególności, że tak naprawdę będąc na dworzu, nie miała gdzie się schować. Mimo to nie przestawała biec, aż w swojej nieuwadze potknęła się o wielki kamień stojący jej na drodze. Szybko się otrząsnęła i wstała. Zaczęła rozważać wszystkie możliwe sposoby na ucieczkę, aczkolwiek żaden konkretny nie przychodził jej do głowy. Miała przed sobą widoczny kawałek dachu domu, z którego uciekła. Najwidoczniej był to górzysty teren. Wnet pojawił się on z bronią w ręku. Był o dziwo spokojny. Wiedział, że wygrał. Jedna samotna łza spłynęła po jej policzku, lecz nie mogła się rozpłakać.

Nie oszukujmy się - była na celowniku, na straconej pozycji. Nie miała pojęcia, jak się uratować. Nawet, gdyby krzyknęła - nikt by nie usłyszał. Byli na odludziu. Patrzyła wprost w oczy przeciwnika, który mierzył do niej z broni palnej. Tylko dlaczego jeszcze nie strzelił? Na co czekał? Wiedziała, że wystarczył jeden dobry strzał, a już padłaby martwa na ziemię. Czy mogła cokolwiek zrobić? W jakiś sposób uciec? Nie miała w sobie odwagi, żeby się przekonać. Patrząc w oczy śmierci, nie miała pojęcia, co zrobić. Czy wykonać jakiś ruch? Spróbować uciec, chociażby krzyknąć? Zamarła w miejscu i rozmyślając nad tym, co powinna zrobić, czekała na pewną śmierć z rąk nieznajomego.

- Nie sądziłem, że byłabyś w stanie uciec. Nie doceniłem cię i jesteś tutaj, ale na co ci to było?

- Kim jesteś i czego ode mnie chcesz?

- Nie sądziłem też, że będziesz w stanie wydusić z siebie jakiekolwiek słowa. Mimo to odpowiem ci. Jestem płatnym mordercą, zabójcą. Mów, myśl jak chcesz. I dostałem nakaz zabicia właśnie ciebie, Nikol. Aczkolwiek chciałem przed tym, żebyś trochę cierpiała. Tamten pokój, w którym byłaś byłby twoją salą tortur. Teraz nie mam pewności czy zawiadomiłaś kogoś i za ile oni tu po ciebie będą. Chętnie bym strzelił, ale nie mogę się oprzeć pokusie, by wycinać po kolei, bez znieczulenia twoje narządy lub przelecieć cię i wtedy zabić. Dawno nie miałem takiej okazji - uśmiechnął się złowieszczo, by ją nastraszyć.

Dziewczyna uroniła kilka łez, ale nie zmieniła pozycji. Nadal stała, mając świadomość, że niedługo zginie. Natomiast on zamiast się przybliżać również stał w pewnej odległości. Żałował, że nie docenił ofiary i zapomniał przeszukać czy miała przy sobie jakikolwiek rodzaj komunikacji. Nie miał pewności czy musi już uciekać, czy nie. Nie wiedział ile mu czasu zostało na zabawienie się jej kosztem, dlatego musiał ułożyć na szybko plan B, którego nie spodziewał się posiadać w obliczu jak się mu zdawało tak łatwego celu, jakim była dziewczyna, która prawie mu uciekła.

- Myślałaś kiedyś jak zginiesz? Uznaj, że jestem Śmiercią i przychodzę po swoje żniwo, którym dziś jesteś ty. Nie zabiłem cię od razu, bo chciałem cię wykorzystać. Nadal chcę słyszeć jak krzyczysz z bólu, widzieć jak krwawisz. Jednak przez niedocenienie nie będzie mi to dane, więc jakieś ostatnie słowo?

- Potraktuj to jak przepowiednie. Niedługo ty będziesz czuć się ofiarą. To ty będziesz uciekać. Twoje życie będzie zależeć od innych... - spojrzała na niego oczami, które wydały mu się szkarłatne.

- Łżesz! - strzelił prosto w jej czoło, pozbawiając ją tym samym życia.

Padła martwa na ziemię, a on odtąd zaczął przetwarzać całą tą sytuację. Nawet będąc w swoim rodzinnym domu u mamy na obiedzie, myślał o tamtych wydarzeniach, które odcisnęły w jego wspomnieniach trwały ślad.

wilczyca484 sto lat, kochana ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro