💛Zayn Malik - More than this 💔

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Okej zanim przeczytasz to taka mała sprawa. One shot jest pisany trochę inaczej niż wszystkie inne i chciałam wstawić go na urodziny Zayn'a ale coś nie wyszło więc wstawiam teraz gdy wyszedł jego nowy album. Także... Jeszcze raz najlepszego dla Zee i jakby serio nie słucham go jakoś strasznie długo ale jestem naprawdę dumna hah 💛

A oprócz tego strasznie przepraszam tych, którzy nadal czekają na swoje one shoty. Nawet nie macie pojęcia jak źle się czuję gdy piszę jakiś one shot z tych co ktoś zamówił niedawno, wiedząc, że inni czekają już długo...

Ah.. no i jest to one shot w stylu takim jakby... Na podstawie piosenki chłopaków "More than this". Idk czemu ale od jakiegoś czasu chciałam coś takiego napisać...(piosenka w mediach)
Btw jak ktoś będzie chciał jeszcze jakiegoś one shota przeczytać takiego z motywem piosenki to napiszcie tutaj tytuł tego utworu, może napiszę...

[t.i.] - twoje imię
[t.n.] - twoje nazwisko
[z.t.i.] - zdrobnienie twojego imienia
[k.t.w.] - kolor Twoich włosów
























I'm broken,
Do you hear me?
I'm blinded,
Cause you are everything I see..

Prycham pod nosem, czując przez koszulkę chłód ściany, o którą się opieram. Kto by pomyślał, że tekst jednej z wielu naszych piosenek stanie się prawdą? Moją prawdą?

Kręcę głową i wypuszczam z płuc dym, wpatrując się w rozżarzoną końcówkę mojego małego uzależnienia. Podnoszę papierosa do ust i powtarzam tę czynność jeszcze kilka razy, do momentu gdy słyszę czyjeś kroki.

- Zayn? - głos przyjaciela ostatecznie sprawia, że wypuszczam resztę tego co zostało i powoli przygniatam butem.

- Czego chcesz Tomlinson? - pytam trochę bardziej ostro niż zamierzałem ale najwidoczniej szatyna to nie rusza, bo po chwili pojawia się obok mnie.

- Obiecałeś jej, że nie będziesz palił - przypomina mi cicho, patrząc na mnie z czymś co można nazwać troską. Nie odzywam się wbijając wzrok w osoby znajdujące się na imprezie z okazji wydania kolejnej płyty. Wśród nich znajduję chłopaków i [t.i.]. Nieznacznie krzywię się widząc jak Harry przytula dziewczynę, a ta śmieje się pewnie z jakiegoś jego kolejnego nieśmiesznego żartu.

- Zee... Widzę, że coś jest nie w porządku. O co chodzi? - Louis widocznie się martwi przez co czuję się jeszcze gorzej niż wcześniej.

- It just won't feel right - nucę i rzucam w jego stronę smutny uśmiech. Odpycham się od ściany i z dłońmi zaciśniętymi w pięści, wzdycham zamykając oczy.

- Lou, proszę idź już. Jest okej, po prostu muszę zostać sam - jednak mój głos, który drży i pod koniec się załamuje jest sprzeczny z tymi słowami. Niższy chyba to zauważa ponieważ już po kilku sekundach czuję jego rękę na ramieniu. Moje ciało przechodzą dreszcze ale nie mam siły na odsunięcie się i kłamanie mu prosto w twarz.

- Wróć do domu. Powiem reszcie, że rozbolała cię głowa albo coś innego. Jakoś to ogarnę. A ty idź się położyć i poczuj się lepiej - szepcze chłopak delikatnie popychając mnie w stronę wyjścia.

- Dziękuję - wypowiadam bezgłośnie na co on wykrzywia wargi w bladym uśmiechu i kiwa głową wtapiając się w dość spory tłum ludzi. Rozluźniam dłonie i popycham furtkę, ostatni raz oglądając się za siebie z nadzieją, że pewna ważna dla mnie dziewczyna zrobi to samo. Ale już chwilę później wychodzę, czując, że jestem największym egoistą i idiotą na świecie...

***

Pukam do drzwi wbijając wzrok w moje buty, a w ręce trzymam różyczkę i mały upominek.

- Zaza? - podnoszę głowę i patrzę na dziewczynę, która jest dla mnie kimś wyjątkowym. [t.i.] stoi przede mną z zaciekawieniem w oczach, a ubrana jest w uroczą piżamę, składającą się z za dużej bluzy i krótkich spodenek.

- Heej... Wiem, że jest już późno i przepraszam, że cię obudziłem ale.. wszystkiego najlepszego [z.t.i.] - tyle daję radę z siebie wydusić, zanim na twarzy [k.t.w.]włosej pojawia się uśmiech, który odbiera mi zdolność mówienia.

- Oh... Jesteś kochany, dziękuję... Wejdź do środka Zaynie - zaprasza cofając się, a ja nie byłbym sobą gdybym odmówił więc po chwili zamykam za sobą drzwi i ruszam za nią w stronę salonu.

- Przyszedłeś po coś jeszcze?- pyta, a ja dość szybko kręcę głową spuszczając wzrok na podłogę i po raz kolejny słyszę w myślach tekst naszej piosenki. Śmieję się cicho sam do siebie podczas gdy dziewczyna podchodzi do małej szafki obok telewizora i coś w niej szuka.

- Oglądamy Avengers'ów? - i w tym momencie wszystkie wątpliwości co do uczuć jakimi darzę tą małą osóbkę znikają. No bo czy jest ktoś bardziej idealny od [t.i.] [t.n.]? Jak dla mnie chyba nie...

- Zawsze - odpowiadam i siadamy na kanapie słuchając początkowej muzyki, którą w dwójkę znamy już na pamięć.

- Jesteś zmęczona? - zadaję pytanie widząc jak ziewa i przeciera oczy. Zaprzecza, ale na jej nieszczęście jeszcze ślepy nie jestem. Rozkładam ramiona i szturcham ją w rękę, czekając, aż się przytuli co następuje praktycznie od razu.

- Jak chcesz, to ja już pójdę, a ty położysz się spać - mruczę bawiąc się jej włosami i starając się nie zwracać uwagi na to, że ciepło rozlało się po moim serduszku gdy młodsza też mnie objęła.

- Nie idź... - cichy głos dziewczyny i te dwa słowa sprawiają, że nie ruszam się z miejsca do końca filmu, nawet wtedy gdy jej oddech się wyrównuje. Siedzę, a w sumie bardziej leżę, z [z.t.i.] przytuloną do mnie i przez chwilę czuję się szczęśliwy.

Szczęśliwy... Tak, to zdecydowanie to co czuję przyglądając się jak usta śpiącej wykrzywiają się w delikatnym sennym uśmiechu. Karcę sam siebie wiedząc, że trochę zbyt długo na nią patrzę dlatego odwracam wzrok oglądając tym razem gwiazdy za oknem.  Błyszczące gwiazdy znajdujące się nad nami...

Nie zauważam ile czasu mija ale w końcu też odpływam do krainy Morfeusza z najwspanialszym widokiem jaki mogę sobie wyobrazić przed zaśnięciem...

***

- Hej Louis - rzucam od razu po odebraniu telefonu, który kilka sekund temu zaczął wydawać z siebie cichą melodię w kieszeni moich spodni.

- Jak się czujesz? - przewracam oczami słysząc w jego głosie zmartwienie. Tomlinson w niektórych momentach zachowuje się jak wzorowy starszy brat. Nawet przez myśl przechodzi mi kupienie mu medalu z takim napisem, ale szybko wybijam sobie to z głowy.

- Jest w porządku LouLou - oznajmiam starając się brzmieć przekonująco ale chyba mi nie wychodzi, bo odpowiada mi tylko głośne westchnienie szatyna. Przeskakuję przez murek i lekko chwieję się zeskakując z niego, ale szybko udaje mi się złapać równowagę więc ruszam dalej przed siebie, kopiąc małe kamyczki.

- Idioto, zachowujesz się jakbyś był zakochany - prycha starszy czym zyskuje moją uwagę.

- A może jestem? - tego chyba się nie spodziewał, bo na kilka minut po jego stronie zapada cisza.

- Zee proszę powiedz, że to nie jest [t.i.] - błagalny ton głosu Tommo nie podoba mi się do tego stopnia, że staję w miejscu i rozglądam się dookoła, żeby zobaczyć gdzie poprowadziły mnie nogi. Super... Widzę przed sobą niewielki park z małym placem zabaw, więc wybieram chodzenie między drzewami, co sprawia, że całkowicie zapominam, że rozmawiam przez telefon.

- Malik, zakochałeś się w [t.i.], prawda? - słyszę słaby głos przyjaciela ale z uśmiechem kiwam głową. Po chwili dociera do mnie, że on tego nie widzi więc chichocząc przytakuję mu w taki sposób, żeby to usłyszał.

Moja radość jednak nie trwa zbyt długo. Staję przy uliczce prowadzącej z powrotem do domu, a moje ciało odmawia posłuszeństwa po zobaczeniu dwójki osób na jej drugim końcu. Nagle czuję jak brakuje mi powietrza i cofam się o krok jakbym został uderzony. Telefon wypada mi z ręki, a ja zamykam oczy lecz gdy ponownie je otwieram nadal widzę przed sobą jak Styles trzyma w ramionach moją księżniczkę...
Oh, chwila. Jednak wcale nie "moją"...

Odwracam się i biegnę do pierwszego miejsca, które pojawia się w moich myślach. Po dotarciu, uderzam kilka razy w drzwi czując, że moje oczy wypełniają się łzami. Louis widząc w jakim jestem stanie od razu przyciąga mnie do uścisku, o nic nie pytając. Po prostu jest.

- Dlaczego... Dlaczego to tak boli? - pytam pociągając nosem i mogę się założyć, że moje policzki są już mokre. Jestem taki słaby...

- Bo miłość boli Zayn... - jego odpowiedź nic mi nie dała ale z drugiej strony powiedział samą prawdę.

Chłopak odsuwa się na chwilę, by zamknąć drzwi, a ja upadam na kolana przecierając twarz rękawami od bluzy.

- Wiesz co? Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie mogę wypowiedzieć nawet głupiego "Cause I can love you more than this". Z tego walonego powodu, że to Harry. A chyba nikt nie umie kochać bardziej niż on. Do mnie bardziej pasuje wersja z zakończeniem "I can't love you more than this" - szepczę ale mój głos łamie się po raz kolejny i tym razem nie panuję już nad łzami.

- Zee... Nie płacz, nie mogę patrzeć na ciebie jak jesteś załamany, bo za chwilę będę płakać z tobą... Po za tym zamknij się z łaski swojej, bo wygadujesz głupoty. Tak, Harry kocha bardzo mocno i chyba wszyscy się o tym przekonaliśmy, ale ty... Ty oddajesz miłość tylko najbliższym. Kochasz tyko kilka osób na tej całej planecie, a [t.i.] jest wielką szczęściarą, że znajduje się w tym niewielkim gronie...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro