꧁Ameryka & Rosja꧂

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Życie nie zawsze pisze dla nas dobre scenariusze. Rosja przekonał się o tym, gdy jego ojciec wdrążył w życie swój plan. Rosja od małego był bardzo posłuszny, więc gdy ZSRR zarządził, by atakował innych, on nie potrafił się mu sprzeciwić. Obecnie jako cel ZSRR wybrał Amerykę. Wiedział, że jego syn pokaże mu, gdzie jest jego miejsce. Podał wszelkie niezbędne informacje, więcej Rosja miał się dowiedzieć tylko o tym, kiedy będzie odpowiednia pora na atak... Rosja wraz Ameryką spotkał się na siłowni.  Od pierwszej chwili starszy nie trawił Rosjanina. było to widoczne w jego zachowaniu i postępowaniu względem młodszego. Rosja irytował się tym, lecz starał się to znosić ze względu na ojca i jego plan. Rosja zdołał się dowiedzieć, że Ameryka przychodzi do siłowni w każdy piątek. To mu wystarczyło. Tydzień później Rosja oczekiwał wyjścia Ameryki. Wszystko było przygotowane i oczekiwało jedynie na realizację. Amerykanin wyszedł z treningu i skierował się na tyły budynku. Tam właśnie Rosjanin przygotował pułapkę. Gdy Amerykanin doszedł do odpowiedniego, mało widocznego miejsca, Rosjanin ogłuszył go i zapakował do samochodu. Przewiózł go do domu oddalonego od miasta. Był specjalnie przygotowany do takowych okazji. Rosjanin związał nieprzytomnego do krzesła i oczekiwał jego obudzenia. Zajęło to dłuższą chwile.

- Co do... - Amerykanin powoli budził się, a gdy ujrzał Rosjanina, zaczął się szarpać. - Rosja?! Czego chcesz?! O co tu chodzi!?

- Ciszej. - mruknął Rosjanin. - Głos przyda ci się później. 

- Ruskie ścierwo! Gadaj o co tu chodzi! - Rosja podszedł do niego i chwycił jego gardło. 

- Zaraz dowiesz się co i jak. - warknął ostro. Ameryka spoglądał na niego z pogardą i nienawiścią. Plunął w twarz Rosji, za co oberwał od niego w twarz.

- Nie zamierzam się z tobą cackać.- warknął ponownie. Puścił jego szyję, która zrobiła się nieco sina. Następnie odszedł na bok, gdzie znajdował się mały stoliczek. Na nim były wyłożone różne przyrządy "pomocnicze". - Wiesz... Widziałem to i owo, lecz nie dane było mi wypróbować cokolwiek w praktyce. Możesz czuć się zaszczycony. - mruknął, biorąc do ręki skalpel. Przyjrzał się ostrzu po czym podszedł do Ameryki. Oparł ręce na ramach krzesła, gdzie starszy miał przywiązane ręce.

- Co chcesz zrobić!? - krzyknął Ameryka. Rosja bez słowa przyłożył skalpel do jego dłoni. Zrobił nacięcie, a czerwona ciecz po chwili zaczęła spływać z rany. Ameryka syknął. Rosja natomiast wykonał kolejne nacięcia w innych miejscach. Ameryka zaciskał zęby z bólu.

- Długo wytrzymujesz. - odparł. - Moje uznanie. Ojciec był pewny, że po pięciu sekundach będziesz błagał o litość.

- Twój ojciec to szuja! Tak samo jak ty!

- Spokojnie Ame. Sporo przed nami. - odparł Rosja. Tortury trwały długo. Mijały dni, które powoli zmieniały się w tygodnie. Po miesiącu można by rzec, że coś uległo zmianie. Miało to miejsce podczas jednej z tortur. Ameryka miał dłonie związane do pala, był pozbawiony koszulki i stał lekko pochylony. Rosja stał za nim z bratem w ręce.

- Do tego osobiście mam urazę... Przypominają się czasy bycia małym gówniarzem, który karany był nawet za zły sposób oddychania. - odparł Rosja po czuł zamachnął się. Bat zranił boleśnie plecy Ameryki, a ten zadrżał na nogach.

- P-poczekaj... - odparł drżącym z bólu głosem.

- Hmm? Masz dość? Dopiero zaczęliśmy.

- ZSRR... Naprawdę karał cię w ten sposób?

- Myślisz, że od tak zacznę ci się spowiadać?

- Mój ojciec... Karał mnie wylewając mi na ręce wrzącą herbatę...

- Brytania był do tego zdolny? - rosną zaskoczył się słowami starszego. Stanął przed nim, by móc spoglądać w jego poranioną twarz.

- Jest do tego zdolny. Niejednokrotnie rzuca  we mnie filiżankami lub bije po twarzy... Dla niego powinienem być...

- Idealny... - wtrącił Rosja spuszczając wzrok.

- Ta...

- Ja pamiętam, jak mnie ojciec zamykał w piwnicy... Jako dziecko potwornie bałem się cienkości, a on chciał to wykorzystywać do kar. Gdy wyrosłem z tego, zmienił sposób.

- Obaj nie mieliśmy i nie mamy łatwo.  - odparł Ameryka. - Wybacz, za śmiałość, ale... Ty chyba nie chcesz tego, co?

- Pewnie że nie! - krzyknął Rosja siadając w kącie i chowając twarz w kolanach. - Nie chcę być potworem jak on... Nie potrafię się mu sprzeciwić... Od lat szkolił mnie jak jakiegoś... Psa... Przepraszam cię, że to cię spotyka...

- Ej, spokojnie.  Wiem co czujesz. Słuchaj, może o tym pogadajmy co? Tylko mam prośbę... Rozwiąż mnie bym mógł usiąść. Padam z nóg...

- Jasne... - odparł Rosja. Po tym zaczęli rozmowę. Trwała długo i była bardzo szczera. Obaj wyznali sobie, co leży na duszy i sercu. Ku zaskoczeniu Ameryki Rosja nie okazał się takim złym gościem. Może i nawet był w porządku? Po tej rozmowie wszystko uległo zmianie. Rosja przychodził, ale na rozmowę. Zwierzał się starszemu ze wszystkiego, a on starał się mu pomóc na wszelkie sposoby. W końcu okazało się, że coś ich łączy... Coś więcej niż znajomość... Ame poczuł, że odnalazł swoją bratnią duszę. Podobne uczucie panowało w Rosji. Wszystko zmierzało ku najlepszemu, lecz los postanowił zamieszać. Pewnego dnia do domu zajrzał ZSRR. Rosja był w niemałym szoku, ale wiedział co chce zrobić. Gdy ojciec znalazł się na dole i ujrzał Amerykę w bandażach spojrzał na Rosję z wyczekiwaniem.

- Co do ma znaczyć? Czemu go opatrzyłeś?

- Tato ja... Muszę ci się do czegoś przyznać...

- Mów.

- Chodzi o to, że ja.... Nie chcę go skrzywdzić...

- Nie chcesz?

- Ja... Myślę, że się w nim... Zakochałem...

- Zako-... Co?! - Związek podniósł nieco głos. Rosja poczuł jak ciarki przechodzą przez jego plecy.

- Ja... Dużo z nim rozmawiałem i... Widzę, że jesteśmy tacy podobni i .... Myślałem, że może lepiej będzie zakopać topór wojenny i pogodzić się? - zaproponował i spojrzał na Amerykę. Starszy uśmiechał się lekko do niego, co Rosja odwzajemnił.

- Kto by pomyślał... Mój pierworodny syn... Zakochał się w największym wrogu...

- Ja wiem, że jesteś zły... Przepraszam cię naprawdę, ale moje serce należy do niego i nic z tym nie poradzę. Kocham go.

- Rozumiem... - odparł niechętnie i westchnął. - Przecież nie mogę zabronić ci go kochać...

- Naprawdę? - odparł zdziwiony Rosja.

- Tak. Jesteś dorosły. Ty decydujesz o swoim losie. - odparł i cofnął się nieco. Rosja podbiegł do ukochanego i przytulił go do siebie.

- Słyszałeś Ame?! Kocham cię! Kocham! - zawołał radośnie Rosja. Ameryka wtulił się w młodszego z uśmiechem.

- Ja ciebie też idioto. - odparł z uśmiechem. Wtem rozległo się dźwięk odbezpieczanego pistoletu. Rosja spojrzał na ojca, który właśnie mierzył do Ameryki. Rosja szybko odciągnął go i obrócił się wraz z nim. Zasłonił starszego własnym ciałem. Gdy rozległ się wystrzał, kula przebiła płuco Rosji... Śmierć była bliska... Krew trysnęła z ust, a młodszy opadł na ziemię. Ameryka przerażony krzyknął, ZSRR zaskoczony stał w miejscu. Nie spodziewał się, że jego syn może zechcieć zasłonić Amerykę własnym ciałem. Rosja upadł, a Ameryka klęczał przed nim trzymając w dłoniach jego rękę.

- Rosja... Nie.... Proszę cię nie opuszczaj mnie...

- Ame ja... Kocham cię... Jesteś mi całym światem... Gdybyś zginął... Ja wraz z tobą...

- Trzymaj się! Dasz radę!

- Ame nie płacz... Piękniej wyglądasz w uśmiechu. Proszę uśmiechnij się dla mnie ten ostatni raz...

- Nie umrzesz idioto!

- Proszę... - głos Rosji był niezwykle spokojny. Ameryka nie chciał pogodzić się z jego śmiercią, ale wiedział, że to nieuniknione. Dlatego też postarał się uśmiechnąć, choć serce ściskał żal i rozpacz. ZSRR opuścił pomieszczenie. Nie mógł uwierzyć, że zabił własnego syna...
Ameryka natomiast był przy Rosji do ostatniej chwili. Pożegnał go ich pierwszym, a zarazem ostatnim pocałunkiem...

꧁❦꧂

Em... Znów ryczę tak... Jestem zbyt wrażliwa na takie sceny, choć są tak piękne... Wiem... Nie wyrobiłam się ze wszystkim zamówieniami, ale będę pisać dalej. Każdego dnia wleci rozdział do dowolnej książki. To jest przewidziane minimum dzienne. Jeszcze zobaczę, które książki będą w pierwszej kolejności. Wiem, że czeka mnie mnóstwo pracy, a w między czasie szykuje coś na wzór małego spisu wszystkich państw, tego jak wyglądają i w jakiej płci ich widzę.

Mam nadzieję, że zamówienie się spodoba. Zachęcam do komentowania, bo uwielbiam czytać wasze komentarze.

Ostatnio jest ich naprawdę dużo i każdy wywołuje u mnie uśmiech ^^

Jak widzę, że zapewniacie mnie o tym, że moje książki się wam podobają, to czuję tak ogromne szczęście, że dodaje mi to motywacji i piszę z wielką chęcią i przyjemnością.

Dlatego dziękuję wam!
Dziękuję, że jesteście!
Że wspieracie mnie i motywujecie do dalszej pracy!

Kocham was wszystkich!

Dobranoc i kolorowych snów ^^
~ Wasz Bakuś

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro