#33

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Szła wśród spadających płatków śniegu. Była roztrzęsiona. Nie miała pojęcia, gdzie iść. Pragnęła tylko uciec gdziekolwiek. Byle jak najdalej od problemów w domu. Usiadła na ławce i zaczęła cicho płakać, rozmyślając nad swoim życiem.

- Hej. Czemu płaczesz? - usłyszała basowy męski głos. Uniosła głowę. Obok niej siedział mężczyzna o stalowych oczach z czarnym zarostem.

- Nieważne - otarła szybko swoje łzy.

- Co się dzieje?

-Nic.

- Proszę, powiedz.

- Uznasz, że szukam antencji.

- Spójrz na mnie - niechętnie spełniła jego prośbę. - Nigdy tak nie pomyślę.

- Ludzie są straszni. Przytłaczają. Nie potrafię normalnie oddychać w ich otoczeniu - sama nie wiedziała, co ostatecznie skłoniło ją do zwierzeń nieznajomemu, ale czuła, że potrzebowała tego.

- Mam wrażenie, że nie mówisz mi wszystkiego.

- Po prostu czuję się pusta... Nie daję rady... Jest we mnie tyle sprzecznych ze sobą emocji... Nie wiem, co robić. Gubię się. Jakby w moim wnętrzu dwie „ja" toczyły wojnę i żadna z nich nie mogłaby wygrać, co w konsekwencji sprawia, że czuję pustkę... Wygrywa obojętność. Nie chcę tak żyć. Nie mam pojęcia jak z tym walczyć. Powoli przestaję czuć życie, a czas przecieka mi przez palce. Nieubłaganie pcha do przodu. W stronę wyborów, niekiedy zaważających nie tylko na moim życiu. Boję się, że popełnię w końcu błąd. Nie chcę, by z moich decyzji ktoś ginął. Chcę po prostu uciec. Zniknąć. Zostać wymazaną z pamięci, z historii. Nigdy się nie urodzić...

- Twoje słowa są przesiąknięte smutkiem i głębokim żalem. Co skrywasz na dnie swojego serca?

- Wątpliwości. Mnóstwo.

- Mam na imię Oskar. Muszę już iść, ale zadzwoń do mnie, kiedy będziesz się tak czuła albo napisz. Pomogę ci wtedy myśleć o czymś innym.

- Wolę nie sprawiać problemów.

On tylko się uśmiechnął, podał jej wizytówkę, na której był jego numer telefonu i odszedł, zostawiając ją samą. Dziewczyna zaczynała mieć mętlik w głowie. To wydarzenie sprawiło, że nie mogła spać. Myślała o Oskarze. Kim był i dlaczego okazał się być taki miły, choć nawet nie znał jej imienia?

*****

Minęły dwa miesiące. Był środek lutego, choć nadal było zimno. Genowefa zaczęła pisać z Oskarem, który okazał się być wspaniałym facetem. Co więcej był dobrym słuchaczem i dawał pomocne rady. Nie zawsze pisali o śmierci. Czasem zdarzały im się naprawdę przyziemne tematy. Polubili się.

Szła właśnie na spotkanie z nim. Śnieg nadal gdzieniegdzie leżał, ale dziś nie zapowiadało się na żadne opady. Uśmiechnęła się, widząc go na ich ławce, ale zaraz posmutniała na myśl o tym, co miała mu do przekazania.

- Hej, co z tobą? Przecież było dobrze...

- Nic nie jest okej... Wiesz? Doszło do mnie, że nie czuję jednak obojętności.

- Ach, tak? A co czujesz?

- Czuję wszystkie skrywane przez lata uczucia. Emocje, którym nie dawałam wyjść. Przebywają one w moim wnętrzu, objawiając się w postaci bólów w okolicy mostka.

- Jesteś pewna? Może po prostu masz coś z sercem?

- Jestem pewna. Sprawdzałam to. Wprawdzie nie u lekarza, ale pisali w gazecie...

- Bez obrazy, ale musisz mieć potwierdzenie od specjalisty.

- Wiem, ale boję się. Nie potrafię ufać ludziom. Mówię ci to wszystko tylko dlatego, że ty jeden się tym nie przejmujesz, co mi odpowiada, bo wiem, że mnie nie wydasz. Moje słowa po prostu po tobie spłyną. Mówię ci to, bo wiem, że nie otrzymam od ciebie pomocy.

- A więc nie chcesz pomocy, chcesz tylko kogoś, kto cię wysłucha?

- Właśnie.

- Okej, to jestem. Znalazłaś właściwą osobę.

- Świetnie. Dzięki.

- Spoko. Czyli czujesz ból w okolicy mostka?

- Otóż to.

- Masz na ten temat teorię?

- Oczywiście. Myślę, że moje emocje, nie znajdując wyjścia na zewnątrz, duszone przeze mnie przez lata musiały się gdzieś skumulować. W moim przypadku wybrały postać bólu w okolicy klatki piersiowej. Działa to w sposób następujący: gdy czuję silny smutek lub złość, które następnie duszę w sobie, zaraz potem czuję ten ból. Trwa on krótko. Raczej nie jest groźny, ale zdumiewa mnie fakt, że psychika może oddziałowywać na nas w postaci bólów fizycznych.

- Rzeczywiście, zdumiewające. Nadal masz ochotę zniknąć?

- Codziennie.

- Dlaczego odtrącasz pomoc, którą możesz spotkać prawie wszędzie?

- Nie da mi się pomóc.

- To dlaczego ciągle wszystkich oszukujesz, że jest okej?

- Chcę sprawiać wrażenie normalnej, zdrowej, bo tylko ta namiastka mi pozostała oraz kocham widzieć na twarzy czyjś uśmiech. Uwielbiam dawać.

- Skoro chcesz zniknąć, dlaczego nadal żyjesz?

- To skomplikowane, ale dziękuję, że odważyłeś się zadać takie pytanie. Widzisz, jak już ci kiedyś mówiłam - jest we mnie dużo sprzecznych ze sobą emocji, które duszę w sobie. To mnie niszczy. Codziennie chcę umrzeć, ale gdy jestem już gotowa, wkradają się wątpliwości. Przecież tyle zła jest na świecie, a ja, choć jestem jeszcze małym, nic nie znaczącym człowiekiem - mogę coś zmienić, przynajmniej spróbować.

- Zrób coś dla mnie.

- Tak?

- Zdecyduj się wreszcie, co chcesz z tym wszystkim zrobić. Żyć dalej czy nie? Musisz wybrać życie albo śmierć. Nie czekaj aż los dokona wyboru za ciebie. Póki możesz, sama zdecyduj.

- Ale kim jestem, żeby decydować o śmierci bądź życiu? Kim jestem?

- Odpowiedź znajdziesz w samotności. Proszę tylko, byś mnie odnalazła i uprzedziła o swoim wyborze. Życie albo śmierć, ty decydujesz. Okej?

- Okej... - spojrzała na chodnik i odetchnęła głęboko. Rozmowa z nim pomagała, ale była niezwykle ciężka. Był tym typem człowieka, który nie wykazywał żadnych uczuć oprócz ciekawości i zainteresowania mówiącym. Był typem słuchacza, który tylko słuchał od czasu do czasu, komentując bez czegokolwiek w głosie, prócz czystej ciekawości. Tak samo zachowywał się w wiadomościach czy rozmowach telefonicznych.

*****

Miesiąc później przestała pisać z nim regularnie. Coś wreszcie zaczęło się układać w jej życiu, zmieniać w jej myśleniu. Dojrzewała z dnia na dzień i to czyniło ją kimś więcej, niż myślałam, że jest.

Marzec nie był mroźny ani gorący. Czasem padał deszcz, czasem świeciło słońce. Idąc spokojnym krokiem przez park, zaczęła się śmiać. Czuła się wspaniale. Coś się zmieniło. Rozpromieniła się jeszcze bardziej, zobaczywszy na ich ławce jego, choć wcale się dziś nie umawiali, mimo to podeszła do niego.

- Hej. Widzę, że się śmiejesz, a jeszcze niedawno myślałaś o samobójstwie. Co się stało? - spojrzał na nią z zaciekawieniem.

- Odnalazłam spokój - powiedziała z mocą.

- Co masz na myśli?

- Jestem szczęśliwa, choć przyznam, że czasami jeszcze rozmyślam nad zniknięciem, ale już nie tak często, jak kiedyś.

- Co się stało?

- Myślałam nad moim życiem w samotności i doszłam do wniosku, że jest okej. Mogę spróbować odnaleźć szczęście.

- Znalazłaś je?

- Tak.

- Gdzie?

- Czekało na mnie w kościele, w Tabernakulum.

- Niesamowite! Myślisz, że też mogę znaleźć tam szczęście?

- Oczywiście! Każdy jest tam mile widziany. Wystarczy zrobić jeden śmiały ruch - wejść do kościoła, uklęknąć i czekać, ale musisz być cierpliwy.

- Wybrałaś życie?

- Tak. Mam tutaj misję.

- Jaką?

- Gdybym ci powiedziała, wyśmiał byś mnie.

- Nigdy, przecież wiesz.

- No nie wiem... Nieważne.

- Ach, dobra. Myślisz, że ja też mam jakąś misję?

- Na pewno!

- W takim razie, co mi polecasz?

- Iść na mszę z intencją o znalezieniu powołania, ale musisz być cierpliwy.

- Okej, dzięki.

- To ja muszę ci podziękować.

- Za co?

- Za nasze rozmowy. Dziękuję, że byłeś zawsze, gdy tego potrzebowałam!

- Nie ma za co.

Odeszła szczęśliwa. Naprawdę była wdzięczna Oskarowi, ale nie chciała zrywać z nim kontaktów, dlatego się nie pożegnała. Miała nadzieję, że to zrozumiał. Ona wciąż go potrzebowała.

*****

Kwiecień za to okazał się cieplejszy, niż marzec, choć nadal od czasu do czasu padało. Genowefa straciła za to dawną wesołość, ale bała się napisać do Oskara. Zaniedbała ich wiadomości, czego się wstydziła. Z posępną miną szła przez park. Miała spuszczoną głowę. Słuchała losowych piosenek z Spotify. Poczuła nagle jakąś dłoń na ramieniu. Ktoś dotknął ją i sprawił, że się odwróciła. Zobaczyła Oskara w niebieskiej koszuli i czarnych dresach. Uśmiechnął się szeroko, a zaraz potem zmartwił się jej wyrazem twarzy. Wyjęła z uszu słuchawki. Mężczyzna skinął głową na ich ławkę. Usiedli oboje.

- Cześć. Przepraszam, że tak cię zaczepiłem, ale ciekawi mnie co u ciebie?

- Kolejny raz zgubiłam swoje "ja".

- Ale jak to? Przecież niedawno je odnalazłaś. Byłaś taka szczęśliwa, a dziś znów widzę twój smutek. Co się stało?

- Jestem chora. Mam depresję. Zaczęłam planować samobójstwo, choć bywają dni, gdy czuję się dobrze. Śmieję się, nie myślę o śmierci, a o swojej przyszłości. Chciałam pójść do zakonu, ale nie mam pojęcia czy się nadaję. Siostry są takie radosne i pełne życia! A ja? Marzę o zniknięciu. Czuję, że nie pasuję do świata. Nie potrafię żyć, normalnie funkcjonować. Jestem chora, ale ciągle wzbraniam się przed pomocą. Boję się konsekwencji. Boję się, że będę musiała pójść do psychiatryka. Ja nie chcę tam iść. Chcę być normalna.

- Normalność to iluzja.

- Tak, ale nie rozumiesz.

- Masz rację, nie rozumiem. Wyjaśnij mi.

- Chcę po prostu być zdrowa. Tak jak inni chcieć żyć, a nie umrzeć.

- Boisz się konsekwencji, ale czy nie czas stawić im czoła? Z tego, co widzę i słyszę jest z tobą kiepsko. Czy nie czas już przyznać się do porażki? Potrzebujesz pomocy. Ode mnie jej nie dostaniesz, musisz iść, chociaż do psychologa. On ci powie, co dalej.

- Masz rację, ale nie potrafię... Ja nie mogę szukać pomocy. Czuję, że na nią nie zasługuje. Żyję, ale moje życie jest nic niewarte. Jestem tylko zagubioną, żałosną nastolatką. Od innych różnię się tym, że najbardziej na świecie pragnę zniknąć, bo myślę inaczej, niż oni. Jestem zepsuta. Nie czuję miłości. Mam ochotę płakać, ale jestem spokojna, bo wiem, że muszę umrzeć. Na moje miejsce przyjdzie ktoś, kto doceni życie. Kto będzie przeżywał je lepiej, niż ja.

- Słuchaj. Twoje myślenie cię wyniszcza. To prawda, że jesteś inna, ale nie jesteś z tym sama. Ktoś mi kiedyś powiedział, że ludzie myślący o samobójstwie mają za dobre serce na ten świat. Widzą więcej, niż inni. Dostrzegają ból drugiego człowieka i nie są wobec niego obojętni. Tylko ich energia szybko się wypala. Dają innym, a sami potrzebują pomocy. Trzeba im pomóc, żeby nie zatracili się w depresyjnych myślach. Żeby nie próbowali się zabić, bo dla takich ludzi warto zaryzykować...

- Niedawno sam kazałeś mi wybierać między życiem i śmiercią. Dlaczego teraz mówisz mi takie rzeczy?

- Wybrałaś życie. Chcę pomóc ci je utrzymać. Musisz odzyskać siebie. Te myśli o śmierci są częścią ciebie, ale to nie jesteś ty, przynajmniej nie cała. Jesteś kimś więcej, niż ci się wydaje. Musisz odkryć od nowa coś, co pozwoli ci żyć. Mówiłaś, że nie czujesz się kochana. Dlaczego?

Westchnęła. Lubiła z nim rozmawiać. Nie musiała wtedy ostrożnie dobierać słów. Nie osądzał jej. Starał się zrozumieć. Dawał dobre rady, ale czy tym razem nie posunął się za daleko? Czyżby coś zmieniło się w ich relacji, a ona to przegapiła? Czy nadal mogła mu ufać, nie bojąc się konsekwencji? W końcu do tej pory nie wydał nikomu jej sekretów, ale dzisiaj coś w jego głosie się zmieniło. Mówił prosto od serca. Naprawdę chciał jej pomóc i to zaczęło ją przerażać. Potrzebowała go, ale bała się, że ich rozmowy zajdą za daleko. On mógł ją przekonać do walki i była tego świadoma. Właśnie tego się bała. Nie chciała mu ulegać. Bała się pomocy, choć wiedziała, że jej potrzebuje. Nie miała pojęcia, co powinna zrobić, ale postanowiła, jak gdyby nigdy nic powierzyć mu wszystkie swoje tajemnice. W końcu ryzykowała tylko życiem, które w tym momencie niewiele dla niej znaczyło. Jednak przezorny lęk jej nie opuścił. Mężczyzna siedzący obok niej na ławce zawsze tylko słuchał. Bała się tego, że zacznie działać.

- To może zabrzmieć głupio, ale tak właśnie jest. Istnieje takie coś, jak pięć języków miłości. Napisał o tym książkę Gary Chapman. Językiem pierwszym jest akceptacja, czyli słowa. Drugim - jakościowy czas. Trzeci to prezenty. Czwarty jest językiem służby. Piąty to dotyk. Moim językiem miłości jest dotyk. Nikt mnie nie przytulał od śmierci mojej babci, a jeśli już przytulał to jednorazowo. Żeby poczuć się kochana, wypadałoby, bym była przytulana codziennie. Może trochę przesadzam, ale chyba tak właśnie jest. Potrzebuję dotyku. Nie mam go dostatecznie dużo, dlatego nie czuję się kochana. Doszłam do tego w samotności. Wtedy najlepiej się rozmyśla.

Oskar niewiele myśląc, objął ją swoim ramieniem i przytulił. Dziewczyna nie odepchnęła go. Uświadomiła sobie, że tego potrzebuje. Wtuliła się w niego i pozwoliła swoim łzom po prostu spłynąć. Ten gest wzruszył ją niesamowicie. Nie potrafiła już dłużej siedzieć obok niego bez jakiejkolwiek reakcji.

- Spokojnie, jestem tutaj. Nie jesteś sama - czarnowłosy zaczął głaskać ją po jej brązowych włosach.

Pierwszy raz od bardzo dawna poczuła się kochana, przez co miała ochotę jednocześnie śmiać się i płakać. Mężczyzna, którego od jakiegoś czasu starała się unikać, który miał tylko słuchać okazał się tym, na którego czekała całe życie. Uspokoiła się trochę i spojrzała w jego piwne oczy.

- Proszę zostań ze mną. Jestem trudna, ale obiecuję, że będę idealną dziewczyną.

- Zostanę pod jednym warunkiem.

- Jakim?

- Pójdziesz do psychologa i będziesz walczyć o życie. Uprzedzam, że nie będę twoim chłopakiem, a przyjacielem. Skoro chcesz pójść do zakonu, nie będę ci w tym przeszkadzał. Ale nie możesz dalej żyć bez profesjonalnej pomocy. Pozwól Jezusowi cię wyleczyć poprzez psychologa. Dobrze?

Genowefa uśmiechnęła się lekko.

- Dobrze. Dziękuję.

- Chodź. Potrzebujesz poczuć, że jesteś kochana. Odprowadzę cię do domu i przez pierwsze wizyty będę się tobą opiekował.

- Ale ja nie chcę iść do psychiatryka...

- Spokojnie. Dam ci czas. Oswoisz się z myślą, że niedługo będziesz musiała stawić czoła swoim myślom z pomocą kogoś, kto zna się na rzeczy. Gdy przestaniesz mnie potrzebować, odejdę, ale będziesz mogła dalej do mnie pisać. Chcę znać twoje postępy i wiedzieć, co u ciebie słychać. Już nigdy więcej nie ignoruj moich wiadomości.

- Dobrze. Dziękuję ci, Oskar.

- Podziękujesz, jak odzyskasz szczęście albo poczucie kochania. Chodźmy.

Wstał i wyciągnął do niej rękę. Uśmiechnął się. Był jak obietnica nowego, lepszego jutra. Emanował nadzieją. Genowefa zawahała się, ale po chwili podała mu swoją rękę. Razem odeszli ku nieznanej przyszłości. Dziewczyna po raz pierwszy poczuła, że potrafi jednak cieszyć się z życia. Jej serce napełniło się nadzieją na lepsze jutro. Uświadomiła sobie, że powinna walczyć o swoje życie, nawet jeśli musiała walczyć z samą sobą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro