„Początek" - TildiBardsdotter

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tytuł: „Początek”
Autor: TildiBardsdotter

— Tilda!

— Tildi, gdzie jesteś?!

Dwoje młodych ludzi kręciło się po mieście, nawołując. Chłopak i dziewczyna szukali zaginionej siostry. Dziesięciolatka miała skłonność do uciekania z domu na cały dzień. Byli już wszędzie: na głównym placu i targowisku, w domu przyjaciółki… Gdzie tylko dziewczynka mogła być.

Tymczasem poszukiwana wchodziła na wzgórze uzbrojona w łuk i strzały własnej roboty. Gdy dotarła na szczyt, odetchnęła z ulgą. Ten spacer trwał nieziemsko długo. Położyła „broń” na trawie i usiadła obok. Wyjęła z torebki chleb z serem i zaczęła jeść. Ten posiłek przygotowała sobie sama, jeszcze zanim pozostali domownicy wstali.

Po jedzeniu przystąpiła do treningu. Zrobiła szybką rozgrzewkę, po czym wspięła się na drzewo i zawiesiła na gałęzi tarczę, do której miała strzelać.

Słychać było tylko świst strzał i bicie rozentuzjazmowanego serca dziewczynki, a co pewien czas okrzyk radości, gdy strzała trafiła w środek tarczy.

Nagle Tildi usłyszała szelest. Łuk i strzała wyleciały jej z ręki. Z lasu wychodził elf. Prawdziwy elf! A właściwie to elfka. Wysoka, rudowłosa elfka uzbrojona w prawdziwy łuk. Gdy tylko zobaczyła wpatrującą się w nią dziewczynkę, zatrzymała się.

— Czy nie jesteś przypadkiem z Miasta Na Jeziorze? — spytała.

— Tak — odparła Tildi. — A co?

— A czy twoim ojcem jest flisak Bard? — kontynuowała elfka.

— Tak. A skąd ten pomysł?

— Jesteś do niego dosyć podobna.

Tildi patrzyła wciąż na elfkę, nie wiedząc do końca, co się dzieje.

— W takim razie zanieś mu informację, że w tym tygodniu nie będzie dostawy.

— Dlaczego?

— Tego nie wiem. Przekaż mu po prostu informację.

Tildi nie zebrała nawet swoich rzeczy, tylko zbiegła ze wzgórza, wskoczyła do łódki i popłynęła do miasta.

— Czekaj! — zawołała za nią elfka. — Zostawiłaś rzeczy…

Ale Tildi jej nie słyszała. Zbiegła ze wzgórza, wskoczyła do łódki i popłynęła w stronę miasta. Na przystani zobaczyła swoje rodzeństwo. Sigrid wyciągnęła do niej ręce i pomogła wyjść z łódki.

— Tilda, gdzie byłaś? — zapytała.

— Poszłam postrzelać z łuku — odparła dziewczynka.

Sigrid zakryła usta dłonią.

— Ależ moja droga! To nie jest zajęcie dla dziewczyn.

Tildi nie chciała zgodzić się z siostrą. Uważała, że wojownikami mogą być zarówno kobiety, jak i mężczyźni. A tym bardziej szkolić się i strzelać z łuku.

Ale do Sigrid to nie docierało. Siostry kłóciły się tak całą drogę do domu, aż rozdzielił je brat, mówiąc:

— Dziewczyny, wyluzujcie. To zależy od osoby. Są kobiety, które doskonale radzą sobie jako wojowniczki, są też mężczyźni, którzy sobie w tym zawodzie nie radzą.

Starsza siostra już chciała coś powiedzieć, ale Bain uciszył ją ruchem ręki.

Rodzeństwo weszło do domu, gdzie zobaczyli swojego ojca, Barda. Gdy weszli, odwrócił się.

— A więc znaleźliście Tildi — powiedział. — Świetnie, bo chciałem podać obiad.

Usiedli razem przy stole i zaczęli jeść. Bard wciąż obserwował najmłodszą córkę, która jadła bardzo niechętnie.

— O czym myślisz? — zapytał dziewczynkę Bain.

— Miałam o czymś powiedzieć tacie, ale nie pamiętam tego. Próbuję właśnie sobie przypomnieć.

Po skończonym obiedzie Bard wstał, założył płaszcz i skierował się w stronę drzwi. Tildi zerwała się z ławy i chwyciła ojca za rękaw.

— Przypomniałam sobie! — zawołała. — Nie idź do pracy. Dziś nie ma dostaw.

Bard zdjął płaszcz i usiadł na łóżku syna stojącym pod schodami. Dzieci podbiegły i usiadły obok.

— Opowiedz o wojownikach! — poprosili Bain i Tildi.

Ojciec pokiwał głową i zaczął opowiadać. Oto jego historia (pominę tu wszystkie momenty, w których Tildi się wtrącała, choć było ich naprawdę dużo):

— W pewnym królestwie panowała młoda królowa Alana. Żyła w mocno zagrożonym kraju, ponieważ był narażony na ataki barbarzyńców, których wioski znajdowały się blisko granicy. Dlatego Alana bardzo dbała o to, żeby mury były obstawione, a straże zmieniane w regularnych odstępach czasu. Pewnego dnia jednak królestwo stanęło w obliczu prawdziwego zagrożenia — wybuchła wojna.

— Zasypać ich gradem strzał! — krzyczała Alana. — Brońcie ojczyzny! Za Tarię!

I sama rzuciła się do walki. Walczyła dzielnie. Jednak nie dane jej było walczyć długo. Wkrótce zginęła bohatersko, broniąc grupki dzieci. Wówczas jej rolę przejęła początkująca wojowniczka Aza.

Dowodziła armią do samego końca. Wiedziała, kiedy straty będą konieczne, a kiedy nie. Rozumiała strategię wroga. W końcu musiała sama stawić czoła dowódcy.

Co prawda bardzo się bała, ale spojrzała na ciało królowej i pomyślała: „Ona dałaby radę, to ja też”.

— Co, mała? — warknął do niej przeciwnik. — Jak chcesz, mogę cię od razu zabić.

— Nie! — krzyknęła Aza.

Rzuciła się na dowódcę wrogiej armii. Walka była długa, bardzo długa. Aza myślała, że już niedługo umrze, ale nie poddawała się.

Radziła sobie doskonale. Robiła uniki dokładnie wtedy, kiedy to było konieczne, atakowała, kiedy było trzeba, broniła się, będąc zagrożoną… Wtem zobaczyła brązową chmurę unoszącą się nad jej głową.

— Orły! — krzyknęła. — Orły nadlatują! Nie poddawać się! Z nimi na pewno wygramy!

I faktycznie, wygrali. Orły zaczęły zrzucać kamienie, trafiając tylko we wrogów. Dzięki temu armia Azy wygrała, a ona sama została nową królową.

Gdy Bard skończył opowiadać, dzieci zaczęły klaskać. Historia bardzo im się spodobała i nie miały jej nic do zarzucenia.

— Ja też chcę zostać wojowniczką! — oznajmiła Tildi, wstając i z dumą prezentując wystrugany podczas słuchania historii drewniany mieczyk.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro