Baldi x Reader cz.1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Uniwersum: Baldi's Basic, gra 
Postać: Baldi, nauczyciel matmy 
Znajomość uniwersum: niewymagana 
Lemon: jest możliwość
Uwagi: będą najpewniej 2 części. Życie to żart. 

~~^~~^~~^~~^~~^~~^~~^~~^~~^~~^~~

Przeprowadzki zawsze są trudne, zarówno dla dorosłych jak i dzieci. Dlatego kiedy dowiedziałaś się, że masz tydzień na spakowane się, pożegnanie z przyjaciółmi i przystosowanie do nowego środowiska. Jednym słowem, miałaś przerąbane.

***

,,A może nie będzie tak źle? " pomyślałaś, idąc korytarzem w towarzystwie dwóch dziewczyn. Widząc, jak zdezorientowana byłaś pierwszego dnia, rudowłosa Emma wyciągnęła ku Tobie pomocną dłoń. W ten sposób miałaś z kim rozmawiać przez ostatnie cztery dni. Do tego doszła Alice, blond ówczesna przyjaciółka Emmy. Cicha i spokojna była przeciwieństwem, a pośród nich Ty. O dziwo, całkiem się dogadywałyście, tworząc ciekawe trio.

-(Imię), odbij! - Krzyknęła ruda. Ułożyłaś odpowiednio dłonie, po czym wybiłaś wysoko piłkę. Alice, korzystając ze swojego wzrostu, wyskoczyła w górę, przebijając ją na drugą stronę, tym samym kończąc mecz Waszym zwycięstwem - Wow! Co za power!

-Jak tak dalej pójdzie, wygramy tylko Twoimi serwami - zwróciłaś się do blondynki, zadowolona z finałowej akcji.

-Dziękuję. Staram się - uśmiechnęła się lekko.

-No i ci wychodzi. Kto następny? - Emma rozejrzała się po sali. Nikt jednak nie zwrócił na nią większej uwagi. Wszyscy spoglądali na przewodniczącego klasy, który wbiegł zdyszany na salę gimnastyczną, trzaskając za sobą drzwiami.

-L-ludzie! Chodźcie tu wszyscy! - krzyczał. Wszyscy podbiegli, chcąc usłyszeć nowe wieści.

-Co jest? - spytała April. Nie rozmawiałaś z nią zbyt dużo, ale z tego co zdążyłaś zauważyć, miała silny charakter.

-No właśnie, co cię tak zszokowało? - zawtórował jej John.

-Baldi wrócił z urlopu - poddział w końcu. Przerażenie na twarzach uczniów dało Ci do zrozumienia, że coś jest nie tak. Wtedy nie wiedziałaś jeszcze, w jak popapraną sytuację się pakujesz.

***

-Kim jest ten "Baldi"? - Spytałaś podczas przerwy obiadowej. Dziewczyny nie wydały się zaskoczone Twoim pytaniem, a jednak Alice rozejrzała się wokół, przykładając palec do ust. 

-Ma bardzo dobry słuch - szepnęła, schylając się. 

-To jest powód, dla którego wszyscy wyglądali na tak przerażonych? 

-Nie, raczej... 

-Pan Baldimore jest niesamowicie specyficzny - wtrąciła się Emma - I do tego groźny. 

-To znaczy? 

-John! - Krzyknęła rudowłosa. Chłopak rozmawiał z kolegami, ale widząc, że koleżanka go woła, przerwał rozmowę i podbiegł do Waszej trójki. 

-Co jest?

-Pokaż (Imię), co zrobił ci Baldi, jak w pierwszej klasie zacząłeś mu pyskować - powiedziała. John skrzywił się nieznacznie, po czym położył lewą rękę na stół. Jego dwa palce (wskazujący i środkowy) wydawały się być zrośnięte pod krzywym kątem. 

-Były... Złamane?

-W paru miejscach. Wystarczyło raz zostać po zajęciach. Nie wychodziłem z bandaży przez miesiąc. 

-Chcesz mi powiedzieć, że was bije? - Przeraziłaś się. Zostałaś jednak od razu uciszona - Co na to dyrekcja?

-Nic. Dyrektor jest nim zaślepiony. Żyje w swoim świecie. Policja nie uwierzyła nastolatkom, pewnie myśleli, że chcemy go wrobić, a rodzice... Właściwie tylko z nimi można coś zdziałać. To znaczy, jeśli ktoś dorosły pójdzie z nim porozmawiać, to uczeń będzie miał spokój. Przynajmniej taki, że nie oberwie. Psychicznie nigdy nie uciekniesz. Chyba, że do innej szkoły - mruknął, podsumowując lata obserwacji i działań. Następnie przeniósł wzrok na Ciebie - Posłuchaj (Imię), jesteś nowa. Na początku będzie dla ciebie miły, ale to tylko przykrywka. Wystarczy jeden błąd, żebyś oberwała z linijki, a to zostawia ślady. Ten łysy sadysta nie zna granic. 

-Dobra John, wystarczy - przerwała mu Emma. Chłopak pokręcił głową i odszedł w stronę, z której wcześniej przyszedł. Trwała między Wami cisza, której nie odważyłaś się przerwać. Na szczęście wyręczyła Cię Alice. 

-Miało go nie być trzy tygodnie. Minimum. Czemu tak szybko?

-Tego nie wie nikt - rudowłosa westchnęła, jakby pozbywając się swojej energii. 

-Kurde, trochę mnie przestraszyliście - zachichotałaś nerwowo, patrząc się w stół. 

-Na szczęście matma jest jutro rano. Będzie można nie przyjść i tłumaczyć się, że się zaspało - Emma położyła głowę na stole, zakrywając się krótkimi włosami. 

-Nie radziłabym. 

I tak oto minął Ci dzień w szkole. Pomimo późniejszych zapewnień, że powinien Cię oszczędzić przez pierwsze dni, w Twoim sercu pozostał pewien lęk. Postanowiłaś jednak, że co by się nie działo, nie dasz się!

***

Przechadzałaś się pustym korytarzem. Było już po Twoich lekcjach, ale musiałaś donieść sekretarce pewne dokumenty i tak zeszło ci dobre dwadzieścia minut. Przynajmniej nie było tłumów, kiedy zbliżałaś się do wyjścia.

Wtem, dostrzegłaś dyrektorka stojącego pod jedną z klas. Zauważył Cię szybko, dlatego zwolniłaś kroku. Nie chciałabyś zostać po lekcjach za bieganie po korytarzu (miał na tym punkcie małą obsesję).

-Do widzenia - powiedziałaś głośno. W odpowiedzi kiwnął Ci głową.

Wtem, dostrzegłaś kogoś jeszcze. Mężczyzna, który wyłonił się z klasy był niezwykle wysoki i dosyć szczupły. Niebieskie spodnie i zielona koszulka z długim rękawem wyróżniały go na tle białej ściany. Na twarzy jegomościa zagościł uśmiech, kiedy podrapał się po łysym karku, jednocześnie podając dyrektorowi szarą teczkę.

-Hej dziewczyno, uważaj! - krzyknęła woźna. Odruchowo odwróciłaś twarz do przodu i był to błąd. Wpadłaś prosto na szklane drzwi, odbijając się od nich i zataczając. Na szczęście zdołałaś ustać - Żyjesz?

- Tak, nic mi nie jest - powiedziałaś, ściskając nos w dłoniach. Ukradkiem spojrzałaś się na dwóch mężczyzn stojących w rogu. Oczywiście, nie umknęło to ich uwadze. Zawstydzona przeprosiłaś, po czym szybko wyszłaś na dwór. Twoja nieuwaga doprowadziła Cię do lekkiego krwawienia z nosa, ale na jednej chusteczce się skończyło. Ból zagłuszyły myśli odnośnie tożsamości łysego mężczyzny. John wspominał coś o tym, że Baldimore nie miał włosów. Czyżby to był profesor, którego wszyscy się tak obawiali? Nie wyglądał na groźnego. Po wyglądzie się nie ocenia, ale jeśli potrafił złamać silnemu chłopakowi palce, to gdzieś musiał mieć tę siłę, a ten mężczyzna był raczej szczupły.

Z takimi myślami wróciłaś do domu. Pogadałaś trochę z rodzicami, zjadłaś obiad i zrobiłaś lekcje. Potem popisałaś ze znajomymi. Zupełnie normalne zakończenie dnia. No, może oprócz tego, że poszłaś spać trochę wcześniej, nie przeczytawszy wiadomości od Emmy, która potwierdziła, że Baldi chodzi tylko i wyłącznie w zielonych koszulkach.

***

Stałaś pod salą. Byłaś dosyć wcześnie (aby się nie spóźnić) i nie miałaś do roboty nic innego, jak szukać rozrywki w telefonie. Byłaś w trakcie przeglądania memów o pewnym miłym misiu, kiedy ktoś dotknął Cię w ramię. Od razu uniosłaś wzrok i odwróciłaś się na pięcie. Ciemne oczy spoglądały na Ciebie z wysoka, a uśmiech raczej przeraził, aniżeli uspokoił. To ten facet z wczoraj. (Imię) nie panikuj. Będzie dobrze. Znajomy pokazywał Ci ciosy karate! Co z tego, że było to pięć lat temu, nawet coś pamiętałaś!

-Dzień dobry - powiedziałaś w końcu.

-Dzień dobry! - odparł wesoło - (Imię) (Nazwisko)?

-Tak, to ja - mruknęłaś onieśmielona. Brzmiał bardzo wesoło i przyjaźnie.

-Wspaniale widzieć nową twarz w klasie. Mam nadzieję, że już się zaaklimatyzowałaś i jesteś gotowa na sporą dawkę nauki!

-Całkiem... Raczej tak - nie wiedziałaś, co powiedzieć ani jak się zachować. To on był tym sadystą? Wyglądał, w tym momencie, jak najmilszy nauczyciel świata. Na pierwszy rzut oka, oczywiście.

-A zwłaszcza matematyki. W końcu to królowa nauk! - Dobra, teraz wiedziałaś na sto procent, że to Baldimore - Miałaś dobre oceny w poprzedniej szkole?

-Myślę, że przeciętne.

-Hmm, zobaczymy - powiedział znacznie ciszej. Kątem oka zauważyłaś Alice wchodzącą do szkoły. Mężczyzna to uchwycił - Porozmawiamy jeszcze później. Zmykaj do koleżanki.

Kiwnęłaś głową, po czym odwróciłaś się, aby podbiec do dziewczyny. 

-Ach, jeszcze jedno! 

-Tak? - Spytałaś niewinnie.

-Nos już nie boli? - Zaczerwieniłaś się lekko, przypomniawszy sobie sytuację z wczoraj. Odwróciłaś wzrok i kaszlnęłaś, oczyszczając gardło. 

-Już nie - uśmiechnął się na Twoją odpowiedź, a Ty szybko podeszłaś do Alice. 

Otworzyłaś usta, aby się przywitać, ale wydała z siebie dziwny dźwięk, mający Cię uciszyć, po czym zaciągnęła Cię wgłąb korytarza. 

-Alice - mruknęłaś - Co jest?

-Pamiętasz? Ma nienaturalnie dobry słuch - szepnęła. Wydałaś z siebie ciche "aaa" i dałaś się prowadzić. Dwie minuty wystarczyły, aby oddalić się na bezpieczną odległość. Blondynka spojrzała się na Ciebie wyczekująco - Jakieś pierwsze wrażenie?

-Wydaje się całkiem miły... No i zafascynowany matmą - powiedziałaś - Ale na groźnego raczej nie wygląda. 

-Niech ci będzie, ale uważaj. Jak odchodziłyśmy, gapił się na ciebie. 

-A to coś złego?

-W jego mniemaniu? Tak. 

***

Nie byłaś do końca przekonana, siadając w jedynej wolnej, trzeciej ławce po środku tuż obok chłopaka, którego nie znałaś. Andrew, choć raczej cichy i małomówny, okazał się w porządku, jako kompan w ławce. 

Lekcja zaczęła się od oficjalnego powrotu nauczyciela, który wszedł na lekcję wyjątkowo zadowolony. Co bardzo Cię zdziwiło, panowała kompletna cisza. Nikt nie odezwał się ani słowem. Jedynie wymamrotali słowa przywitania. Potem sprawdził obecność w dzienniku, komentując Twoją osobą krótkim "mam nadzieję, że spodoba Ci się w mojej szkole!". 

Sposób, w jaki Baldi nauczał był zupełnie normalny. Najpierw omawiał temat, pokazywał Wam parę przykładów i zadał kilka zadań do zrobienia. Prócz nienaturalnej ciszy, było w porządku. Nie wiedziałaś, o co chodziło im z tą agresją. Lekcja jak lekcja. 

Kiedy zostało pięć minut do końca, kompletnie się odprężyłaś. Korzystając z notatek, wykonałaś wszystkie zadania. Andrew również sobie radził, dlatego zaczęłaś gryzmolić długopisem po marginesie zeszytu. Zamknęłaś książkę, będąc gotowym do szybkiego spakowania i wyjścia, kiedy usłyszałaś głośne stuknięcie. Uniosłaś głowę, wyglądając zza barku dziewczyny siedzącej przed Tobą. Zauważyłaś długą, drewnianą linijkę, którą przed chwilą nauczyciel położył na biurku z głośnym stukotem. 

-A teraz, korzystając z końca lekcji, zrobimy sobie małą powtórkę. Zobaczymy, jak słuchaliście - powiedział, jak zwykle, wesoło. Obrócił się na krześle i wstał. Omiótł wzrokiem całą klasę, zatrzymując się na Tobie - (Imię)! Ile to dwa plus dwa?

-... Cztery?

-Dobrze! Danielle, trzy plus siedem? - Mężczyzna zadawał tego typu pytania, nie wykraczając poza liczbę dziesięć. Mimo, że sytuacja ta wydawała Ci się dziwna, a jednocześnie zabawna, zauważyłaś, że Andrew drży i intensywnie wpatruje się w ławkę. Chciałaś go jakoś pocieszyć, choć nie wiedziałaś jak - April! Po co nam przybliżenie rozkładu Bernoulliego rozkładem normalnym?

Dziewczyna otworzyła usta, koniec końców nie udzielając odpowiedzi. Baldi czekał cierpliwie, a ona próbowała przywołać w swojej pamięci jakąkolwiek informację, jaka mogłaby się jej teraz przydać. Niestety, nic nie przyszło jej do głowy. 

-Ja nie wiem - odezwała się po chwili, zaciskając pięści. Twarz matematyka nagle zbladła. Uśmiech powoli przerodził się w grymas, a brwi ścisnęły. Wydawał się niewymownie rozczarowany. 

-Zostaniesz po... Zostaniesz po lekcji- odchrząknął, po czym pokręcił głową, chwilę później dalej zadając proste pytania. Widziałaś, jak koleżanka z ławki April chwyta ją pod stołem za rękę, a ona sama powstrzymuje się od płaczu. 

-Co się z nią stanie? - Szepnęłaś do Alice, w której towarzystwie wyszłaś z klasy. 

-Oberwie - mruknęła - O, Emma przyszła. 

Podeszłyście do rudowłosej, opowiadając o tym, co działo się na pierwszej lekcji. Dziewczyna, która nie odpowiedziała na pytanie była w stosunku do nich sympatyczna, dlatego szczerze jej współczuły. Ty natomiast nie wiedziałaś, co sądzić o całej sytuacji. Postanowiłaś więc zaczekać z paroma osobami przed klasą, aby wesprzeć April, jak już wyjdzie. Czekaliście dobre dziesięć minut, tracąc przy tym większość przerwy, ale opłaciło się. Kiedy tylko drzwi się otworzyły, wybiegła z nich zapłakana szatynka. Widziałaś ją dosłownie przez ułamek sekundy, bowiem od razu ruszyła w stronę łazienki. Wszyscy, którzy to zauważyli, pobiegli za nią. Oprócz Ciebie. Stałaś w miejscu i zastanawiałaś nad czerwonym śladem na jej nadgarstku, który zdążyłaś zauważyć, kiedy przebiegła tuż obok. 

Usłyszałaś kroki tuż za sobą. Kiedy się odwróciłaś, napotkałaś ciemne oczy Baldimore'a, opierającego się o framugę z rękoma założonymi na piersi. Wpatrywał się w korytarz, którym wcześniej biegła April. Wydawał się spokojniejszy, a jego usta wyginały się w delikatnym uśmiechu. 

-Co jej się stało? - Spytałaś cicho. Przeniósł puste spojrzenie na Ciebie.

-Nic, co nie rozbudziłoby w niej motywacji do nauki - mruknął wesoło - A twoja, (Imię)? Jesteś wystarczająco zmotywowana?

Czułaś, że odmówienie w tym momencie byłoby najgorszą rzeczą, jaką mogłabyś zrobić. Pokiwałaś twierdząco głową. Uśmiechnął się szerzej i położył dłoń na Twojej głowie, czochrając Cię lekko. Spięłaś się, ale nie odsunęłaś. Miał spore dłonie. 

-Świetnie, mam wobec ciebie duuuże oczekiwania. Nie zawiedź mnie - Tymi słowami zakończył Waszą krótką rozmowę, wchodząc do klasy ponownie. Mimo, że te słowa teoretycznie miały brzmieć pokrzepiająco poczułaś się, jakby jawnie Ci groził. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro