VKook

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Opis:
VKook
(Od razu mówię, że wzorowane na anime "sensitive pornograpchy", więc jak znacie to od razu ostrzegam, że będzie baaaaaardzo, bardzo podobne)

V to opiekun zwierzątek. Co się stanie jak niespodziewane spotka na swojej drodze Kooka?

Ten rozdział dedykuję
Cherry210
---------*-*-----------*-*-----------*-*-----------
- Halo? Tak? Ok, za godzinę? Gdzie? Yhym... dziękuję - rozłączyłem się i z uśmiechem zacząłem ubierać moje ulubione buty i nową kurtkę. Koocham moją dorywczą pracę. Koocham zwierzątka. Są takie słodkie... choć czasami myślę, że to kosmici, którzy przybyli nas tu pozabijać. Najpierw omamią, a potem zjedzą. Mówię wam! Ale to nieważne, ważne, że są słodkie i urocze. Poza tym opieka nad zwierzętami jest dobrym i szybkim zarobkiem, a na studiach uwierzcie mi jest to potrzebne. Podskakiwałem szczęśliwy zbliżając się do celu. Zadzwoniłem dzwonkiem do drzwi, ale nie usłyszałem kroków, więc zapukałem.
- Haloooo?!- krzyknąłem, ale nadal nic. Dostałem smsa:
"Klucz jest pod wycieraczką. Właściciela nie ma. Zostawił ci kartkę na blacie kuchennym co trzeba zrobić. "
Wysłałem wesołą buźkę w odpowiedzi. Podniosłem wycieraczkę i rzeczywiście tam był mały srebrny kluczyk. Z uśmiechem otworzyłem drzwi.
- Króliczkuu!- zacząłem krzyczeć, bo ponoć latał po domu wolno. Mi to tam pasuje, a miałem go pilnować przez dwa dni. Odłożyłem mój plecak koło blatu.
- Ciasteczko!!! - głupie imię dla króliczka... szukałem w każdym pokoju. Nagle natknąłem się na pomieszczenie, które było zamknięte na klucz. Na szczęście owy przedmiot był w drzwiach, więc nie miałem problemu dostać się do środka. Cały pokój wyglądał jak wielka klatka dla królika. Wielki pitnik, miski, siano i gazety wszedzie, kraty w oknie, domek na część pokoju, a w nim łóżko. To było dziwne. Nawet ja czegoś takiego bym nie wymyślił. Chociaż może... Nie, nie! Nawet ja!
Nagle ktoś z tego domko-lóżka wyszedł i zaczął kroczyć w moją stronę. Był to drobny chłopczyk, blady i wyraźnie smutny. W jego czarnych niczym noc oczach nie było blasku. Szedł w moją stronę ubrany jedynie w majtki, a raczej stringach choć to chyba to samo... mniejsza. Miał króliczy ogonek z tyłu,a do tego uszka króliczka. Na jego twarzy nie było makijażu, a mimo to wyglądał idealnie. Otrząsnąłem się kiedy do mnie podszedł z zaszklonymi oczkami i trzęsącymi się łapkami.
- Dzien dobry. Czy przez następne dwa dni to pan będzie się mną zajmować? - zapytał patrząc się w ziemię, a mnie wcięło.

- Ale... ale ja... ja do Ciastka... Króliczka... ty... co?!- złapałem się za głowę, a on spojrzał na mnie.

- Czyli pan nic nie wiedział? Jeszcze nigdy tak się nie zdarzyło... - popatrzył mi w oczy - Ja jestem Ciastko, a w sumie konkretniej to Kookie, prosze pana - powiedział cichutko obserwując mnie uważnie. Dopiero teraz zauważyłem na jego szyji drobną, różową, ale za to jaką słodką obrożę. Postać tego chłopca strasznie mnie rozczuliła. Był lekko zarumieniony, ale nie dziwię mu się. Lampiłem się na niego jak w obrazek. Przesunął się do mnie i wtulił obejmując swoimi cudownymi łapkami i przy okazji wsuwając je pod moją kurtkę. Czułem, że jest zimny i nawet zdawało mi się, że jestem jego jedynym ratunkiem od hipotermii. Z przejęciem zdjąłem kurtkę i go nią nakryłem.

- Boże jaki ty zimny... czekaj, trzeba cię ubrać... masz jakieś zapasowe ubrania? Chodź, to dam ci moje.

- ale prosze pana... ja nie mogę. Ty tu jesteś,by.. by zająć się tym bym się nie nudził i cały czas coś robił... - oblał się jeszcze większym rumieńcem, a ja go przytuliłem. Nie trudno było się domyśleć o co mu chodziło.

- Zajmę się. Będziesz oglądać telewizję, możemy też potańczyć czy pograć... hm.. tak teraz wącham i przydałoby się tu posprzątać. Poza tym czemu ty tu...

- Nie miałem wyboru, ale proszę, błagam nie mówmy o mnie. A poza tym ja... ja nie mogę robić tego o czym mówiłeś... Mój pan się dowie, a potem będę mieć problemy - zsunął z siebie moją kurtkę. Muszę przyznać, że wyglądał tak słodko i seksownie. Przytulał mnie i zaczął się lekko ocierać. Czułem, że mi staje, choć z tym walczyłem. Tak nie można...

- Jeżeli woli pan dziewczyny to proszę sobie wyobrazić, że jestem jedną z nich, a jak pan woli chłopców to dobrze. Naprawdę jestem w tym dobry i jestem też zdrowy. Nie ma pan o co się martwić. Zajmę się wszystkim - powiedział patrząc mi w oczy. Byłem bi, więc w sumie wisiało mi co miał w spodniach... no... stringach. Dla mnie to po prostu było nieludzkie i złe i no... tak się nie robi. Jednak on naparł na mnie. Wyszliśmy z pokoju, a on popchnął mnie leciutko na kanapę. Usiadłem, a on wczłapał się na mnie. Jednak kiedy rozchylił moje nogi i rozpiął rozporek nie umiałem mu sie oprzeć, tylko patrzyłem na niego oniemiały z lekko rozchylonymi wargami.

- Zrobię to jak najlepiej umiem, prosze pana - powiedział i uśmiechnął się słodko - To dla mnie przyjemność - dodał. Wiedziałem, że to klamstwo, ale nic nie powiedziałem. Chciałem go zatrzymać, ale on szybko wziął moją meskość do ust, a w dłonie moje jądra, które ugniatał i masował. Mój oddech przyspieszył. Wplątałem dłonie w jego wlosy i lekko go ciągnąłem. Wzdychałem, bo mój członek już stał na baczność. Gdy Ciasteczko to poczuł przyspieszył i zassał się mocniej. Jak mi było przyjemnie... po dłuższej chwili doszedłem w jego usta.

- o Boże przepraszam, przepraszam. Powinienem był powiedzieć! - zacząłem patrzeć na niego, a on uśmiechnął się promiennie i wszystko połknął.

- Nic się nie stało. Naprawdę - powiedział uspokajając mnie, ale ja i tak spanikowany pobiegłem do kuchni naciągając spodnie i bokserki na tyłek. Wziąłem jakąś czekoladę ode mnie z plecaka i wróciłem do niego.

- Trzymaj... zagryź. To musiało być ohydne - pogłaskałem go z troską po głowie. Spojrzał na mnie jak na jakiegoś boga, a potem zaczął powoli jeść delektując się smakiem. Podszedł powolutku i wtulił się we mnie. Na początku nie wiedziałem jak zareagować, ale w końcu go objąłem. Głaskałem go po główce uśmiechając się. Był taki słodki. Naprawdę mnie kręcił. Gdy zjadł część czekolady zapakował resztę, a nastepnie ją shował. Podszedł do tego wielkiego pitnika jak dla gryzoni i... i zaczął z niego pić. To było słodkie, ale zarazem dziwne. Kiedy skończył znów był w moich ramionach.

- Co teraz, prosze pana? - zapytał z uśmiechem. Nie rozumiem go. Widać, że jest tu uwięziony, ale jednak się cieszy i cały czas chce coś robić.

- Kto cię tu uwięził? - zapytałem patrząc mu głęboko w oczy.

- Mój pan, ale nie chcę o nim rozmawiać bo będzie zły. A jak mój pan jest zły to... to bardzo mnie boli. Tak się go boję.. - oczy mu się zaszkliły, a łapki zacisnęły na mojej koszulce.

- Biedny... może... może mogę ci jakoś pomóc? - zapytałem z nadzieją.

- Nie może mi pan pomóc. Może pan tylko polepszyć te dwa dni.

- Będą twoimi najlepszymi w życiu - mocno go przytuliłem. Chciałem, by był wolny i mógłbym być obok cały czas. Dobra, jestem dziwny, ale strasznie mi się on podoba. Nie mówię, że go kocham czy coś, ale kręci mnie no i jest taki... taki no... nie mam nawet słów by go opisać. Wstałem i wziąłem go na ręce.

- Kiedy się ostatnio kąpałeś? Tak długo, z pianką, jakimś dobrym jedzonkiem i piciem? Oooo a do tego muzyka! Co ty na to? - niosłem go i zaglądałem do każdych drzwi szukając łazienki.

- Tak, tak proszę tak!- zapiszczał skacząc mi na rękach i mocno mnie przytulił. W końcu udało mi się znaleźć odpowiednie drzwi. Postawiłem chlopca na podłodze i zacząłem lać wody do wanny przy okazji wrzucając jakąś kuleczkę, by woda była różowa. Jeszcze płyn o zapachu czekolady i ta piękna piana... Popatrzyłem na króliczka a on juz stał nagi przede mną i szczerzył się. Od razu poczerwieniałem i zakryłem dłońmi krocze, bo czułem, że mi stanął znów... On tylko się uśmiechnął i podszedł do mnie.

- Może pan sie wykapie ze mną? - zapytał i zaczął ściągać mi koszulkę.

- Ja nie chcę nic z tobą TAKIEGO robić. Chcę byś odpoczął. Naprawdę - patrzyłem na niego, ale on nie zareagował i zdjął mi koszulkę, a nastepnie spodnie. Przestałem walczyć i dałem mu zdjąć moje bokserki - Dlaczego tak bardzo chcesz?

- Bo pana polubiłem. Jest pan miły i troszczy się o mnie, więc chcę by pan był blisko... przytulał mnie, kąpał się ze mną i ogólnie inne miłe rzeczy - powiedział przytulając mnie.

- Mów mi Tae - uśmiechnąłem się i pocałowałem go w czoło.

- Oooo to ja jestem Ciastko a ty Herbatka - zaśmiał się. Jaki on jest uroczy.

- Tak, a teraz chodźmy się umyć - wlazłem do wanny, a on za mną od razu siadając najbliżej jak umiał i wtulil się. Mój członek w ciągu tych dwóch dni chyba eksploduje...

- Mogę pomóc? - zapytał z uśmiechem ruszając pośladkami na moim członku. Sapnąłem i pokiwałem głową. Po chwili Kookie już opierał się rękoma o wannę i wypinał w moją stronę. Nie umiałem się powstrzymać. Był taki słodki, a jego dziurka idealna. Zacząłem go ostrożnie rozciągać chociaż okazało się, że tego nie potrzebował, więc przestałem i od razu w niego wszedłem po same jądra sapiąc z zadowolenia. On nie został dłużny, ponieważ jęknął tak głośno, że chyba w całym domu było go słychać. Zacząłem się ruszać do przodu i w tył całując przy okazji jego plecy. Znaczyłem je raz na jakiś czas zasysając się i robiąc słodką malinkę. On również ruszał biodrami. Nasze ciała idealnie współgrały. To... to było coś fantastycznego. Ok często z kimś sypiałem, ale nigdy nie było mi tak dobrze. Zawsze czegoś brakowało, a teraz? Nawet myśleć nie mogę. Jedną dłonią ruszałem na jego członku.

- Nie musisz... - wyjęczał.

- Ale chcę - nasze ciała wiły się we wspólnym tańcu. Po dłuższym momencie w końcu oboje doszliśmy. Zacząłem go myć. Chciałem, by był czyściutki. Oczywiście przy okazji mycia nie obeszło się bez masażu. Czy ja się zauroczyłem? Nie. Nie mogę. To niemożliwe. Nie tak szybko. Podnieca mnie? Tak. I tyle. Koniec kropka. Po kąpieli poszliśmy oglądać filmy. Usnęliśmy na wygodnej czarnej kanapie oglądając death pool'a.

Obudziło mnie ciche mruczenie przy uchu i czyjeś ręce jeżdżące po moim ciele.

- Jeszcze pięć minut... - wymamrotałem i obróciłem głowę w drugą stronę. Niestety ten ktoś złapał mnie za członka i od razu wyrwał z krainy snów.

- Co ty?- zapytałem zdziwiony patrząc się na niego

- O! Obudziłeś się. Ja... jestem glodny - uśmiechnął się i pogłaskał brzuszek.

- A... już lecę coś ci zrobić - uśmiechnąłem się. Schowałem stojącego żołnierza do bokserek i zacząłem smażyć mu naleśniki. Nie minęło dwadzieścia minut, a już był obok mnie i przytulał od tyłu.

- Kończysz?

- Tak - uśmiechnąłem się.

- A weźmiesz mnie tu na blacie? - zatkało mnie. Przerzuciłem ostatniego naleśnika na talerz i popatrzyłem na niego.

- Co?

- Czy będziesz ze mną uprawiał teraz seks na tym białym blacie kuchennym kupionym em... sam nie wiem gdzie - uśmiechnął się słodko a ja nie wytrzymałem

- Jak sobie życzysz królewno - uśmiechnąłem się i zrzuciłem bokserki. Szczerze nie wiem po co je zakładałem. Po chwili na ziemi leżały też kolejne części garderoby mojej i Kookiego. Może i jestem niewyżyty, ale on też. Położyłem go na blacie, a a jego łydki ułożyłem na swoich ramionach. Szybko w niego wszedłem i zacząłem się ruszać. Połączyłem nasze usta, które jak cała reszta pasowały do siebie, tańczyły razem i co chwilę pogłębiały pocałunki jak glonojady chcące wyssać wszystkie glony z szyby w akwarium. Cały dzień minął nam na seksie, przytulaniu się i wygłupianiu. Niestety nastał czas, abym poszedł. Miał łzy w oczach. Polubiłem go. Nie tylko dlatego ze dawał mi dupy. Jest słodki i tak dziwny jak ja...

- Nie płacz..- powiedziałem cichutko i go mocno przytuliłem. Biedne Ciastko. Sam zacząłem płakać. Chciałem, by poszedł ze mną.

- A teraz znów będzie tu okropnie. Znów będą mnie bić. Ja chcę iść z tobą, ale.. Ale nie moge! - zaczeliśmy bardziej płakać. Głaskałem go po głowie, kiedy usłyszałem jakiś brzdęk a Kookie się przeraził i mocniej wtulił.

- Zaraz będzie. Nie może cię zobaczyć. Będzie zły, że jeszcze tu jesteś... - złączyłem nasze usta i ostatni raz dotknąłem jego pleców, na których złożyłem kilka pocałunków, po czym wróciłem do jego ust, a on wypchnął mnie za drzwi od domu nie przerywając jednak pocałunku.

- Będę walczyć o to by jeszcze się spotkać - powiedziałem mu w usta. Rozłączyłem je... niestety. Nadszedł ten czas. To koniec. Nie ma już Ciastka i Herbaty. Drzwi sie zamknęły, a ja biegłem do domu cały czas płacząc. Kiedy tylko trzasnąłem drzwiami od mojego gniazdka poszedłem pod prysznic. Tak. W ubraniach! Ktoś mi zabroni?! NIE! Siedziałem a raczej zwijałem się w kłębek pod strumieniem cieplej wody i płakałem. Dlaczego? Jakim cudem za nim tęsknię?! Znam go tylko dwa dni! To glupie! Ale... ale prawdziwe. Tęsknie za jego głosem, żartami, gestami, za jego myślami i ciałem. Był idealny.

Cały tydzień nie ruszałem się z domu. W końcu musiałem, bo studia i brak jedenia mnie zmusiły. Poszedłem na wykłady. Na szczęscie dziś mam ich niewiele. Po dwóch godzinach myślałem, że strzelę sobie w łep. Chcę iść do domu i płakać, a nie słuchać profesorów. Na szczęście miałem teraz godzinną przerwę na obiad. Poszedłem na stołówkę i uderzyłem w kogoś. Podniosłem wzrok. Mały, słodki chłopiec, ale cały poobijany. Gips na ręce bandaże jak u mumii. Co mu się stało? Przyjrzałem się i... i to był on.

- CIASTECZKO?! - wydarłem się i mocno go przytuliłem, na co on oplótł mnie nogami.

- Tak Herbatko. To ja - uśmiechnął się po czym pocałował. Olałem wszystkie szepty i głosy. Tak za nim tęskniłem... po chwili oderwałem się od niego.

- Ale jak? Co ci? - zapytałem zdziwiony patrząc na niego.

- Te bandaże i gips to właśnie cena za wolność od mojego pana... a i jeszcze spanie w przytułku...

- Od dziś śpisz u mnie. Mam miejsce. Taki dodatkowy pokój. Urządzimy go jak tylko chcesz - uśmiechnąłem się i zacząłem głaskać po głowie.

- Ale... ale ja chce spać u ciebie w pokoju... z tobą - powiedział i wtulił się we mnie mocniej.

- Tak. Ja też - uśmiechnąłem się i zacząłem iść w strone wyjścia, a potem w stronę domu. Przytulałem go mocno do siebie. Chcę się nim zaopiekować.

--------happy end----------

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro