„Untouched by a human hand" - od InkyFalls023

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

One Shot autora InkyFalls023 z książki „Bill cipher & friends”.
Tłumaczenie -princeofcats-

Niebieskie łuski zalśniły w świetle słońca, błyszcząc pod wpływem ciepłych promieni podczas, gdy Will, siedząc na brzegu jeziora, opalał się na kamieniu.

Minęło trochę czasu, odkąd Will był w stanie to robić - w lato jezioro zwykle przyciągało mnóstwo ludzi. Od wybuchu epidemii było jednak pozostawione same sobie, nietknięte ludzką ręką od tygodni, odkąd wszystkie chodzące po ziemi istoty zostawały w domach.

Cisza, spokój oraz dźwięki natury cieszyły Willa; świat w tym miejscu był cichy, a to wyjątkowo mu odpowiadało.

Słysząc dźwięk kroków wśród liści i gałązek gwałtownie otworzył oczy, a jego druga powieka uniosła się, ukazując błękitne tęczówki.

Na polanę wszedł nastolatek. Jego jasne włosy były brudne, tak samo jak jego ubrania. Miał ze sobą ogromny plecak, a pod ramieniem niósł złożony namiot. Chłopak miał na imię Bill; wyrzucono go z domu i pozostawiono na pustych ulicach, by troszczył się sam o siebie.

Sąsiedzi zerkali zza zasłon na Billa, gdy ten zebrał swoje rzeczy i smutno podążył wzdłuż chodnika do akompaniamentu krzyków jego matki dochodzących z okna.

Dlaczego został wyrzucony? Powiedział swojej matce, zresztą bardzo pobożnej, że jest gejem. Była zniesmaczona; zmusiła go do spakowania rzeczy i natychmiastowego opuszczenia domu.

Owszem, opuścił dom.

Wyszedł poza granice miasta, a mając ze sobą skradziony namiot, skierował się do lasu. Zamierzał rozbić tam obóz, póki nie znajdzie pracy i zarobi wystarczająco pieniędzy, by wynająć pokój.

Jezioro, na które się natknął, wyglądało wyjątkowo malowniczo, co zachwycało go najbardziej w całym otoczeniu.

Usłyszawszy plusk, rozejrzał się i zmrużył oczy, gdy w polu widzenia mignęły mu rybie łuski.

- Jest... tu kto? - Zawołał, zastanawiając się, czy ktokolwiek faktycznie był w okolicy. Odpowiedzi jednak nie otrzymał, a las pozostał milczący.

- To musiała być gałąź - biorąc się za rozkładanie namiotu, Bill wymamrotał do siebie. Nareszcie będzie mógł się zdrzemnąć po długim i wyczerpującym marszu.

Will obserwował przybysza niczym krokodyl - połowa jego głowy wystawała znad tafli wody, a płetwami przy uszach odganiał muchy, które bzycząc, latały nad pokrytą wodorostami powierzchnią jeziora.

Woda była domem dla ryb, węgorzy, robaków, ważek i jego, samotnego trytona bez wspomnień własnej przeszłości.

Jak się tutaj znalazł?

Nie pamiętał; pozostały mu jedynie poczucie odrzucenia i bolesna świadomość samotności.

Wtem poczuł w powietrzu zapach tuńczyka z puszki, za zjedzenie którego zabierał się chłopak w pobliżu. Billowi udało się po wielu próbach postawić namiot - obecnie siedział w nim, uchyliwszy wejście namiotu, by móc obserwować niczym niezakłócony krajobraz podczas, gdy zajadał się obiadem.

Zamierza się tu chwilowo zatrzymać, czy zamieszkać?

Will z irytacją chwycił rybę, która przepłynęła mu przed nosem.

Tolerowałby odwiedzających, ale ludzie mieszkający z nim tutaj? To wykraczało poza jego granicę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro