Zero x Reader

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rozdział dla Kate_Kiryu

*********

Poznaliśmy się z Zerem w szkole. Jestem łowcą. Myślałam, że on też. Ciągnęło nas do siebie. Czułam, że jesteśmy inni niż reszta.
Przebywaliśmy ze sobą długie godziny leżąc na trawie podczas przerw lub wędrując po korytarzach akademika. Wydawał mi się normalny i taki tajemniczy.
Jednak to zmieniło się parę miesięcy temu. Konkretniej od czasu mojego zauroczenia w nim.

Wydawało mi się, że ten seksowny, białowłosy chłopak też coś do mnie czuje, ale najwyraźniej myliłam się. Pewnego dnia postanowiłam wyznać mu wszystko.

— Zero!? — szukałam go w lesie przy naszym ulubionym głazie. Jak zawsze zrywał się z ostatniej lekcji. Po chwili zobaczyłam bladego, jasnowłosnego chłopaka w czarnym mundurku szkolnym, który wylegiwał się w cieniu drzew.

— Tu jesteś... — sapnęłam i pokręciłam głową z dezaprobatą.

— Jak zawsze — odparł Zero nie otwierając oczu. Podeszłam bliżej i ułożyłam się obok chłopaka. Ten drgnął i już wydawałoby się, że chce uciec jednak zamarł. Otworzył lekko swoje szaro-fioletowe oczy i spojrzał na mnie.

— Wiesz co... — zaczęłam podnosząc się do pozycji siedzącej. Cały czas czułam na sobie jego, palący jak dwa lasery, wzrok. Nie wiedziałam jak to wszystko co czuje ubrać w słowa.

— Muszę ci coś powiedzieć — zaczęłam poważnym tonem.

Mój wzrok zatrzymywał się co rusz to na błękitnym, bezchmurnym niebie, zaraz na soczyście zielonej trawie lub szumiących koronach drzew. Czy będę w stanie to wszystko powiedzieć? Czy jestem na tyle odważna?

Zero podniósł się i podparty na dłoniach wpatrywał się z uwagą w moją twarz. Czułam jak bada każdy skrawek. Za duża presja. Odważę się?

— Pani Chowder powiedziała, że jak będziesz dalej opuszczał jej lekcje to nie dopuści cię do egzaminu. — powiedziałam na jednym wdechu.

Skłamałam. Nie mogłam mu tego powiedzieć od tak. Nie jestem tak odważna jak inni.

— To wszystko? — spytał wielce zaciekawiony. Co jeśli odkryje mój przekręt?

— T-tak — zawahałam się i spojrzałam na trawę.

— Napewno?  Tylko to mi chciałaś powiedzieć? — Zero przybliżył się do mnie tak, że stykaliśmy się barkami. Zamarłam. Zabrakło nagle tlenu w otoczeniu. Nie mogłam pokazać mu, że się denerwuję. Moje serce przyśpieszyło, waliło tak szybko i mocno.

Za wszelką cenę nie chciałam by usłyszał. Zorientowałam się, że przez cały czas wstrzymywałam oddech. Wciągnęłam powietrze ustami. Gdy podniosłam wzrok napotkałam świdrujące mnie spojrzenie chłopaka. Był blisko, nawet chyba za blisko. Nie wiedziałam czy odskoczyć czy skamienieć. Bałam się, że usłyszy moje serce, które tak niemiłosiernie rwało się do niego. Jego wzrok powędrował na moje usta i przybliżył twarz.

Przerażona, zamknęłam oczy. Byłam przygotowana na to, że nasze wargi się spotkają. Tak bardzo tego pragnęłam.
Czułam jego oddech na mojej szyi. Zaraz stanie się to na co tak długo czekałam.

— Jak nic mi nie chcesz więcej powiedzieć to wracaj do akademika, bo zaraz nocna część ma lekcje. — mruknął i odsunął się ode mnie.

Nie tego się spodziewałam. Otworzyłam oczy.

— Tak, chyba powinnam wracać. — mruknęłam smutna i wstałam nie posyłając ani jednego spojrzenia białowłosemu.
Spokojnie ruszyłam w stronę bramy. Zapadał już zmrok. Wiedziałam to pomimo spuszczonej głowy.

Nagle uderzyłam w coś. Albo raczej kogoś. Odbiłam się od miękkiej sylwetki Kaname a ten przytrzymał mnie. Spojrzał w moje (kolor) oczy i posłał mi lekki, wręcz niewidoczny uśmiech.

— Przepraszam — mruknęłam i spuściłam spowrotem głowę. Chciałam go wyminąć jednak on zatrzymał mnie jednym, silnym ruchem ręki.

— Coś się stało? — spytał.

— Nic. Przepraszam, śpieszę się.

— Jak mi nie powiesz to cię nie puszczę. — mruknął z dość stanowczym tonem. Nie chce mi się z nim rozmawiać.

— Puścisz ją. — odezwał się stanowczy głos zza moich pleców. Szybko odwróciłam się, by zobaczyć jego właściciela.

Zero stał wpatrzony w twarz Kaname. Obaj mierzyli się wzrokiem lecz to platynowowłosy miał groźniejsze spojrzenie.

— Czy to przez niego? — szepnął szatyn. Dość trafna uwaga.

— Zostaw ją! — warknął tuż przy mnie Zero. Chwycił mnie za rękę i wyrwał od przeciwnika.

— Nie! To TY zostaw mnie. — krzyknęłam i odepchnęłam szarookiego. Zahwiałam się i upadłam. Za dużego impetu użyłam do chłopaka. Siedzenie na betonie to nie dobry pomysł. Przy okazji zdarłam sobie nadgarstek. No świetnie.

Posłałam wkurzone spojrzenie najpierw Zero potem Kaname. Nagle oczy mojego obiektu zainteresowań zrobiły się krwisto czerwone a jego odkryty tatuaż na szyi zaświecił się.

Przestraszona cofnęłam się nie wiedząc co dalej zrobić.

— Zero, uspokuj się. — powiedział spokojnie Kaname i pomógł mi wstać. Nadal przestraszona nie mogłam oderwać oczu od stojącego naprzeciwko mnie chłopaka w czarnym mundurku. Jego oczy powoli przybierały orginalną barwę.

— Reader, przepraszam, ja nie chciałem. — zrobił krok w moją stronę ze skruszoną miną, lecz ja automatycznie cofnęłam się.

— Nie zbliżaj się do mnie! — pisnęłam ze łzami w oczach i pobiegłam do wejścia. Ruszyłam korytarzami wprost do mojego pokoju.

Zrezygnowana rzuciłam się na łóżko i wtuliłam twarz w poduszkę. Byłam pewna, że jest normalnym człowiekiem, który poprostu dużo przeszedł. Jak to możliwe?  Dlaczego jego oczy nagle zalały się czerwienią? Dlaczego jego tatuaż zaświecił się? Co jest z nim nie tak? Dlaczego pokochałam takiego chłopaka...

Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Zignorowałam to. Teraz chce być sama.

Po chwili materac obok mnie ugiął się pod czyimś ciężarem. Do moich nozdrzy dotarł znajomy zapach.

— Idź stąd! Chce być sama. — warknęłam.

— Powinienem ci powiedzieć...

— Tak Zero, powinieneś. — spojrzałam na chłopaka siedzącego na skraju materaca.

Był smutny. Widać było to już na pierwszy rzut oka.

— Czyli jesteś wampirem? — mruknęłam. Znałam odpowiedź na to pytanie jednak ten i tak kiwnął głową.

— Ale nigdy nie chciałem zrobić ci krzywdy. Obronie cię, obiecuję. — nasze oczy spotkały się a ja nie wiedząc co zrobić, spytałam.

— Dyrektor o tym wie?
— Tak... — odwrócił wzrok.
— Dlaczego mi nie powiedziałeś? — usiadłam obok niego.
— Bałem się, że mnie znienawidzisz. — spojrzał na mnie tak, że serce omało nie wyskoczyło mi z piersi.

— Hej... — zbliżyłam się do niego i położyłam mu dłoń na barku.

— Nigdy bym cię nie znienawidziła. — dodałam. Po tych słowach chłopak odwrócił głowę w moją stronę. Nasze twarze znowu znalazły się bardzo blisko siebie. Jego szare oczy spojrzały w głąb mnie jakby chciał wyczytać wszystkie emocje. Mój oddech przyśpieszył a serce nie przestawało walić. Bardzo powoli jego blada twarz przybliżała się do mojej. Tak bardzo się denerwuje.
Postanowiłam, że nie dopuszczę by powtórzyła się sytuacja w lesie.

Zbliżyłam twarz i złączyłam nasze wargi w jeden pocałunek. Zaskoczony przez chwilę nie oddał go ale zaraz to się zmieniło. Miał zimne usta, zimną skórę, zimny oddech. Jedną dłoń przeniosłam na jego szczękę a drugą na jego dłoń opartą o materac. Pogłębiłam pocałunek. Nie chciałam tego przerywać jednak powoli brakowało mi tlenu. Niechętnie odsunęłam się od jego twarzy i posłałam mu uśmiech.

— Nigdy cię nie opuszczę. — szepnęłam. — Kocham cię.

Przejechałam dłonią po jego szczęce i policzku. Chłopak złączył nasze ręce i pogłaskał mnie po grzbiecie dłoni kciukiem.

— Tego się obawiałem... — spojrzał na nasze złączone dłonie. — Boje się cię skrzywdzić.

— Teraz to już za późno. — uśmiechnęłam się.

— Widzę... — mruknął i przybliżył twarz. Złączył nasze usta w bardzo przyjemny sposób.

— Ale następnym razem bez tajemnic. — odparłam między pocałunkami.

— Obiecuję.

*******

Jest ponad 1100 słów! Mam nadzieję, że pomimo mojego braku weny ostatnio, choć trochę Wam się podobało.

Do następnego! ♥📚📖✏

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro