"Prezent od serca" family/fanchild au

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Taatoooo!...Tatusiuuuuu!...Taaatkuuu!!...Gdzie jesteeeeś? - mała Kayla biegała po domu i nawoływała swojego ojca, zaglądając do poszczególnych pomieszczeń i szukając go tam.

Miała dla niego niesamowity prezent i bardzo chciała jak najszybciej mu go pokazać. Nie wiedziała tylko, gdzie teraz mogłaby go znaleźć, przez co była mocno zniecierpliwiona, bo nie mogła się już doczekać aż zobaczy jego reakcję. Strasznie lubiła uszczęśliwiać swoich rodziców niespodziewanymi prezentami lub jakimkolwiek innym działaniem, które mogło wywołać u nich uśmiech. I tym razem była bardziej niż pewna, że prezent na pewno spodoba się Keith'owi.
Po kilku minutach bezowocnych poszukiwań stwierdziła, że po prostu zbiegnie po schodach i pójdzie spytać Lance'a, gdzie teraz jest Keith.

- Papi!! Gdzie tatuś? - będąc gdzieś w połowie schodów, wychyliła się za barierkę i po zawołaniu Lance'a uważnie nasłuchiwała jakiegoś dźwięku, który mógłby jej udowodnić, że mężczyzna jest na dole.

Po parunastu minutach bez żadnego odzewu, zniecierpliwiona zbiegła po schodach i jak mała torpeda wpadła do kuchni, będąc przekonaną, że tam właśnie przebywa Lance. I nie myliła się. Latynos stał tyłem, przy zlewie i zajmował się myciem naczyń. W jego uszach tkwiły bezprzewodowe słuchawki, a on sam poruszał się w niezwykle rytmiczny sposób - z pewnością, by przypasować się do słuchanej piosenki.
Dziewczynka okrążyła kuchenną ladę i stanęła przy nim. Mężczyzna nie zwrócił na nią absolutnie żadnej uwagi, dopóki nie poczuł jak ktoś ciągnie go za nogawkę spodni. Wtedy zdziwiony wyciągnął słuchawkę z jednego ucha i spojrzał na swoją córeczkę, która teraz patrzyła na niego pochmurnym wzrokiem i nadąsaną minką.

- Oh hija*...Co tam skarbie? - szybko wytarł dłonie w leżący obok ręcznik i przykucnął przy dziewczynce - przepraszam nie słyszałem cię, słuchałem muzyki...Stało się coś?

- Sukam tatusia...Mam dla niego niespociankę - powiedziała.

- Tatuś jest w gabinecie, ale jest trochę zajęty pracą...Powiesz mi jaka to niespodzianka? - zapytał, poprawiając wpadającą w jej oczy grzywkę i spinając ją spinką w kształcie gwiazdki.

- Nie, papi! Bo to niespocianka! - zawołała z przejęciem w głosiku.

Latynos zachichotał i pogłaskał ją po włosach.

- Dobrze, dobrze...Jestem pewny, że mu się spodoba, ale na razie może poczekasz tutaj? Jeszcze chwilę mu to zajmie... - odpowiedział jej, przypominając sobie jak dawno poinformował go o tym, że ma wideokonferencję i nie będzie przez jakiś czas schodził na dół.

- Niee, zacekam na góze! - odrzekła rezolutnie i pognała z powrotem na górę, zanim Lance zdążył się zorientować.

To była oczywista bzdura, gdyż dziewczynka nie zamierzała wcale czekać. Miała okropnie palącą chęć, by już zobaczyć się z Keith'em i dać mu w końcu ten super prezent, który robiła przez całe popołudnie.
Będąc pod drzwiami jego gabinetu, poczuła jak mocno nagle bije jej serce. Nie wiedziała czym to było spowodowane, w końcu nie robiła niczego złego. Musiała stanąć na palcach, by dosięgnąć do metalowej klamki z czym męczyła się dobre kilka minut. I, gdy w końcu jej się to udało, zadowolona otworzyła drzwi i prawie wpadła do środka pomieszczenia.
Pokój byłby schludnie urządzony, gdyby nie duża ilość leżących wszędzie papierów, książek i różnych innych dokumentów. Na ścianach wisiały tablice korkowe, w większości pokryte kolorowymi pinezkami i zawieszonymi tam obrazkami. Przy oknie stał masywny teleskop, przez który Kayla uwielbiała nocami obserwować gwiazdy; robiła to często nawet pod nieobecność Keith'a, ale większą frajdę czerpała, gdy mogła to wykonywać z nim. Wszystkie meble wykonane były z ciemnego drewna, co nadawało pokojowi pewnego nieokreślonego mroku.
Na środku pomieszczenia przy biurku siedział Keith. Co jakiś czas zerkał na ekran komputera, odpowiadał na zadane mu pytanie i coś notował na kartce. Czasem też żywo gestykulował, jakby chciał coś szczególniej przedstawić. Zaś, gdy na chwilę uniósł wzrok znad monitora, zobaczył w drzwiach Kaylę, która podbiegła do niego całkiem rozpromieniona. I nic nie pomogły usilne próby, by dziewczynka zachowała ciszę, bo już za chwilę zawołała:

- Tatusiu! Mam dla ciebie niespociankę! - opierała dłonie o jego kolana i próbowała się na nie wepchnąć ku zdziwieniu ciemnowłosego.

- Kayla...Nie mogę teraz...Jestem trochę zajęty - szepnął do niej, jednocześnie zerkając nieco spanikowany na monitor, gdzie większość osób na konferencji miało już ten dziwny uśmieszek na twarzy.

Nadal próbował zmitygować ją, by była ciszej i na razie dała mu spokój, zwłaszcza w tak ważnej chwili. Jednak dziewczynka nie dawała za wygraną i beztrosko szczebiocząc o niespodziance dla niego, wpakowała mu się w końcu na kolana. Ulokowała się tam wygodniej, a jej wzrok powędrował na ekran, gdzie po kilku minutach rozpoznała parę znajomych jej osób.

- Tia Acca! - zawołała radośnie, a fioletowłosa kobieta posłała jej delikatny nieco skrępowany uśmiech.

- Uh...Kayla proszę...Naprawdę teraz nie mogę. Tatuś omawia ważne sprawy - ujął ją, gdzieś w okolicach żeber i obrócił ku sobie; na twarzy Kayli nadal widoczna była zadowolona mina.

Popatrzył na nią wręcz błagalnie, bo sądził, że może to coś poskutkować. Dziewczynka jednak tylko przekrzywiła lekko główkę.

- Skolo som takie wazne to dlacego ze mną lozmawias? - odezwała się rezolutnie, a kilkoro osób na konferencji zdusiło w sobie chęć roześmiania się.

Mężczyzna głęboko westchnął. Nie dość, że momentami była pyskata to jeszcze prawie zawsze umiała celnie kogoś zgasić. Racja, gdyby był tak zajęty to prawdopodobnie nawet, by się nie przejął jej obecnością i dalej robił swoje.

- Kayla, proszę... - nadal próbował uczestniczyć w konferencji, pomimo tego, że brunetka cały czas mu przeszkadzała - Obiecuję, że później będę wolny i się pobawimy... - wręcz jęknął, kiedy dziewczynka wiercąc się, wbiła mu łokieć między żebra.

- Nie potem! Chcem teras! I nie chcem się bawić, chcem ci dać niespociankę! - zawołała stanowczym tonem, skrzyżowała ramiona i spojrzała na niego tak, że aż mimowolnie się uśmiechnął i chwilę potem znowu westchnął.

- Um, Keith? Myślę, że możemy zrobić teraz małą przerwę...Córka ci się niecierpliwi, a pamiętajmy, że ma twój charakter... - do ich uszu doszedł głos Acxy, poparty przez większość osób widniejących w wideo okienkach.

Już zamierzał jej coś kąśliwie odpowiedzieć, jednak nie zdążył, gdyż słysząc to Kayla już szybko zeskoczyła z jego kolan i poczęła ciągnąć go za rękę w stronę drzwi.

- No choć tatusiu! Słysys? Mas przelwę! - radośnie wybiegła z jego gabinetu, a mężczyzna chcąc czy nie chcąc musiał zrobić to samo.

Schodząc po schodach uchwycił kontakt wzrokowy z Lanc'em, który właśnie wychodził z łazienki z wiklinowym koszem pełnym prania.

- Jesteś już wolny? Może mógłbyś powiesić ciuchy na zewnątrz? - spytał go i słodko się uśmiechnął.

Będąca już na zewnątrz Kayla migiem wróciła do środka i stanęła przed nimi w wojowniczej pozie.

- Papi! Najpierw niespocianka! - zawołała głośno i z powrotem wybiegła przez frontowe drzwi - Tata, no choć! - ponagliła go, przez co Keith jedynie zrobił usprawiedliwiającą minę w kierunku Lance'a i wyszedł za nią.

Chciał mieć to już za sobą dla świętego spokoju. Wyszukał wzrokiem swoją córkę na podwórku i ujrzał ją stojącą przed ich drewnianą szopą. Dziewczynka widocznie przymierzała się do otwarcia drzwi, ale czując na sobie jego wzrok, oderwała się od nich jak poparzona.

- Nie podglądaj tata! - mruknęła urażona.

- Niech ci będzie... - westchnął i zamknął oczy, tak jak mu kazała.

Gdy tylko to uczynił, zadowolona sięgnęła do ciężkich skrzypiących drzwiczek. Chwilę z nimi walczyła, ale w końcu udało jej się je otworzyć.

- Pomóc ci skarbie? - spytał ostrożnie, słysząc jej ciężkie sapanie, gdy starała się wyprowadzić ze środka jego HoverBike'a.

Pojazd stał tam już od dawna i się kurzył. Keith był teraz zbyt zajęty pracą i swoją rodziną, przez co prawie nie miał czasu na przejażdżki. W dodatku musiał przenieść go do szopy, gdyż ich garaż zajęło teraz małe rodzinne autko, kupione z ich wspólnych oszczędności. Jednak obiecał, że kiedy Kayla nieco podrośnie będzie zabierał ją na nocne wypady, tak jak to robił Shiro w jego młodzieńczych latach. Miał także nadzieję, że Daniel również da się do nich przekonać.

Kayla z trudem wytachała go ze środka. Był przynajmniej 2-3 razy większy niż ona sama i w dodatku okropnie ciężki. Jednak nie pozwoliła na to, by Keith jej pomógł, bo to zepsułoby jej niespodziankę. Dlatego zawzięła się i głośno sapiąc po kilku minut udręki, w końcu wyciągnęła go na trawę. Musiała nawet oprzeć się o niego, by chwilę odpocząć.

- Juz mozes zobacyć! - podbiegła do niego i zaciągnęła w stronę pojazdu.

A kiedy tylko mężczyzna otworzył oczy, natychmiast poczuł jak uginają się pod nim kolana. Zamrugał kilka razy, by być pewnym, że to nie jest tylko złudzenie. Owszem, wcale nie było, a to mu teraz nie pomagało.
Na lśniącej, teraz już nieco przyozdobionej rdzą chromowanej powierzchni, widniał wykonany dziecięcą rączką krzywy napis "koham cie tatusiu!". Wyglądał na bardzo precyzyjny; każda literka składała się z kilku mocnych rys, niektóre wręcz na wylot przedziurawiły powierzchnię pojazdu.
Dość długo patrzył na to dzieło zniszczenia i z każdą chwilą, coraz bardziej ciemniało mu w oczach, aż musiał się o coś podeprzeć.

- Podoba ci się prezent tatusiu? - dziewczynka czule objęła jego nogę i mocno się do niej wtuliła.

Nie zdołał niestety wykrztusić z siebie żadnego słowa. Nie po tym, gdy zobaczył wystający z kieszonki jej czerwonych ogrodniczek mały śrubokręt - sprawca całego czynu.

- Tatusiu? Paaapiiii!! Tatuś zemdlał!

hija* - córka

...
Oki, a więc skończyłam. Dawno nie było nic o dzieciorach i bardzo się cieszę, że udało mi się to skończyć.
Wiecie, strasznie lubię opisywać relację Kayli i Keith'a. To słodkie, obsadzać go w roli odpowiedzialnego ojca, który nad życie kocha swoją małą księżniczkę. W ogóle lubię opisywać relację rodzic-dziecko. Iii dziecięce szczebiotanie Kayli również było ciekawym doświadczeniem hah, pomyślałam, że uwiarygodni to nieco tego one shota.
Soo, mam nadzieję, że Wam się spodoba uwu. No i macie bonus w postaci aż dwóch shotów, strasznie Was rozpieszczam ohh

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro