#4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tony

Byłem właśnie w moim laboratorium. Wpadłem na genialny pomysł zrobienia portalu do innych światów. Mój plan był taki, żeby zesłać najgroźniejszych wrogów do innych światów. Wtedy miałbym czas na zasłużoną emeryturę lub na normalne życie. Byłem bardzo zadowolony z mojego pomysłu, który zrodził się, oglądając serial, gdzie taki dziwny koleś wpadł na podobny pomysł i prawie by mu się udało, gdyby nie coś tam coś. Już nie pamiętam, ale mój pomysł był lepszy i miał większe szanse powodzenia niż serialowy. Maszyna była prawie gotowa, potrzebowałem tylko jednej substancji. Specjalnie po nią wysłałem Thora. Za kilka minut powinien już wrócić i dać mi to, czego potrzebuję. Jeszcze nie zdradziłem mu po co mi to, bo pewnie wyśmiałby mój pomysł, że to się nie uda i takie tam różne gadki szmatki. Wolałem sam nad tym pracować. Ryzykowałem wiele, ale nie zamierzałem się poddać. Byłem pewny, że mój plan się powiedzie. Nagle usłyszałem otwierające się drzwi. Odruchowo spojrzałem w tamtą stronę. Zobaczyłem Thora z wiadrem tego, czego było mi trzeba. Uśmiechnąłem się.

- Witaj Thor. Widzę, że masz coś dla mnie.

- No tak. Chciałeś to coś, a w zamian obiecałeś mi stworzyć albo kupić robota, który będzie moim sługom. Masz maszynę?

- Eee... Pracuję nad nią. Na razie wymyśl nazwę. Będziemy w kontakcie. Wiadro połóż tam na stole. - wskazałem jedyny pusty  stół w moim laboratorium.

Facet wykonał moje polecenie. A potem skierował się do wyjścia. Zanim wyszedł zawrócił i spojrzał się na mnie podejrzliwie.

- Po co ci wiadro tej mazi?

- To jest bardzo cenna substancja, która jest mi potrzebna do tajnego eksperymentu.

- Zdradzisz coś więcej?

- Nie mogę. A teraz idź i zwalczaj zło.

Wygoniłem go miotłą i zamknąłem za nim drzwi, żeby już nie wchodził. Spojrzałem na maszynę. Fajnie, że o nią nie spytał. Wziąłem konewkę i napelniłem ją cieczą. Podszedłem do otworu, który musiałem tą substancją wypełnić i wlałem tam zawartość konewki. Powtórzyłem czynność jeszcze dwa razy, dopóki się nie napełniło. Później zamknąłem otwór pokrywką. Następnie tą samą maź wlałem do zegarka, który potem włożyłem na rękę.  Podszedłem do przygotowanego wcześniej ubrania, wziąłem go i przekonawszy się, że jestem tu sam przebrałem się. Był to czarny kombinezon z wbudowaną ukrytą bronią i butami rakietowymi. Wykonany był z materiału, który powinien nie rozpaść się w drodze do innych wymiarów. Ubrałem okulary ochronne wykonane z tego samego materiału, co ubranie oraz z cienkiej powłoki, która doskonale zastępywała szkło i ona także powinna wytrzymać. Postanowiłem podjąć ogromne ryzyko przetestowania mojej machiny jako pierwszy. Na wszelki wypadek, gdybym siedział tam za długo i nie mógł wrócić oraz ktoś zaczął by się martwić, zostawiłem list obok wiadra z mazią.

- No to zaczynamy. - uśmiechnąłem się cwaniacko.

Wszedłem do kabiny i zamknąłem drzwi. Spojrzałem na panel z przyciskami. Nacisnąłem "start" i czekałem, gdy coś się wydarzy. Stałem tak kilka minut. Zrezygnowany postanowiłem opuścić maszynę, ale nie dała się otworzyć. Po chwili poczułem się jakbym był na księżycu, a moje ciało zaczęło się unosić. Nagle coś grzmotnęło i znalazłem się w jakimś dziwnym tunelu. Zakręciło mi się w głowie. Zamknąłem oczy i czekałem jak te odczucia miną.

Poe

Lecieliśmy we dwójkę. Pilotowałem. Rey siedziała z tyłu. Szanownej Jedi zachciało się bowiem wylecieć na Ilum, bo czemu by tu nie sprawdzić czy w jaskini pozostały jakieś kryształy kyber? Ehhh... Kobiety... Ale czego nie robi się dla przyjaciół, co nie? Także lecieliśmy tam. Po kilku minutach dolecieliśmy na miejsce. Zrobiłem jedną beczkę w powietrzu, a potem wylądowałem tuż przy jaskini. Rey spiorunowała mnie wzrokiem.

- No, co? Jedna beczka jeszcze nikomu nie zaszkodziła.

Ta tylko przewróciła oczami.

- Zostań w statku albo przy nim. Ja idę do środka.

No nie powiem. Byłem niezadowolony z jej pomysłu, ale postanowiłem posłuchać i rozejrzeć się trochę.

- Niech ci będzie.

Wyszliśmy. Dziewczyna udała się do jaskini, a ja zostałem na zewnątrz.

Rey

Szłam wydrążonym tunelem. Wokół nie zobaczyłam nic ciekawego, tylko skały. Postanowiłam iść dalej, dopóki czegoś nie znajdę. Nagle oślepiło mnie oślepiające światło, które znikąd stanęło mi na drodze. Usłyszałam jęknięcie. Przestraszyłam się. Po chwili mogłam już widzieć. Wyciągnęłam blaster i mierzyłam w faceta w czarnym kombinezonie. Ten otarł się z kurzu i wstał. Rozejrzał się dookoła i zatrzymał wzrok na mnie. Zeskanował mnie od stóp do głowy. Dziwne coś, co miał na oczach teraz wziął na głowę. Nic nie robiąc sobie z tego, że nadal do niego mierzę wyciągnął do mnie rękę.

- Tony Stark.

- Rey...

- Możesz opuścić broń. Przybyłem w pokoju z innego wymiaru - rzekł - Jest! Zadziałało! - krzyknął po chwili.

- Eee... To na pewno jakiś podstęp Najwyższego.

- Dobra. Zaprowadzisz mnie do kogoś, kto może opowiedziałby mi historię tej planety?

- Jak chcesz. Idź tamtędy, aż wyjdziesz. Znajdziesz x-winga i jego pilota. Poczekajcie na mnie i polecimy do pani generał. - schowałam blaster.

- Brzmi ciekawie. Jak sobie życzysz piękna nieznajoma.

Skłonił się i poszedł. To naprawdę dziwne. Postanowiłam niechętnie odłożyć poszukiwania kryształów na później. Wróciłam do Poe. Zobaczyłam jak bawi się na śnieżki z tym podejrzanym typkiem. Strzeliłam sobie tylko faceplam'a i podeszłam bliżej chłopców.

- Ooo hej Rey. Już wracamy? - spytał pilot, obrywając śnieżką.

- Tak. Wracamy. - zaśmiałam się.
Kilka minut później już wzbijaliśmy się w powietrze. Po chwili już dryfowaliśmy w kosmosie.

- Wow. To niesamowite. Wy tak na co dzień? - spytał Tony.

- Jak chcemy udać się na inne planety to tylko tak. - odparł Poe.

- Niezwykłe.

Bawiło mnie trochę jego zachwycanie się. Chyba naprawdę jest z innego świata. Wow. Nigdy nie sądziłam, że mogą istnieć inne światy. Moje przemyślenia przerwało lądowanie. Już byliśmy na miejscu. Wyszłam, a za mną Tony. Dałam mu znak, aby ruszył za mną. Ten posłuchał. Chwilę później byliśmy już u pani generał. Opowiedziałam jej jak znalazłam tego przybysza, a on opowiedział co nieco o swoim świecie. Później generał Leia opowiedziała mu trochę o naszym świecie. Tony słuchał uważnie i zachwycał się. A ja nadal nie potrafiłam pojąć tych jego informacji.

- Mógłbym postrzelać z waszej broni albo przelecieć się waszym statkiem?

- Mógłbyś, ale to ryzykowne.

- Lubię ryzyko.

- Skoro tak. Rey powiedz Poe, że ma trochę przeszkolić naszego gościa w lataniu, a potem niech mu pozwoli postrzelać z blastera.

- Dobrze pani generał.

Skinęła nam głową. Przed drzwiami czekałam na Tony'ego, który ucałował jeszcze rękę generał Leii i już potem był tuż za mną. Wyszliśmy. Znaleźliśmy Poe przy swoim statku. Przekazałam mu słowa generał i gościa. Zostawiłam go    tam i poszłam.

Tony

- To, co? Lecimy? - spytał Poe.

- Jasne.

Ten wymiar jest normalnie genialny i gdyby nie ta wojna, o której mówiła mi tamta kobieta zamieszkałbym tu na stałe. Usiadłem na miejscu pilota, a on obok mnie. Mówił mi, co mam robić, aby wystartować i sterować. Zrozumiałem i już po chwili znowu byliśmy w kosmosie. Było wspaniale. Nauczył mnie kilku sztuczek. Nagle jego mina spoważniała. Zobaczyłem lecące w nas pociski.

- Strzelaj. - rozkazał wręcz i powiedział mi jak mam to zrobić.
Po chwili zastrzeliłem jeden dziwnie wyglądający statek.

- Brawo. Teraz strzel tamtego.

Zacząłem wymierzać serię pocisków w statek. Czułem się zajefajnie. Nic na Ziemii tego nie przebije. Zwykle ratuje ludzi i staram się nie zabijać, ale co mi tam. To nie mój świat. Mogę robić, co mi się podoba. Po chwili trafiłem. Już nic nam nie groziło.

- Dobra wracajmy zanim więcej Tie się zleci.

- Spoko.

Powiedział mi, co mam zrobić i już byliśmy na starcie. Wyszliśmy ze statku.

- To, co? Idziemy postrzelać? - spytałem.

- Już postrzelałeś, ale skoro chcesz. To chodź.

Poszedłem za nim. Kilka minut później już strzelałem do tarcz z mega fajnej broni.

- Jak to nazywacie?

- Blaster.

- Mogę wziąć jeden do swojego świata? A wam zostawię mój pistolet?

- Dobry pomysł.

Po dziesięciu minutach już się nastrzelałem. Oddałem go pilotowi.

- Zatrzymaj.

- Dzięki.

Wyjąłem pistolet i mu dałem. Schowałem blaster.

- Również dzięki.

- Nie ma za co. No dobra powinienem już spadać. Pożegnaj wszystkich.

- Dobra.

Uścisnąłem mu dłoń i odsunąłem się. Wcisnąłem przycisk na zegarku i po chwili już nie widziałem Poe oraz znów trafiłem do dziwnego, różnokolorowego tunelu. Towarzyszyły mi różne dziwne uczucia. Zamknąłem oczy.
Obudziłem się w kabinie mojej maszyny. Wyszłem z niej i usiadłem na kanapie. Odetchnąłem. To było niesamowite przeżycie. Wyjąłem blaster i położyłem go na stoliku obok. Postanowiłem się przebrać, dopóki byłem sam. Przebrałem się i podeszłem do maszyny.

- Powinnaś zostać tajemnicą. Skończysz w prototypanych, które nie działają, żeby nikt się nie domyślił.

Przykryłem ją plandeką, a zegarek schowałem do małej skrytki na maszynie. Na urządzeniu obok wcisnąłem "nie działa" i już po chwili zniknęła mi z oczu. Po tych wszystkich wydarzeniach postanowiłem odpocząć. Odłożyłem fartuch i wyszedłem. Zamknąłem drzwi na klucz, który schowałem do kieszeni. Pojechałem windą do mojego mieszkania, by potem odespać te emocje. Raczej wolę samemu stawiać czoła swoim wrogom, aniżeli zsyłać ich tam.

Koniec jest zaledwie początkiem....




Przepraszam za wszelkie błędy. One-shot powstał dla Darth_Niki. Oby się spodobał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro