ZAGINIONE MIASTA - KRYPTONIM: ZEMSTA

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

─── ·☽☼☾· ───

Zaginione miasta - Kryptonim: Zemsta to pierwszy z dwóch one shotów, napisany na potrzeby wyzwania stworzonego przez grupę NOS (WATTPAD POLSKA dla początkujących). Pomysł zrodził się znienacka, przy odkurzaniu przedpokoju. 

Zasada była tylko jedna: napisać one shota, którego głównym tematem będą zaginione miasta. Interpretacja dowolna, więc popłynęłam w kierunku, którego w ogóle się nie spodziewałam 🙉🙊🙈🤣. 

Zapraszam do przeczytania pozostałych one shotów w tym wyzwaniu:

trohical, thegirlfromstarsxox, Lovvska, kuczynskaola, MiriaMaddie, BookowaQueenie_132 gdzie0wedruja 

─── ·☽☼☾· ───


Głośne, irytujące chrupanie dobiegające z pokoju słychać już na korytarzu. Wzdycham, zbierając w sobie wszystkie pokłady cierpliwości, jakie tylko istnieją w mojej głowie.

Z impetem otwieram drzwi obwieszone kolorowymi plakatami, przedstawiającymi średnio znane mi gry komputerowe z roznegliżowanymi postaciami płci żeńskiej. Często gram z chłopakami w czasie wolnym, ale w ich kolekcji jest tak dużo tytułów, że ciężko we wszystkie zagrać, a co dopiero je zapamiętać.

Czarnowłosa lisiczka z plakatu ze sztucznie napompowanymi piersiami uśmiecha się do mnie zalotnie, gdy przemierzam pokój, omijając zręcznie cały syf zalegający na podłodze. Mam wrażenie, że jego właściciel nie sprzątał tu od miesiąca, albo nawet dłużej.

- Cerber - warczę, podchodząc do zielonowłosego chłopaka z słuchawkami na uszach, gapiącego się w ekran telewizora. Jest tak pochłonięty grą, że nawet nie zauważa, jak staję obok niego.

Biorę głęboki wdech przed wyrwaniem mu pada z ręki. Gdy chwytam czarny, tłusty od czipsów kontroler, Cerber prawie podskakuje z zaskoczenia. Błyskawicznie zdejmuje cholendarnie drogie słuchawki gamingowe, które kupił sobie po naszej ostatniej akcji, po czym wpatruje się we mnie spojrzeniem zbitego psa.

- Artemida! Co ty...

- Zrobiłeś to, co miałeś? Czy jak zwykle praca poczeka, a level sam się nie wbije? - pytam, podpierając się pod boki. W ręku nadal mam jego cenny gadżet, więc chłopak patrzy na mnie z błaganiem w oczach.

Dobrze wie, do czego jestem zdolna.

- A właśnie, że zrobiłem - mówi z przekąsem, splatając ręce na piersi.

- Tak? - Unoszę brew. - Więc?

Cerber wzdycha, a następnie odbija się nogami od podłogi i podjeżdża na krześle do biurka.

Stanowisko naszego informatyka zawsze wzbudza we mnie podziw. Cztery monitory wyświetlające nieznane mi programy zajmują połowę ściany, a wszystkie akcesoria komputerowe migają synchronicznie, zmieniając kolory.

Staję obok Cerbera, przeskakując wzrokiem między nim a monitorami. Chłopak szuka czegoś, bawiąc się okrągłym kolczykiem w wardze.

- Laska Hays'a¹ jest tak głupia, jak myślałem. Wysłałem jej w mailu trojana, podszywając się pod darmową godzinę masażu. Idiotka łyknęła to bez żadnego sprawdzenia.

- Do rzeczy.

- Umówili się na kolację dzisiaj wieczorem. Nie będzie ich od ósmej do około dziesiątej, bo zamówią rozszerzone menu, zarezerwowane dla facetów z przerośniętym ego.

- Jesteś pewien? - pytam, pochylając się nad biurkiem. Mrużę oczy i wczytuję się w otwarty komunikator, na którym kobieta Hays'a omawia z nim wybór dań.

- Jak widać - mówi z dumą w głosie. - Oddasz mi już moje Soniaki?

- Masz. Dobra robota.

- Wiem.

Uśmiecham się pod nosem, wychodząc z pokoju.

Idąc do Zeusa kolejny raz zastanawiam się skąd wziął się pomysł na te durne pseudonimy. Wiem, że są one potrzebne, ale dlaczego akurat mitologia grecka? Nie mogliśmy nazwać się jak stolice państw, tak jak w Domu z papieru? To brzmiałoby o wiele lepiej.

Już prawie docieram do docelowego pomieszczenia, gdy drogę zachodzi mi jedyna osoba znająca moje prawdziwe imię i nazwisko.

- Arti, idziesz do tatuśka? - pyta Hades, zagradzając mi przejście ramieniem. Opiera się o bordową ścianę, a drugą ręką zakłada kosmyk moich włosów za ucho.

Unoszę brew, krzyżując ręce na piersi.

Hades, a tak naprawdę Isaac Morgan, jest idealnym, bajkowym odzwierciedleniem swojego pseudonimu. Czarne, proste włosy opadają na czoło, delikatnie przysłaniając zielone oczy. Blada cera, ostre rysy i malinowe usta sprawiają, jakby właśnie wyszeł z podziemi Hadesu.

- Tak, idę do Zeusa. Potrzebujesz czegoś?

- Musisz podać hasło. - Szczerzy się, a na lewym policzku pojawia się maleńki dołeczek.

W jego oku czai się błysk, gdy łapię w garść materiał czarnej koszulki i przyciągam do siebie. Nasze usta złączają się w intensywnym, wygłodniałym pocałunku, w którym nie ma czasu na złapanie oddechu czy nadmierne myślenie. Mija kilka sekund, choć wydaje się, że o wiele więcej, gdy odsuwamy się od siebie.

- Zgadłam?

- Powiedzmy. - Puszcza mi oko, po czym odpycha się od ściany i wymija mnie. Jestem odwrócona do niego plecami, gdy mówi: - Hermes kazał przypomnieć ci coś o... srającym ptaku²? - Parska śmiechem, a ja przewracam oczami. - Nie wiem, o co chodzi, ale na pewno mówił coś o srającym ptaku. - Jego głos staje się cichszy z każdym kolejnym krokiem, w którym oddala się ode mnie.

- Łapię. Wiem o co chodzi - mówię, choć Hades pewnie już nie słyszy.

Nie mogę powstrzymać uśmiechu cisnącego się na usta, gdy przypominam sobie, jak Hermes prawie posikał się ze śmiechu, nazywając w ten sposób jedno z naszych wspólnych zadań.

Dureń.

Robię jeszcze kilka kroków, aż docieram w końcu pokoju znajdującego się na końcu długiego korytarza.

Pukam trzy razy.

- Wejść.

Naciskam klamkę i otwieram drzwi.

- Cerber dowiedział się, że Hays wychodzi dzisiaj ze swoją kobietą o ósmej. Wrócą około dziesiątej - mówię, zamykając za sobą drzwi.

Zeus mruczy z aprobatą, zapisując coś na kartce. Drapie się w brodę, po czym przenosi wzrok na mnie.

Pod oczami dostrzegam sińce, które nie znikają już od dłuższego czasu.

- Pójdziemy sami.

- Nie - rzuca, po czym odkłada kartkę na stos innych papierów.

Krzywię się z niesmakiem.

- Zaufaj nam.

- Nie jesteście gotowi.

- Czyżby? - Unoszę brew. - To nie jest trudne zadanie, Zeusie. A ty niedługo się wykończysz.

Mężczyzna wpatruje się we mnie długo, intensywnie, a ja wręcz słyszę, jak w jego głowie pracują trybiki. W końcu przymyka oczy, łapiąc nasadę nosa dwoma palcami.

- Dobra. Macie zielone światło.

Mam ochotę klasnąć. Nie robię tego tylko dlatego, że jestem betą. To nie przystoi.

- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Wyruszamy za godzinę - oznajmiam, wychodząc na korytarz.

- Nie spierdolcie tego, Artemido - rzuca na odchodne.

Nie odpowiadam. Zamiast tego kieruję się szybkim krokiem do pokoju wspólnego, w którym siedzi grupka chłopaków.

Nucę jakąś randomową melodię w głowie, zadowolona, że możemy odegrać się chociaż trochę na tym palancie z przerośniętym ego. Mimo wielu próśb i gróźb zniszczył jedyne miejsce, które wiele naszych serdecznych znajomych mogło nazywać domem, stawiając w tamtym miejscu jakiś zasrany wieżowiec. Ten palant nie cofnie się przed niczym, żeby postawić na swoim.

Teraz przyszła nasza kolej, żeby trochę namącić w jego życiu. Co prawda to nie będzie czyn na miarę tego, co zrobił, ale chociaż coś. A przy tym odbębnimy dzienny zarobek. Przyjemne z pożytecznym.

Marszczę brwi na widok Morfeusza siłującego się z opakowaniem szynki konserwowej³. Blondyn dostrzega mnie, więc prostuje się, odkładając puszkę na blat stołu.

- Co tam, Arti? - pyta, a zaraz potem posyła mi nerwowy uśmieszek. Reszta osób obserwuje nas w milczeniu.

Hera siedząca w fotelu zamyka pośpiesznie książkę, ale zanim to robi udaje mi się dostrzec jej tytuł: ,,Spalona⁴".

- Oriflame top - mówię do niej i wyszczerzam zęby. Nawiązuję do jednej z postaci z jej książki.

- Ja tam wolę Sammy'ego - odpowiada z uśmiechem, na co przewracam oczami.

Hera zdecydowanie woli miękkie kluchy.

Poważnieję, zwracając się do Morfeusza:

- Zbierz Hadesa, Aresa i Demeter. Widzimy się tutaj za dziesięć minut, a za godzinę wychodzimy do Hays'a.

- A Zeus?

- Idziemy sami.

- Kurwa, nie mówisz poważnie!

Uśmiecham się lekko, słysząc podekscytowanie w jego głosie.

- Serio, Morfeuszu. Zbierz wszystkich. Musimy omówić plan.

Godzinę później jesteśmy gotowi do akcji. Omówiliśmy szczegółowo całą strategię, punkt po punkcie, wzięliśmy potrzebny sprzęt, a teraz czekamy w aucie. Obserwujemy dom.

- Wiecie, że delfiny...⁵ - zaczyna Ares, ale milknie, gdy tylko cztery pary oczu piorunują go spojrzeniem. - Dobra, dobra, już nic. Człowiek chce was doedukować, a wy tak się odwdzięczacie.

Przewracam oczami. Chłopak jest specem od sypania dziwnymi ciekawostkami jak z rękawa.

Poruszam się niecierpliwie, widząc, jak Hays wychodzi z bliźniaka w towarzystwie partnerki.

- Wiecie, że ten typ w ogóle nie używa swojego imienia? - pyta Ares, gdy obserwujemy, jak obrzydliwie drogie auto znika nam z oczu. - Czytałem z Cerberem jej rozmowy. Nie wiem, czy jego imię jest tak gówniane, że się go wstydzi, czy...

- To istotne? - pytam, odwracając się do niego. W jasnych oczach chłopaka, które powinny być o wiele ciemniejsze, pojawia się błysk. Kolorowe soczewki kontaktowe i skórzana, idealnie skrojona maska przylegająca do twarzy zmienia go nie do poznania, tak samo, jak nas. - Tak myślałam. Idziemy.

W milczeniu wychodzimy z samochodu. Hades idzie jako pierwszy, a gdy mnie wymija, składa przelotny pocałunek na mojej skroni.

- Postaraj się, gwiazdeczko - mówi i znika w cieniu.

Przewracam oczami.

- Dupek - mamroczę pod nosem, ruszając za nim.

Czekamy niedaleko, gdy Ares i Demeter odgrywają scenę godną oskara. Mężczyzna przebrany za ślusarza zajmuje się zamkiem, a dziewczyna udaje kochankę Hays'a, próbującą dostać się do środka.

Jest po północy, więc nie przewidujemy problemów ze strony wścibskich sąsiadów, ale i tak musimy być zabezpieczeni na wszystkie możliwe sposoby.

Obserwujemy, jak Ares i Demeter znikają w środku, a po upływie kilku minut my również ruszamy do domu architekta.

Ubrani luźne ciuchy i rękawiczki, dzięki którym nie zostawimy ani jednego odcisku palca, wchodzimy do środka.

Wszystko robimy w zupełnej ciszy, automatycznie, jak nastawione na odpowiedni program roboty. Schemat zawsze jest taki sam: dostajemy się do środka, wchodzimy do domu w sposób najmniej inwazyjny, jak tylko się da, zabieramy wszystkie kosztowności i pieniądze, o których wiemy z prywatnych wiadomości ofiary lub znajomych ofiary, po czym zwijamy się zanim ktokolwiek się zorientuje.

Bezszelestnie, bezproblemowo, jak cienie.

Zgodnie z planem zabieramy kosztowności Hays'a: jego kolekcję zegarków i kilka innych rzeczy, które wpadną nam w ręce.

Wchodzę na piętro razem z Hadesem i udaję się do sypialni architekta. Pokój na piętrze, po prawej stronie, jest schludny, elegancki. Przeglądamy wszystkie zakamarki, aż przypadkiem natrafiamy na pokaźną kolekcję wszelakich masturbatorów - damskich i męskich, na co moje brwi szybują w górę. Rzucam pełne zdziwienia spojrzenie partnerowi, który zerka mi przez ramię, uśmiechając się sugestywnie. Powstrzymuję chęć parsknięcia. Zamykam szafę.

Po zgarnięciu pokaźnej kolekcji wartościowych rzeczy schodzimy na parter, spotykając się w salonie.

Patrzymy na siebie z zadowoleniem. Wyszczerzamy zęby w uśmiechu i wypinamy dumnie piersi.

Zbieramy się do wyjścia.

I wtedy dzieje się coś, co nie powinno się wydarzyć.

Ktoś puka do środka.

- Hays! Otwórz drzwi, dupku! Wiem, że pieprzysz się z moją kobietą! - woła mężczyzna, waląc w drzwi.

Szybko kryję się w cieniu. Pospiesznie odnajduję wzrokiem resztę. Chłopaki rozpraszają się, szukając drogi ucieczki.

Jaka, do kurwy, jaka była szansa na to, że zazdrosny kochanek dziewczyny Hays'a wpadnie z niezapowiedzianą wizytą akurat w tym momencie? Żadna, do jasnej cholery!

- Hayyyyyys! Miej jaja! Pogadajmy! - krzyczy, pewnie budząc przy tym wszystkich sąsiadów.

Łapie za klamkę, a drzwi otwierają się powoli.

Mam ochotę zakląć siarczyście, ale powstrzymuję się. Nie wolno mi zdradzać swojego głosu.

Zamiast tego rzucam się w stronę kanapy i nurkuję za jej oparciem.

Wychylam się lekko zza skórzanego mebla, a moje serce przestaje bić. Odnajduję spojrzeniem spanikowanego Hadesa, który był odpowiedzialny za zamknięcie za nami drzwi. Mężczyzna rzuca się w ich stronę, chyba chcąc je zamknąć z powrotem, co jest tak głupim posunięciem, że mam ochotę krzyknąć z frustracji.

Oddycham głęboko, spokojnie, wiedząc, że nie wolno mi panikować. Obiecałam to Zeusowi.

Kurwa, jestem cholerną betą.

Zamieram, gdy Hades nie zdąża zamknąć drzwi. Do środka wpada facet. Zatacza się niebezpiecznie. W ręku trzyma szklaną butelkę z piwem.

Staje naprzeciwko Hadesa, mrużąc oczy.

- A ty to kto? - pyta, zanim mój partner wyciągnie zza paska nóż. Błyskawicznie znajduje się za nieznajomym.

Przykłada ostrze do gardła mężczyzny, a jego nozdrza rozszerzają się z każdym kolejnym oddechem. Patrzy na mnie z niemym pytaniem, a ja kiwam głową.

- Wow, wow, czekaj! Ja przyszedłem do Hays'a w sprawie Amelii, nie chcę... - mówi, ale przerywa, gdy Hades mocniej przyciska nóż do szyi, drugą ręką zakrywając mu oczy. - Kurwa!

Rzucam się w stronę drzwi, tak samo, jak Ares, Demeter i Morfeusz. Przedmioty w naszych plecach brzęczą cicho, gdy wyślizgujemy się na zewnątrz.

Wtedy wszystko dzieje się szybko. Za szybko.

Obcy facet roztrzaskuje butelkę o stół i wbija ostrą krawędź w nogę oprawcy. Rozlega się jęk bólu.

Zerkam przez ramię, zauważając, że Hades wybiega za mną, a z jego nogawki sączy się krew.

Kurwa. Kurwa. Kurwakurwakurwa.

- Spierdalajcie stąd! Pozdrówcie Zeusa! - krzyczy, podejmując najtrudniejszą decyzję w swoim życiu. Uśmiecha się szeroko. Ten widok łamie mi serce.

Wszyscy słyszą. Odwracaj się tylko na jedną, krótką chwilę, zanim wsiądą do auta.

Rozumieją, że to pożegnanie.

Przykładają ręce zaciśnięte w pięści do serc, oddając hołd swojemu bratu. Nie mogę na to patrzeć, więc odwracam się.

Cofam się po rannego chłopaka, który wpatruje się we mnie oczami pełnymi emocji. Widzę w nich strach, żal, złość, rezygnację i jeszcze coś, co nazwałabym błaganiem o wybaczenie.

Tak bardzo chcę zobaczyć jego prawdziwą twarz i piękne, ukochane oczy, że aż boli mnie serce. Jednak nie zrywam z niego maski.

Jeszcze mam nadzieję.

- Dasz radę biec? - pytam cicho, gdy przemierzamy ulicę w poszukiwaniu jakiegoś ciemnego zaułka. Wokół nas nikogo nie ma, więc pozwalam sobie na użycie głosu.

- Dam.

Pędzimy tak szybko, jak tylko możemy. Pomagam Hadesowi, który jęczy z bólu.

- Wytrzymaj - mówię, łapiąc go za rękę. - Nie zdechniemy tu.

Kiwa głową.

Oddalamy się od domu. Skręcamy w ciemną, pustą uliczkę.

Maszerujemy do momentu, aż Hades opada z sił.

- Już starczy, Arti - mówi, wyswobadzając się z moich ramion.

Podchodzi do zabitego deskami budynku, ściąga swoją drugą skórę, po czym opiera się plecami o ceglaną ścianę i osuwa na ziemię.

- Hades! - syczę, podbiegając do chłopaka w dwóch krokach. Kucam przy upiornie bladym mężczyźnie. - Kurwa, nie wiem, co robić.

- Wiesz co trzeba zrobić, kochanie.

- Nie.

- Tak.

- Nie, kurwa! Wymyślę coś, dam radę...

- Nic nie wymyślisz. Tam została moja krew. Ten facet słyszał mój głos. Wiesz jakie są zasady.

- Zeus...

- Nie - przerywa mi surowym tonem. Zaraz potem jego spojrzenie łagodnieje.

Wyciąga rękę, którą chwyta mnie za włosy. Przyciąga do siebie mocno, brutalnie i łączy nasze usta w pocałunku.

Łzy spływają po mojej masce, gdy uświadamiam sobie, że to nasze ostatnie pożegnanie.

W końcu odsuwamy się od siebie, a nasze policzki błyszczą od słonych, żałobnych wodospadów.

- Kocham cię - mówi, uśmiechając się słabo.

- Kocham cię - odpowiadam, a moje usta drżą.

- Idź już.

Przełykam ślinę z trudem, bo moje gardło zacisnęło się tak mocno, że ledwo mogę oddychać.

Kiwam głową, po czym wstaję. Patrzę ostatni raz na chłopaka, którego historia kończy się właśnie tu, na moich oczach. Na chłopaka, za którym nikt, oprócz mnie, nie zatęskni.

Isaac Morgan umarł już dawno temu. Teraz umrze również Hades.

Oddalając się od ukochanego dławię się łzami.

Gdy jestem już dostatecznie daleko słyszę strzał. Wzdrygam się i zaczynam wyć, mając gdzieś to, że ktoś mnie usłyszy.

Kolejna bezimienna sierota z zaginionego miasta, nieposiadającego żadnej nazwy, właśnie straciła swój dom.


─── ·☽☼☾· ───


1 - Hays to jeden z bohaterów książki Concrete Boss autorki Bookowa.

2 - Srający ptak to nawiązanie do prologu książki Chronicles of Helios autorki trohical.

3 - Wzmianka o szynce konserwowej, o której nie wolno było mi pisać (zabronione przez dziewczyny z NOS).

4 - ,,Spalona" to książka autorki thegirlfromstarsxox.

5 - Inside joke grupy NOS - kuczynskaola i jej niepokojące ciekawostki o delfinach.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro