Markson

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dedykuję to: RebelQueen_666
Mam nadzieję, że się spodoba^^
Opis: co się stanie gdy mark spotka psychofana?

Sprawdzone przez : kupasmiechu
___________/\_______

//Mark//
Mój nierówny oddech roznosił się echem po całej szafce. Czułem moje serce, które biło jak oszalałe. Zakryłem usta słysząc kroki w moim pokoju... Ale... Może zacznę od początku. Jestem Mark Tuan, jestem bloggerem na instagramie. Moja nazwa konta to oni_bug (prawdziwa nazwa i bede używać tu jego zdjecia wiec przepraszam, że nie bedzie twarzy marka;;).

Odnoszę dość duży sukces, kilkadziesiąt tysięcy fanów śledzi moje poczynania, więc chyba nieźle mi idzie.

//tydzień wcześniej//

Szedłem spokojnie seulskim chodnikiem z moim przyjacielem Bambamem. On był mistrzem aparatu, więc szukaliśmy ładnego miejsca na dobre ujęcia. Gdy w końcu znaleźliśmy to odpowiednie, później po niecałych trzech godzinach siedzieliśmy już przy Bubble Tea, wybierając zdjęcia, które mam wstawić na moje konto. Ostatecznie wygrały dwa, więc połączyłem je w jedno

Cieszyła mnie ilość polubień - dzięki temu często dostawałem rzeczy od dość drogich sklepów. Później rozeszliśmy się do swoich domów.

Mieszkałem sam w wynajmowanym mieszkaniu na obrzeżach tego pięknego miasta.

Usłyszałem dzwonek do drzwi, więc podniosłem się szybko i podszedłem spokojnym krokiem do białych metalowych drzwi. Moje mieszkanie nie było za duże, ale przytulne. Otworzyłem drzwi i widząc paczkę z uśmiechem popatrzyłem na mężczyznę o blond włosach. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że on będzie powodem mojego strachu.

- Ty jesteś oni bug, prawda?! - praktycznie pisnął z uśmiechem.

- Tak, to ja.

- Jestem twoim fanem! Dasz autograf? - wyglądał na dość dorosłego, więc zdziwiła mnie jego reakcja, jednak fan to fan. Z uśmiechem podpisałem mu się na kartce i zadowolony wziąłem paczkę od niego.

- Dziękuję, to paczka od ciebie?

- Taaak, mam nadzieję, ze ci się spodoba! Napiszę do ciebie na instagramie! Proszę, wyślij mi zdjęcia, jak tego używasz! - mówił podekscytowany i objął mnie... Naprawdę dziwny człowiek. Jednak wzruszyłem ramionami.

Gdy byłem już sam w moim pokoju, rozpakowałem paczkę z uśmiechem, czym zobaczyłem jakieś sekd zabawki... Naprawdę chory człowiek. Widziałem, że napisał do mnie, jednak nie odpisałem mu... Miałem nadzieję, że więcej go nie zobaczę.
Niestety już następnego dnia, kiedy siedziałem w mojej ulubionej kawiarni, usiadł obok mnie.

- Czemu nie wysłałeś zdjęć? - zapytał lekko oburzony przysuwając się bliżej.

- Bo nie jestem prostytutką i nie będę sobie robił takich sesji.

- Ale... Ale to by było tylko dla mnie. Naprawdę mi na tym zależy. - Poczułem jak jego łapska łapią moje dłonie w objęcia, więc szybko się odsunąłem.

- Mógłby mi PAN dać w spokoju wypić kawę? Też mam swoje życie i powiedziałem już nie - sarknąłem nieco wrednie i podniosłem się poirytowany.

- Nikt cię nie wychował, smarku? - warknął i wstał od stołu, dzięki czemu odetchnąłem z ulgą... Bałem się go, ale póki mi nie zagrażał, nie zgłosiłem tego policji.

Następny tydzień minął spokojnie, po tym wariacie nie było nawet śladu.
Była już dwudziesta trzecia, gdy nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Zszedłem na dół i spojrzałem przez judasza, to był on, miał nóż... Wystraszony nie odzywałem się i ruszyłem do telefonu. Rozładowany... Kurwa! Podbiegłem do domowego i wybrałem numer, telefon jak nigdy był głuchy, spojrzałem na kabel - był rozcięty! Ten skurwiel już tu kiedyś był. Nagle zgasło światło, a ja pisnąłem przerażony.

- „Stuk puk - wiem, że tam jesteś. Otwórz drzwi, ja chcę się tylko pobawić; stuk puk - nie możesz kazać mi czekać"* - śpiewał upiorną piosenkę powoli otwierając moje drzwi. Pobiegłem do kuchni słysząc, jak wchodzi.

- "Mogę wyczuć twój strach, ale chciałbym go zobaczyć z bliska; stuk puk - już po ciebie idę, pośpiesz się i biegnij. Zagrajmy trochę." - Jego przerażający głos rozdzierał ciszę. Słysząc go koło kuchni pobiegłem do mojego pokoju.

- "Stuk puk - gdzie tym razem pobiegłeś? Myślisz, że wygrałeś? Nasza gra w chowanego dopiero się zaczyna! Słyszę twoje kroki roznoszące się głośno po korytarzu, słyszę twoje szybkie oddechy. Nie jesteś za dobry w tą grę." - Przerażony schowałem się w mojej szafce, zamykając cicho drzwiczki.

- "Tylko poczekaj, przede mną się nie schowasz, tylko poczekaj przede mną się nie schowasz, nadchodzę!" - Jego głos docierał do mnie z kuchni.

- "Stuk puk - jestem przed twoimi drzwiami, wchodzę, nie muszę się pytać o zgodę." - Jego śmiech i skrzypienie drzwi doprowadzały mnie do przerażenia. Zatkałem usta, aby być ciszej.

-"Stuk puk - jestem już w twoim pokoju, gdzie się schowałeś? Nasza gra w chowanego chyba się już kończy, podchodzę bliżej, zajrzałem pod twoje łóżko, ale cię tam nie ma... Nie wierzę! Czyżbyś mógł być w szafce?"- Słyszałem jego kroki i to, jak zaczyna ciągnąć za drzwiczki, które tak mocno trzymałem.

- Mam cię! - wrzasnął kończąc swoją przerażającą piosenkę. Łzy ciekły mi po policzkach, byłem tak strasznie przerażony tym wszystkim, że mój oddech się gubił. Po chwili przegrałem walkę, ale i tak rzuciłem się w ucieczkę wybiegając z szafki, jednak to na nic. Złapał mnie od razu i przycisnął do swojego torsu plecami. Poczułem zimny nóż na moim gardle, mój oddech ugrzązł mi w płucach.

- Teraz znów będziesz taki niemiły? - zaśmiał się i polizał mój kark, na co się zatrząsłem. Płakałem nie hamując już oddechu. Jego ręce trzymały mnie mocno, a nóż przy krtani upewnił mnie, że nie dam rady uciec. Jego złowieszczy śmiech wdzierał mi się do ucha, które już po chwili lizał.

- Nie chciałeś wysłać mi zdjęć, to zobaczę wszystko na żywo - zaśmiał się i popchnął mnie na łóżko, nacinając moją rękę nożem. Sięgnął ręką obok lóżka i wziął liny które musiał ze sobą przynieść. Przerażony wierzgałem i wyrywałem się, jednak na nim nie robiło to żadnego wrażenia. Przywiązał mnie do łóżka tak, że nie mogłem się ruszyć. Płakałem rzucając się na boki, nie przestawałem walczyć. Jego zimna ręka wsunęła się pod moją koszulkę powoli ją podnosząc.

- Jeśli się nie uspokoisz, zrobię ci kuku na brzuszku- zaśmiał się i po chwili przejechał po moim żołądku nożem. Wydzierałem się głośno i liczyłem na to, że jakiś sąsiad zadzwoni na policję. Poczułem, jak rozcina moje bokserki, a następnie patrzy na moje krocze oblizując wargi. Byłem załamany. Płakałem, a kiedy mnie tam dotknął, znów zacząłem się rzucać.

- Bądź grzeczny, a może przeżyjesz. - Popatrzył mi w oczy oblizując zakrwawiony nóż. - A może cię wykastrujemy? - zapytał podsuwając nóż do mojego penisa. - Nie, to by była strata... Można ci tyle z nim zrobić - zamruczał i zdjął swoje spodnie.

- Będziesz grzeczny czy może mam to zrobić boleśnie? - zadowolony nożem przejechał po moim udzie. Moje rany krwawiły, a ja czułem się coraz gorzej. Płakałem przerażony patrząc na niego. Poczułem, jak sięwe mnie wsuwa, a ja przez to krzyczałem jeszcze głośniej. To tak cholernie bolało, nie czułem tarcia, ale to, jak mnie rozrywa od środka. Wydzierałem się do czasu, aż nie wsadził mi jakiegoś materiału w usta.

Złapał moje włosy w pięść i poruszał się we mnie coraz mocniej i szybciej, ciągnąć moje czarne kudły. Czułem jak słabnę, a on robił mi kolejne rany, sapał zadowolony, a ja płakałem do momentu, kiedy to wszystko zgasło. Nareszcie... Spokój.

Harmonia, która mnie otaczała sprawiała, że byłem już spokojny. Nie czułem bólu ani smutku. Po prostu sobie lewitowałem do czasu, kiedy się obudziłem. Leżałem na jakimś łóżku, ściany dookoła były białe a ja domyśliłem się, że jest to szpital. Udało mi się? Przeżyłem? Rozglądałem się po pomieszczeniu, ta sala była jednoosobowa, kiedy drzwi się otworzyły zobaczyłem go.

- O widzę, że już lepiej się czujesz. Jestem Jackson i pewnie jutro znów się pobawimy - zaśmiał się a łzy pociekły mi po policzkach. Nigdy się od niego nie uwolnię!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro