Levi Ackerman x Reader

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Musiałam dać te zdj w galerii heh

Zamówienie dla ILoveAnimeLevi
Było to wyzwanie ale mam nadzieję, że się spodoba.  Zamysł złożycielki zamówienia;)

--------******---------

Od dobrych paru miesięcy trwa wojna pomiędzy dwoma sąsiadującymi państwami. Taurum i Onoka to dwa skłucone rejony ,których konflikt przeniósł się nad samą granicę tych państw do miasta Yukinao. Wojska Onoki wystawiły swoje najlepsze składy. Wśród ogromnej ilości szeregowych, kaprali i starszych kaprali niezwykłą odwagą i męstwem wykazywał się w boju niejaki Levi Ackerman- kapral.

*Levi*

-Tutaj! - przekrzykiwali się przez zagłuszajace ich huki bomb i odgłosy strzelanin.  Schowani w okopie z karabinami w rękach mieliśmy duszę na ramieniu. Co chwila ktoś odważniejszy wychylał się z zaspy po to by wycelować we wrogie siły zbrojne.  Zrobiłem sobie mały otwór do zerkania na sytuację a drugi do przeprowadzenia lufy karabinu AK- 74. Gdy już miałem na celowniku wroga, pociągnąłem za spust i... Nic. Jak to?! Koniec nabojów?  Szybko wyciągnąłem magazynek - pusty. Nerwowo zacząłem szukać przy pasie dodatkowego nabitego. Pustka.

-O nie nie nie...- syknąłem rozglądając się dookoła. Wróg zbliżał się do okopu a każdy wie, że "żołnierz bez broni to martwy żołnierz".
Był coraz bliżej i bliżej. Dochwyciłem noża i zaatakowałem napastnika. Byłem na straconej pozycji,bez broni długiego zasięgu, żadnych ochronnych ubrań, brak wody i jedzenia. Byłem zmuszony szukać czegoś co pomoże mi przetrwać.
Udałem się szybko w stronę lasu.

W jednej sekundzie poczułem przeszywający ból w lewej nodze. Śrut przebił spodnie i rozerwał skórę. Rana głęboka i mocno krwawiąca.  Daleko nie zajdę z taką raną. Zacisnąłem zęby i ruszyłem w stronę lasu. 

Gdy byłem już w miarę daleko od zagrożenia usiadłem pod drzewem i syknąłem z bólu. Krwawienie nie ustawało. Oberwałem dół mojej nogawki i zacisnąłem pętle nad raną postrzałową. To uspokoiło trochę moje uszkodzone żyły lecz w dalszym ciągu pisana jest mi śmierć od wykrwawienia. Ledwo podniosłem się słysząc kroki wroga i zacząłem dreptać jak najdalej od zagrożenia. W jednej sekundzie poczułem ostry ból głowy i upadłem na ziemię. Ciemność przed oczami. Tylko to widzałem.

*Reader*

Ukrywałam się za drzewem w lesie ,gdy usłyszałam kroki. Zaczęłam panikować. Dopadłam jakiegoś grubego patyka i czekałam skampiona za drzewem. Gdy wróg się zbliżył zamachnęłam się i przypier... Przywaliłam z całej siły napastnikowi w głowę.  Ten padł nieprzytomny na ziemię.

-Heh... Dobra jestem. - mruknęłam sama do siebie poprawiając mundur wojska Taurumskiego.

-Nie poradzisz sobie,mówili. Zwykła szeregowa nie ma nic do gadania. A jednak! - zadowolona ze "zdobyczy" spojrzałam w dół.
Chłopak leżał nieprzytomny na ziemi. Ubrudzona twarz, rozczochrane, czarne włosy i zraniona noga. Pomimo munduru wrogiego państwa zrobiło mnie się go żal. Obejrzałam jego pas. Brak broni. Nieuzbrojony, zraniony kapral, pomimo nie najniższego stopnia nie mógł zrobić nic. I pomyśleć, że załatwiła go kobieta. W pewnym momencie chłopak poruszył głową.

To jeszcze żyje! 

*Levi*
Ogromny ból przeszywał moją głowę jak i nogę. Z ciemności wyrwał mnie huk bazuki wystrzelonej na otwartym polu. Otworzyłem oczy i zamarłem. Nade mną nachylała się dziewczyna o (TW. Kolor włosów)  włosach i (TW. Kolor oczu) oczach. Od razu rozpoznałem mundur wojska przeciwnego. Szybko chwyciłem nóż i zatrzymałem go tuż pod szyją dziewczyny przytrzymując jej ręce.

-Póść mnie! - krzyczała jakby to coś dało.

-To ty mnie uderzyłaś! Teraz poniesiesz śmierć. - warknąłem przytykając jej nóż do gardła.

-Jesteś ranny... - zaczęła wystraszona. - mogę ci pomóc.

Na tą nietypową wypowiedź nie byłem przygotowany. Rzeczywiście, rana wciąż krwawi a ja czuje się coraz słabiej. Najpierw niech mi pomoże a potem ją zabije.
Powoli odsunąłem broń od gardła dziewczyny przez co odetchnęła z ulgą.

*Reader*

Nie wiem co on ma zamiar zrobić ale ja go wykończe szybciej. Zawsze przy sobie noszę truciznę w kremie wyglądającą jak maść na rany. To będzie wolna i bolesna nauczka dla niego. Działanie maści objawia się dopiero w zetknięciu z krwią poszkodowanego. Przez krew wnika do organizmu powodując paraliż ciała i wyniszczanie organów. Wszystko dzieje się w przeciągu 1-2 godzin. Gdy tylko odwinęłam zatamowaną ranę chłopak syknął przez zęby i lekko odsunął się. Dziwne, że nic nie podejrzewa. Już miałam nałożyć truciznę, gdy oczy nieznajomego powędrowały na mnie.

Widziałam w nich tyle cierpienia i przerażenia co nie było okazane na zewnątrz. Naprawdę cierpiał, widziałam to. Chwilę zawachałam się lecz chwyciłam pudełeczko. Nałożyłam maść i wyjęłam bandaż. Przez te jego oczy straciłam głowę i po mimo wrogości państw postanowiłam mu pomóc. Leczniczą maść owinęłam bandarzem i zawiązałam supły na końcu.

*Levi*

To było wręcz podejrzane zachowanie. Zawachała się wyjmując pudełko z kieszeni. Czyżby to była trucizna?  Jeśli tam to już nie żyje. I ja i ona.

*Reader*

Pomogę mu, w końcu jesteśmy w takiej samej sytuacji. Uciekinierzy. Beze mnie nie przetrwa do końca dnia. Nie mogę zostawić nawet wroga w potrzebie. Nie umiem patrzyć na czyjeś cierpienie.

-Nie ruszaj się stąd. Idę po jakieś jedzenie i wodę. - wstałam i ruszyłam przed siebie w głąb tropików. 

*Levi*

Napewno już nie wróci. Zbieram się i uciekam jak najszybciej. Przytrzymując się o pień drzewa wstałem kulejąc. Dreptając zacząłem iść w nieznanym mi kierunku. Im szybciej się schowam tym nikt mnie nie znajdzie, no chociaż przez jakiś czas.

*Reader*

W pewnej sekundzie usłyszałam ogromny, głośny wybuch niedaleko mnie. Rozejrzałam się dookoła. Nie rozumiałam o co chodzi. Czyżby ktoś odpalił minę? Ale w lesie?  Wogóle tu stawiają je? 

Chłopak ! Jak najszybciej wróciłam na miejsce pozostawienia go. Pusto. Albo poszedł albo ktoś go znalazł. Rozglądałam się jednak nic nie było. Żadnych śladów. Czyżby on...

*Levi*

Szedłem kawałek, gdy nagle nastąpiłem na coś. W jednej sekundzie wszystko się zapaliło z ogromnym wybuchem. Nastała ciemność. Wieczna ciemność.

[*]

____________________________

Tak wiem miał być happy end ale tak mnie naszło na dramat. Nie miałam pomysłu jak skączyć a już była spora ilość słów.  Coś innego niż romansidła i lemony;)  mam nadzieję, że się spodobało ^^

A na teraz to wszystko buziaki :*
Sayaimashō! mata aimashō!

❤🌸🎎🎐🎏🎌🀄🍛🍱🍣🍙🍚🍜🍲🍢🍡🍒🍑🗾🏮㊙㊗🔜ツ

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro