Ruki x Reader (lemon)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

JESZCZE RAZ TRĄBIĘ ! Jest to lemon!  +18 ,jeśli nie masz tyle lat to nie czytaj tego. (No chyba,że jesteś dobrze poinformowany/a *lenny*)
Lemony ryją psychikę, więc dlatego to piszę heh. Tak, więc zapraszam do czytania ;)

Zamówienie dla _Amazing_Estera_

(TK) - twój kolor włosów
(TI) - twoje imię
(TO) - twój kolor oczu
*********************************
-Ruki... Jesteś ciężki... Mógłbyś mi trochę... Pomóc? - sapałam próbując ustać na nogach.
Właśnie skończyło się wesele jednego z braci Mukamich. Młody Kou wraz ze swoją nową, piękną żoną, już dawno udali się do swojej rezydencji. Ci bardziej pijani zostali w pokojach hotelowych tuż obok sali weselnej. Jako dziewczyna Rukiego byłam zobowiązana zostać z nim, chociaż sama nie byłam na tyle pijana by nie dojść do domu.

Po wtachaniu go po schodach dostałam zadyszki i zsunęłam się wraz z chłopakiem po ścianie by usiąść. Pijany Ruki z zarzuconą jedną ręką na moich barkach był wręcz nieprzytomny. Jego spokojny, umiarkowany oddech wydzielał mocną woń alkoholu. Wzdrygnęłam się czując ten smród. Nie przepadam za używkami, od czasu do czasu można napić się trochę ale, żeby aż do nieprzytomności? Głupota...

Po krótkiej chwili odpoczynku podniosłam się, otrzepałam piękną (wymyśl sobie sukienkę) sukienkę, poprawiłam szpilki na nogach i ruszyłam dalej korytarzem, chwiejąc się jak wierzba na wietrze pod ciężarem chłopaka.

Pokój numer... 166...167...168...169.
Dopadłam do klamki i zorientowałam się, że są zamknięte. Przypomniałam sobie, że klucze ma ten idiota Ruki. Zaczęłam przeszukiwać jego kieszenie w marynarce. Nic.
No nie... Czyli ma je...
Niechętnie włożyłam rękę do kieszeni w spodniach chłopaka. Po chwili wyjęłam kluczyk i otworzyłam drzwi.

Z trudem doczołgałam się i rzuciłam nieprzytomnego granatowowłosego na ogromne, dwuosobowe łóżko jak worek ziemniaków. Wyprostowałam się trzymając i ubolewając nad moimi biednymi plecami. Zdjęłam z nóg szpilki i rozwiązałam moje (TK) włosy. No tak ale co teraz? Nie mogę zostawić go tak. Nie wiem, może chociaż zdejmę mu część ubrań do spania... Zdjęłam jego buty i skarpetki. Na początek coś łatwego.

Zbliżyłam się ostrożnie do rozwalonego na łóżku naleśnika z Ruki i okrakiem klęczałam nad jego torsem. Próbując zdejmować jego marynarkę, naprawdę się spociłam. Weź sobie podnieś takiego dorosłego mężczyznę. To nie lada gratka. 
Po uporaniu się z marynarką przyszła kolej na krawat. Rozsunęłam jedną część i uniosłam delikatnie granatową czuprynę do góry tym samym pozbywając się jego z szyi.

No to połowa już za nami.
Teraz... Koszula. Szczerze powiedziawszy to nigdy nie widziałam Ruki bez koszulki. Zawsze chodził ubrany, nawet przy mnie. Jak typowy wampir unikał kontaktu ze słońcem, więc o basenie czy wakacjach na plaży nie było mowy. Zżerała mnie ciekawość, wogóle nie wykorzystuję sytuacji, że jest nieprzytomny... WOGÓLE.

Nabrałam głębokiego oddechu i trzęsącymi się dłońmi chwyciłam za pierwszy guzik przy kołnierzyku chłopaka. Powoli, jeden po drugim rozpinałam odsłaniając jego blady, umięśniony tors. Rozpięłwszy już wszystkie guziki przez chwilę wpatrywałam się w chłopaka. Był taki przystojny.

W jednej chwili poczułam jego ręcę na moich pośladkach. Przerażona aż podskoczyłam. Nie zdążyłam nic powiedzieć ,gdy w ciągu sekundy znalazłam się ułożona plecami na łóżku. Nade mną nachylał się już Ruki.

-Ty... Ty... - zaczęłam czując narastający gniew.

-Ty... Byłeś świadomy?! - wykrzyknęłam na co chłopak uśmiechną się.

-Mam mocną głowę do alkoholu.-Mruknął zadowolony.

-To ja cię targałam w szpilkach i w kietce na drugie piętro bo tobie się zachciało żartów?! - powoli byłam już na skraju wytrzymania.

-Trudno. - parchną chłopak.

-Ja ci dam tru... - nie dane było mi dokończyć, gdyż granatowowłosy złączył nasze usta w krótkim lecz namiętnym pocałunku.

-Nie uciszaj mnie w ten spos... - ponownie wpił się w moje usta.

-Za dużo gadasz. - wsunął ręcę pod moje plecy i pociągnął za suwak mojej kreacji. Jednym szybkim ruchem zdjął ją i pozostałam w samej bieliźnie.

-Nie sądzisz, że tak jest sprawiedliwiej? - odezwał się po chwili.
Uśmiechnęłam się zadziornie i zaczęłam rozpinać pasek od spodni chłopaka. Po pozbyciu się ich oznajmiłam.

-Tak, teraz jest sprawiedliwie.

-Phy...-Ruki parsknął śmiechem. Spojrzał się w moje (TO) oczy i jeszcze raz namiętnie zetknął nasze wargi w jedność. Jego usta były takie ciepłe, jego nagi tors dotykający mojego ciała przyprawiał mnie o ciarki. Zjeżdzał pocałunkami coraz niżej, broda, szyja, obojczyki ramiona...
Gdzie nie gdzie zostawiał krwiste malinki. Jednym szybkim ruchem odpiął mój biustonosz, który zaraz wylądował na podłodze. Odkleił się ode mnie i spojrzał prosto w moją twarz.

-(TI)... Napewno chcesz tego? - spytał dosyć poważnie gładząc mnie po (TK) włosach.

-Teraz się pytasz?- zapytałam ironicznie. Nie zważajac na jego dalsze próby wypowiedzi podniosłam się na łokciach i wpiłam się w wargi chłopaka.

Jego delikatne ręce powędrowały wzdłóż mojej figury zatrzymując się na dolnej bieliźnie. Wyraźnie czułam jak jego górka w bokserkach powiększa się z każdym dotykiem naszych ciał. Prawie w tym samym momencie pozbyliśmy się reszty zawadzajacej nam bielizny.  Bladoskóry lekko otarł się członkiem o moją kobiecość tym samym powodując u mnie napływ rozkoszy i ciche jęknięcie.
Zadziorny uśmieszek nie schodził z jego twarzy.
Postanowił się ze mną trochę pobawić. Widać było w jego oczach rosnące pożądanie i ekscytację. Jak do tej pory było bardzo przyjemnie pomijając odór alkoholu.
Chłopak zjechał z pocałunkami wprost do podbrzusza. Moje ciche jęki i ciarki na ciele podsycały go coraz bardziej.
Językiem zachaczał o moje wargi, ocierał palcami i całował. Co jakiś czas zerkał do góry by zobaczyć moją rozanieloną twarz.
Ucałował mnie tam i spytał.
-Gotowa?
-Oczywiście... - jęknęłam a palec chłopaka powędrował do środka.
Poruszał nim w przód i tył, coraz szybciej i szybciej, dokładał palec za palcem. Czując już nadchodzące ciepło byłam przygotowana, gdy nagle Ruki przestał.

-Idioto! Co ty robisz?! - wydyszałam.

-Nie dojdziesz tak szybko. - na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech.

-Zamorduje cię...- syknęłam i w tym samym momencie wszedł we mnie jednym szybkim ruchem.

Jęknęłam tak głośno, że zorientowawszy się zatkałam usta ręką.  Przez przypływ rozkoszy jak i bólu wygiełam plecy w łuk. Ruki nachylił się nade mną i przyssał się do moich ust jak glonojad szyby w akwarium. Oparł ręce po obu stronach mojej talii na miękkim materacu i poruszał biodrami w przód i w tył. Coraz szybciej, i szybciej. Łapczywie próbowałam złapać oddech tak jak i cicho pojękujący Ruki. Czułam palące wypieki na policzkach. Jedną ręką trzymałam mocno pościel a druga powędrowała w stronę karku Ruki. Wplotłam dłoń w jego puszyste włosy i zamknęłam oczy.
Chciałam jak najbardziej poczuć go w sobie. Oddałam się mu całkowicie. Poczułam zbliżające się cieplo i oboje, jedno po drugim doszliśmy.
Zmęczony Ruki opadł na pościel obok mnie próbując unormować oddech. Przybliżyłam się do niego i położyłam głowę na jego nagim torsie. Chłopak delikatnie przykrył nas białą, satynową pościelą i objął mnie w pasie.

Wtuleni w siebie zasnęliśmy bardzo szybko. Było cudownie. Chciałabym kiedyś to powtórzyć.

*********************************
Proszę nie bić! Jestem początkująca w pisaniu takich rzeczy. (Czy w też tak macie, że wyobrażacie sobie nie wiadomo co ale nie umiecie lub wstydzicie się to opisać?)
Mam nadzieję,że nie było aż tak źle.  (Ps. Sory za błędy)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro