🌻Sunflowers🌻

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Wróciłam z kolejnym fanfikiem 💃
W końcu go skończyłam yay!

Dobra lecimy, miłego czytania <33

Iwaoi/trochę Oikage
Angst, kto by się spodziewał
<33

~~~

Oikawa pov.

– Do jutra Iwa! – Uśmiechanąłem się do niższego i pomachałem mu na pożegnanie.

– Ta, do zobaczenia 'Kawa – odpowiedział i kiwnął głową, a potem odszedł w kierunku swojego domu.

Gdy zniknął mi z pola widzenia, postanowiłem w końcu przejść przez furtkę na podwórko, a potem wejść do środka budynku. Nareszcie po długim i męczącym dniu w szkole mogłem dać sobie odpocząć, na co z resztą cały dzień czekałem.

– Wróciłem! - powiedziałem głośno, jednak w odpowiedzi nie usłyszałem najmniejszego szmeru, co znaczyło, że rodzice nie wrócili jeszcze z pracy. Nie przeszkadzało mi to, a wręcz dawało całkowity spokój.

Po zdjęciu butów już miałem iść w stronę salonu, kiedy nagle w gardle poczułem nieprzyjemne drapanie, a w płucach przeszywający ból. W momencie zasłoniłem usta dłonią i zacząłem intensywnie kaszleć, czując jak coś miękkiego pojawia się na mojej dłoni. Upadłem na kolana walcząc o oddech, próbowałem zrobić wszystko żeby to ustało i dopiero po chwili poczułem się lepiej.

Gdy udało mi się odrobinę uspokoić przypomniałem sobie o czymś dziwnym w mojej dłoni. Po otwarciu jej nie mogłem uwierzyć w to co zobaczyłem.

Kwiaty.

A dokładnie były to żółte płatki, które bez chwili wahania rozpoznałem, a były to kwiaty słonecznika.

Przecież byłem pewny, że Iwa odwzajemnia moje uczucia – wyszeptałem do samego siebie. – O nie, tylko nie to...

I dopiero teraz do mnie to trafiło. To nie był ulubiony kwiat Iwaizumiego. Znam tylko jedną osobę, która uwielbia te kwiaty.

– Tobio-kun? To niemożliwe. – Myślałem, że byłem pewny swoich uczuć, że jeśli odetnę się od niego to nigdy więcej to nie powróci, a jednak się myliłem.

Po dłuższym czasie wstałem z podłogi i udałem się do łazienki, żeby przemyć twarz i pomyśleć o tym wszystkim. Jednego byłem pewny, muszę porozmawiać z Iwą.

-

Zaczynając ten dzień miałem nadzieję, że pójdzie gładko i będzie dobrze, jednak nie mogłem spodziewać się dzwonka do drzwi, który oświadczył czyjeś przybycie.

Na początku miałem nadzieję, że nieznana osoba, która stoi za drzwiami wejściowymi sobie pójdzie, mimo upływu dłużej chwili ktoś nadal natarczywie pukał w drzwi. Ostatecznie trochę niepewny, podszedłem i otworzyłem nieznajomemu, który jak się okazało był mi znany i to bardzo dobrze.

– Iwa? Co ty tu robisz? – zapytałem zaskoczony, gdyż sam z siebie rzadko mnie odwiedział.

– mogę wejść? – spytał, a ja w ułamku sekundy odsunąłem się i pozwoliłem mu wejść do środka.

Panująca między nami atmosfera nie należała do tych przyjemnych, a cisza z jego strony utwierdzała mnie w przekonaniu, że coś jest nie tak.

Iwa zdjął buty bez słowa i razem przenieśliśmy się z korytarza do mojego pokoju, gdzie oboje usiedliśmy na łóżku. Nie byłem pewny co zrobić, więc siedziałem nie odzywając się i czekałem jak mój chłopak zacznie.

– Torū... – Zaczął dość poważnie, a samo użycie mojego imienia przyprawiło mnie o ciarki na plecach. – Co się ostatnio z tobą dzieje?

– Huh? Nic, wszystko jest w porządku. – Odwróciłem wzrok bawiąc się palcami.

– Kłamiesz. Dobrze wiesz, że mnie nie oszukasz. Widzę przecież jak ostatnio się ode mnie odsuwasz, unikasz kontaktu. Zrobiłem coś nie tak? – Jego ton w głosie złagodniał odrobinę i dało się wyczuć, że się martwi.

– Przepraszam... – zacząłem, jednak nie dane mi było skończyć, gdyż kolejny napad kaszlu uniemożliwił mi funkcjonowanie.

Mimo, że w oczach miałem łzy, nadal mogłem dostrzec przerażoną twarz Iwy, który nie wiedział jak zareagować. Gdy w końcu pozbyłem się na aktualną chwilę płatków z płuc, strzepałem je na podłogę i ruszyłem w kierunku biurka, po wodę żeby móc choć trochę pozbyć się nieprzyjemnego smaku kwiatów z ust.

Wstając zachwiałem się odrobinę, jednak utrzymałem równowagę i już chwilę potem miałem butelkę w ręce. Przez cały ten czas, kiedy piłem Iwa nie odezwał się ani słowem, co tylko pogarszało to wszystko. Chciałem wymyślić jakieś wytłumaczenie, na próżno, wiedziałem, że muszę być z nim szczery.

Zanim jednak otworzyłem usta żeby coś powiedzieć, Iwa zdążył się odezwać.

– Jak długo? – spytał sucho.

– Od tygodnia – odpowiedziałem na tyle głośno, na ile zbolałe gardło mi pozwalało.

– Dlaczego mi nie powiedziałeś? – Wydawał się zły na mnie, co potwierdzał ton jego głosu.

– A co miałem ci powiedzieć!? Oh, hej Iwa-chan, mam Hanahaki i okazało się, że wcale nie dotyczy to ciebie, tylko Tobio! To chciałeś usłyszeć? – W końcu po prostu wybuchnąłem. – Uwierz, chciałem ci to powiedzieć, ale nie potrafiłem. Tak bardzo nie chciałem zranić Ciebie, bo mimo wszystko zależy mi na tobie, jednak uczucie do niego jest silniejsze i nie mogę nic z tym zrobić. Przepraszam, że cię w to wciągnąłem.

Po mojej wypowiedzi zapadła chwilowa cisza, jednak została ona przerwana przez niższego, który wstał i podszedł do mnie. Ze strachu zamknąłem oczy, nie chcąc wiedzieć co może zrobić, jednak on jedynie objął mnie i przytulił do siebie.

– Zamierzasz coś z tym zrobić? – zapytał delikatnie, nadal mnie nie puszczając.

– Nie wiem Iwa, może porozmawiam z Tobio? Nie wiem czy to coś da, więc w ostateczności... Podejmę się operacji. – odpowiedziałem mu. – Co z nami? – zapytałem cicho, tak jakby miał tego nie usłyszeć.

– Myślę, że nie możemy być razem, aczkolwiek zostanę przy tobie, od tego są przecież przyjaciele. – Wyczułem ból w jego głosie, jednak nic nie mogłem na to poradzić, miał rację. Nie mając już siły po prostu zamknąłem oczy i straciłem świadomość.

-
Kolejny tydzień minął, a mój stan coraz bardziej się pogarszał. Nie zostało mi już nic innego, jak porozmawianie z kimś kto ten ból powodował. Stawienie temu czoła nie brzmi ani trochę łatwo, a zdenerwowanie samo w sobie przypomniało, że najchętniej bym teraz się zawrócił.

Nie mogłem tego jednak zrobić.  Ostatecznie wziąłem głęboki wdech i udałem się w stronę postaci, którą ujrzałem z daleka, a którą poznałbym wszędzie.

– Ah, Oikawa-san. – Przywitał się ze mną zaraz po tym jak mnie zobaczył, na co ja odpowiedziałem tym samym.

– Czemu chciałeś się nagle ze mną spotkać? – spytał wprost, przez co nagle w gardle poczułem ścisk.

– Cóż, chciałem o czymś z tobą porozmawiać, co jest dość dla mnie ważne.

– Co to jest? – znów zadał pytanie, jak gdyby cały ten temat miał być prosty.

– Zanim przejdę do faktycznego powodu, chciałem zacząć od czegoś innego. Nie było wcześniej takiej okazji, a tak myślałem, że nigdy nie będę musiał tego robić. Jednakże jestem w nieszczególnie pozytywnej sytuacji, więc zebrałem się w sobie żeby ci to powiedzieć. – Wziąłem głębszy wdech i kontynuowałem. – Przepraszam cię za wszystko, za moje zachowanie względem ciebie, jak i za to co wydarzyło się lata temu w gimnazjum. – Spojrzałem na niego, a Tobio spojrzał na mnie zaskoczony.

– Oikawa-san, od dawna nie mam do ciebie urazy, to było dawno i niewiele już dla mnie znaczy. Doceniam przeprosiny, ale dlaczego to robisz? Coś się stało?

– właściwie to tak, zakochałem się w tobie. – powiedziałem, prawie dławiąc się własnymi słowami, nigdy nie pomyślałbym, że to się tak skończy.

– Co? To jakiś żart? –  Jego reakcja była taka jaką przewidziałem, że mi nie uwierzy.

– Nie, mówię całkowicie poważnie.

– Przykro mi Oikawa-san, ale nie mogę odwzajemnić twoich uczuć.

– Wiem, zdałem sobie z tego sprawę. Chciałem jednak ci to powiedzieć, bo miałem nadzieję, że pozwoli mi się uwolnić od tego uczucia. – W momencie kończenia zdania poczułem to nieprzyjemne uczucie w gardle, które zwiastowało nieszczęście.

– Muszę już iść, jestem ci bardzo wdzięczny za spotkanie – powiedziałem na odchodne i szybko udałem się w miejsce, gdzie nikt mnie nie zauważy.

Czułem już jak łzy zbierające się w moich oczach zaczynają spływać mi po policzkach, a płuca próbują złapać powietrza. Udało mi się ukryć zdala od niego zanim znowu zacząłem dusić się płatkami, i tym razem również krwią. Jej metaliczny smak niezbyt pomagał, bo przyprawiał mnie o mdłości, co w tym momencie mogło tylko pogorszyć sytuację. Chciałem zachować trzeźwość umysłu i skoncentrować się na czymkolwiek, jednak wszystko zaczęło wirować, a ja poczułem jak tracę władzę nad własnym ciałem, aż w końcu zapadła całkowita ciemność.

.

Kagayama Pov.

Nie wiedziałem o co może chodzić, jednak jakaś cząstka mnie chciała się dowiedzieć, więc skonsternowany ruszyłem w kierunku, gdzie zniknął starszy. Nie wiedziałem nawet czy go znajdę, choć miałem taką nadzieję. Idąc przed siebie nagle, gdzieś niedaleko mnie usłyszałem głuche uderzenie o ziemię, po którym nastała cisza, więc postanowiłem sprawdzić co to było.

Im bardziej się zbliżałem, tym bardziej z jakiegoś powodu moje serce dudniło ze stresu, choć próbowałem to zignorować. W końcu gdy dotarłem do miejsca, z którego usłyszałem ten dźwięk, nie mogłem uwierzyć co widzę i tym bardziej nie wiedziałem jak się zachować.

Oikawa leżał nieprzytomny na ziemi, a wokół jego lekko otwartych ust mogłem dostrzec kwiaty słonecznika skalane krwią.

– Oikawa-san? – wyszeptałem, nie mogąc zdobyć się na inną reakcję.
Stojąc tak z przerażeniem nie byłem w stanie się ruszyć, zmroziło mnie, i dopiero po chwili gdy udało mi się opanować zadzwoniłem po pomoc z nadzieją, że nie jest za późno.

- time skip <33 -

Iwaizumi pov.

Biegnąc do szpitala nie mogłem wybić z mojej głowy roztrzęsionego głosu Kageyamy, który ledwo wydusił z siebie „Oikawa-san jest w szpitalu”, a tym bardziej nie mogłem przestać się zamartwiać.

Mimo tego co wydarzyło się wcześniej nadal martwiłem się o niego i miałem nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Przy tej chorobie trudno myśleć o pozytywnym zakończeniu, ale nie chciałem myśleć inaczej.

Docierając więc do budynku, szukałem wzrokiem jego rodziców, od których mogłem się czegoś dowiedzieć, a gdy ich znalazłem, przystanąłem na chwilę by złapać oddech, gdyż w całej tej sytuacji nawet nie odczułem skutku biegu.

– Hajime, jesteś już! – Usłyszałem głos starszej kobiety. W odpowiedzi skinąłem jej głową.

– Co z Torū? – spytałem bez ogródek, gdyż nie mogłem już więcej czekać.

– Przeprowadzają zabieg usunięcia kwiatów... – powiedziała smutno. – Przykro mi Hajime, wiemy, że po zabiegu zapomni o wszystkim.

– Nie martwię się tym, bo nie dotyczyło to mnie, Torū żywił uczucia do kogoś innego. – powiedziałem cicho.

Usiadłem w ciszy na krześle koło kobiety i mogłem tylko czekać, nic więcej zrobić nie byłem w stanie. Dałbym wszystko żeby ta cała sytuacja nie miała miejsca, jednak teraz jedynie mogę dać mu moje wspracie.

Dopiero po dobrej godzinie dostaliśmy informacje od lekarza, że zabieg skończył się bez komplikacji i możemy go zobaczyć.

Wszedłem więc do sali jako pierwszy i usiadłem obok łóżka, na którym znajdował się 'Kawa. Wyglądał tak spokojnie, jak gdyby wcale jeszcze niedawno nie odegrał się dramat w jego życiu. Po dłużej chwili dopiero zaczął odzyskać przytomność.

– Iwa-chan? Co się stało? – spytał rozglądając się dookoła trochę spłoszony.

– Jesteś w szpitalu, ale nic ci już nie grozi. – odpowiedziałem spokojnie, wiedząc, że ten potrzebuje odpoczynku. – Pamiętasz co się stało?

– Byłem w parku, kiedy się źle poczułem i straciłem przytomność – powiedział po chwili namysłu, jednak jakby niepewnie.

– Byłeś tam z kimś?

– Nie wydaje mi się, byłem sam. Pamiętam tylko, że był tam jakiś chłopak z czarnymi włosami, ale nie wiem kto to był. – Oikawa wzruszył ramionami i ułożył się wygodniej na poduszce. – Czy to ważne? – spytał jeszcze, zanim zamknął oczy.

– Nie, tak tylko pytałem. Odpoczywaj lepiej, żebym miał z kim znowu grać w siatkówkę. – powiedziałem i pozwoliłem sobie na uśmiech w jego stronę.

Oby wszystko wróciło do normy.

~~~
1786 słów.

Nie wiem co się wydarzyło i jak do tego doszło, ale cyk i jest fanfik.
Średnio mi się podoba, ale ujdzie, chciałam już coś tutaj dodać.

Love y'all~

~~Krwawa

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro