꧁PRL ~ część 1꧂

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Zamówienie od TadStrange5

Przepraszam już z góry, jeśli coś jest nie tak, ale pierwszy raz w życiu pisze one shot tego typu. ^^'

~~~~~~~~~

Dzień mijał jak każdy inny. Nudziło mi się od dłuższego czasu. Jedyny moim zajęciem było czytanie książek. Może byłoby to ciekawsze, gdyby nie to, że do dyspozycji miał*m zaledwie kilka książek. Dwie były głównie polityczne, trzy były romansami i jedna przygodowa. Były one ciekawe, lecz dziesiąty raz czytanie tego samego już mniej. Do atrakcji można także zaliczyć kłótnie potomstwa ZSRR. Że też musiał*m zostawić brata samego. Tęsknię za nim... Mam nadzieję, że Polska ma się dobrze. Nie rozmawiamy o nim zbyt często z ZSRR. Raczej jest to drażliwy temat. Kochany staruszek ciągle zapewnia, że wszystko u niego dobrze, ale ile w tym prawdy. Czas nauczył mnie, że należy uważać komu się ufa. Tak, straszne wspomnienia...

Była pora śniadania, więc zawołano wszystkich domowników, razem ze mną. Odkąd tu jestem, traktują mnie jak członka rodziny, tylko że nieco dalszego. Jemy wspólnie posiłki, wysłuchujemy kłótni Rosji i Ukrainy. Dzień jak co dzień. Tym razem także musiała zachować się typowa rutyna.
Siedział*m przy stole i grzebał*m widelcem w talerzu. Sałatka wyglądała smacznie, lecz brak apetytu doskwierał mi od jakiegoś czasu, więc zamiast ją zjeść, bawił*m się nią. Rosja zajadał się naleśnikami, gdy nagle całkiem przypadkiem oberwał bitą śmietaną, która wystrzeliła z opakowania. Akurat trzymał je w ręce nie kto inny, jak sam Ukraina.

- No proszę, nawet śmietana twierdzi, że jesteś bałwan. - odparł śmiejąc się. Rosja poczerwieniał ze złości. Zaczęła się kłótnia i walka na jedzenie. Zirytowan* nie miał*m zamiaru brać w niej udziału.

- Banda dzikusów. - powiedział*m do siebie kończąc posiłek. Wstał*m i odniosł*m talerz do kuchni.

- Oj PRL. Na zabawie się nie znasz? - spytał śmiejąc się Ukraina.

- Znam, ale to co robicie jest żenujące, niesmaczne i głupie.

- Oj nasz mały karzełek ma ciężki okres w życiu.

- Jeszcze raz mnie tak nazwij, a przysięgam, że tak cię urządzę, że ZSRR na pewno już cię nie pozna. - warkn*ł*m. Uki machnął ręką.

- Aj tam. On mnie nigdy nie dostrzega, więc wątpię, że mu to różnice robi.

- A jakoś ostatnio ganiał cię z patelnią, boś się go nie posłuchał. - odparł Rosja.

- Skąd miałem wiedzieć, że była ta godzina?!

- Mój drogi zacofany bracie. Jest coś takiego jak zegarek. Uczyłeś się kiedyś? - spytał ironicznie ruski. Zaraz zakwitła między nimi nowa sprzeczka. Białoruś stała od stołu i skierowała się do swojego pokoju.

- Obu ich by ktoś korkami zatkał. - mruknął zirytowana mijając mnie. Wiedział*m, że mówiła to sama do siebie, ale trudno było nie przyznać jej racji. Także wszedł*m na górę i padł*m na swoje łóżko. Moje myśli znów pognały w kierunku brata. Pamiętam go jako małe dziecko, które jeszcze nie odróżniało zła. Szkoda, że nasze drogi się rozeszły. Mam tylko nadzieję, że ta nazistowska s*ka nie zrobiła mu krzywdy. Nienawidzę jej całym swoim ciałem i duszą. Można powiedzieć, że zbliżyło mnie to trochę z ZSRR, gdyż on także jej nienawidzi. Pamiętam jeszcze te pierwsze dni po adaptacji, gdzie ZSRR ciągle ją obrażał by podnieść mnie na duchu. Jestem mu wdzięczn* za to. Trochę szkoda, że ma tak liczne potomstwo. Niestety każdy z nich, przyprawia mnie o mdłości i silną irytację.
Polska... Ten mały szczylek miał przed sobą tak wiele... Pamiętam, że był nieco nadaktywny, lecz to go wyróżniało. Dał*bym wszystko, by móc zobaczyć go po tak długim czasie. Ciekawi mnie, czy będzie pamiętał moją osobę. W końcu minął taki szmat czasu. Ciekawe jest także to, czy się zmienił. Czy nadal jest tym aktywnym chłopcem, który był gotów pomóc każdemu?

- Piękne czasy. - ciche słowa wypłynęły z moich ust. Po chwili rozległo się pukanie do mojego pokoju. - Proszę.

- PRL? Jesteś u siebie? - zza drzwi wyłonił się ZSRR.

- Tak. Jestem. - odparł*m

- Jak się dziś czujesz? Mam nadzieję, że nie zirytowały cię zbytnio...

- Twoje dzieci? To dla mnie już normalne.

- Może chcesz czegoś?

- Nie trzeba, dziękuję.

- Rozumiem.

- Chociaż? - spojrzał*m na niego. - Wiadomo co z Polską? - ZSRR zmrużył oczy. Milczał przez chwilę, ci mi się nie spodobało.

- Mówiłem, że wszystko w porządku. Jednakże nie będę cię wiecznie zostawiał tylko z tak małą częścią informacji. Wiem, że jest dla ciebie ważny.

- W końcu mój brat, nie?

- Da... Podobno ktoś go wziął, a następnie wywiózł. Starałem się zdobyć informacje kto to może być, lecz ciężko teraz o to...

- Że co!? Wywieźli go?! - wstał*m z łóżka i szybko znalazł*m się przy Związku Radzieckim.

- Da... Chciałem ci o tym powiedzieć, ale najpierw musiałem dowiedzieć się gdzie. Z pewnością będziesz chcieć go odnaleźć, ale nie mogę cię narażać.

- Nie mam zamiar siedzieć bezczynnie!

- PRL! - Soviet krzyknął, lecz szybko się opanował. - Załatwię to, a ty masz siedzieć spokojnie na tyłku. Jasne? Żadnych ucieczek jak ostatnio. Bo będę zmuszony postawić ci kolce pod oknem lub wykopię ci dziurę. - odparł. Pogłaskał moją głowę i lekko pocałował jej czubek. Spojrzał*m w bok lekko zarumienion*.

- Będzie dobrze, uwierz mi. Teraz możesz zająć czymś myśli.

- Wszystkie książki znam na pamięć.

- To zacznij je recytować. - zaśmiał się ZSRR. Pokręcił*m z rozbawieniem głową.

- Wolę chyba tłumaczyć je sobie na inne języki.

- Tylko błagam nie na niemiecki. Nie chcę mieć Niemca w domu. Wystarczy, że się z jedną taką musiałem użerać.

- Specjalnie dla ciebie będzie niemiecki. - zaśmiał*m się. ZSRR posłała mi uśmiech, a następnie wyszedł. Ja natomiast zrobił*m tak jak planował*m. Zajął*m się tłumaczeniem książek, a następnie przysnęło mi się na jakiś czas. Śnił mi się Polska. Te piękne czasy, gdy byliśmy razem. Biegaliśmy po polach i goniliśmy motyle. Piękne czasy, które na długo będę pamiętać. Oby Polska się znalazł... Chcę go zobaczyć... Martwię się...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro