24. Mark x Fidio ✔️

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

One shot napisany dla falseVirtuoso ^^

Mark x Fidio

Kiedy zaczęło się FFI na wyspę Liocott zaczęły przybywać drużyny z najróżniejszych krajów. Między innymi przybyła drużyna z Włoch, czyli Orpheus. Ich kapitanem był Fidio Aldena - istny Biały Meteor Włoch. Był to brunet o jasnej karnacji z ciemnoniebieskimi oczami. Świetny piłkarz i nie jeden chłopak mógł jedynie sobie pomarzyć o takim poziomie gry, jaki miał Fidio. Chłopak uwielbiał grać w piłkę nożną i wkładał serce w każdy swój mecz.

Na wyspę Liocott przybyła również drużyna Japonii, czyli drużyna Inazumy Japan na czele z kapitanem - Markiem Evansem. Był to również brunet ale z pomarańczową opaską na czole i z przyjaznym spojrzeniem brązowych oczu. Wiecznie wesoły, radosny chłopak był pełen optymizmu i zapału do piłki nożnej, która była jego ukochanym sportem. Zawsze szeroko uśmiechnięty, z dobrym humorem i wielkimi pokładami energii. Podobnie jak Fidio kochał grać w piłkę nożną i zawsze wkładał serce w swoją grę, która sprawiała mu wiele radości.

~ Z perspektywy Marka ~

Nie mogłem się już doczekać, kiedy w końcu będę mógł zwiedzić tą wspaniałą i niesamowitą wyspę! Była przeogromna, w dodatku zjechało tutaj mnóstwo świetnych drużyn, z którymi bardzo chciałbym rozegrać mecz. Niestety moi przyjaciele byli zmęczeni podróżą, co oczywiście było zrozumiałe - w końcu lecieliśmy tutaj parę ładnych godzin. Ja również byłem zmęczony ale na pewno znajdę w sobie troszkę sił na to, aby zwiedzić wyspę. Udałem się więc na stołówkę, gdzie znajdowała się reszta i z szerokim uśmiechem na twarzy zapytałem:

- Co wy na to, aby udać się na wycieczkę i troszkę pozwiedzać?

- Mark, dopiero co przylecieliśmy - odezwał się Nathan

- Racja - dodał Jack - Jesteśmy zmęczeni i musimy odpocząć a ja nigdzie nie pójdę, dopóki nie dostanę dużej porcji pysznego posiłku

Na ich słowa troszkę posmutniałem - miałem w końcu tycią nadzieję, że ktoś zechce wybrać się ze mną na wycieczkę po wyspie Liocott a tu proszę... Dlatego na zwiedzanie postanowiłem wybrać się samotnie i tak zrobiłem. Udałem się do swojego pokoju a następnie założyłem bluzę oraz buty. Przy okazji wziąłem mały plecak do którego włożyłem butelkę z wodą oraz rękawice bramkarskie a piłkę nożną wziąłem w ręce. Kiedy byłem gotowy wyszedłem z naszego hotelu i spokojnym krokiem zacząłem kierować się w prawą stronę.

Po bokach znajdowały się sporej wielkości budynki i pozostałe hotele, w których także zatrzymały się drużyny piłkarskie. Kilkanaście minut później zacząłem podbijać sobie piłkę kolanem i tak bardzo się na tym skupiłem, że nie zauważyłem gdzie mnie nogi poniosły. Złapałem piłkę w dłonie i rozejrzałem się wokół, zastanawiając się przy okazji gdzie się znajduje. Robiło się coraz ciemniej a gdzieniegdzie paliły się uliczne lampy, dzięki którym było troszkę jaśniej. Jednak najgorsze było to, że nie miałem pojęcia gdzie się znajduje - w tamtej chwili przestraszyłem się nie na żarty. Byłem tak bardzo zafascynowany całą wyspą i zajęty podbijaniem piłki, że zapomniałem jakim kiepskim jestem przewodnikiem. Miałem okropną orientację w terenie i to wcale mi się pomagało - wręcz przeciwnie. Nie miałem pojęcia gdzie jestem ale po chwili delikatnie się uśmiechnąłem. Miałem w końcu przy sobie swój plecak, w którym na pewno znajdę telefon i dzięki nawigacji szybko dojdę do naszego hotelu. Tak więc zdjąłem plecak i otworzyłem go, zaciekle szukając małego urządzenia. Niestety nigdzie go nie znalazłem i ze smutkiem westchnąłem sam do siebie. Gdybym tylko miał przy sobie telefon, bez żadnego problemu dotarłbym do hotelu dzięki nawigacji a tak to jestem w sytuacji zupełnie bez wyjścia.

Spakowałem więc wszystkie rzeczy z powrotem do plecaka a następnie raz jeszcze rozejrzałem się dookoła. Nie miałem pojęcia, gdzie powinien teraz iść. W głowie miałem totalną pustkę i zero pomysłów mimo, że zwykle mam taki na czarną godzinę. Tym jednak razem nie miałem żadnego pomysłu, dlatego postanowiłem pójść prosto przed siebie mając nadzieję, że uda mi się trafić do hotelu.

~ Time skip ~

Krążyłem już tak dobrą godzinę szukając drogi powrotnej do naszego hotelu. Zrobiło się ciemno a ja nic nie widziałem, jednak dzięki ulicznym lampom zadanie miałem nieco ułatwione, ponieważ widziałem przynajmniej dokąd idę. Nie dość, że nic nie widziałem i było mi coraz zimniej, to na dodatek robiłem się strasznie głodny i byłem pewien, że ominęła mnie jakaś pyszna kolacja. W dodatku nogi bardzo mnie bolały aż w końcu nie wytrzymałem i podeszłem do pobliskiego murku a następnie na nim usiadłem. Nie miałem już sił i zwiesiłem smutno głowę, patrząc w swoje buty. Wiedziałem, że to koniec i nikt mnie tu nie znajdzie...

~ Z perspektywy Fidio ~

Wyspa Liocott zrobiła na mnie olbrzymie wrażenie - była ogromna i nie mogłem się doczekać naszego pierwszego meczu. Zaraz po opuszczeniu samolotu udaliśmy się autobusem do naszego hotelu, w którym mieliśmy tymczasowo zamieszkać. Szybciutko się rozpakowaliśmy, poszliśmy na stołówkę wrzucić coś na ząb a następnie poszliśmy na boisko, aby odbyć swój trening.

Natomiast zaraz po naszym treningu wziąłem szybki prysznic i przebrałem się w strój drużyny, chcąc wybrać się jeszcze na krótki spacer przed snem. Chciałem przewietrzyć głowę, ponieważ lepiej mi się wtedy spało a poza tym będę wyspany i pełen energii na jutrzejszy trening. Dlatego nie marnując dłużej czasu na myślenie wyszedłem z hotelu, kierując się w stronę boiska. Nie bałem się, że się zgubię gdyż miałem dosyć dobrą orientację w terenie i czułem, że tak łatwo się nie zgubię.

~ Time skip ~

Przez całą swoją wycieczkę podziwiałem przepiękne widoki i tego, jaka ta wyspa jest wielka. Aż w końcu zobaczyłem na murku siedzącego smutnie chłopaka, patrzącego w swe buty. W pierwszej chwili chciałem przejść obok niego i pójść dalej ale po chwili zrezygnowałem z tego pomysłu. Podeszłem do niego i spytałem:

- Hej, wszystko w porządku? - na co nieznajomy podniósł głowę i spojrzał na mnie brązowymi oczami a ja miałem dziwne wrażenie, że skądś go znam

- Wszystko w porządku - odpowiedział i delikatnie się uśmiechnął

- W takim razie dlaczego jesteś smutny? Wiem, że nie powinienem wtrącać się w nie swoje sprawy ale zdaje mi się, że masz pewien problem

- Masz rację - brunet westchnął - Nie wiem gdzie znajdę hotel Inazumy Japan

- Chwileczkę... - słysząc jego wypowiedź troszkę się zastanowiłem - Jesteś zawodnikiem z Japonii, prawda? Zatem musisz nazywać się...

- Mark Evans - odpowiedział chłopak - A ty musisz należeć do włoskiej reprezentacji, racja? - spytał, patrząc na flagę, która widniała na mojej koszulce

~ Z perspektywy Marka ~

Myślałem i pogodziłem się z myślą, że nikt mnie tu nie znajdzie i nikt mi nie pomoże a tu proszę jaka miła niespodzianka - zawodnik z włoskiej reprezentacji we własnej osobie. Następnie zeskoczyłem z murka i z uśmiechem na twarzy podałem mu dłoń, aby się przywitać i dokończyć jego wypowiedź:

- Mark Evans - odpowiedziałem - A ty musisz należeć do włoskiej reprezentacji, racja? - spytałem, patrząc na flagę, która widniała na jego koszulce

- Zgadza się i nazywam się Fidio Aldena. Bardzo miło cię poznać Mark - uśmiechnął się i uścisnął mi dłoń

- Mi również - odpowiedziałem

Miałem wielką nadzieję, że skoro udało mi się go spotkać, to dzięki niemu uda mi się dostać z powrotem do naszego hotelu. Niestety nie zdążyłem zadać tego pytania, ponieważ mój brzuch postanowił zagrać dla mnie koncert i przypomnieć mi, że jestem bardzo głodny. Niemal natychmiast stałem się cały czerwony ze wstydu - że też akurat musiało się to stać w takim momencie! Fidio jedynie zaśmiał się pod nosem a ja stałem jak słup soli, czerwony aż po czubki uszu jednak kilka chwil później wziąłem głęboki wdech.

- Niestety mam pewien problem ale nie wiem, czy byłbyś w stanie mi pomóc

- Mów śmiało - niebieskooki uśmiechnął się - Może będę w stanie ci pomóc

Musiałem przyznać sam przed sobą, że było mi wstyd przyznać się do tego, że się zgubiłem i nie wiem jak trafić do hotelu Inazumy Japan. Jednak on był moją ostatnią deską ratunku, dlatego postanowiłem skorzystać z jego pomocy.

- Chodzi o to, że... - zacząłem niepewien swoich słów ale chłopak tylko przyjaźnie się uśmiechnął i gestem dłoni zachęcił mnie, abym mówić dalej - Postanowiłem wybrać się na wycieczkę, aby zwiedzić wyspę ale jak widzisz troszkę się zgubiłem i nie wiem jak wrócić, gdyż mam bardzo słabą orientację w terenie... Może wiesz gdzie znajdę hotel?

- Jasne, dla mnie to bułka z masłem - odpowiedział Fidio i dodał z uśmiechem: - Chodź za mną

I takim oto sposobem udałem się do hotelu z moim nowym kolegą. Po drodze rozmawialiśmy na temat drużyn i nadchodzących meczów wspominając, że obaj nie możemy się ich doczekać. Brunet miał także świetne poczucie humoru a opowiadane przez niego żarty były tak zabawne, że płakałem ze śmiechu a brzuch bolał mnie od ciągłego śmiania się. W końcu obaj dotarliśmy pod hotel Inazumy Japan, gdzie znajdowała się reszta mojej drużyny.

- Dziękuję ci za pomoc, Fidio - uśmiechnąłem się do niego wystawiłem pięść do niego, chcąc przybić żółwika na pożegnanie

- Nie ma za co, miło było cię poznać i do zobaczenia - odpowiedział, przybiliśmy żółwika a następnie brunet odszedł prawdopodobnie do swojego hotelu

Kiedy tylko przekroczyłem próg budynku, niemal od razu na spotkanie wyszły mi menadżerki, reszta drużyny wraz z trenerem na czele. Każdy nie był zachwycony faktem, że wróciłem tak późno i nie miałem wyjścia - musiałem sprzedać im jakąś dobrą bajeczkę, żeby za bardzo nie opowiadać. Wytłumaczyłem w skrócie, że udałem się na trening i straciłem rachubę czasu i dlatego wróciłem tak późno. W końcu nie mogłem powiedzieć prawdy, że udałem się na zwiedzanie wyspy a później się zgubiłem - z całą pewnością mieliby ze mnie niezły ubaw. Dodatkowo nie wspomniałem nic o Fidio, którego dziś poznałem. Jest to bardzo miły, uśmiechnięty, sympatyczny chłopak z wielkim poczuciem humoru i wielkim sercem do piłki nożnej. Coś czułem, że szybko staniemy się dobrymi przyjaciółmi...

~ Z perspektywy Fidio ~

Przez cały pobyt na wyspie Liocott spotykałem się z Markiem niemal codziennie aby porozmawiać lub odbyć wspólny trening. Bardzo lubiłem jego towarzystwo a zwłaszcza jego wielką pasję do gry w piłkę nożną i optymizm, który rozsiewał wszędzie wokół. W dodatku brunet był świetnym bramkarzem i strzelanie goli nie należało do łatwych zadań - musiałem się bardzo postarać, aby strzelić mu choć jedną bramkę i zdobyć honorowego gola. Mój nowy przyjaciel był naprawdę genialnym piłkarzem...

A dlaczego ,,przyjaciel''? Mimo, że znam się z Markiem od niedawna szybko nawiązaliśmy dobry kontakt i mieliśmy wspólną pasję, którą była piłka nożna. Można powiedzieć, że byliśmy dobrymi przyjaciółmi i wiedziałem, że mogę na nim polegać a on wiedział, że może polegać na mnie. Wzajemnie nas to napędzało i robiliśmy olbrzymie postępy jeśli chodzi o grę. Miałem również poczucie, że mam kogoś bliskiego - kogoś, komu mogę powiedzieć wszystko i kogoś, na kogo zawsze mogę liczyć...

~ Time skip ~

Dzisiaj był mecz pomiędzy Rycerzami Królowej a Jednorożcem. Byłem bardzo podekscytowany i nie mogłem się doczekać tego, aby zobaczyć która drużyna zwycięży. W związku z tym, że jestem jednym z najlepszych napastników i strzelców założyciel FFI podarował mi dwa bilety na ten mecz. Musiałem zdecydować kogo zabiorę ze sobą i mówiąc szczerze nie miałem większych problemów z wyborem. Postanowiłem, że pójdę na mecz razem ze swoim przyjacielem - Markiem. Z całą pewnością chłopak ucieszy się z biletu i możliwości obejrzenia meczu na żywo. Przy okazji w drodze powrotnej moglibyśmy pójść na pobliskie boisko i wspólnie potrenować.

Udałem się więc do hotelu Inazumy Japan, przez całą drogę zastanawiając się jaka będzie jego reakcja. W końcu nigdy nie chodziliśmy do siebie a jedynie spotykaliśmy się na boisku oprócz tego jednego razu, kiedy pomogłem Markowi dotrzeć do hotelu, kiedy się zgubił. Kiedy dotarłem na miejsce, podeszłem do drzwi i zapukałem mając nadzieję, że otworzy chłopak. Niestety drzwi otworzyła mi granatowłosa dziewczyna, dlatego jedynie delikatnie się uśmiechnąłem i spytałem:

- Jest może Mark?

- Jasne, zaraz go zawołam - odpowiedziała, odwzajemniając uśmiech po czym udałam się do środka, szukając chłopaka

- Cześć Fidio, co cię tu sprowadza? - spytał, patrząc na mnie z uśmiechem

- Cóż... - wyjąłem w tej chwili z kieszeni dwa bilety na dzisiejszy mecz - Dostałem dwa bilety i pomyślałem, że będziesz chciał ze mną pójść. Co ty na to?

- Z wielką chęcią! - krzyknął szczęśliwy brunet, ciesząc się jak małe dziecko - A skąd masz bilety?

- Dostałem je od założyciela FFI - odpowiedziałem zgodnie z prawdą - I fajnie będzie obejrzeć mecz z moim przyjacielem

Po chwili brunet wrócił do środka i zniknął tam na kilka minut - z całą pewnością chciał powiedzieć trenerowi, że wychodzi aby ten się o niego nie martwił. Dopiero później dołączył do mnie i obaj udaliśmy się na mecz Rycerzy Królowej i Jednorożca...

~ Z perspektywy narratora ~

Po meczu dwaj przyjaciele udali się na boisko, aby wspólnie potrenować. Mark jak zwykle stał na bramce a Fidio próbował strzelić mu gola. Niestety nie było to łatwe zadanie a dwie godziny później każdy miał już dość, dlatego postanowili zrobić sobie przerwę. Udali się na polankę niedaleko boiska a następnie położyli się na zielonej trawie, obserwując gwiazdy.

- Tak sobie myślę, że fajnie się stało jak się wtedy zgubiłem - odezwał się Mark

- Słucham? - zdziwił się Fidio, czekając na wyjaśnienia

- Inaczej nigdy nie poznałbym takiego wspaniałego przyjaciela jakiego mam teraz - kapitan Inazumy Japan uśmiechnął się od ucha do ucha - Cieszę się, że cię mam

- Ja również się z tego cieszę - zgodził się z nim niebieskooki, również się szeroko uśmiechając

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro