już nie przyjaciel /// Rosja x ameryka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Był normalny sobotni, listopadowy dzień. Dla większości zapewne nie różnił się w żaden sposób od innych dni, jednak nie dla pewnych dwóch osób.

W parku, niedaleko restauracji na ławce siedział Rosja, pisząc z kimś przez telefon. Po chwili poprawił swoją uszankę oraz włosy, a następnie upewnił się, czy aby na pewno dobrze wygląda.

Było widać, że się stresował.

Znów powrócił do przeglądania telefonu, aż usłyszał dźwięk swojego imienia.

"Russia!"

Od razu wiedział, kto to. Po raz ostatni upewnił się, czy aby na pewno dobrze wygląda, aż w końcu wstał i się uśmiechnął.

Dopiero teraz miał szansę uważnie przyjrzeć się osobie, na którą czekał. Ubrany był w swoje standardowe ciuchy, lecz mimo wszystko i tak wyglądał świetnie.

"Russia?" Spytał się kraj

"nie, nic" odpowiedział Rosja trochę zakłopotany. Cholera. Wyglądał lepiej, niż się spodziewał.

"chodźmy już" powiedział, starając się nie ukazywać swojej niepewności.

"Dobra, więc gdzie chciałeś iść?" Padło pytanie idącego obok niego Ameryki "mówiłeś o jakimś wypadzie do pizzerii...?"

"Da. Tutaj za rogiem" rusek wskazał na budynek pizzerii. Para weszła do środka, biorąc ze sobą menu i zajmując miejsce w rogu lokalu.

Ameryka jak zwykłe miał ze sobą swoje okulary. Nie rozstawał się z nimi praktycznie nigdy.

Spojrzał się na Rosję, który wyglądał na wyraźnie zdenerwowanego. Trochę go to zdziwiło, gdyż zwykle zachowywał się swobodnie w jego towarzystwie. Zdawał się być skupiony na Menu pizzerii, ale jednocześnie myślami gdzieś daleko stąd.

"Halo, ziemia do Rosji" machnął przed nim ręką, śmiejąc się.

"Da, da... Tak w ogóle to co powiesz na Salami?"

"brzmi nieźle"

"Pójdziesz zamówić"?

"Hmm... A dlaczego to zawsze ja muszę zamawiać?"

"wiesz, no..." Rosja próbował odpowiedzieć "po prostu idź".

"no dobra. Przy okazji pójdę do toalety" kraj odpowiedział, wstając I udając się w odpowiednie miejsce.

Oczywiście, że Rosja był zestresowany. W końcu kto na jego miejscu nie stresowałby się?

Niedawno zdał sobie sprawę, że Ameryka to dla niego ktoś więcej niż przyjaciel. Trochę dziwnie tak myśleć, ale ich relacja nie wygląda na tylko "przyjaciół". I on jest pewny, że Ameryka może czuć to samo. Jednak czy na pewno? Może się myli?

Te myśli były zbyt przytłaczające. Rosja skupił się na swoim oddechu, aby się odstresować.

O radę w tej sprawie poprosił swojego znajomego, Polskę, który od jakiegoś czasu był już w związku z Niemcem. Ten polecił mu zaproszenie Ameryki w jakieś szczególne miejsce na "randkę". I tak o to znalazł się tutaj, w tym o to miejscu. Nie mówił nic Ameryce o "randce", po prostu zaprosił go na zwykły wypad.

"Jestem" Usłyszał Amerykę, przez co lekko podskoczył. Był zbyt skupiony na swoich myślach. Znowu.

"Musimy poczekać jeszcze trochę" oznajmił Ameryka "Co ty na to, aby później obejrzeć razem jakiś film czy coś? Wiesz, taki wieczór filmowy?"

Rosja w myślach poczuł ulgę. Nie będzie musiał stresować się tym, co będzie dalej po wyjściu z restauracji.

W ogóle dlaczego się tak stresował? Wychodził z Ameryką już wiele razy.

Ale to nie była randka.

"Mi pasuje" odpowiedział, patrząc się na niego.

"Pizza dla państwa" usłyszeli, widząc pracownika restauracji. Przed nimi została postawiona zwyczajna pizza z serem, sosem pomidorowym i salami.

Później będą płacić. Umówili się wcześniej przez telefon, że zapłacą po połowie.

Jak można było się spodziewać, Ameryka od razu wziął dla siebie największy kawałek, testując smak dania.

"Niebo w gębie" skomentował, biorąc kolejnego gryza.

Rosja nie był zbytnio głodny, jednak i tak wziął sobie jeden kawałek. Podczas jedzenia obserwował Amerykę, obiekt jego westchnień. Po pewnym czasie chłopak przestał jeść i spojrzał się w stronę Rosji.

"mam coś na twarzy?"

"nyet" Rosja odwrócił wzrok w tempie niemal natychmiastowym, czując, jak jego twarz się lekko rumieni. Został przyłapany na gapieniu się na niego. Świetnie.

W odpowiedzi dostał pytający wzrok, po czym Ameryka powrócił do jedzenia pizzy.

Rosja wciąż myślał nad tym, co mu powie. Według zaleceń polski, jak będą gdzieś na osobności powinien zrobić pierwszy krok.

Jednak to nie w stylu Rosji.

Po zjedzeniu zapłacili i wyszli z lokalu.

"Było cudownie" zaczął znikąd Ameryka, przysuwając się bliżej Rosji "musimy odwiedzić to miejsce jeszcze raz".

Rosja zgodził się z nim. To była chyba najlepsza pizza, jaką w życiu jadł. Idealnie cienka, ale nie za bardzo. Idealny smak, idealna lekkość i konsystencja. Idealnie dobrane dodatki...

Szkoda tylko, że do wyboru był tylko jeden rozmiar. To jest minus, nie była to duża pizza.

"Moich rodziców nie ma dziś w domu" zaczął Ameryka, następnie szepcząc "chyba wiesz, co to oznacza".

Oczywiście Rosja pomyślał o czymś, o czym nie powinien, przez co jego twarz zrobiła się lekko czerwona. "Da." Odpowiedział.

"o czym pomyślałeś?" Ameryka zaśmiał się "chyba nie o czymś..."

"Nyet" Rosja przerwał mu, idąc dalej.

"jesteś pewien?"

"Amerika, nyet!" Po raz kolejny odpowiedział, tym razem głośniej "o czym niby miałbym myśleć? O czym TY pomyślałeś?!"

"ja, no..." To pytanie zbiło go trochę z tropu, po czym również trochę się zaczerwienił. Na twarzy Rosji pojawił się uśmiech

"ej, co się śmiejesz!" Krzyknął Ameryka, lekko uderzając Rosję w ramię. W odpowiedzi Rosjanin zatrzymał się i złapał go za ręce, aby następnie przyprzeć go do ściany pobliskiego budynku. Twarz Ameryki zdradzała wszystko.

"Wiedziałem" odpadł, puszczając go. Było czuć od niego gejozę.

"Hm? Jeszcze to zobaczymy" odpowiedział. Rosja wiedział, co miał na myśli.

Podczas gdy szli, zaczęło się robić troszeczkę ciemno. W końcu to listopad. Ulice miasta również stawały się ciemniejsze, większość sklepów była już o tej porze zamknięta.

"Ej, patrz!" Krzyknął Ameryka "śnieg!"

Rosja uśmiechnął się na nagłe wspomnienie z dzieciństwa. Przypomniało mu się, gdy zrobił kiedyś bałwana ze śniegu i nazwał go Stefan. Wyglądał zupełnie tak, jak bałwan na rysunku pewnego dziecka siedzącego na ławce niedaleko drzewa.

"Śnieg?" Powtórzył Rosja

"Zaczyna się już robić trochę zimno" skomentował Ameryka "a ja nie wziąłem kurtki."

"Dlaczego mnie to nie dziwi..." Rosja przewrócił oczami.

"Jest zimno..." Ameryka zatrzymał się w miejscu.

W przeciwieństwie do Ameryki, Rosji nie przeszkadzało takie zimno. Był do tego bardziej przyzwyczajony. Mimo wszystko i tak pomyślał o kurtce i bluzie.

"Chodź, jak chcesz byśmy byli u ciebie to musimy zdążyć na autobus"

"Ale jest zimno!"

Rosjanin po raz kolejny przewrócił oczami i zaczął zdejmować swoją kurtkę, by następnie podać ją Ameryce. Ten w odpowiedzi uśmiechnął się. Jego plan zadziałał.

Gdy zdążyli na przystanek autobusowy, było już niemal ciemno. Musieli poczekać jakieś trzy minuty na autobus. Rosja cieszył się, że zdążyli. Nie miał zamiaru dalej słuchać marudzenia Ameryki na temat temperatury.

Lubił go słuchać, to fakt, ale można chyba rozmawiać o czymś innym.

"Autobus!" Krzyknął jakiś dzieciak niedaleko na przystanku. Po chwili pojazd zatrzymał się i wszyscy wszedli do środka.

Dwójka zajęła ostatnie dwa wolne miejsca obok siebie. Ameryka przy oknie, jak zwykle.

Podróż nie trwała zbyt długo, ale wystarczająco długo, by nie opłacało się wracać pieszo. W autobusie chociaż było trochę cieplej.

Za oknem spadło już troszkę śniegu, niewielka część białego puchu pokrywała już ulice miasta. Wszystko wydawało się być spokojne. Wszystko oprócz serca Rosji.

Czuł się komfortowo przy towarzystwie Ameryki, lubił z nim przebywać. Chciałby zostać z nim jeszcze dłużej, może na noc? Jednak nie chciałby, aby Wielka Brytania go zobaczył. Nie byli wrogami czy coś, jednak niezbyt go lubił.

"Mówiłeś, że twoich rodziców nie ma..." Zaczął, na co Ameryka przytaknął "kiedy wrócą?"

"jutro" chłopak odpowiedział, odrywając wzrok od okna "popołudniu lub wieczorem, nie wiem. A co, już coś chciałeś?"

"Nyet, nyet w takim sensie" Rosja znów odpowiedział, samemu sobie przecząc.

Nie, on nie tylko lubił przebywać w towarzystwie Ameryki. On tego towarzystwa potrzebował, Ameryka był niczym narkotyk. Potrafił sprawić, że Rosja czuł się tak, jak nigdy wcześniej. Te uczucie ciepła, tak zwane motylki w brzuchu... To coś oznacza.

Gdy autobus zatrzymał się na ich przystanku prawie, wysiedli.

"Russia?" Usłyszał " co jest z tobą? Dziś cały dzień byłeś jakiś nieobecny".

"ja, um..." Rosja poraz kolejny miał trudności z odpowiedzią "myślałem o czymś"

"O czym takim? O mnie?"

"Da." Odpowiedział, patrząc się w górę. Oznaczało to 'tak' w jego języku.

"Ooo, a dokładnie?" Ameryka zadał pytanie, jednak Rosja nie zamierzał odpowiadać. Przynajmniej nie, dopóki nie będą sami.

"Hey, Russia?!"

"Russia...?"

Gdy Ameryka zdał sobie sprawę, że już nic z niego nie wyciśnie, zaczął iść w ciszy. Czy to było na serio? Nic dziś z zachowania Rosji nie mógł wyczytać. Był jakiś inny, to wiedział, ale dlaczego? Coś go dręczyło? Przecież wie, że zawsze mógłby wszystko powiedzieć.

W pewnym momencie Ameryka zatrzymał się.

Chyba, że...

Nie, nie. To do niego nie pasuje.

"блять.." usłyszał. Zdał sobie sprawę, że Rosja wcale nie zatrzymał się razem z nim.

"Russia, czekaj!" - krzyknął, biegnąc za nim.

Gdy był już blisko, stanął na lodzie i stracił równowagę.

"Fuck!" Krzyknął, gotowy na bliskie spotkanie twarz w twarz z twardą powierzchnią drogi. Zamiast tego, poczuł coś miękkiego.

"Russia?" Spytał się.

"To nic takiego" odpowiedział rusek, nie patrząc się na niego. Po chwili chciał go puścić, ale Ameryka miał inne plany.

Przyczepił się do niego niczym kleszcz i tak stał. Chciałby zostać tak na dłużej...

"Amerika?"

"Well, ja... Dobra, idziemy!" Krzyknął, nagle biegnąc przed siebie.

"Typowy on..." Pomyślał Rosja, biegnąc za nim. Gdy zatrzymali się przed domem należącym do Wielkiej Brytanii, w głowie Rosji znów pojawiły się wątpliwości.

"Jest ktoś w domu?" Spytał się niepewnie.

"No" - odpowiedział Ameryka "wszyscy gdzieś wyszli. Mam wolną chatę.

Rosja odetchnął z ulgą. Nie miał zamiaru teraz rozmawiać z którymś z jego rodzeństwa.

Gdy Ameryka znalazł pasujący klucz, wszedli do środka i zdjęli buty. Po tym Ameryka wziął kurtkę Rosji i powiesił ją na wieszaku.

"Idź wybierz jakiś film, a ja przygotuję popcorn" powiedział Ameryka "oglądamy w salonie".

Rosja kiwnął głową na znak, że się zgodził.

Wolałby oglądać w swoim pokoju, jednak jest tam mały bałagan. Nie chciało mu się zbytnio tego sprzątać, więc obejrzy telewizję w salonie.

Chłopak wyjął z szafy specjalny popcorn do mikrofalówki, dwa opakowania, a następnie zrobił coś niezwykłego. Włożył go do mikrofalówki.

Gdy jeden był już gotowy, wstawił kolejny i wsypał ten gotowy do wcześniej naszykowanej miski. Gdy ten drugi był gotowy, również do wsypał do tej miski i poszedł do Rosji.

"Co wybrałeś?"

"Zobaczysz" odpowiedział, gapiąc się w telewizor. Ameryka usiadł obok niego na kanapie.

Był to horror.

I to ten, którego Ameryka nigdy nie obejrzał do końca, gdyż zawsze był przerażony. Od dziecka.

"Wiesz.. " próbował jakoś zasugerować coś tak, aby Rosja nie pomyślał, że się boi " może włączymy coś luźniejszego?"

"Boisz się?"

"Nie!"

Rosja oglądał ten film już wiele razy, jednak nigdy mu się nie nudził.

Na początku było wprowadzenie. Bohaterowie postanowili zwiedzić opuszczony dom, takie tam typowe dla tego typu filmów rzeczy. To był dom babci chłopaka, chciał zwiedzić go ze znajomą. Nie spodziewał się jednak tego, że zgubi się w lesie, którego przecież "znał jak swoją własną kieszeń".

W pewnym momencie, gdy chłopak obserwował swoje odbicie w lustrze przypominając wspomnienia, z lustra wyskoczył potwór i było jumpscare.

Ameryka podskoczył i odruchowo złapał się Rosji, przytulając się do niego.

Rosja zdobił się przez to czerwony.

"ahh, Russia! Przepraszam" chciał wziąć ręce, jednak Rosja go powstrzymał od tego. Objął go rękoma i przyciągnął do siebie.

W tym momencie przestał zwracać uwagę na film. Tak jak było wspomniane, oglądał już go wiele razy. Później będzie coś o testach na ludziach w piwnicy, odkrywanie przeszłości i prawdy o tej posiadłości oraz babci, miłość między głównymi bohaterami. I takie tego typu rzeczy.

Wolał zwracać uwagę na Amerykę, który wydawał się być jakoś cichy.

"Może teraz byłby odpowiedni moment" pomyślał, patrząc się na chłopaka. Jego serce biło jak szalone na samą tą myśl, czuł motylki w brzuchu. To uczcie było niesamowicie przyjemne. Chciał czuć więcej, jednak co, jeśli Ameryka jednak nie czuje się tak samo?

"Coś cię dręczy?" Ameryka odwrócił się w jego stronę, sięgając po popcorn"wydajesz się niespokojny"

"To z powodu filmu" Rosja skłamał.

W pokoju było ciemno, aby był lepszy nastrój.

"блять" (blyat), pomyślał. Kompletnie nie wiedział, co by teraz robić. Polska by wiedział.

No właśnie, polska by wiedział!

Wziął telefon i otworzył czat z polską.

Rusek: ej, jesteś?

Polska: ta.

Polska: i jak twoja randka?~

Rosja: było ok. Teraz jesteśmy u niego w domu i oglądamy horror, on wystraszył się i teraz przytulił się do mnie. Co ja mam teraz zrobić? Niczego mu nie powiedziałem.

Polska: hmm...

Polska: pocałuj go.

Rosja spojrzał się na chłopaka. Wyglądał, jakby zasnął. Światło telewizora dawało świetne światło na jego soczyste, malinowe usta. Rosja chciał tak bardzo poczuć ich smak.

Polska: halo? Rosja?

Rosja: ja nie wiem, boję się, że coś zjebię. On zasnął.

Polska: nie bój się, wszystko będzie dobrze. Po prostu to zrób.

Rosja westchnął i wyłączył telefon.

"Russia..." Usłyszał.

Obudził się? Nie...

Gada przez sen?

"No, not here" usłyszał gadanie Ameryki " Russia, no..."

Rosja był w jego śnie?

"Russia..."

Nagle Rosję ogarnęła lekka panika. Poczuł potrzebę kichnięcia.

Zakrył nos łokciem I kichnął, wydając z siebie charakterystyczny dźwięk.

"Russia?!" Ameryka się obudził "ty chyba nie..."

"Nyet." Odpowiedział "gadałeś przez sen."

Twarz Ameryki od razu stała się czerwona.

"To nie tak..."

Rosja przewrócił Amerykę w taki sposób, że leżeli na łóżku. Ameryka był pod nim.

"R-russia, what are you-"

"Ничего..." wymamrotał po rosyjsku powodując zakłopotanie na twarzy Ameryki.

Po chwili zdał sobie sprawę z tego, co zrobił.

"Amerika, ja nie mogę... Nie. Dlaczego to musi być takie trudne?!" Wstał, łapiąc się za głowę.

"Russia, co jest? Wiesz, że możesz mi powiedzieć"

"Nie zrozumiesz."

"Postaram się"

"Nie myślę już o nas jako o przyjaciołach" wyjawnił.

"co, jak to?!" Zareagował Ameryka, odbierając to troszkę inaczej "co masz na myśli?!"

"Coś... Coś więcej" dostał odpowiedź.

Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, o co może mi chodzić.

Uśmiechnął się.

"Russia," wstał, patrząc mu się oczy. Rosja miał piękne oczy, mógłby patrzeć się w nie wieczność. Rosja wyglądał na dość mocno zaskoczonego, wciąż stał w miejscu wlepiając wzrok w oczy ameruki.

Zaraz, coś tu nie gra...

Jego okulary!

"Fuck!" Krzyknął, rozglądając się dookoła. Rosja posłał mu niezrozumiałe spojrzenie.

Odetchnął z ulgą, gdy zobaczył je na kanapie. Chciał je włożyć z powrotem, jednak Rosja go powstrzymał.

"Nie wiedziałem, że masz heterochromię" Rosja skomentował, wciąż trochę zdziwiony "dlaczego zakrywasz swoje oczy?"

"Ja..."  Ameryka próbował odpowiedzieć "nie przeszkadzają ci?"

"Nyet. Dlaczego miałyby? "

"W dzieciństwie gnębiono mnie przez nie" wyznał, niezbyt chcąc zagłębiać się w szczegóły " nie lubię ich."

Jego oczy nie były takie same. Jedno było niebieskie, a drugie jasnobrązowe.

"Nie musisz ich przy mnie zakrywać. Są piękne"

Ameryka stał nieruchomo. Znów zdał sobie sprawę z czegoś.

On również nie postrzegał Rosji jako przyjaciela.

"Russia, ja.. ja..." Chciał odpowiedzieć, jednak z jego oczu zaczęły lecieć łzy.

"Amerika?!"

"I love you."

Rosja stanął nieruchomo niczym słup zastanawiając się, czy się nie przesłyszał. Czy to nie jest jakiś sen?! Choć raz w życiu szło po jego myśli?

Nie myśląc wiele, podszedł zapalić światło i przyparł chłopaka do ściany, aby móc przyjrzeć się bliżej jego oczom. Były inne, wyjątkowe. Były piękne. Czegoś takiego jeszcze nie widział.

"блять" znów cicho przeklął "nyet..."

Ameryka spojrzał się na niego pytająco.

Rosja czuł, że robiło mi się gorąco. Miał ochotę pocałować Amerykę, jednak nigdy jeszcze tego nie robił.

Walić to.

Niespodziewanie zetknął swoje usta z ustami ameryki, zamykając oczy. Ameryka był mocno zszokowany, ale objął Rosję i przyciągnął go bliżej, pogłębiając pocałunek. Motyle w jego brzuchu musiały mieć teraz niezłą imprezę.

Rosja również czuł to ciepło, usta Ameryki smakowały niesamowicie.

Gdy wreszcie oderwali się od siebie, zabrakło im słów.

Rosja postanowił już tym razem bez obaw wyznać:

"Я тебя люблю" (kocham cię).

Ameryka zrozumiał, o co chodzi. Ponowił pocałunek, tym razem otwierając usta i włączając do zabawy język. Rosja szybko go zdominował mimo braku umiejętności. Ich języki tańczyły ze sobą w rytmie miłości, aż zabrakło im powietrza.

"Fuck" Ameryka skomentował to wszystko, czując po chwili zęby Rosji na swojej szyi " damn, Russia, nie tutaj..."

Ale Rosja nie przestał. Na początku delikatnie muskał skórę językiem, aż w końcu włączył zęby i zaczął delikatnie przygryzać. Na koniec zaczął ssać, z zamiarem zrobienia malinki. Musiał jakoś oznaczyć, że Ameryka jest jego.

"Ahh, Russia~" Ameryka niespodziewanie jęknął. Brzmiało to strasznie podniecająco. Po zrobieniu malinki Rosja zaczął robić kolejną, chcąc usłyszeć więcej tych słodkich jęków.

"Ahh~" pomieszczenie wypełniło się cichym odgłosem jęków.

"I jak?" Spytał się, przestając

"Cholernie dobrze" skomentował Ameryka, po raz kolejny łącząc ich usta w słodkim pocałunku.

Wiedział, że jego wybór był dobry. Chciał tego od dawna.

I miał nadzieję, że na tym jeszcze nie zakończą...

***

5.12.2023

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro