꧁Węgry & Polska꧂

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zamówienie od JakeDebil

UWAGA 18+

Polska miał już dość wszystkiego. Wszystko działało mu tak silnie na nerwy, że najchętniej rozpętał by III wojnę światową, by pozbyć się wszystkiego co go denerwuje. Jedyną osobą, która również go denerwowała, lecz w nieco mniejszy sposób był Węgry. To właśnie go znoił na tyle, by nie chcieć jego bolesnej śmierci. 

Polska właśnie siedział przy biurku i w niezwykły sposób przelewał swój ból egzystencjalny na papier. Wiersz pełen bólu i... przekleństw. Tak, Polak naprawdę opisywał wszystko w jak najprostszy i wulgarny sposób, ale podobno co z serca to na kartkę, prawda? Nie? Cóż, a więc właśnie Polska to wymyślił. Po chwili zdenerwowany rzucił długopisem o ścianę. 

- Czemu dziś wszystko idzie nie po mojej myśli?! - warknął opierając się bezsilnie na fotelu. 

- Jak każdego dnia? - spytał rozbawiony Węgry. 

- Stul dziób. - mruknął Polak, a Węgier znów się zaśmiał, za co oberwał kulką z papieru. 

- Właśnie uderzyła mnie poezja? 

- Jesteś debil i idiota.  

- Mhm, słyszę to codziennie. 

- Więc to coś znaczy. - odparł  Polska wstając z fotela. Udał się do kuchni, po szklankę wody, a gdy wrócił znów zasiadł do pisania. Spędził przy tym prawie połowę dnia. W końcu udało mu się skończyć wiersz. Zadowolony z siebie spojrzał na kolejną kartkę i natychmiast zadowolenie znikło.

- Co jest? - spytał Węgry.

- Za chwilę znów będę musiał napisać wiersz.

- Czemu?

- Dusza artysty.

- Wiesz, że jedyne co piszesz to to, jak bardzo masz wywalone na wszystko? O i że wszystko jest dla ciebie złe.

- Moja wina? Wszystko jest do dupy więc co poradzę.

- Skąd u ciebie taki pesymizm?

- Znasz mnie od wczoraj? Zawsze taki byłem. - prychnął Polak. Węgry westchnął i wpadł po chwili na genialny pomysł. Poczekał aż Polska całkiem zajmie się pisaniem. Gdy to nastąpiło, mógł wdrożyć swój plan w życie. Widział jak Polska znów zgniata kartki i irytuje się na każdym kroku. Węgry zbliżył się do fotela i oparł ręce na ramionach Polaka.

- Zabieraj łapska. - warknął Polak. Węgry uśmiechnął się lekko.

- Coś nie tak? - spytał Węgry.

- Twój dotyk przyprawia mnie o mdłości.

- Czemu?

- Jesteś brzydki i głupi. Jeszcze się zarażę.

- Ej! - Węgry przekręcił fotel tak by Polska siedział twarzą przed nim. 

- Prawda boli? Przyzwyczajaj się. Świat jest podły na każdym kroku.

- Póki co to tylko ty mnie obrażasz.

- Dojdą inni. Spokojnie. - Polak uśmiechnął się znacząco.

- Umiesz ty pocieszyć człowieka. - zaśmiał się Węgier przewracając oczami

- Taki dar. - Polska wzruszył ramionami i lekko odpychając przyjaciela, znów obrócił się na krześle. Pochylił się i wrócił do pisania. Węgry jednak nie chciał dać za wygraną. Ustalił swój cel i będzie do niego dążyć. Po chwili odciągnął fotel.

- Ej! - krzyknął Polska zły. Węgry zignorował to i wziął go na ręce. Polska wpadł w lekką panikę. - C-co ty wyprawiasz?! Puszczaj mnie!

- O nie. - odparł Węgry i ruszył z Polską w kierunku jego łóżka. Położył go na nim i zawisnął nad jego osobą.

- Węgry zlituj się! Co ty robisz?! Proszę daj spokój!

- Nie mój drogi. Pora na mały skok w bok od pracy.  - odparł Węgry. 

- To mój dom! Jestem starszy i mówię byś dał mi spokój! - warknął Polak. Węgry pochylił się nad nim tak, że ich twarze były niebywale blisko. Przerażenie i strach wymalowały się na twarzy starszego. Węgry natomiast zachowywał spokojny wyraz.

- Węgry porszę...

- Mam dość tego, że ciągle widzisz wszystko pesymistyczne.

- Taki charakter. To chyba nie powód by mnie ranić...

- Ranić? O nie mój drogi. Pokaże ci coś innego. Przeciwieństwo zranienia. Uleczę cię z twojej beznadziejności, w której widzisz cały świat.

- Węgry... - tu Polska urwał, gdyż młodszy zbliżył się do jego szyi i delikatnie wodził po niej nosem. Ciarki przeszły po plecach Polaka. Panicznie szukał jakiejś deski ratunku. Zaczął gadać o różnych rzeczach, że nie napisał jeszcze wiersza, że musi zrobić obiad, że ma spotkanie. Wymyślał wszystko, by tylko uwolnić się od Węgra. Ten jednak jasno podkreślał, że "wszystko poczeka". W końcu robota nie zając, nie ucieknie. Polska zrezygnowany walczył jeszcze przez chwilę, lecz gdy poczuł na swojej skórze pocałunki młodszego, jakby znieruchomiał. Węgry starał się odszukać jego najbardziej wrażliwe miejsca, by pobudzić Polaka do działania.

- Węgry... - cichy głos starszego sprawił, że Węgry na moment przerwał, by spojrzeć w jego oczy.

- Nie możesz mi zaufać? - spytał Węgry pochylając się ponownie nad jego twarzą.

- Ja... Mam obawy...

- Nie bój się. Ufasz mi, prawda?

- Jesteś moim najlepszym przyjacielem...

- Ufasz mi?

- Mówię ci...

- Ufasz? - przerwał mu Węgry.

- Ufam Kurwa! - odparł Polska zirytowany naciskiem na jego osobę. Nigdy nie lubił, gdy coś naciskało na niego. Wywierało to wtedy presję na nim. Węgry pokręcił głową z rozbawieniem. Pochylił się i pocałował Polaka w czoło. Polska jedynie mruknął coś pod nosem. Węgry uśmiechnął się i delikatnie złożył na jego ustach pocałunek. Nie doczekał się odpowiedzi, lecz wiedział, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Czemu? Ponieważ Polak nie odepchnął go i nie zbluzgał. Węgry po chwili zaczął brnąć dalej. Delikatnie zdejmował dwoje ubrania i ubrania Polaka. Starszy nie stawiał oporu, lecz ciągle wydawał się mocno zaniepokojony.  Węgry po chwili zjechał pocałunkami niżej.  Polska zaczął niekontrolowanie mruczeć. Gdy młodszy dotarł do jego dolnych partii, starszy jęknął i pokrył się czerwienią. Węgry zadowolony skupił szczególną uwagę na tym miejscu. W końcu starszy doznał szczytu rozkoszy. Po tym Węgry znów pochylił się nad jego twarzą.

- I jak?

- Przymknij się i... kończ co zacząłeś - drugą część zdania Polska wyszeptał prawie niesłyszalne. Jednak Węgry usłyszał to i już po chwili obaj oddawali się bliższej chwili. Po wszystkim Polska siedział znów przy biurku ze zmęczeniem wymalowanym na twarzy.

- A ty wciąż przy tych wierszach? - spytał Węgry opierając się o ścianę i pijąc kawę.

- Węgry, powiem to jak najłagodniej. Wypierdalaj. - na te słowa Węgier zakrztusił się kawą i ze śmiechem opuścił pokój.

꧁❦꧂

Mam nieplanowany postój we wszystkich, a raczej miałam. Chociaż trudno mi powiedzieć, jak wiele zdołam napisać.

Nawróciły mi problemy zdrowotne i przez najbliższy czas będę nieco mniej wydatną. Staram się pisać, gdyż sprawia mi to mnóstwo radości, ale często mam chwilę gdzie wszystkie siły mnie opuszczają i nie jestem w stanie zmusić się do czegokolwiek.

Obecnie przebywam u babci i planowałam dzięki temu napisać naprawdę dużo, lecz zdrowie krzyżuje sprawy.

Mimo wszystko będę się starać.

Także życzę wam miłego dnia ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro