16. Mark x Nelly ✔️

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

* Lemon (osoba zamówiła go wcześniej, niż postanowiłam, że nie będę przyjmować lemonów)

Mark x Nelly

W Gimnazjum Raimona prawą ręką dyrektora szkoły była Nelly Raimon i nikt nie miał co do tego żadnych wątpliwości. Miała długie, delikatnie falowane brązowo-rude włosy i oczy w tym samym kolorze. Nosiła kremową koszulę z bordową kokardą, brunatną spódniczkę oraz podkolanówki również w tym samym kolorze. Kolor bordowy oznaczał, że była kimś ważnym i czasem zdarzało jej się to wykorzystać - między innymi pozwalała sobie na opuszczenie lekcji, żeby wykonać swoje obowiązki. Nelly była bardzo uczynną i bardzo pracowitą dziewczyną a przede wszystkim bardzo skupioną na swoich celach. Na pierwszym miejscu zawsze stawiała swoje obowiązki i przez to nie miała czasu na zajmowanie się byle czym, nie mówiąc już o pierwszej miłości bądź wychodzeniu na miasto razem z przyjaciółkami.

Podobnie jak Silvia i Celia dziewczyna była także menadżerką szkolnej drużyny piłkarskiej, którą przewodził Mark Evans. Był to brunet z pomarańczową opaską na czole z brązowymi oczami. Uwielbiał grać w piłkę nożną i każdą wolną chwilę spędzał na treningu. W dodatku wiecznie uśmiechnięty chłopak wręcz zarażał optymizmem wszystkich wokół i nie dało się nie uśmiechać w jego towarzystwie.

Niestety było coś, o czym córka właściciela szkoły nie miała pojęcia a było to uczucie, którym Mark darzył dziewczynę. Ślepo się w niej zakochał i w jego sercu oprócz piłki pojawiło się miejsce na dziewczynę ale jak dotąd nie udało mu się sprawić, aby zostali parą. Co prawda codziennie pisał do niej króciutkie liściki ale wszystkie trafiały do... kosza. Panna Raimon doskonale wiedziała kto jest autorem liścików ale każdy z nich wyrzucała, żeby nie tracić swojego cennego czasu.

Brunet za każdym razem miał wielką nadzieję, że dziewczyna w końcu przeczyta liścik i da się zaprosić na randkę, jednak im dłużej tak się nie stawało, tym bardziej wierzył, że jak bardziej się postara to uda mu się zdobyć serce Nelly. Dodatkowo próbował ją zaprosić osobiście ale za każdym razem słyszał tą samą odpowiedź, że nigdzie z nim nie pójdzie. Po pewnym czasie Mark nie musiał się nawet odzywać, gdyż dziewczyna od razu wiedziała co usłyszy. I zanim brunet zdążył spytał: ,,Czy pójdziesz ze mną na spacer i do restauracji?'', Nelly zawsze odpowiadała: ,,Nie, może innym razem''. Markowi jak zwykle było smutno ale nie dawał za wygraną oraz się nie poddawał. Wierzył całym swoim sercem, że kiedyś nadejdzie dzień, w który we dwoje wybiorą się na romantyczny spacer...

Pewnego dnia zaraz po treningu chłopak ile sił w nogach pobiegł do pobliskiej kwiaciarni. Kupił ogromny bukiet czerwonych róż i z szerokim uśmiechem na twarzy wrócił do drużyny. Podszedł do Nelly i wręczył jej przepiękny bukiet mając nadzieję, że tym razem dziewczyna się zgodzi. Tymczasem ona nawet nie przyjęła od niego podarunku...

- Proszę, to dla ciebie Nelly - dodał z uśmiechem, na co dziewczyna wywróciła oczami i odwróciła głowę w zupełnie innym kierunku, jakby go nie widziała - Może miałabyś ochotę na wspólny spa...

- Mówiłam ci już miliony razy! - krzyknęła zdenerwowana - Nie pójdę z tobą na żaden głupi spacer, ponieważ nie mam czasu na takie głupoty!

- Ale może... - brunet próbował spróbować raz jeszcze ale dziewczyna przerwała mu, mówiąc:

- I zabieraj swoje cuchnące kwiatki

Nelly wyrwała mu bukiet róż z ręki a następnie rzuciła o ziemię. Odwróciła się i ruszyła prosto przed siebie, nawet się nie odwracając. Cała drużyna patrzyła najpierw na odchodzącą córkę dyrektora a następnie na swojego kapitana, który ze smutkiem spuścił głowę. Było im bardzo żal chłopaka, który starał się ze wszystkich sił zaimponować dziewczynie a z wielkiego i cudownego planu nici. Chłopak ze łzami w oczach i bez słowa pożegnania ruszył do swojego domu, żeby tam na spokojnie dać upust swoim emocjom...

~ Time skip ~

Przez kilka następnych dni było coraz gorzej a Mark całkowicie załamał się wypowiedzią dziewczyny. Siedział jedynie w swoim pokoju a z domu w ogóle nie wychodził - nawet na treningi piłkarskie. Przestał także grać w swój ukochany sport a jedynie leżał w łóżku i patrzył w sufit. Rodzice zaczęli się o niego bardzo martwić i planowali nawet zapisać go do lekarza.

Tego dnia rodziców nie było w domu - mama pojechała na zakupy do centrum handlowego a tata do pracy i chłopak był w domu zupełnie sam. Wrócił mu apetyt i siedział w kuchni przy stole, zajadając się kulkami ryżowymi, gdy nagle ktoś zapukał do drzwi. Brunet na początku zignorował gościa ale za drugim razem wstał ze swojego miejsca i podszedł do drzwi. Otworzył a osobę którą zobaczył, w ogóle się nie spodziewał. Mianowicie była to Nelly, która zaczęła martwić się o chłopaka i oto, dlaczego przestał chodzić zarówno do szkoły jak i na treningi piłkarskie.

- Nelly? - spytał cicho

Dziewczyna dopiero teraz mogła mu się dokładnie przyjrzeć. Nie miał na czole swojej pomarańczowej opaski, którą zawsze nosił. Na sobie miał jedynie piżamę i wyglądało na to, że przez ten czas nie chodził w czymś innym. Jego włosy były potargane i każdy układał się w inną stronę - zupełnie jakby nie mył i nie czesał ich przez te kilka dni. A jego twarz... Oczy miał zaczerwienione od ciągłego płaczu i na policzkach widniały jeszcze ślady łez. Córce dyrektora zrobiło się go naprawdę żal i dotarło do niej, że cała ta sytuacja była jej winą i dlatego widziała teraz Marka w takim złym stanie.

- Nelly, co ty tutaj robisz? - powtórzył Mark, patrząc na nią

- Ja... - zaczęła ale natychmiast urwała, gdyż nie wiedziała do końca co mogłaby mu powiedzieć - Ja chciałam cię przeprosić za to, że byłam taka niemiła kilka dni temu, kiedy przyszedłeś do mnie po treningu z bukietem róż...

- Nie ma o czym mówić... - odpowiedział smutno chłopak i już, już chciał zamknąć drzwi ale w ostatniej chwili Nelly je przytrzymała, dlatego spytał: - Coś jeszcze?

Odpowiedział jej to z takim zimnym i obojętnym tonem, którego nigdy w życiu u niego nie słyszała. Była w wielkim szoku... To nie był ten sam Mark Evans, który był fanem piłki nożnej i kapitanem drużyny Raimona... Nie ten Mark, którego znała... Nie ten Mark, którego... kochała? Dopiero teraz zdała sobie z tego sprawę i uświadomiła, że naprawdę zakochała się w brunecie. To właśnie dlatego stała tutaj i z nim rozmawiała, ponieważ martwiła się jego stanem i to, co się z nim działo. A gdy coraz dłużej stała i patrzyła na jego smutny wyraz twarzy, jej też łezka w oku się zakręciła i już po chwili łzy zaczęły płynąć jej po policzkach. Nic nie mówiąc podeszła do niego i przytuliła się do chłopaka. Brunet na początku był zaskoczony jej zachowaniem i wcale nie odwzajemniał jej przytulasa ale po chwili przytulił ją. Po jego policzkach także zaczęły płynąć łzy.

- P-przepraszam cię Mark... Nie miałam pojęcia, że tak mocno dotkną cię moje słowa... Gdybym tylko mogła cofnąć czas...

Brunet przerwał jej wypowiedź namiętnym pocałunkiem, który zresztą Nelly odwzajemniła. Gdy w końcu odsunęli się od siebie, na ich twarzach widniały szerokie uśmiechy. Spojrzeli sobie w oczy a następnie chłopak wziął ją na ręce i zaniósł do swojego pokoju. Tym razem stali się sobie bliżsi niż kiedykolwiek wcześniej mimo, że wcześniej nic na to nie wskazywało...

~ Miesiąc później ~

Mark i Nelly oficjalnie zostali kochającą się parą. Nawzajem się wspierali a dziewczyna obiecała, że będzie starała się brać na swoje barki znacznie mniej obowiązków i będzie znajdowała czas na to, żeby mogli pobyć tylko we dwoje. Drużyna również bardzo się z tego cieszyła, ponieważ do życia oraz do sportu wrócił Evans, którego znają - wspaniały kapitan, który potrafił zarażać ich swoją pozytywną energią i prowadzący ich do zwycięstwa. Jeśli chodzi o menadżerki, te także bardzo cieszyły się, że ich przyjaciółka posłuchała głosu serca i w końcu zrozumiała, czym jest prawdziwa miłość...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro