28. Klaus Hargreeves x Reader

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Serial: The Umbrella Academy

-ZAMKNIJ RYJ!- krzyknął łapiąc się za głowę, próbując wyrwać sobie włosy. Siedział na łóżku, z którego po chwili spadł. Turlając się po podłodze raz w jedną stronę, raz w drugą. -Zamknij...- poczuł łzy z oczu kiedy dłonią przejechał po twarzy. Od dwóch dni był na głodzie i ochotę miał strzelić sobie kulkę w łeb. Nie miał pieniędzy, wszystko co miał już wydał. Wszystko, co prawda. To co ukradł swojemu ojcu podczas pobytu na pogrzebie.

Słyszał głosy już od dobrych paru godzin. Co chwile inne. Miał już dosyć. -KURWA! Dosyć, dosyć, dosyć. Przestańcie, błagam... - kolejne łzy, spływały po jego policzkach. Nie mógł wytrzymać. A już było lepiej. Był na głodzie dobry tydzień, nie czuł pragnienia. To dzięki niej. Zapomniał. Zapomniał o tym świństwie, które go niszczyło od bardzo dawna. Teraz nie mógł się pozbierać. Żałował, że zaczął ponownie brać. Żałował, że Ona musiała przez to przechodzić. Przechodzić przez to z narkomanem. Najgorszym facetem na ziemi. Żałował, że ją poznał. Kochał ją, ale on nie był dla niej.

To było dla niego śmieszne. I nie tylko dla niego, ale i też całego rodzeństwa. Klaus się zakochał. Pokazał jakiekolwiek uczucia, prócz zamiłowania do narkotyków i wszystkiego podobnego do tego gówna.

-Miałeś być silny, a wszystko jak zwykle spieprzyłeś...- to był głos z którym rozmawiał zawsze. Jego moc, wyobraźnia. Dzięki, której miał go na wyłączność. Jako jedyny z rodzeństwa, widział go pomimo jego śmierci. Ben. Uśmiechnął się w stronę zmarłego brata, próbując wstać. Jednak nogi trzęsły mu się jak galarety. Gorzej.

-Ty też się ZAMKNIJ. Nie masz prawa mnie pouczać. Nie trup... - parsknął śmiechem i ponownie spojrzał na kanapę na której przed chwilą siedział Ben. Nie było go. Tak jak wszystkich, których ranił. Oddalali się od niego. A on od nich wszystkich. Bynajmniej próbował.

Podniósł się na tyle na ile mógł i oparł się o ścianę, blisko szafki nocnej i telefonu.

-Zastanawiasz się czy zadzwonić?

-Jeszcze tu jesteś?- miał go powoli dosyć. Choć wiedział, że jest jedyną osobą, która jest zawsze przy nim.

-Zadzwoń do niej.

-Nie ma mowy.- powiedział stanowczo. Spojrzał w prawo. Siedział przy nim. -No i na co się gapisz... - twarz miał zlaną potem, tak jak i wiekszość klatki piersiowej. Był to żałosny widok, jak nisko człowiek potrafi upaść.

-Nie rozumiem cię.. -powiedział Ben, kiedy Klaus sięgnął do szuflady szafki. Po pistolet, który chował na czarną godzinę. Zdawał sobie sprawę, że taka ów godzina właśnie nadeszła. -Skończ z tym, idź na odwyk, poukładaj sobie na nowo życie z [imię] i zapomnij o przeszłości. - próbował go powstrzymać.

-To jest jak wyrzeczenie się bycia numerem 4. Wymazanie całej rodziny i ciebie. Mojego przekleństwa.- kolejne łzy mieszały się z potem. Oparł się o ścianę. Czując narastający ból czaszki. Wysokie ciśnienie. Naładował pistolet i przyłożył go sobie do czoła. Wmawiając sobie, by było mu łatwiej, że jest tylko zwykłym eksperymentem. Zwykłym numerem cztery. -Adios bracie.- pociągnął za spust.

* * *

Podniósł się z łóżka jak poparzony. Ciężko i łapczywie oddychając. Próbując złapać więcej powietrza. Ręką starł z czoła stróżki potu i rozejrzał się dookoła. Mieszkanie, sypialnia. Łóżko a na nim [imię]. Ze zdziwienia zamrugał kilka razy oczami. A dla pewności uszczypnął się, sprawdzając czy to nie sen.

Nie był.

Położył się z powrotem na łóżku, spoglądając w sufit. Zdał sobie sprawę, że to był koszmar. Cichy wielbiciel sprawiania strachu i bólu. Który tym razem pokazał mu nie fikcję lecz przyszłą rzeczywistość, która może się stać w nie dalekiej przyszłości. Jeżeli nic nie zrobi ze swoim życiem.

Odwrócił głowę, spoglądając na śpiącą [imię]. Wcześniej nie mógł dopuścić do siebie tych myśli. Jednak teraz mógł mówić o tym otwarcie.

Zakochał się. I nie chciał jej stracić.


Rozpoczynając przygodę z tym serialem, nie sądziłam, że może mi się on tak spodobać...

Tak więc, wchodząc na wattpada zaczełam poszukiwania jakiś opowiadań z #theumbrellaacademy.

Nie było...

Niech więc wielbiciele tego serialu. Cieszą się razem ze mną moimi wypocinami.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro