꧁III Rzesza & Reader꧂

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Zamówienie od Tom_dumb

Dzień zapowiadał się całkiem zwyczajnie. Właśnie rozpoczynała się lekcja matematyki. Dla wielu licealistów miała ona różne twarze. Dla jednych była prawdziwą męczarnią, która wykańczała próbami zrozumienia zadań, a dla innych było to całkiem normalny przedmiot. Rzesza zaliczał się do pierwszej grupy, natomiast nowy uczeń, który niedawno został przypisany do jego klasy, zdawał się mieć ją w małym palcu. Rzesza z wyczekiwaniem spoglądał na zegar. Jeszcze tylko 10 minut. Jego wzrok powędrował na nowego ucznia. Reader , gdyż tak miał on na imię, wydawał się być nieco znudzony, choć trudno to wywnioskować z jego mimiki. Czasem Aryjczyk przyglądał się nowemu, najczęściej na przerwach. Widać było, że chłopak jest źródłem zainteresowania wielu, ale nigdy nie zwracał na to uwagi. Szedł obojętnie korytarzem, nie reagując na zaczepki. Już pierwszego dnia przykuł on uwagę Rzeszy. Był wysoki, wysportowany, a na dodatek wyróżniał się dużymi, puchatymi skrzydłami. Aryjczyk szybko zorientował się, że nowy staje się mu nieobojętny. Postanowił zakończyć to nim rozwinie się jeszcze bardziej. Dlatego postanowił ignorować Reader . Gdy tylko chłopak spotkał się  z jego spojrzeniem, odchodził. Rzesza myślał, że to wystarczy by zniechęcić do siebie nowego.

Gdy zostało pięć minut do końca, nauczycielka oznajmiła, że zadaniem domowym dla całej klasy będzie karta pracy, którą mają wykonać w parach. Gdy Aryjczyk to usłyszał, miał ochotę się załamać. Dla niego matematyka była zmorą, która skutecznie pozbawi go weekendu. Kobieta zaczęła wymieniać poszczególne osoby jako pary.

- No i na koniec Rzesza oraz Reader. Mam nadzieję, że praca będzie dla was miłym spędzeniem czasu w towarzystwie kolegi lub koleżanki z klasy. - nauczycielka zaczęła wygłaszać mowę motywującą, lecz Aryjczyk już jej nie słuchał. Czuł się zawiedziony igraszką losu. Osoba, której unika od początku stała się jego parą podczas pracy. Lepiej być nie może. Gdy zadzwonił dzwonek pospiesznie opuścił klasę. Szedł w kierunku drzwi wyjściowych, gdy nagle ktoś złapał go za ramię. Szybko się obrócił i ujrzał przed sobą Reader.  Chłopak był od niego wyższy o głowę. Rzesza czuł wewnętrzną panikę.

- Nie miałeś zamiaru na mnie poczekać? - głos starszego sprawił, że Rzesza poczuł się jakby wylano na niego kubeł zimnej wody. Szybko obudził się z tymczasowego szoku.

- Ja...

- Nie ważne. Teraz możemy pogadać? Może dziś to ogarniemy? Chciałabym mieć wolny weekend. - Reader skrzyżował ręce na piersi, czekając na odpowiedź młodszego. Ten natomiast rozejrzał się pospiesznie szukając jakiejś wymówki. Zauważył grupkę dziewczyn, która zawsze podążała za starszym niczym cień. Rozmowy dziewczyn często krążyły wokół osoby Reader. Ten jednak zawsze ignorował wszystko wokół.

- Rzesza? - jego głos sprawił, że młodszy znów spojrzał w jego oczy.

- Tak, możemy to zrobić jak najszybciej.

- To znaczy? Pasuje ci dzisiaj? Jutro?

- A tobie? - na pytanie Rzeszy, Reader westchnął. Młodszy był pewien, że zaraz może mu się oberwać.

- Możemy spotkać się dzisiaj u mnie. 17 będzie w porządku? - spytał, a Rzesza przytaknął na znak zgody. Starszy podał mu swój adres, a Rzesza zanotował to pospiesznie w telefonie. Po tym Reader włożył ręce do kieszeni i odszedł. Rzesza czuł jak miękną mu nogi. Szybko jednak wziął się w garść i ruszył do domu. Szybko ogarnął mniej więcej dom, a potem przygotował się do wyjścia. Zabrał ze sobą plecak i udał się do domu Reader. Na miejscu był punktualnie. Nim zapukał do drzwi zastanowił się, czy to nie będzie trochę dziwne, że jest idealnie z wyznaczoną godziną. Szybko jednak odsunął od siebie te myśli i zapukał. Po chwili w drzwiach stał gospodarz.

- Jesteś punktualnie. - usłyszał i poczuł się dość dziwnie. Reader  zaprosił go gestem ręki do środka. Po ściągnięciu butów udali się do małego salonu.

- Coś do picia? - spytał starszy. Rzesza zaprzeczył kręcąc głową. - Jesteś jakiś małomówny. Coś nie tak? - spytał Reader stając na przeciwko niego.

- Wszystko w porządku. - odparł Rzesza spoglądając w bok.

- Ta... Mam wrażenie, że nie jesteś zbyt szczęśliwy z powodu naszej współpracy.

- Wydaje ci się. - odparł Niemiec. Nagle starszy zbliżył się jeszcze bardziej i pochylił nad nim.

- Aby na pewno? - spytał unosząc brew. Zmniejszony dystans, który ich dzielił, spowodował, że Rzesza znów spojrzał w oczy chłopakowi, a po chwili odwrócił wzrok czując czerwień na policzkach. W duchu przeklinał starszego, że musiał tak namieszać w jego głowie.

- No dobra, starczy zabawy. Pora wziąć się za pracę. - odparł Reader  i odsunął się od niższego.

- To była dla ciebie zabawa? - spytał Rzesza.  Po tych słowach poraz pierwszy usłyszał śmiech wyższego. Bardzo go to zdziwiło i spowodowało, że czerwień przybrała na sile.

- Nie bądź już taki. Też jest mi ciężko, bo wcześniej ani razu nie gadaliśmy. Spróbujmy chociaż zrobić tą kartę pracy, dobra? Nie będę cię dłużej trzymał. - odparł z uśmiechem starszy. Rzesza zgodził się i po chwili obaj wykonywali zadania. Starszemu szło to bardzo sprawnie, lecz niższy miał niemałe problemu. Któryś raz z kolei wynik wyszedł mu błędny.

- Scheiße! - warknął Aryjczyk i z nerwów odrzucił ołówek.

- Ej, spokojnie.

- Łatwo ci mówić. Masz do tego talent, a ja mimo starań jestem w tym beznadziejny.

- Zrozum, że nie każdy ma umysł matematyka i to nie jest złe. - chłopak wstał z łóżka i podszedł do leżącego na podłodze ołówka. - Jedni są dobrymi matematykami, a inni wyróżniają się na tle innych zdolności, przykładowo pisanie czy rysowanie.

- Malarstwo jest mi zdecydowanie bliższe od matematyki.

- Interesujesz się malarstwem? - Reader  zainteresowany usiadł obok Rzeszy na podłodze.

- Ta...

- A co konkretnie? Farby, szkice? Preferujesz realizm czy swoje wizje ?

- Interesuje cię to? - spytał niższy.

- Wiesz, chciałbym cię lepiej poznać. - uśmiech chłopaka znów sprawił, że Rzesza nie był w stanie traktować go chłodno.

- Lubię wszystkie style, ale głównie interesuję się naturą.

- Oo wierne odzwierciedlanie natury?

- Dokładnie. - zaśmiał się niższy. W tym momencie starszy podskoczył wesoło.

- Mamy sukces! Pojawił się uśmiech! - zawołał. Rzesza zaczął się śmieć i zrozumiał, że ignorowanie go i próba oddalenia się, będą bezskuteczne. Dlatego rozluźnił się całkiem i chętniej rozmawiał ze starszym. Od tamtej chwili praca poszła im dużo sprawniej, a relacja przerodziła się w przyjaźń. Dzięki temu Aryjczyk mógł dostrzec jak zmienny jest jego przyjaciel. Każdego dnia w szkole, był zamknięty w sobie, niezbyt chętny do rozmów i zdystansowany, ale przy nim zmieniał się całkowicie. Dzięki temu Rzesza zaczął czuć się wyjątkowo. Jakby to tylko jemu było dane ujrzenie tej prawdziwej strony przyjaciela. Tak jak przewidywał, z każdym dniem uczucie się nasilało. W końcu przerodziło się w miłość, co niezwykle drażniło podczas wspólnych spotkań. Aryjczyk nie miał pojęcia, że jego przyjaciel zmaga się z tym samym uczuciem.

Rzesza wracał właśnie do domu po lekcjach. Był zmęczony, ale pocieszał się wizją weekendu. Nagle ktoś złapał go ramieniem.

- Szybko zasuwasz na tych krótkich nóżkach. - zaśmiał się Reader , a Rzesza spojrzał na niego karcąco.

- Nie każdy rodzi się olbrzymem.

- No bez przesady. 1,90m to nie tak dużo.

- A 1,70m czyni z ciebie karła.

- Oj, wiesz, że ja tak tylko żartuję. - starszy stanął przed młodszym i starał się zrobić coś na wzór szczenięcych oczu. Rzesza nie wytrzymał i po chwili zaczął się śmieć.

- Wiem, wiem. Nie przejmuj się.

- No i wyśmienicie. - odparł dumnie Reader. 

- Jesteś niemożliwy. - odparł Rzesza. Starszy zaśmiał się wesoło. Po chwili znaleźli się przed domem młodszego.

- No i cel podróży. - oznajmił starszy.

- A ty do siebie?

- A co przygarniesz mnie?

- Jeśli będzie trzeba. - odparł Aryjczyk.

- Ej, a może zrobimy sobie nocowanie, co?

- A co cię tak nagle wzięło? - spytał Aryjczyk.

- Nie chciałbyś spędzić trochę czasu ze swoim przyjacielem?

- Szczerze? Nie. - zażartował Rzesza, choć zadbał o to, by zabrzmieć jak najpoważniej. Reader  posmutniał teatralnie.

- Jesteś straszny. No nic to ja wracam do siebie. - odparł starszy i zaczął iść w kierunku swojego domu. Rzesza stał przez chwilę przekonany, że to tylko żart, ale gdy starszy odszedł już całkiem spory kawałek ruszył za nim biegiem. 

- Ej Reader! - zawołał i nie spodziewając się nagłego zatrzymania starszego, uderzył w jego plecy, a następnie upadł na chodnik. 

- Matko jesteś cały?! - Reader pochylił się nad nim i podał mu pomocną dłoń. Rzesza skorzystał z pomocy. 

- Tak, tak. Myślałem, że tylko żartujesz z tym odejściem. 

- Bo tak było. - starszy zakłopotany potarł się po karku. - Planowałem się zaraz odwrócić i wrócić, ale zdążyłeś we mnie uderzyć. 

- Idiota. - mruknął Rzesza. Po chwili obaj umówili się na to, że Reader zjawi się u młodszego około piątej. Gdy wybiła ów godzina Reader zawitał u drzwi Rzeszy. Młodszy zaprosił go do środka i wspólnie spędzili wieczór. 

Właśnie oglądali film, gdy Rzesza oznajmił, że trochę zgłodniał. 

- To co, kolacja? - zaśmiał się Reader

- Jestem za. - Rzesza wstał z kanapy i udał się do kuchni. starszy poszedł zaraz za nim, lecz nie zbliżał się bardziej. Zamiast tego oparł się o próg drzwi. 

- A ty co? 

- Uwierz, że lepiej bym się nie brał za gotowanie. 

- Mieszkasz sam i nie umiesz sobie gotować? - Rzesza odwrócił się w kierunku Reader. Jego uśmiech zdradzał satysfakcję płynącą ze swojej wyższości w kwestii gotowania. Starszy prychnął w odpowiedzi.  - Czyli jak sobie radziłeś? 

- Kanapkę zrobić umiem. - mruknął, a Rzesza nie mogąc dłużej wytrzymać zaczął się śmiać. Reader  prychnął lekko zraniony.

- Powiedz mi jak to jest, że w szkole wydaje się, że nic nie jest w stanie cię ruszyć, masz na wszystko wywalone, a przy mnie każde moje słowo zdaje się cię ranić doszczętnie.

- Wiesz co innego, jak ranią cię inni, a co innego jak przyjaciel. - Rzesza westchnął i podszedł do przyjaciela. Położył dłoń na jego policzku i uśmiechnął się do niego.

- Ja nigdy nie chcę cię zranić, wiesz przecież o tym. Jesteś dla mnie ważny. - Uśmiech Rzeszy był delikatny, ale zdawał się być przepełniony wieloma emocjami. Nagle serce młodszego zabiło szybciej. Zorientował się co właśnie zrobił i powiedział. Dodatkowo Reader  nie odsunął się, ani nic podobnego. Zamiast tego spojrzał Rzeszy prosto w oczy. Stali tak przez moment nieświadomi tego, że ich twarze powoli się przybliżały do siebie. Starszy pochylił się, dzięki czemu ich twarze dzieliły tylko milimetry. Zastygli na moment jakby szukając wzajemnych znaków odmowy. Lecz nic takiego nie nastąpiło. Wpatrywali się w siebie w ciszy, a po chwili Rzesza nie mogąc dłużej się powstrzymać, chwycił koszulkę starszego i przyciągnął go do pocałunku. Starszy zaskoczony, dopiero po chwili zaczął oddawać pocałunek. Po chwili odsunęli się od siebie. Rzesza spojrzał prosto w oczy Reader. Dostrzegł w nich pewien błysk.

- Podobało ci się? - spytał niższy. Starszy trochę się plącząc zaczął składać zdanie z pojedynczo wypowiadanych słów, lecz nie miało ono sensu. Młodszy w odpowiedzi zaśmiał się krótko.

- Nie myślałem, że tak zareagujesz. - odparł dumnie Rzesza.

- Nie spodziewałem się tego. - mruknął Reader. Rzesza wrócił do robienia kolacji, zostawiając zaskoczonego chłopaka z własnymi myślami. Rzesza w duchu żałował, że nie spotkałem się z inną reakcją. Cóż, przynajmniej przekonał się co czuje starszy i zrobił pewien krok w przód, prawda? Po chwili został nagle gwałtownie odwrócony, a nim zdążył cokolwiek powiedzieć, jedno usta napotkały się z odpowiedniczkami przyjaciela. Pocałunek był niebywale zachłanny. Rzesza był zmuszony przytrzymać się blatu, by nie stracić równowagi.

- Wreszcie zrozumiałem. - odparł Reader, gdy na moment przerwał pocałunek.

- C-co zrozumiałeś? - spytał Rzesza.

- Dlaczego tak na mnie działasz. Już od pierwszego dnia czułem, że coś mnie ciągnie ku tobie. Teraz już wiem. Zakochałem się w tobie Rzesza. Nie jesteś dla mnie tylko przyjacielem. Jesteś kimś więcej. - Na policzkach niższego pojawiły się rumieńce. Nie spodziewał się bowiem wyzwania miłości. Reader  wpatrywał się w oczy Rzeszy. 

- Powiesz coś? - szepnął z nadzieją starszy. Młodszy zamiast odpowiedzieć ponownie złączył ich usta w pocałunku. Po chwili oderwali się od siebie z powodu braku powietrza.  - Mogę to interpretować jako odwzajemnienie? - dodał z uśmiechem. Młodszy pokręcił głową z rozbawieniem. 

- Tak. A teraz chodź. Trzeba przygotować kolację. - odparł Rzesza i obaj zaczęli przygotowywać posiłek. Skończyli cali w mące, gdy starszy rozpoczął na nią bitwę. Gdy naleśniki były już gotowe, wzięli się za sprzątanie. Po wszystkim stanęli obok siebie i spoglądali na kuchnię. Reader oparł się o Rzeszę. 

- Widzisz mój kochany niziołku? Razem zrobimy wszystko. - odparł dumnie.

- Jeśli mam cię tolerować zapamiętaj dwie zasady. Zasada pierwsza, nie mów na mnie niziołek. Zasada druga, wszelki bałagan jest twoją winą. Ja jestem schludny. 

- Zraniłeś moje serduszko. - mruknął starszy i wrócił do salonu. Usiadł na ziemi i okrył się kocem. 

- Nie obrażaj się. - powiedział Rzesza, wchodząc do pokoju z talerzem naleśników. Wrócili do oglądania filmu, a Rzesza w pewnym momencie wtulił się w bok swojej nowej sympatii. Tego dnia oficjalnie zostali parą, lecz w szkole starali się to ukrywać. Rzesza robił to wzorowo, lecz Reader nie mógł się powstrzymać od publicznego denerwowania swojego chłopaka. Po około trzech miesiącach było już wiadomym, że obaj się spotykają. 


~~~~~~~

2150 słów, dość sporo ^^ 

Przepraszam, że nie pojawił się lemon, ale dość długo pisałam to zamówienie i obawiałam się, czy nie zepsuję tego. 

Mam nadzieję, że zamówienie się spodoba ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro