„Kora" - Nicol-Walker-24

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tytuł: Kora
Autor: Nicol-Walker-24

Fragment 1.

Kora, wracając do domu w swojej puszczy nie zauważyła, iż ktoś ją obserwuję. Sytuacja, która miała miejsce w sklepie zaciekawiła pewną osobę, o której dziewczyna nie miała pojęcia. Był to w tym samym wieku, żeńskiej płci człowiek, o jasnych oczach odcieniu zielonego i szatynowych włosach. Jej znakiem rozpoznawczym, oprócz widocznych kilku piegów na malutkim nosku, był na prawym ramieniu pewien znak, którego znaczenie znała tylko jego posiadaczka.

Ów dziewczyna ze znakiem śledziła Korę, aż ta nie weszła w puszcze i nie zagłębiła się w jej piękno. Wtedy też drogi dziewczyn się oddaliły, lecz nie na długo.

Dziewczyna poszła w swoją, dobrze znaną stronę. Dobrze wiedziała, iż mieszkała w puszczy z Korą. Dziewczyna nie wiedziała o jej istnieniu. Zielonooka żyła w cieniu liści tropikalnego lasu, obserwując tym samym Korę, która nie zdawała sobie sprawy z tego, iż w Dauum mieszkał jeszcze jeden człowiek.

Szatynka skierowała swoje kroki w stronę swojego domu na drzewie, który znajdował się niecałe dwa kilometry od mieszkania Kory. Weszła po drewnianych drabinkach i po chwili znajdowała się ona w swoim przytulnym mieszkanku.

Samo mieszkanie było naprawdę duże, gdyż miało - można by powiedzieć - trzy piętra. Dwa oparte na pniu masywnego drzewa, a trzecie - obserwatorium na koronie gigantycznej rośliny. 

Obserwatorium - była to zwykła drewniana, średniej wielkości platforma. Znajował się tam duży teleskop skierowany w niebo, gdzie nocą można było oglądać gwiazdy. Była też kanapa z małym stoliczkiem kawowym. Widok z korony drzewa był niesamowity. Z jednej strony było widać dziką i nieokiełznaną, lecz wyniszczającą przez ludzi - puszcze, a z drugiej świat i metropolie stworzone przez ludzi.

Sama części mieszkalna była bardzo przytulna i mimo dominacji ciemnych kolorów i drewna, było tam bardzo schludnie i można było wyczuć odrobinę magii czy też tajemniczości. 

Dziewczyna wywodziła się z dawnego klanu  - lub jak inni na to mówili - Strażników Lasu. Była swego rodzaju duchem puszczy, który pilnował tego magicznego miejsca przed ręką ludzką. Mówiło o tym znamię na jej ramieniu, które przypominało jej o swoich korzeniach, z których była dumna. 

Jasmin - bo tak miała na imię tajemniczą osóbka, mieszkająca razem z Kate w Dauum - kochała swój dom. Jej pochodzenie mogło pomoc Korze w odbudowie zniszczonej części ich wspólnego lokum.

Cóż... Czy można było powiedzieć, że była dobrą wróżką z magicznymi mocami, które odbudują Dauume? I tak i nie. Wróżką nie była, jednak wiedziała, jak odrodzić umierający las bez większego rozlewu krwi i bez zniszczeń w pięknym miejscu, którym nazywała domem.

Fragment 2.

Deszcz zacinał pole widzenia Kory i sprawiał, iż ziemia stawała się śliska tak mocno, że nie można było ustać. Dziewczyna była cała brudna i zdyszana. Biegła już co najmniej pół godziny i dalej nie mogła uwolnić się od ludzi, którzy ją gonili.

Jak to się stało? 

Kłusownicy weszli zbyt głęboko w puszcze i znaleźli Korę, zbierającą swoje dzisiajsze śniadanie z owocowych krzewów. Ów ludzie nie znali dziewczyny i chcieli ją zabić, myśląc, iż to był rdzenny mieszkaniec Daummy. Mylili się...

Kora zaczęła uciekać, słysząc strzały. Chciała dotrzeć do swojego domu i jednocześnie gubiąc nieproszonych gości, lecz mężczyźni byli nieugięci. Kora miała przewagę, gdyż znała Dauume jak własną kieszeń. Dziewczynie udało się oddalić od kłusowników, lecz dalej mieli ją w polu widzenia i próbowali trafić w nią. 

Jasmin była lekko zaniepokojona tym zdarzeniem, lecz teraz miała szansę ujawnić się Korze. Używając swojej inteligencji, znalazła się za mężczyznami i jeden po drugim zawisł na drzewie. Oczywiście nic im nie zrobiła. Po prostu zaciągnęła jednego w głąb lasu i związała, co nie było dla niej problemem. Ona mieszkała w tym lesie od zarania dziejów, a mężczyzna był w ciężkim szoku widząc jej gniew, na dodatek nie umiał on walczyć, a naboje się skończyły. Na sam koniec Jasmin związała mężczyzn bluszczem wiszącym z drzew. 

I tak grupa kłusowników zniknęła. Kora jednak ucierpiała w tej ucieczce. Jeden nabój trafił ja w ramię, przez co obficie krwawiła, teraz Jasmin miała szansę.

Kora usiadła na jednym z kamieni trzymając się na ramię. Jasnim wyszła zza drzewa i stanęła przed Riverfall. Dziewczyna, widząc stopy podniosła głowę i ujrzała Jasmin. W pierwszej chwili myślała, że to Kate, jej siostra, lecz się myliła.

— Kim ty jesteś? — wydukała z bólu.

— Kimś, kto chce Ci pomóc. Chodź.  — Podeszła do Kory, pociągnęła ją za zdrowie ramię, pozwalając tym samym, aby ranna dziewczyna podparła się nią. — Zabiorę cie do moje domu. To nie daleko.

— Dlaczego mi pomagasz? — spytała półprzytomna Kora. — Gdzie jest moja siostra? 

— Chcę Ci pomóc, bo mamy też sam cel, a siostrą się nie przejmuj. Niech nie wie co tu miało miejsce. Będzie lepiej dla niej. 

— Co? Dlaczego? 

— Zadajesz za dużo pytań. Wszystko ci powiem, jak dotrzemy do domu, a teraz oszczędzaj siły. 

***

Kora powoli zaczęła otwierać oczy. Rozejrzała się dookoła i wywnioskowała, iż wydarzenia z wczorajszego południa były prawdziwe. Była w jakimś nie znanym jej domu, lecz przypomniało jej to swoje lokum. 

Wydała z siebie dźwięk niezadowolenia i popatrzyła na ranne ramię. 

— Witam. — Odezwał się głos dochodzący ze środka pokoju. — Nareszcie się obudziłaś. 

Kora popatrzyła w kierunku, z którego dochodził głos i ujrzała tą samą dziewczynę, która pomogła jej wczoraj. 

Kora usiadła na łóżku, nie odrywając wzroku od Jasmin. 

— Więc tak. Wczoraj zostałaś, jakby to powiedzieć, ranna przez kłusowników, którzy, jak sądzę, mogli cię pomylić ze mną. 

— To w takim razie kim ty jesteś? — spytała zdziwiona Kora. 

— Nazywam się Jasmin i może to zabrzmi jak bajka, ale jestem pradawnym strażnikiem tego lasu, a przynajmniej jednym z ostatnich — dodała na koniec. — Polegało to na tym, iż moi przodkowie zamieszkiwali ten las dawno temu i to był czas bliżej nie określony. Ich zadaniem było strzec Dauume przez ludźmi. Wiedzę przekazywaliśmy z pokolenia na pokolenie. 

— Masz moce? 

— Tak jakby. Nie władam florą i fauną tutejszej puszczy, lecz znam zastosowanie roślin, a na dodatek nie starzeję się, co jednak nie oznacza, że jestem nieśmiertelna. Można mnie zabić, lecz trzeba wiedzieć jak. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro