"Obietnica bez pokrycia?" family/fanchild au

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


— Tatuś śpi dzisiaj ze mną! — zawołała Kayla i dla zaznaczenia swojej dominacji, wspięła się na najbliższe krzesło. — Obiecał!

— I ze mną… — odezwał się niepewnie Daniel, ciągnąc siostrę za czerwoną spódniczkę.

— Tak, i z Danielem! — dodała szybko i popatrzyła zwycięsko na swojego ojca, który stał przed nią i starał się nie roześmiać za wszelką cenę.

— Taak? A ja myślę, że jesteście już na tyle duzi, by spać sami… — z uśmiechem sprawił, że Kayla przybrała dumniejszą pozę, jednak nie dała się tak łatwo zbałamucić ojcu, który specjalnie chciał tak miło połechtać jej dumę.

— Jesteśmy! Ale tatuś obiecał i musi tak zrobić! — tupnęła nóżką.

W tym samym czasie do pokoju wszedł Keith. Zrobił to jednak na tyle bezszelestnie, że ani dzieci ani Lance go nie usłyszeli. Już od progu słyszał ich kłótnie, ale postanowił na razie w nią nie interweniować. Po prostu stanął w drzwiach i przysłuchiwał się im z rosnącą ciekawością. Widział z jaką pasją kłóci się jego córka z mężem, że aż miło było na to popatrzeć. Z uśmiechem, więc przypatrywał się im.

Kayla pierwsza go zauważyła. Wówczas jej twarz się całkiem rozpromieniła. Zeskoczyła szybko z krzesła i pobiegła w jego stronę, dopadając do jego kolan. Czarnowłosy zgiął się nieco, żeby popatrzeć na twarzyczkę swojej córki na której błąkał się rozanielony uśmieszek.

— O co ta cała kłótnia? — zapytał ze śmiechem, głaszcząc ją po włosach.

— Bo obiecałeś, że będziesz spać dziś ze mną i z Danielem! Prawda?? — dziewczynka objęła jego kolana i zadarła głowę do góry, by na niego popatrzeć z błagalnym wyrazem twarzy.

— Właśnie tatusiu, obiecałeś… — odezwał się nieśmiało Daniel i również przypadł do ojcowskich kolan.

W takiej sytuacji Keith nie mógł złamać swojej obietnicy. A na pewno nie w takiej, gdy dwoje potworków, tak zadziwiająco do niego podobnych, patrzy na niego ogromnymi oczami i tak mocno go błaga. Nie miałby serca, by postąpić inaczej.

— A ja wciąż myślę, że dacie radę sami zasnąć. Dajcie ojcu trochę spokoju. — fuknął szatyn i podszedł do niego, by również go objąć.

— Kochanie…?

— Shh, ja tylko udowadniam swoją rację. Spójrz tylko jacy są już dorośli. Powinni nauczyć się spać sami…

— Brzmisz jakbyś był zazdrosny o nasze dzieci… — mruknął, posyłając mu jednoznaczne spojrzenie.

— W-wcale nie! — od razu wściekle się zarumienił i uciekł gdzieś wzrokiem w bok.

— Właśnie papi*! Jesteś baardzo zazdrosnyy! — zapiszczała Kayla i wyszczerzyła się w jego kierunku.

Lance już otworzył usta, by coś odpowiedzieć, jednak równie szybko je zamknął, gdy zorientował się, że nie wie co na to odpowiedzieć. Może troszeczkę był, ale głupio mu to było przyznawać przed nimi. Dlatego wybrał opcję, by to przemilczeć.

— W porządku. Skoro to obietnica to tatuś powinien ją spełnić. — uśmiechnął się z wymuszeniem, pogłaskał swoje dzieci po głowach i wyszedł z pokoju, ignorując przy tym czarnowłosego.

— No chodź, tatusiuu! — Kayla złapała go za rękę. — poczytasz nam bajkę!

Jakiś czas później, gdy oboje już zasnęli, Keith nareszcie mógł się po cichu wycofać z ich pokoju. Chciał pogadać z Lance'm o jego poprzednim zachowaniu. Zastanawiał się czy tylko udawał czy rzeczywiście był tym rozdrażniony.

— Lance? — zajrzał do ich sypialni.

Szatyn leżał w poprzek łóżka i czytał książkę, jednak słysząc jego kroki od razu uniósł się do siadu. Po jego poprzedniej minie nie było ani śladu, zamiast tego pojawił się jego zwyczajowy wyraz twarzy.

— Co tam? Dzieciaki już śpią? — zagadnął, odkładając książkę, ówcześnie wkładając między strony zakładkę z pomponem.

— Mhmm...Szybko zasnęły...Wymagało to tylko przeczytania tej ich ulubionej książki o kotkach trzy razy… — oboje się roześmiali. — słuchaj...Co do tej waszej kłótni...To było na poważnie?

— Co? — popatrzył na niego niezrozumiałym wzrokiem i powoli mrugając. — naprawdę myślałeś, że to na poważnie? — dodał po chwili, nie mogąc powstrzymać śmiechu.

— Noo…

— Nie no błagam Keith... Przecież to nasze dzieci. Jak mogę być o nie zazdrosny… Wiesz, że pochodzę z wielodzietnej rodziny, tam takie sytuacje miałem na porządku dziennym. Czasem trzeba wyluzować i pokazać tym huncwotom, że ty również umiesz się bawić i udawać. — uśmiechnął się, szturchając go lekko w ramię. — a teraz chodź… — wstał z łóżka i przeciągnął się słodko.

— Gdzie?

— Jak to, gdzie. Do naszych dzieci. Jak Kayla się obudzi i zobaczy, że cię nie ma, na pewno będzie bardzo smutna. Nie możesz składać obietnic bez pokrycia. — mrugnął do niego.

...
Tak, nadal się wprawiam w opisywanie scen, gdzie występują dzieci xD i tak, wciąż nie wygląda to najlepiej, ale dużo ćwiczę.

I co jeszcze mogę powiedzieć...Daniel był tu jeszcze w okresie, gdy nie dystansował się od Keith'a, dlatego był jeszcze w stosunku do niego przyjaźnie nastawiony(w jakimś one shocie, który też teraz piszę, będzie poświęcony relacji Keith'a i Daniela, więc sami zobaczycie jak to było)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro