„Żabi król"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Wstawię wam tego starego ona shota. Nie wiem czemu go usunęłam ale jak macie ochotę na coś baśniowego to zapraszam (:

Słów: 12019

_______________________________

Dawno dawno temu w pewnym pięknym choć uwieńczonym prawie całorocznym deszczem brytyjskim królestwie w Redanii żył sobie pewien książę. Ten książę mimo iż król i królowa próbowali wychować go w sposób właściwy od dziecka był dla wszystkich niemiły i niezmiernie zadufany w sobie. Traktował służbę i dworzan, a nawet rodzeństwo w sposób bardzo oschły, a wręcz nie krył się z otwartym ich wyśmiewaniem.
Jego rodzice przez laty mieli nadzieje, że chłopiec z tego wyrośnie i nie wierzyli w to, iż ich syn ma serce z kamienia. Jednak z każdym rokiem ich dziedzic rósł i był co raz gorszy. Bardzo źle wszystkich traktował i wyzywał. Nie mówił dobrze o swoich poddanych, a ci nie kryli tego iż uważają młodzieńca za nieodpowiedniego następcę tronu. To było na językach wszystkich ale nikt nigdy nic z tym nie zrobił. Para królewska całe życie miała nadzieje, że ich pierworodny, a zarazem jedyny syn się opamięta. Bo przecież mając syna nie dadzą korony córce. Przecież to niezgodne z tradycją mimo iż Louis był narazie okropny i nic sobie nie robił z zasad oraz brak było w nim cech prawdziwego dobrego władcy. Na twarzy księcia gościł jedynie kpiący uśmieszek, a on z wyższością odtrącał wszystkie księżniczki dookoła nawet nie mając zamiaru się żenić ani zawierać żadnych sojuszów. Król jednak do końca życia głęboko wierzył i mimo marudzenia księcia się nie poddał i ciagle szukał mu wybranki pośród królestw z którymi mogliby zawrzeć sojusz.

Gdy pewnej zimy zmarł czcigodny król na zapalenie płuc, Louis mimo iż bez królewny objął panowanie nad Trzema królestwami.

Całe królestwo było teraz w rękach dwudziestoletniego księcia. Od tego okresu w kraju zaczął panować głód i bieda. Ale króla Louisa to nie obchodziło. Pławił się w bogactwie i zawyżał podatki nie zwracając uwagi na swoich poddanych. Jego matka początkowo chciała pomóc królestwu. Ale on jako król jej na to nie pozwalał. Nie widział w sowim zarządzaniu nic złego. Panował nad największym królestwem wokół czterech mórz i jedyne czym zawracał sobie głowę to huczne zabawy i uczty.
Wkrótce kraj pogrążył się w szarości, rozpaczy oraz wiecznej zimie jednak król Louis w zamku otoczony swoimi murami nawet nie zdawał się tego zauważyć.
Wszystkich tych którzy mu się sprzeciwiali wieszał albo wtrącał do lochów.
Szalę i czar goryczy przeciągnęło pewne  zimowe popołudnie. Był to akurat czas świąt i z tej okazji wiele jedzenia z jego hucznej wigili zostało w spiżarniach. Jego giermek wyjawił mu iż jego siostry wyszły po za mury i rozdają biednym chleb i resztki jedzenia które marnują się w ich pałacu. Wtedy wpadł w niesamowitą wściekłość i furię. Był przecież królem już od czterech lat, a jego durne siostry wciąż nie wiedziały kto tutaj rządzi. Nie chciał by ktoś się litował nad biedotą. Nie wyraził aprobaty co do okazania im łaski. Nie wolno mu było się sprzeciwiać. Kazał przyprowadzić je do siebie. Siedział wtedy na tronie, a wszystkie trzy królewny zostały przyprowadzone do niego przez straże. Był zły. Patrzał na nie ze zirytowaniem fucząc, że chyba mają za dużo swobody i ich król nie pozwolił im rozdawać tym robakom niczego z pałacu mimo iż jedzenie przepadnie do wyrzucenia. Wtedy jedna z nich wykrzyknęła, że jest beznadziejnym królem. Że ludzie żyją w nędzy, a na dworze jedzenia jest tak dużo, że ląduje na śmietniku. Wykrzyczała, że on nie ma serca i że ich ojciec przewraca się w grobie a matka co dzień płacze patrząc na jego brutalne rządy. I właśnie w tym momencie kiedy jedna na niego krzyczała, druga milczała, a trzecia nawet się nie ukłoniła tylko chciała wyjść z przed jego oblicza, wykrzyknął, że straże mają wszystkie księżniczki wtrącić do lochów i traktować jak wszystkich innych więźniów. Był z siebie wtedy cholernie zadowolony. Siedział tam jeszcze długo dumnie się do siebie uśmiechając i zaczynajac swoje wieczorne rozrywki. Podczas kiedy celował łukiem w którąś ze ścian w sali tronowej pojawiła się jego matka. Jedynie westchnął znudzony widząc ją i napiął dętkę wystrzeliwując łuk między dwóch strażników. Ci nawet nie drgnęli mimo tego iż gdyby Louis się zagalopował jeden z nich zostałby trafiony ostrzem.

– Mój władco – zaczęła jego matka kłaniając się, a on jedynie skinął śmiejąc się z tego jak pięknie wystrzeliła jego strzała – Mogłabym ci zająć chwilę? – jego matka spojrzała na niego ze smutkiem i wielką prośbą w oczach. On przewrócił swoimi i przywołał palcem kogoś by zabrał z jego dłoni łuk.

– Czego chcesz matko. – pyta rozkładając się wygodniej na tronie, a ta dosłownie pada u jego stóp i kładzie mu dłonie na kolanach.

– Słyszałam co zrobiłeś królu. I nie podoba mi się to. To są twoje siostry. Teraz mamy święta. Chyba nie pozwolisz im siedzieć w lochach? Chyba dostały już nauczkę? Pozwól im już wrócić do ich komnat. Błagam cię mój królu

On parska i zrzuca jej dłonie z kolan wstając i się rozprostowując.

– Chyba sobie ze mnie dowcipkujesz kochana mateńko. Nieposłuszeństwo wobec króla w tym królestwie srogo się kara. Niech się cieszą, że za tą zniewagę nie zostały ścięte im głowy! – wypluwa, a potem znów szyderczo się uśmiecha – Odprowadźcie królową do Komnaty. Jest zmęczona. – ucina rozmowę mino iż jego matka zaczyna płakać i błagać go, by wypuścił swe siostry. Ma ochotę się na to śmiać ale po prostu znów bierze łuk i tym razem celuje w jakiś obraz – Ach. I nie wpuszczajcie jej do lochów. Koniec wizyt ze skazańcami. Branoc mateńko.

I wtedy chyba wszyscy dostrzegli, a nawet jego rodzona matka która zawsze ale to zawsze mimo najgorszych oszczerstw rzucanych na jej syna, mimo tego, że zawsze szczerze i uważnie go broniła tym, że nie dorósł do roli króla,  jego brutalnym zachowaniem upewniła się, że serce jej króla jest lodowate. Zamarzło dawno temu, a może i zawsze takie było, a jej syn nie ma zupełnie żadnych uczuć. Nawet ona jedyna co zawsze go kochała mimo okropnych decyzji zaczęła w niego wątpić. Ileż jeszcze mogła czekać aż jej syn się zmieni. Aż na prawdę straci ją lub jej córki? Aż fala głodu spadnie w końcu i na dwór, a wszyscy poddani będą przymierać? Aż wszyscy wrogowie skupią się przeciwko nim i zburzą ich zamek kamień po kamieniu? To królestwo runie. Było skazane na zniszczenie przez złego króla.

Pół roku później

Wszędzie dookoła śnieg chrzęszczący pod kołami pędzącego naprzód powozu i plucha. Jego plecy obijały się co jakiś czas o drewnianą ściankę, a jego siostra obijała się swoimi cienkimi ramionami o te jego. Ich stroje były bardzo wystawne i szykowne. Falbany i pudrowo różowe odcienie dodawały im uroku tym bardziej na tle białego puchu. Aż sam się dziwił, iż jeszcze je posiadają ale to chyba dobrze zważywszy na fakt iż jadą z wizytą do króla Anglii który podobno obrastał we wszystko co kosztowne mimo iż wszystkie inne królestwa biedniały. A jego siostra wyglądała olśniewająco. Zasłużyła na życie w największym i najpiękniejszym królestwie jakie istnieje ale wciąż dręczyła go myśl, czy to dobrze, że zaręczyć się jej chciał akurat zły król. Jej alabastrowa skóra lśniła, policzki zarumienione, a blond włosy pięknie okalały jej twarz. Ma nadzieje, iż to małżeństwo dojdzie do skutku mimo tego iż ich warunki były gorsze niż kilka lat temu, w zasadzie były tragiczne tylko małżeństwo z kimś takim jak król Tomlinson jest czymś co postawi ich ród na nogi. Ma tylko nadzieje, że król nie jest taki jak o nim mówią. Te wszystkie rzeczy o których słyszał, głód i bieda wśród ludu oraz wtrącenie przez króla Louisa swego rodzeństwa do lochów. To przecież muszą być jakieś podle plotki. Który król byłby tak szalony by zrobić coś takiego rodzinie.
Odsłania lekko zasłonkę i zerka przez nią na otaczający ich krajobraz. Był początek października, a im bardziej zbliżali się do królestwa króla Tomlinsona tym było mroźniej i zimniej. Było to dziwne i niesamowite zarazem. U nich pierwszy śnieg pojawiał się najwcześniej pod koniec listopada i to nie taki jak tutaj gdzie jest wszędzie i teraz też płatki rozpuszczają się na jego twarzy i włosach.

– Obawiam się. – słyszy głos królewny która patrzy na niego uważnie i można by powiedzieć, że wyglada na poważną z tą wyprostowaną postawą i grymasem który każe jej się trzymać w ryzach ale on widzi jej niepewne zielone tęczówki szukające jego wsparcia.

– Nie martw się milady. Będę tam z tobą. Na pewno król Louis okaże się mądrym zrównoważonym władcą którego zachwyci twoja olśniewająca uroda i mimo iż nie mamy bogactwa postanowi się z tobą zaręczyć. Przecież po coś nas do siebie wzywał. Na pewno chodzi o oświadczyny i sojusz. Pamiętasz jak rodzice nam opowiadali kiedyś o największym z królestw? Panowała tam euforia, wszyscy się wzajemnie kochali, a król Tomlinson pierwszy robił wszystko by dworzanie i lud żyli godnie  – mówi kładąc jej swoją dłoń na tej jej mniejszej schowanej w rękawiczce. Ona przegryza wargę i odrzuca swoje blond pukle do tyłu.

– Możesz się mylić bracie. Od lat stary król Tomlinson zapraszał na swój dwór królewny i do tej pory jego syn nie jest ożeniały. A o młodym królu krąży wiele nieprzychylnych opinii. Pewnie jego wymagania jak na najpotężniejszego władcę są ogromne. Po za tym nie boje się o to, że nie urzeknę go. Bardziej moje serce niepokoi to co o nim mówią. Wstrętne me myśli i nie powinnam myśleć tak o przyszłym narzeczonym ale cóż z tego. Taka prawda. Jeśli rzeczywiście wtrącił rodzine do lochu i głodzi swe państwo? Czyżbym mogła zostać królową kogoś takiego? A te opowieści, że król umarł z rozpaczy nad swoim nieudanym złym synem?

– Królewno. Nie mamy majątku za które wykarmilibyśmy lud. Tylko małżeństwo może sprawić, że nasz ród nie pokryje się hańbą. Tylko ty jesteś naszych świętej pamięci matki i ojca nadzieją. Ja nic nie mogę żadnej księżniczce zaoferować wiec jasne iż będę sam choć chętnie za ciebie bym się oddał – wzdycha – A ty jesteś piękna i żeniąc się z królem Tomlinsonem sprawisz iż nasz lud przetrwa. Chciałbym z ciebie zdjąć ten ciężar. Ale cóż ja mogę kochana. Tak bardzo bym chciał byś mogła sobie wybrać narzeczonego. Tak bardzo. – kręci głowa w te i we wte – Rodzice zawsze dla nas tego chcieli. Byśmy mieli dobrze. Lecz teraz musimy im się odwdzięczyć i sprawić by to co zbudowali nie runęło. Ty i ja dla państwa się poświęcimy. Ty wyjdziesz za króla, a ja za nikogo nie wyjdę będę przy tobie i będę ci służył jako twoja opoka.

– Harry..

– Nie masz czego się obawiać – zaciska palce na jej dłoni i musi odwróci głowę ponieważ ma łzy w oczach. Nie powinien. Ale tak myśli. Ostatnie lata były koszmarem dla ich królewskiej rodziny. Mieli malutki zamek i dostatnie państwo ale ostatnie lata były tragiczne. Nastało zimno i wraz z tym głód. Gospodarka nie szła rolnictwo rownież. Ludzie nie mieli pieniędzy na podatki bo nie było pracy oraz ich zapasy w królestwie były za małe by wszystkich za darmo karmić. Oni próbowali polepszyć ich sytuacje najbardziej jak się da. Musieli wybierać pomiędzy swoim majątkiem a życiem poddanych. Oczywiście, że zaczęli się sprzedawać by nie doszło do głodu. Ale cóż z tego jak po kilku laty już nie nie mieli czego sprzedawać został im tylko mały zamek bez kosztowności. Nie udało się. Bez rodziców młode rodzeństwo było bezradne. Ich królestwo prawie padło, a poddani może nie żyją w uwięczającej biedzie ale jeszcze kilka lat i to się stanie. Musieli znaleźć męża dla Gemmy który będzie władał także ich ziemiami. W zamian mogą dać nie tylko swoje ziemie ale także wszystkie sojusze. Bo prawdą jest iż ich malutkie królestwo żyło ze wszystkimi krajanami w zgodzie i ślub Gemmy sprawiał, że tam gdzie będzie również będzie panował pokój.

Kiedy dojeżdżali na miejsce puścił firankę i usiadł prosto zerkając na siostrę która poprawiła w okrągłym zwierciadełku makijaż. On był w tym czasie zachwycony królestwem. Było tak ogromne w porównaniu do ich miniaturowego zamku. Mury rozciągały się przez kilkaset metrów i to było niesamowite. Były grube i wysokie, a cały dwór dostojny i szykowny. Ogród był zasypany białą pierzyną ale Harry sobie wyobrażał jak piękny musiał być wiosną. Po skąd miał widzieć, że wiosny już dawno w tym miejscu już nie było. Że panowało zimno mrożące krew w żyłach zwiększające się im bardziej moralność królestwa upadała. Dozorca otworzył drzwi ich karocy, a pierwsza wyszła jego siostra przytrzymując swoją sukienkę. Słyszał komitet powitalny w postaci grającej orkiestry i słów przywitania najważniejszych dworzan Tomlinsonów. Poprawił swe bufiaste rękawy i płaszcz oraz prawie zaraz za Gemmą zaczął schodzić po schodkach powozu i widząc wszechobecne wgapiające się na jego osobę tęczówki ludu, stracił równowagę i niewiele by brakowało, a już prawie by leżał na ziemi.
Wie, że jego brak koordynacji zauważyło wielu  dworzan. Tych co ich otaczali było kilkadziesiąt ale nikt specjalnie nie wytykał go palcami będąc skupiony na pięknej Książnice która teraz podchodziła do króla za pewne licząc na jego przywitanie.
Król tam stał samotnie bez rodziny królewskiej wokół. Był mężny i wyglądał na bardziej dorosłego i mężnego niż był. Jego twarz była poważna i oceniająca, a strój wystawny i za pewne wielce kosztowny. Aż poczuł jak się rumieni z zażenowania ponieważ sam król musiał widzieć jak jego stopa ześlizguje się ze schodki i pewne uważa, że jego pierwsze wrażenie było wielce godne pożałowania. Przy kimś takim jak on za pewne zawsze trzeba dobrze wyglądać i nienagannie się prezentować.

– Mój królu, to walijska księżniczka Gemma Styles – mówi ich czarnowłosy giermek stojąc tuż przy królewnie która kłania się przed królem. Tem nie obcałowuje jej dłoni tylko patrzy na nią z zainteresowaniem i widocznym ocenianiem. – A to jej brat. Księże Harold Styles – wskazuje na niego kiedy podchodzi do swej siostry i również się kłania królowi. Ten zaszczyca go jedynie pogardliwym spojrzeniem wracając do królewny.

– A to król Louis Tomlinson pierwszy, panujący nad wszystkimi trzema królestwami Redanii. – mówi głos po prawicy mężczyzny przed nimi.
On nie wie dlaczego ale na ten słowa czuje się mniejszy i bardziej niepewny. Zawstydzenie ogarnia całe jego wątłe ciało i ledwo stoi prosto. Nie wie czemu tak wielkie zachwycenie ogarnia jego ciało patrząc na króla który w gruncie rzeczy jedynie marszczy brwi i niezbyt sympatycznie każe odprowadzić ich do gościnnych komnat i informuje o uczcie. To za pewne ten fakt iż mają do czynienia z wielce mocarnym władcą. Król im nie towarzyszy do komnat tylko jego służba. Słyszy jak jego obcasy odbijają się o nawierzchnie. Podziwia w drodze wielkie i przestronne korytarze pokryte strarowiecznymi obrazami oraz portretami króla Louisa. Wyglądał na nich urodziwie. Był na prawdę pięknym królem i Gemma powinna na prawdę być zadowolona z tego iż będzie jej mężem.
Kiwa głową do każdego którego mijają. Królestwo nie wyglądało jakby choć trochę dotknęła je biedna spowodowana zimnem i brakiem plonów. Wprost przeciwnie. W zamku wszędzie krzątała się liczna służba zajęta swoimi obowiązkami. Kiedy wszedł wraz z siostrą do Komnaty która została im przygotowana prawie westchnął z rozkoszy. Pościele były piękne, satynowe, ręczniki leżące na ich lożach śnieżnobiałe, a na komodzie leżały najdroższe łakocie i owoce z różnych stron świata.

– Jeżeli książę lub księżniczka będą czegoś potrzebować to proszę dzwonić od razu ktoś się zjawi. – powiedziała lękliwie służka pokazująca na mały miedziany dzwoneczek i spłoszona uciekła z Komnaty.
On w swym stroju rzucił się na wybrane przez siebie łoże i począł się do siebie szeroko uśmiechać. Nie wiedział, że aż tak tęsknił za wygodami. Przecież nigdy aż tak nie czuł się tym zafascynowany wiec czemu teraz myśl o tym, że jego królewna ożeni się z królem i będzie żyła w tym królestwie napawała go szczęściem i zadowoleniem.

– I cóż o tym sądzisz mój bracie – spytała jego siostra wciąż stojąc i wyrazie nie podzielając jego entuzjazmu. – Jego rodzina nie stała na zewnątrz by móc nas powitać u swych bram. Także król nie wygląda na istotę o miękkim i dobrym sercu. Widzę w jego oczach najgorsze cechy.

– Królewno o czymże ty mówisz – mówi to z lekkim napięciem w głosie marszcząc brwi. Wstaje z pościeli i chwyta za winogrono oglądając je z każdej strony nim wkłada je do ust – Powinnaś byś wdzięczna za gościnę którą nas uraczył zamiast zastanawiać się nad głupotami. Już niedługo zostaniesz królową tego królestwa. Jak widzisz król rządzi tak, że mu się wiedzie i nie powinnismy się w tym doszukiwać niczego złego.

– Och mój książę. Nie widziałeś spojrzeń poddanych które nam posyłali? Zbolałe i pełne lęku och bracie. Nie sądzę iż to dobre miejsce dla nas. Pełne nienawiści i złej niesprawiedliwej władzy. Czuje to w mej duszy i sercu. Czemuś ty tego nie widzisz. Przecież zawsze byłeś w prost bystrzejszy niż ja sama

– Głupoty wygadujesz księżniczko – tylko tyle udaje mu się wydusić – Król nie może być zły. Patrze na niego i nie widzę zła jedynie zagubienie. Po za tym powinnaś się cieszyć, że wzbudza respekt. Da ci bezpieczeństwo.

– Książę. Ma dusza się nie raduje widząc stan w jakim jesteś i to jak zachwyca się ten kraj i królestwo bo jedynym co ja czuje to obrzydzenie co do dóbr kiedy słyszę o tym, że ludzie tu głodują, a służący wydaja się być przerażeni swoim królem. Jednak zaufam twej mądrości i postaram się dostrzec to co ty dostrzegasz. Wszak nigdy się nie mylisz i masz dobre serce.

Uczta była ogromna. Wieki stół nakryty bogato zdobionymi obrusami, a na nim najdroższa porcelanowa zastawa i sztućce w kolorze białego złota. Harry wchodzący z księżniczką do jadalni był oniemiały. Pod wzorkiem dworzan i króla poczuł jak jego lice się rumienią, a wielce układane loki opadają na twarz pod wpływem jego przechylenia głowy. Aromaty dochodziły do ich nosów już z korytarza ale teraz widząc to co tu podają zachwyt brał go jeszcze większy. Księżniczka w końcu również pokazała, że jest rada z tego co widzi. Zasiedli przy stole blisko króla który chyba nie raczył na nich czekać ponieważ na jego talerzu znajdowała się już pieczeń i śliwkowy sos.

– Królu. – ukłoniła się królewna nim siadła jak i również on. Wtedy król przeżuwając to co miał w ustach rzekł niespodziewanie.

– Nie zaczynajcie posiłku moi książęta. Jak podoba się wam moje królestwo? Na pewno moja gościna pokazała wam jak dobrze nam się wiedzie mimo plotek krążących wokół o biedzie – na jego twarzy kształtuje się chytry i dumny z siebie uśmieszek. Widzi, że królewna oniemiała, że król o tym wspomniał mimo iż za pewne wypytywanie o plotki nie wypada lecz on uśmiechnął się pięknie upijając łyk czerwonego wina mówiąc.

– Królestwo jest piękne panie. – król spogląda na niego samemu wypijając ze swego kieliszka ciecz do dna.

– Pewnie zastanawiacie się czymże zasłużyliście na tę łaskę i gościnę z mej strony – mówi znów król tym razem nie miło a raczej wstrętnie. Gemma zaczyna kaszleć nie mogąc uwierzyć z bezczelności króla ale mimo to uspokaja się i odpowiada w miarę normalnym głosem

– Byśmy się zastanawiali jednak jak mniemam o zaręczyny chodzi. Po cóż inaczej wzywać książęta z sąsiadujących królestw.

– Cóż. Racje masz ma miła. Chciałem zaręczyć się z tobą piękna księżniczko pod namowami mej matki która mówiła, że przyniesie to mi wiele dóbr i niczym małżeństwo mi nie zaszkodzi. Ale po tym co usłyszałem krótko po waszym przyjedzie zmieniam zdanie i jednak nie chce tych zaręczyn. A ma matka za knucie i próbowanie dokonania na mnie ożenku z tak złą partią nie dostanie kolacji przez najbliższe dni i zastanowi się nad swymi czynami. Nie będę gościć u siebie książąt bez grosza przy duszy żyjących na równi z dworzanami wiec rozkazuje wam wyjechać i więcej nie przyjeżdżać do mego królestwa. Osierocone książęta nie są mile widziane w tym królestwie póki ja tu panuje. – znów się uśmiecha wrednie, a tym razem to Harry opuszcza z rąk kiliszek na ziemie powodując huk i rozbicie się szkła. Nie wierzy własnym uszom. Właśnie król trzech królestw ich wykpił. Patrzy przestraszony na szkoło wokół siebie i chce przeprosić. W końcu zbił porcelanę. Patrzy na króla ze zbolałym spojrzeniem za swoją niezdarność nie zwracając uwagi na ton jakim się do niego i Gemmy odnosił.

– Niech król wybaczy moją niezdarność.. Uprzątnę to. – chce rzeczywiście kucnąć i w popłochu zebrać szkła z ziemi ale teraz Gemma go pociągnęła z miejsca mówiąc zimno.

– Słyszysz książę. Nie ma tu miejsca dla nas na tym dworze. Król wyraził się jasno – mówi z jadem w głosie patrząc na króla z niedowierzaniem – Mam nadzieje, że za to co czyni ze swoim ludem i poddanymi spotka go najwyższa kara

– Opanuj się królewno. Bo wtrącę cię i twego brata do lochów – mówi król wyginając się na swym siedzeniu jakby był to tron i jak gdyby nigdy nic kontynuuje posiłek zerkając jeszcze z małym uśmieszkiem na Harolda.

– Nie masz w sobie grama wstydu królu. Wrzucisz mnie do lochów jak swe siostry? Jakimże jesteś królem! – wykrzykuje Gemma mimo iż ją ciągnie za ramie by stąd jak najszybciej wyszli. On też czuje się urażony. Może nawet bardziej niż ona ponieważ nie spodziewał się tego po królu. Czuł przecież to ciepło w sercu kiedy ten na niego spojrzał nawet tym swoim oceniającym spojrzeniem i cały czas głęboko wierzył, że król nie jest tak zły jak o nim mówią. Ale teraz nie chciał by przez słowa księżniczki i jego niezdarność została wtrącona do ciemnej celi. A skoro król zrobił tak z rodzeństwem to czemu miałby się powstrzymywać przed zamknięciem ich dwójki.

– Proszę cię królewno. Wypełnijmy wolę króla i wracajmy do naszego państwa – szepcze do niej ciepło zaciskając palce na jej łokciu. Ale ona chyba nie rozumie tego spokoju na jego twarzy i tego, że zamiast wyzywać króla który tak gardzi wszystkimi i wyrzuca ich z powodu tego że podzielili się bogactwem z ubogimi w czasie szerzącej się biedy, on stoi wciąż prosto jak książę i z godnością chce stąd jak król nakazał wyjechać.

– On jest beznadziejny. Nie jest moim królem. Mówiłam, że przyjazd do tego niemoralnego królestwa to głupota! – syczy i odwraca się na pięcie krocząc na swych wysokich obcasach ku wyjściu z jadalni. Ale wtedy król wstaje i uderza otwartą dłonią w stół.

– Dość tego. Proszę zabrać księżniczkę Gemmę do lochów i traktować jak każdego innego więźnia – mówi król z błąkającym się na twarzy nonszalanckim uśmieszkiem. W tym momencie królewna chce się wyrwać strażom które jak na zawołanie ją pojmują i zaczynają ją wyprowadzać. Szarpie się i woła imię księcia ale on stoi bez ruchu nie dowierzając w to co się właściwie dzieje. Harold stał bez ruchu i patrzał na oddalającą się sylwetkę siostry która kazała mu uciekać stąd. Odwraca się do króla który przeszywa jego sylwetkę parszywym spojrzeniem czekając za pewne na jego wybuch i pretensje oraz słowa za które również i jego z całą chęcią pojmie. Ale on jedynie pada na kolana tuż przed nim i spuszczając głowę mówiąc

– Królu, błagam, pozwól mi i królewnie wrócić do domu. Nie miała na myśli tego co wyszło z jej ust – mówi spokojnie ale z rozpaczą. Król śmieje się pod nosem i mówi bez większego zainteresowania płaszczeniem się księcia

– Oczywiście, że miała mój królewiczu. I za to spędzi swe życie w mych ciemnych lochach. Ty jesteś wolny książę. Jeszcze tego wieczora masz opuścić bramy mego królestwa

– Królu, zrobię wszystko – czuje jak jego szczęka się trzęsie. Co miał zrobić. Już wolał żeby go również zamknęli w lochach blisko siostry. Cóż to był za kraj by traktować tak osoby z rodziny królewskiej – I mnie wtrąć do lochu. Nie rozdzielaj mnie z mą ukochaną siostrą.

– Twoja siostra spędzi resztę życia w celi. Zaprowadzić go do pokojów. – mówi do straży i wtedy czuje jak zostaje postawiony na nogi. Z pod jego powiek wymykają się łzy cierpienia.

– Mój królu. Nasz skarbiec wkrótce będzie pusty, a poddani oraz dworzanie zaczną głodować. Proszę zrozum mą siostrę wrażliwą na cudzą krzywdę. Nawet jeśli miała to na myśli to nie chodziło jej by cię urazić królu tylko chciała tym małżeństwem pomóc. – wychodzi z jego ust drżące, a król uśmiecha się kpiąco.

– Wynocha. Proszę odprawić księcia – zostaje zaprowadzony do komnat i spakowany. Tego samego wieczora wyrzucili go z królestwa, a jego siostrę wrzucono do ciemnych lochów.
Już nie wierzył w skrywaną dobroć króla. Jakim trzeba być by skrzywdzić kogoś tak bardzo.

Zły król spacerował po swoim zamku zadowolony z tego do do tej pory udało mu się uczynić. Nie przerażało go narastające wokół zimno i co raz mniej plonów. Ważne było, że on żył w cieple i dostatku a to co się działo za murami miał w głębokim poważaniu, nawet nie myśląc o tym, że jak tak dalej pójdzie to ludzie nie będą mogli mu już płacić ponieważ ludzi zarabiających na jego zachcianki już nie będzie. Cieszył się, że wtrącił do lochu tą żałosną księżniczkę. Co ona sobie myślała. Że wyjdzie do niego i dostanie to wszystko co do niego należało, sama nie mogąc nic mu dać? To jakiś absurd. Jego matka na prawdę była taka głupia myśląc, że na to pójdzie? A jej mówienie o miłości sprawiało, że miał odruch wymiotny. Nie wiedział czemu jeszcze w ogóle z nią rozmawia i bierze pod uwagę jej zdanie. Właśnie wchodził w towarzystwie straży do Komnaty w której ją zamknął na pare dni by ta pożałowała tego, że wysłała do jego królestwa tą żałosną pare książąt Stylesów. I wtedy zobaczył ją przy oknie jak patrzyła na coraz bardziej pruszący śnieg. Straże wyszli zostawiajac ich samych a on patrzył na nią z wyższością.

– No i co mateńko. Twoja sztuczka się nie udała. Odesłałem królewicza do domu a jego siostrzyczka na pewno się teraz świetnie bawi w naszych lochach. Twoje nagabywanie na mój ślub dobiegło końca. Nigdy już nie zaproszę do siebie żadnych biednych księżniczek. Już wiem, że one nic nie mają i to bzdura, że mogą coś dać temu królestwu.

– Na prawdę myślałeś synu, że chodziło o bogactwo? – spytała jego matka patrząc dalej w przestrzeń i płatki które opadały na łyse drzewa i ziemie – Oczywiście, że tak mój drogi królu. Jakże mi przykro. To była twa ostatnia szansa. Miłość. Tylko ona potrafi roztopić lód w sercu. Jednak ty ją odrzuciłeś nim ją ujrzałeś, a twoje zimno staje się co raz bardziej uciążliwe dla wszystkich. Już nie możesz dostać więcej szans. Niedługo królestwo runie. Nie mogę na to pozwolić. Obiecałam twojemu drogiemu ojcu, że będę do końca o ciebie walczyć. Ale już jest ten koniec. Nie mogę dłużej.

– O czymże ty mówisz mateńko. Wiedzie nam się wspaniale – mówi wzburzony ale macha dłonią niezainteresowany – Jesteś bardzo dziwna. Nie mogę cię dużej słuchać. Łeb mi od tego pęka. Koniec z księżniczkami. Sam będę królem.

– Już niedługo królestwo w końcu znów ujrzy słońce, śnieg stopnieje, a chmury odlecą z daleka od nas. Od dzisiaj królu będziesz królował tylko dla tych co chcą cię słuchać, a rządzić będą ci którym na prawdę zależy nad dobrem tej krainy. Dostaniesz przez swe lata rządów to na co nimi zasłużyłeś. Skazuje cię na to byś był za mały by ktokolwiek chciał cię słuchać, zbyt brzydki by budzić sympatię i na tyle nieznaczący byś w końcu odczuł to co inni odczuwali za twojej władzy. I w tej postaci zostaniesz zawsze, chyba że znajdzie się ktoś kto pokocha twe lodowate serce i będzie w stanie je rozpuścić.

– Jak śmiesz! Straże wtrącić ją do lochów! – krzyczy ale wtedy odczuwa coś bardzo dziwnego. Głos wiąże mu się w gardle i wszystko zaczyna przeraźliwie boleć. Poci się i ma wrażenie, że pomieszczenie robi się o wiele większe niż było. Wtem patrzy w górę i dostrzega swą matkę stojąca wciąż przy oknie. Nawet na niego nie spojrzała. Była ogromna. Miał wrażenie, że skurczył się do miniaturowych rozmiarów. Chce coś powiedzieć, krzyknąć ale z jego ciała wychodzi tylko dziwny nieprzyjemny głos żaby. To niemożliwe! Jego matka była wiedźmą i zmieniła go w jakiegoś zielonego stwora! Chce iść za nią ale idzie mu to mozolnie. Nie przywykł do takiego stylu chodzenia. Królowa zostawia go i wychodzi z Komnaty trącając go suknią. Nie może uwierzyć w to co właśnie się stało. To chyba był jakiś ponury koszmar.

Jak się obudził wciąż był w swej nowej postaci. Wciąż nie wierzy, że to jest realne. Był królem, a nie jakąś wstrętną żabą. Ma nadzieje, że jego matka się opamięta i jak tylko wróci to go odczaruje. Po za tym czuje, że chce mu się pić i jak nigdy wcześniej ma ochotę się popluskać w wodzie. Jak ogromne drzwi się otwierają widzi swą matkę. Całe szczęście. Chce coś do niej powiedzieć, a nawet przeprosić wszystko byleby go odczarowała ale po chwili za nią wchodzi służka.

– Tam jest – mówi jego matka ozięble – Zrób coś z nią proszę. Nie mam pojęcia skąd tu się wzięła.
Coś go niepokoi. A już w szczególności kiedy zdziwiona służka się na niego patrzy i chwyta za miotłe.

– Nie bój się moja pani. Zaraz ją stąd przegonie i wyrzucę gdzie jej miejsce.

– Dziękuje kochana – mówi ciepło jego matka. Chce do niej podejść i powiedzieć żeby coś zrobiła i żeby ich służąca się do niego nie zbliżała z tą gigantyczną miotłą ale wciąż skakanie wychodziło mu okropnie. Kiedy służka się zbliżała ubliżał jej swoim nowym językiem i kazał się trzymać z daleka mówiąc co jej zrobi jak tylko będzie z powrotem w swojej normalnej postaci. Kiedy zostaje złapany i kilkukrotnie uderzony miotłą a jego matka wciąż nie reaguje już rozumie. To ona kazała go wyrzucić. Zaczyna jej się odgrażać bo przecież jest królem do cholery ale to nic nie daje. Nikt go nie słucha. Wkrótce zostaje wyrzucony na zewnątrz.

– Wynocha ty obrzydliwa żabo. Nie wiem skąd się tutaj wzięłaś ale nie pojawiaj się nigdy więcej.

Te słowa są znajome. Nie wie co zrobić. Chce z powrotem wskoczyć za bramę póki ta była otwarta ale mu się nie udało. Wokoło było zimno i ledwo się przemieszczał w tym śniegu. Na prawdę jego matka pozwoli mu tu umrzeć? Przecież jest wiele stopni poniżej zera, a on nie ma schronienia ani nic do jedzenia. Włóczy się za murami wciąż tęsknie wpatrując się w swoje królestwo ale może pomarzyć, że zostanie z powrotem wpuszczony do środka.

Mijały dni, a on marzł pod jednym z drzew niedaleko królestwa. Widział, że zaczęły się jego poszukiwania. Straże obchodzili lasy i wioski chcąc znaleźć swojego króla. Ale nie zauważył by królestwo pogrążyło się w rozpaczy. Jego poszukiwania trwały ale słyszał głupie dowcipkowanie strażników którzy przechodzili obok i się śmiali, że kiedyś musiało dojść do porwania króla skoro miał tylu wrogów. Że ten sobie zasłużył i mają nadzieje, że nigdy się nie znajdzie. Podobno przez te pare dni pod rządami jego królowej matki wszyscy byli widocznie mniej spięci i bardziej szczęśliwi. Słyszał coś o uwolnieniu jego sióstr i czuł jak krew w jego żyłach wrzała. Obiecał sobie, że jak tylko z powrotem stanie się królem to na powrót wszystkich uwięzi i ci popamiętają co do jest zemsta króla Louisa.
Nie jadł przez te pare dni wiec musiał zwiedzić okoliczne wioski. Był zaskoczony w jakim stanie są mieszkańcy. Ich domy były malutkie, drewniane z podziurawionymi dachami, dzieci żebrały na ulicach, a rodzice próbowali znaleźć prace. Na targach jedzenia było niewiele i ustawiały się do nich ogromne kolejki.
Może nawet by im współczuł gdyby wiedział o tym wcześniej ale teraz był cholernie zły. Jego żołądek podchodził mu do gardła. Tak dawno nic nie jadł. A w tej wiosce nawet nie ma co liczyć na jakieś jedzenie ponieważ pełno tu żebraków którzy sami jedzą z ziemi. Prawie zwymiotował kiedy zobaczył, że jakaś rodzina przygotowuje na obiad zupę z mchów.
Postanowił po kilku tygodniach wrócić bliżej królestwa i tam poszukać.
Marzł koło jakiegoś krzaczka kiedy zauważył, że dworzanie otwierają bramę. Nareszcie pomyślał. Nie zawracał sobie głowy tym co robią czyli wynoszenie jakiś mebli tylko chciał jak najszybciej wejść do środka. Ale nie było mu to dane. Tak bardzo został podeptany, że musiał skryć się pod jakimś ze stołów i odpocząć. A tak niewiele mu brakowało by dostać się na zamek. Kiedy odpoczywał zauważył swe siostry. Te stały razem z dworzanami przy stołach i nalewały go jakiś misek cudownie pachnąca zupę. Dopiero teraz dostrzegł, że na stołach jest również wiele chleba a zewsząd zbierają się mieszczanie i ustawiają w kolejkach. Kiedyś jego siostry już to robiły. Karmiły biedote. A teraz ledwo wyszły z lochów i znów stanęły ze służba przed królestwem by karmić ubogich. Niesłychane. Tym razem trochę z tego skorzystał jedząc okruszki i się najadając ale wciąż uważał, że jego siostry sobie nagrabiły. Niedość, że zostały wypuszczone z lochów to rozdają jego jedzenie.

Nadeszła wiosna. To dziwne lecz prawdziwe. Nie pamięta kiedy ostatnimi czasy była tutaj wiosna. Chyba w czasach kiedy zmarł jego ojciec. Nareszcie nie musiał marznąć tylko opalał się w promieniach słońca. Zdążył zauważyć, że jego skóra mocno się marszczyła kiedy długo nie przebywał w wodzie. Dlatego znalazł sobie teraz mały stawik w którym pływał kiedy tylko miał ochotę. Musiał też myśleć o zdobywaniu jedzenia ale miał już lekką wprawę wiec nie było to takie trudne. Najbardziej obrzydliwe było kiedy podchodziły do inne żaby jego gatunku i coś od niego chciały. Był oburzony, że żaby sobie myślą iż jest jednym z nich i mogą się zaprzyjaźnić lub robić coś więcej. Wciąż był zły na matkę która zmieniła go w tego gada lecz teraz kiedy o tym myślał nie chciał już ściąć jej głowy jednak błagać by odczyniła to co zrobiła. Już wie przecież, że czasami był trochę samolubny i ubodzy nie mieli co jeść. Ale bez przesady. Jest cholernym królem. Z bólem patrzył jak zaprzestali jego poszukiwań. Nawet o nim nie mówili. Minęło dopiero kilka miesięcy, a oni już zapomnieli, że istniał ktoś taki jak Louis Tomlinson. Całymi dniami obserwował swe królestwo lub chodził do wiosek obserwując jej mieszkańców. Zauważył, że od kiedy on był tu pierwszy raz do teraz, było tu o wiele lepiej. Więcej targów z jedzeniem, dzieci które nie żebrały ale goniły po podwórku i żony które nie przygotowywały już obrzydliwych zup z mchów i traw tylko piekły na ognisku ziemniaki lub marchwie. Było tu szczęśliwiej. Czy na prawdę rządził aż tak źle? Jednym razem zauważył powóz nadjeżdżający do królestwa. Jakoś zapamiętał go w sercu. Był bardzo mu znajomy. Oczywiście obserwował go z jak najbardziej bliska zastanawiając się którz taki odwiedza królestwo. Jego cała rodzina stała już na zewnątrz. W tym i królewna Gemma. Wyglądała przepięknie. Nigdy wcześniej po tym jak wtrącił ją do lochów jej nie widział. A teraz stała tuż przy jego siostrach cała w skowronkach. Wtem zauważył jak z powozu jak szalony wyskoczył królewicz. Królewicz którego odesłał do domu. Serce aż mocniej mu zabiło kiedy ten jak i zeszłym razem potknął się i tym razem runął jak długi na ziemię. Jego siostra Charlotte pomogła mu wstać z szerokim uśmiechem, a królewicz ucałował jej dłoń po czym rzucił się w objęcia Gemmy.

– Jakiż jestem rad, że król Louis cię uwolnił droga siostro. Nawet nie wiesz jak bardzo tęskniłem. Gdy przeczytałem wiadomość od ciebie chciałem od razu wyjechać w drogę. Tak bardzo za tobą tęskniłem ma miła

– Ja za tobą też mój bracie. Jednak szczęśliwa jestem, że posłuchałeś mej rady i poczekałeś, aż uzdrowiałeś. Byłabym niemiłosiernie zła gdybyś z zapaleniem płuc udał się w tak długą podróż.

– Moja siostro. Ostatnim razem pokazałaś, że jednak to ty jesteś tą bystrzejszą z nas i postanowiłem mimo groma tęsknoty przeczekać chorobę i powitać się dopiero gdy wrócą mi siły. Wasza wysokość – po tych słowach kłania się jego matce która z rozczuleniem patrzała na rodzeństwo książąt którzy tak bardzo za sobą tęsknili – Niech mi królowa wybaczy moje zachowanie. Nie przedstawiłem się. Jestem Harold Styles. Bardzo mi miło poznać królowe matkę – kłania się, a królowa się śmieje

– Nie masz za co przepraszać królewiczu. Rozumiem co znaczy prawdziwy ból i tęsknota. Jednak muszę cię zesmucić. To nie król Tomlinson uwolnił pańską sióstrę. Król zniknął przed wieloma miesiącami.

– Więc to nie plotka – powiedział książę w zamyśleniu lecz zaraz się ukłonił – Przepraszam królowo. Najwyższe wyrazy współczucia

– Nie trzeba. Nikt go nie opłakuje – mówi mu Gemma z uśmiechem. To są księżniczki które wcześniej były uwięzione w lochach. Królewna Lottie, Felicite i Darcy. Piękne prawda?

– Och oczywiście. Miło mi niezmiernie – całuje ich dłonie przez rękawiczki, a królewny chichotają onieśmielenie pięknem księcia.

– Zapraszam cię królewiczu do zamku. Zdążysz jeszcze nadrobić stracony czas ze swą siostrą. A narazie zapraszam na ucztę by świętować to, że w królestwie panuje w końcu miłość i zgoda.

Czy był zraniony? Oczywiście. Dopiero wtedy do niego dotarło, że im wszystkim na prawdę wiele lepiej się bez niego żyje. Kiedy królewicz obejrzał się za siebie w poszukiwaniu niewiadomo czego, tak bardzo żałował, że wtedy nie okazał mu łaski i nie uwolnił jego siostry. Może wtedy choć ten piękny książę i jego siostra żałowaliby go przez choćby sekundę.

Wtem nadeszło lato. Nie wiedział kiedy to zleciało. Co raz bardziej wątpił w to, że kiedyś znowu będzie królem. Zauważył, że królestwo staje się co raz piękniejsze. Ich ogród pełen był czerwonych róż, a trwa była zielona jak nigdy wcześniej. Bramy co rusz były otwierane, a poddani kochali królową i trzy władczynie. A on już nie czuł się jak król. Był zagubiony. Leżał całymi dniami nad stawem obserwując królestwo i czekając na koniec swego żywota. Już powoli zaczął rozumieć iż został uwięziony w tej postaci na zawsze. Jego matka miała rację. Za to jak bardzo się źle zachowywał względem innych zasłużył. Nawet raz chciał ze sobą skończyć nurkując w stawie lecz zdał sobie sprawę, że nawet na to jest za słaby. Tyle by dał żeby cofnąć się w czasie i nie być zapatrzonym w siebie królem dla którego liczą się jedynie rozrywki, uczty i seks z dwórkami.

Jesień spędził już poza królestwem. Obserwował dotychczasowe życie ludzi w ich wioskach. Teraz się cieszył, że jego matka mu to zrobiła. Dzięki temu ludzie byli w ich królestwie szczęśliwi. Nigdy wcześniej tak o tym nie myślał, ale był wdzięczny matce za to, że zamieniła go w żabę.

Nastała zima. Królestwo znów otoczone białym puchem i zimnem kłującym w policzki. Tylko ta zima była przyjemniejsza. Jakoś łatwiej ją znosił. Skakał sobie po śniegu w pobliżu swego zamarzłego stawu i wtedy w oddali zobaczył ten powóz. Jego żabie serce hulało w piersi. Odwiedziny rodziny Stylesów musiały coś znaczyć. Jeśli przyjeżdża rodzina królewska to oznacza, że szykują się zaręczyny. Historia jakby się powtarzała. A może to jego szansa od matki która wie, że on duchowo się zmienił? Może ma zachęcić do siebie królewnę Gemme? W końcu matka zawsze chciała by to z nią ożenił się jej syn. Tyle razy mówiła, że rodzina Styles sprawi, że ich królestwo stanie na nogi. Był królem. Oczywiście. Co z tego, że w takiej postaci. Z radością w sercu zbliżył się jak najbardziej chcąc jak najbliżej się przyjrzeć swojej wybrance. Jak na złość tym razem pierwszy wyszedł książę Styles. Tym razem trzymał się mocno i mimo swojego braku koordynacji pierwszy raz właściwie wyszedł z powozu. Usłyszał zachwyty jego sióstr księżniczek nad tym jaki królewicz jest piękny. Miał ochotę wywrócić swoimi żabimi oczami ale chyba tylko się ciepło uśmiechnął.
Po chwili z powozu oprócz królewicza Harry'ego wyszedł również jakiś blondwłosy mężczyzna. Uśmiechał się szeroko i podał dłoń Gemmie wychodzącej z powozu. Prawie się zakrztusił, a jego żabie płuca się skurczyły dostrzegając na palcu Gemmy obrączkę.

– Jakże mi miło znów was gościć mój drodzy. – mówi królowa matka, a on czuje jak żabie nogi mu miękną w kolanach. A więc tak. Matka dała mu nadzieje, ale bezczelnie go wykpiła. Ten blondyn był mężem jego lubej. Nie ma już u niej żadnych szans. Nawet nie ma co próbować. W końcu jest obrzydliwą małą żabą.

– Nam również królowo. Stęskniłam się z bratem za tym królestwem. Jest tu tak ciepło i miło. Chciałabym jeszcze kogoś wam przestawić. To mój mąż Niall Horan. Mam nadzieje, że jego gościna królowej nie przeszkadza – księżniczka musi być na prawdę szczęśliwa ponieważ ignoruje zasady etykiety i zamiast się ukłonić obejmuje swoimi ramionami swojego męża.

– Och królewno. Wiemy wszyscy o twej bezgranicznej miłości ale królowa może nie być zadowolona oglądając wasze wzajemne czułości i uściski  – mówi królewicz Harry z uśmiechem na twarzy. Patrząc na niego widzi, że ten tylko sobie dowcipkuje i sam jest szczęśliwy szczęściem siostry. Och jak bardzo żałuje, że tak bardzo kiedyś go zranił wyrzucając z królestwa. Ten był tak miły i ułożony i nawet kiedy on jako król byk okrutny i nie sprawiedliwy, książę nie wstydził się paść na kolana by błagać go o zmianę decyzji.
Królewny poczęły ciągnąć królewicza za jego ręce. Miał je tylko dwie, a był ciągnięty przez trzy księżniczki w stronę zamku ale nie protestował. Zobaczył na jego bladej twarzy obszerne rumieńce które opanowały również szyję i uszy. Był tak uroczy kiedy totalnie poddał się królewnom które nie zwracały uwagi na maniery tylko zabrały za sobą zawstydzonego młodzieńca.

Kiedy jego królowa matka, Gemma i jej mąż zostali sami miał zamiar się oddalić. Co tu po nim. Czas wreszcie zrozumieć i pogodzić się z tym, że pisane jest mu do końca swych dni być wstrętną żabą. Lecz jego żabie uszy doszły rzeczy o nim i zatrzymał się przysłuchując królewskiej pogadance.

– Przepraszam królowo, żem o to spytam lecz co z królem Louisem? Nie odnalazł się? Nie pytałabym o to normalnie ale skoro w liście prosiłaś by mój brat się zjawił i zaręczył twej najstarszej córce zaczynam snuć pewne domniemania jeśli chodzi o koronę – zapytała królowa na co jej mąż objął ją w pasie. Za pewne znał całą historie o złym królu który pogrążył królestwo w biedzie i chaosie.

– Król Louis jeśli nie pojawi się do dnia ślubu twego brata z królewną Charlotte oficjalnie zostanie uznany za zmarłego. I nie martw się królewno. Nie ma o co. Znasz Lottie i wiesz, że będzie dobrą następczynią. A twój brat u jej boku to najlepsze co mogło me królestwo spotkać.

– Mój brat królem. Wciąż dla mnie brzmi to obco, a Harold gdy podzieliłam się z nim moimi przypuszczeniami wyśmiał mnie. Nie wierzy, że królowa wiedząc iż nie ma majątku uczyni go królem. – księżniczka kręci głową, a jej loki latają wokół jej twarzy.

– Twój brat jest dobrym człowiekiem jak i ty Gemmo. A największe co może dać król swojemu królestwo to dobroć. Wiec ma wszystko co jest mu niezbędne. Nie obawiaj się.

Słysząc to poczuł jak całe jego żabie ciało poczęło się wzdrygać. Był zdenerwowany. Lottie królową? U boku z tym marnym królewiczem? Może i zmienił się przez te długie miesiące przemienione w małe nic nie warte zwierze ale żeby oddawać koronę komuś niezwiązanemu z ich rodem? Przecież książę nie wydawał się kimś kto pragnie być królem. Był przecież tak kruchy i zdrowie miał słabe nie mogąc zbyt dużo czasu spędzać na wietrze by znów nie zachorować na zapalenie płuc. Mrużył z odrazą i wściekłością swe żabie oczy pierwszy raz od wielu miesięcy przekraczając bramę królestwa. Udało mu się. Skakał teraz przez schody na górę pełen złości chcąc pójść do księżniczki Lottie i powiedzieć co myśli o jej byciu królową. Korytarze były tak długie. O wiele dłuższe niż je zapamiętał. Zanim się odnalazł zapadł wieczór. Starał się ukrywać by jak kiedyś jakaś służka go nie złapała i nie wyrzuciła po za bramy. Jedna z komnat się otworzyła bo wychodziła z niej służka i nie myśląc wiele wskoczył do niej.
W komnacie siedzącego na łóżu dostrzegł właśnie Harry'ego Stylesa. Na początku chciał prychnąć i znaleźć kogoś innego by pokazać jak bardzo jest zły i czuje się wykluczony mimo iż się zmienił ale wtedy zobaczył jego minę i to jak chowa twarz w dłoniach.

– Przepraszam cię ojcze i matko iż jestem takim niewdzięcznikiem. Czuje się jak hipokryta mając te uczucia w sobie choć sam kiedyś Gemme nagabywałem iż ślub to obowiązek i musimy zrobić to dla was. Mimo to iż miała poślubić złego króla ja nie byłem przeciwny. Mogłem tak mówić kiedy to nie ja się miałem żenić. Lecz teraz jestem przerażony. Też chciałbym ożenić się z miłości. Jestem szczęśliwy iż Gemma mogła to zrobić. Nie mieliśmy nic, a irlandzki książę zdawał się tym nie przejmować i mimo wszystko tak bardzo chciał poślubić mą siostrę. Miał już wybraną żonę, majętną i żyjącą w dostatku ale wybrał Gemme z miłości. Ileż bym dał by również móc mieć tyle szczęścia.
Wiem, że nie powinienem tak czuć. Przecież mam tyle szczęścia mogąc zaręczyć się Lottie. To taka dobra i piękna królewna. Czemuż to wszystko czuje. Czemu czuje się tak wielce  nieszczęśliwy. Dlaczegoż to król Louis nie może wrócić i samemu się tym wszystkim martwić?

Słysząc swe imię czuje jak zastyga. Książę cierpi. Jest niepewny. Wyglada podobnie jak tego dnia kiedy wyrzucił go ze swego królestwa. Znowu dociera do niego jak bardzo był zły. Znów jego agorancja i samolubstwo wróciło. Kiedy tylko usłyszał, że ktoś inny ma być królem znowu zmienił się w starego Louisa. Nie powinien tak reagować. Przecież to nie wina tego biednego królewicza iż zniknął. Ani Lottie która była teraz najstarszą z rodzeństwa. To tylko i wyłącznie jego wina.
Westchnął i ukrył się tak by Harold go nie dostrzegł i począł go obserwować. Cóż innego mógł zrobić jak nie obserwowanie przyszłego króla. Będzie przecież jego następcą. Ma nadzieje iż królewicz da sobie ze wszystkim radę.

Zbudził się niespodziewanie kiedy w komnacie były już trzy służki. Przeciągnął się na ziemi i obserwował jak te napełniają wielką wannę parującą wodą. Jedna z nich zaś rozbierała księcia z jego szat. Jego oczy się rozszerzyły i chciał nie patrzeć na to jak zajmują się królewiczem ale kiedy tylko dostrzegł jego nagie blade ciało nie owinięte żadnym materiałem przyłapał się na tym, iż nie może oderwać wzroku. Nie mógł się sobie nadziwić w końcu nigdy by nie pomyślał, że może patrzeć pożądliwie na męską sylwetkę. Przecież to niemoralne i niezgodne z dworską etykietą i zasadami. Czy na prawdę tak dawno nie widział nagości, że książę wywoływał w jego truchłym żabim ciele pożądanie czy po prostu Harold jest nieprzeciętnie piękny i przyciąga wzrok obu płci? Kiedy ten wstał dostrzegł jak długie ten ma nogi i jak zwyczajnie cały długi jest i bez skazy. Jedna z służek pomogła mu wejść do ogromnego baniaku z wodą i położyła na stoliku obok różnorakie mydła i balsamy. Chyba chciała zostać i pomóc mu z kąpielą ale on je wszystkie odesłał zanurzając się w gorącej wodzie. Patrzał jak ciemne loki królewicza robią się mokre i proste a na jego twarzy pojawia się ukojenie i uśmiech. Sam żałował, iż nie dostrzegł tych wszystkich jego pięknych cech wcześniej. Jak na niego kiedyś patrzał widział tylko chuderlawego księcia, wyższego o głowę od niego i z włosami których nie da się uporządkować. To go irytowało mimo iż miał świadomość iż ten cały bajzel podoba się księżniczkom. A teraz sam patrzy na ten bałagan który leży nagi w wodzie. Ileż by dał by znów być królem. Zamiast sypiać z dworkami mógłby rozważyć inne opcje. W końcu byłby królem i któż by mógł mu tego zabronić.
Kiedy książę wychodził z wody on się nico przybliżył by mógł obserwować go jeszcze bardziej z bliska. Z jego ciała skapywała woda, a on już mając jedna stopę na zewnątrz traci równowagę i wywraca za na zimny beton. Jęczy z bólu i nie można mu królowi Louisowi zarzucić, że jest okropny iż się śmieje. Ale nigdy nie widział by ktoś był tak słabej równowagi jak ten królewicz który co ruszył się potykał i lądował na ziemi. Chłopak przytrzymuje się wanny i wstaje i w tym momencie piszczy i się jej przytrzymuje. Nie wie o co chodzi ale z chwilą kiedy widzi te dwie zielone tęczówki utkwione w jego postaci ma ochotę się śmiać. Książę patrzy na niego przerażony robiąc kilka kroków w tył. Nie sadził, że ten go dostrzeże. Chyba to niezbyt dobrze dla niego ponieważ znów wyląduje na dworze. Ale książę nie krzyczy tylko oddycha nieco głębiej i chwyta się za serce

– Żabko. Przestraszyłaś mnie. Myślałem, że to szczur. Przepraszam. Uwielbiam wszystkie zwierzęta ale szczury mnie przerażają. Mają takie długie ogony i kiedyś jeden próbował się wspiąć po mojej pościeli. – mówi na wydechu i wciąż nagi się nieco do niego zbliża – Co tutaj robisz? Przecież jest zima? Przecież żabek nie ma zimą? – on słysząc jego łagodne słowa jest obruszony i totalnie zdziwiony. Nikt nie zwrócił nigdy na niego uwagi. Wszyscy po nim deptali a dzieci dusiły i gniotły. Chłopak przy nim kuca i uroczo się uśmiecha wyciągając doń dłoń. To było niewiarygodne. Patrzy na królewicza który chwyta go i mu się przypatruje z ciekawością – Och. Jestem nagi. Czyżbyś mnie podglądała żabko? Tylko się nie obruszaj. Przecież wiem, że tego nie robiłaś. Jestem książę Harry. A ty? Wiesz co. Odłożę cię tutaj. I nałożę coś na siebie. Dziwnie się czuje jak tak na mnie patrzysz – mówi z chichotem królewicz kładąc go na ręczniku leżącym na jego wielkim łóżku i sam naciąga na siebie nocną szatę. Nie może uwierzyć, że królewicz ma tak dobre serce i że rozmawia z jakimś gadem. W tym momencie nie wie, czy chłopak jest tak dobry czy zwyczajnie brakuje mu piątej klepki.
Ale kiedy książę trzyma w dłoniach winogrona i opada na łóżko tuż obok niego nie wydaje się to zbyt znaczące

– Co jedzą żabki? Może być winogrono? – pyta kładąc ostrożnie przed nim kawałek owoca. Nie wiedział co jadły inne żaby ale on zdecydowanie w ostatnich miesiącach nie jadał zbyt wielu ludzkich rzeczy. Szybko się przyzwyczaił do owadów i innych obrzydlistw które jego żabi żołądek zadowalały. Teraz wyciągnął język i zjadł winogrono powodując tym szeroki uśmiech lokowanego księcia który swoim długim palcem począł go głaskać go głowie – Jaka kochana żabka. Pewnie byłaś głodna.
Niewiele czasu minęło jak książę usnął tuż leży nim. Nie wie czy powinno być to dla niego niepojące, że książę nie brzydził się zasnąć obok żaby. Przecież on jako król uznałby to za skończone obrzydlistwo. A co jak wskoczy na jego twarz i dotknie go swym obślizgłym ciałem? Harold był za dobry jak na to królestwo. Chciałby go przykryć ale kolejny raz tylko żałuje, że nie jest cholernym królem tylko małym nic nie znaczącym zwierzęciem. Nie ma szans by pociągnął pierzynę i okrył tego biednego chłopaka który przecież w nocy zmarźnie.

– Oo żabko, wciąż tu jesteś? Myślałem, że mnie opuścisz lub w nocy wyruszysz w dalszą drogę milady. – mówi książę zaspanym głosem widząc jego zieloną postać która leży na jego białej puchowej poduszce. – Wiesz ile jest tu do zwiedzania? Jak byłem tu po raz pierwszy w odwiedzinach u króla Louisa to w prost szalałem z zachwytu. Zazwyczaj wolę skromność niż przepych ale ten zamek jest nadzwyczajnie piękny. Może powinienem się cieszyć iż będzie moim domem. – mówi w zastanowieniu ale tuż po tym dodaje – Och. Kogo ja oszukuje. Kimże ja będę. Nigdy nie będę dobrym królem. Nie nadaje się do tego. Nigdy nie chciałem być w centrum uwagii i na językach wszystkich – mówi przejęty i znów chowa twarz w dłoniach – Może i król Louis nie rządził najlepiej ale potrafi rządzić. A co jeśli mnie nie będą słuchać. Jestem chorowity i nawet nie mam królewskich pasji. Polowanie mnie obrzydza, a włóczni dotąd używać nie potrafię. Cóż ze mnie za król. Jestem przerażony – mówi, a on wzdycha najbardziej żabowato jak tylko potrafi. Wakuje na kolana księcia i mówi swoim żabim głosem – Moja mama powiedziała, że najważniejsze w królu to dobroć. A moja mama się zna na tym całym królowaniu. Ty jesteś więcej niż dobry książę.
Wtedy zostaje otulony przez długie palce, a chłopak wzdycha trzymając go nad sobą i przepraszając, że marudzi.

Cały dzień nie widział królewicza. Za pewne spędzał ten dzień z jego rodziną i Lottie. Na tą myśl ogarniała go zaduma ponieważ za pewne nie podzielił się z jego siostrą swoimi obawami odnośnie ślubu który niedługo ich czeka. Bal z tego co słyszał od Harry'ego już był prawie zorganizowany, a oni mieli przed sobą jedynie jeszcze końcówki przymiarek co do strojów na bal i koronacje oraz lekcje tańca.
Rozmawiał o swoich uczuciach tylko z nim ponieważ nie sądził iż żaba może je komuś wyjawić. A jakże sie mylił sądząc iz ta żaba nie wie o czym on do niej mówi.
Cały dzień tu czekał na księcia nie mogąc się doczekać, aż ten przyjdzie i zacznie opowiadać o swoim dniu oraz narzekać na to jak bardzo się boi i nie chce być królem. To działo się już od dwóch tygodnii. Harold przyzwyczaił się do swojej żabki która zawsze była w jego komnacie i która uważnie słuchała o tym co miał jej do powiedzenia. Król Tomlinson natomiast pod postacią żaby całe dnie patrzał przez okno i czekał na swego młodego księcia aż wróci i zacznie do niego mówić i wykonywać swą codzienną rutynę. Już nie mówiąc o tym, że spali obok siebie na łóżku i żadnemu z nich to nie przeszkadzało.

I w końcu usłyszał dźwięk otwieranych drzwi i w progu ukazał się książę. Był zarumieniony i delikatnie mówiąc przerażony. Nie widział cóż mogliby zrobić by Harold wyjawił mu o co chodzi.

– Witaj mała żabko. – mówi mężczyzna pospiesznie ściągając z siebie odzienie. Wie już, że chłopak wciąż nie przyzwyczaił się do bycia przy nim zupełnie nagim i właściwie było to urocze, jak ten zakrywał się przed nim niewinnie. Ale teraz tylko wskoczył pod pierzynę i twarz ukrył w poduszce. On zeskoczył ze stolika z którego oglądał świat i wskoczył wprost na księcia który pisnął i się zaśmiał – Wciąż nie wierze, iż jesteś tak oswojona i do mnie lgniesz. To bardzo miłe.
Odmówiłem dzisiaj kąpieli i nikt nie będzie nas nachodził. Jak pewnie zauważyłaś żabko jestem smutny – mówi głaskając go po łebku a on z niecierpliwością czeka na kontynuacje – Dzisiaj królewna mnie pocałowała – powiedział z lekkim zawstydzeniem – Dobrze słyszysz. I to w usta, a nie w policzek. Wiem, że to dziwne i powinienem być szczęśliwy ale dotarło do mnie, że nie jestem do końca normalny. Bardzo wstyd mi się przyznać. Och. Pewnie i ty weźmiesz mnie za zboczeńca moja kochana przyjaciółko i również uciekniesz ale muszę w końcu z kimś się tym podzielić. – wzdycha i uśmiecha się krzywo patrząc wprost w jego błękitne żabie tęczówki – Ja za bardzo nie lubię kobiet. To nie tak, że w ogóle. Ale nie w sensie seksualnym. Ja..kiedyś kiedy byłem młodym nastoletnim księciem spróbowałem tego z mężczyzną – jego policzki niemiłosiernie pieką mimo iż tak na prawdę nie wie, że rzeczywiście przed kimś się przyznaje do swojej słabości – I od tamtego czasu patrzę na mężczyzn w ten szczególny sposób, a nie na kobiety. I tak bardzo nie chce zniszczyć życia Lottie. Cóż ja mogę jej dać? Na pewno nie dam jej udanego życia cielesnego. Moje ciało pragnie męskiego dotyku. Wiem iż to pewnie dla ciebie obrzydliwe żabko. Kiedyś siebie nienawidziłem i sądziłem iż jestem wstrętny. Ale kiedy dostrzegłem że nie potrafię zmienić u siebie tej przypadłości po prostu ją zaakceptowałem. Dlatego nie chciałem się żenić. Będę beznadziejnym królem żabko – mówi ponownie ukrywając twarz w poduszce. On jest oniemiały. W życiu nie spodziewałby się takiego wyznania od królewicza. Jeszcze za swojego panowania gdyby przyłapał kogoś obcującego z osobą tej samej płci nie miałby litości. To nie mieściło się w jego głowie by można robić tak zboczone rzeczy. Lecz teraz kiedy patrzał na księcia nie chciał zrobić mu krzywdy. Chciał go przytulić i pocieszyć. Więc i teraz łaskocze jego dłoń w pocieszeniu którą królewicz położył na poduszce nim zaczął się wypłakiwać. Szeptał mu swoim żabim głosem iż Harold jest piękny i nie ma czym się martwić oraz, że nie jest zboczeńcem.

– Kocham cię moja mała żabko.
Ja ciebie też kocham mój mały książę chciał szepnąć

Nie zbudziło go jak zazwyczaj uczucie silnego swędzenia skóry spowodowane tym iż był wysuszony i pragnął się wyszlapać w wodzie. Raczej to ból pleców kiedy zderzył się z podłogą. Czyżby książę wypchnął go przez przypadek z łóżka? Ale czemuż kiedy tylko otworzył oczy pokój stał się przeraźliwie mały a jego kończyny były długie pozbawione towarzyszącej mu od miesięcy zieleni. Nie mógł uwierzyć w to co się dzieje. Próbując wstać prawie się wywrócił. Już zapomniał jak to jest mieć dwie nogi i na nich utrzymywać równowagę i cały ciężar. Znów był królem. Znów był Louisem, a nie paskudną zieloną żabą. A na wielkim łożu spał sobie spokojnie królewicz nieświadomy iż jego mała żabka zmieniła się z powrotem w złego króla. Doczołgał się do lustra i zaczął dotykać po twarzy nie dowierzając, że na prawdę znów jest sobą. Uszczypnął się kilkukrotnie i nawet zaśmiał ale kiedy ciało Harry'ego niespokojnie poruszyło się w łożu zamknął się i stanął prosto. Chodzenie było dziwne ale przyjemne. Cóż takiego go odmieniło? Dlaczego jego matka odczarowała go dopiero teraz? Patrzał na swe dłonie i na śpiącego królewicza. Teraz tak jak marzył mógł okryć go bardziej pierzyną. Wywołało to w nim ściśnięcie żołądka i uświadomienie sobie pewnej rzeczy. Obaj przed zaśnięciem wyznali sobie miłość. A jego matka powiedziała przed miesiącami, że tylko ktoś kto go pokocha i roztopi jego lodowate serce może sprawić iż znów powróci do swego dawnego wyglądu. Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślał? Nawet przez sekundę nie zastanawiał się jak może zdjąć z siebie urok. A teraz stoi tutaj w swojej postaci, a na łożu leży mężczyzna który na prawdę darzy go miłością.
I jak ma teraz wszystko ludziom wytłumaczyć? Że był żabą a teraz już nie jest bo stał się dobry? To przecież niedorzeczne.
Kiedy królewicz znów się poruszył w łożu on zerknął na siebie uświadamiając sobie, iż nie ma odzienia i kiedy książę przypadkiem się zbudzi będzie przestraszony i zszokowany. Podszedł do garderoby i założył na siebie klasyczne szaty. Nigdy nie przyodziewał się sam ale zdawał sobie sprawę jaka by była reakcja innych kiedy nagle by wezwał służącą.
W głowie zaczął planować i myśleć nad tym jak i w jakim momencie wypadałoby wrócić do królestwa jako król Louis. Uznał, że najlepsza będzie pora śniadania. Kiedy matka go ujrzy będzie szczęśliwa, a on opowie zgromadzonym metaforycznie o swej podróży dzięki której się zmienił. Lecz zrobi to po swojemu. Na początek nieco wszystkich postraszy.
Teraz mimo iż wciąż nie wierzył w to co mu się przydarzyło nachylił się nad księciem i delikatnie ucałował jego czoło. Wiedział iż ten będzie smutny kiedy się obudzi, i nie będzie obok niego dotychczasowego towarzysza. Ale później mu wszystko opowie Żabka też cię kocha – szepcze mu we włosy.

Nie będzie opowiadał jak zareagowały straże pod pokojem Harry'ego kiedy ujrzały swojego zaginionego króla wychodzącego z sypialni księcia. Wszyscy wpadali w pokłony, aż do ziemi, a on już zapomniał jak to jest być złym i brutalnym królem. Kazał im milczeć i przyodział swój złowieszczy starodawny uśmieszek na twarz. Wie, że było to okropne ale przecież nie będzie taki zawsze. Jego Komnata jak się okazało była pusta. Był zdziwimy ponieważ myślał, że jak tylko zaginął stoczyła się bitwa kto dostanie tę największą i najpiękniejszą sypialnie. Jednak się mylił. Nie każdy był tak chciwy jak on kiedyś. Mógł tam już się ubrać właściwie przy pomocy służki która wręcz się trzęsła odzierając go. Pewnie była zszokowana tym, że go widzi ale nawet nie odważyła się zapytać. Tak bardzo się jej trzęsły ręce, że aż zaczął jej współczuć. Tak bardzo się biedna stresowała, a on wcale nie miał zamiaru być dla niej niegrzeczny.
Koło dziewiątej w sali jadalnianej jak zwykle odbywała się uczta. Chciał się nieco spóźnić by mieć pewność iż wszyscy na pewno dotrą na posiłek. Nie mógł się doczekać ich wyrazów twarzy jak tylko go ujrzą. Pewnie nie będą zachwyceni, a wręcz będą przestraszeni i przerażeni iż zły król pokrzyżuje im plany i sojusz.

Wziął głęboki oddech, a potem kazał strażom otworzyć drzwi do jadalni. Rozmowy i konsumpcja pierwszego posiłku trwała w najlepsze. Nikt nawet nie zwrócił uwagi na to iż ktoś nowy ich zaszczycił.

– Zaczęliście beze mnie? To nieco niegrzeczne zaczynać bez króla. – mówi swoim ostrym ale rozbawionym tonem. Jak na zawołanie wszyscy przy stole zwrócili ku niemu oczy. Ich zszokowanie spowodowane zobaczeniem króla którego nie widzieli coś ponad półtorej roku było widoczne na ich twarzach które wyrażały więcej niż tysiąc słów. Usłyszał jak ktoś ujrzawszy go upuszcza szklankę  a ta rozbija się na tysiące kawałeczków. Oczywiście zrobił to nie kto inny jak książę Harold który mrugał niedowierzająco oczami. Ale bardziej był ciekaw rekacji sióstr i matki która zmrużyła oczy i patrzała na niego przenikliwie ale z niekrytą ciekawością. Pewnie była zdumiona, że rzeczywiście ktoś jej syna pokochał. Gdyby tylko wiedziała, że tym kogo szukała w jego oczach był zupełnie nieświadomy tego książę siedzący z nimi przy stole. Jego siostry były zdumione ale też przerażone. Jakby myślały, iż pierwsze co zrobi to wtrąci je do lochów. Ale cóż. Nie dziwi się im. Był na prawdę okrutny wtrącając swoje siostry na tyle miesięcy do celi odgrodzone od matki. Nikt nawet nie ważył się odezwać. Jedynie narzeczony Gemmy która ściskała go mocno przestraszona za dłoń patrzał na niego z pytaniem o co w ogóle chodzi. Pewnie nie miał pojęcia iż on jest złym królem Louisem.

– Och. Cudowne powitanie. O takim marzyłem – mówi beztrosko i nieco nonszalancko zasiadając u szczytu stołu. Mina jego matki zrzedła za pewne nie rozumiejąc co jest grane. Dlaczego jej syn tak się zachowuje. Przecież jej klątwa miała wszystko zmienić, a Louis nie wydawał się specjalnie zmieniony i nie mogła zrozumieć która z kobiet zakochała się w okropnej żabie.

– Jesteśmy nieco zszokowani twoim powrotem królu. Nie dawałeś znaku życia od miesięcy – odważa się powiedzieć Lottie, a on jest z niej dumny. Dobra z niej mówczyni, byłaby dobrą królową. Nawet w chwili lęku jej głos nawet nie zadrżał.

– A ty nie powinnaś przypadkiem gnić w mej celi siostro? – pyta złośliwie, a ta milknie

– Błagam cię królu. Mamy gości. Bądź łaskaw – mówi królowa matka widocznie niezadowolona ale wciąż miła.

– Oczywiście, że mamy gości. Jakżebym mógł zapomnieć. Królewna Gemma i królewicz Harold. Ona zamężna, a on zaręczyny myślący, że obejmie mój tron – to było już bardzo niegrzeczne aż sam siebie karci w głowie. Wie, że na te słowa lokowaty książę spuszcza głowę i nie wie co powiedzieć, a Gemma marszczy brwi wciąż nie mogąc pojąć co się tu właściwie dzieje. – Och no co wy tacy naburmuszeni. Wasz król wrócił. Tylko się z wami droczę. Możemy wrócić do jedzenia. No proszę kochani. Nie krępujcie się. – zerka na swojego królewicza który wciąż wpatruje się w swój talerz zarumieniony z zawstydzenia. Nie wie dlaczego ale na ten widok ma ochotę się uśmiechać. Bo przecież on jest tak piękny. Jego serce się ściska, że nie może już teraz tam do niego podejść, objąć go i uspokoić. – Pewnie jesteście ciekawi skąd przybywam. Wiec wam opowiem moi drodzy. Podróżowałem po świecie. Na początku bardzo mi się to nie podobało. Wszystko wokół mnie drażniło. Świat był za duży i za trudny jak dla samotnie zwiedzającego go króla. Widziałem tych żyjących w nędzy oraz tych żyjących w dostatku. Później obserwowałem jak królestwa się odbudowują, a pogoda zmienia. Jak ludzie biedni stają się bogaci i na odwrót. Zobaczyłem tyle rzeczy iż teraz wiem, że mogę wreszcie poślubić wybrankę serca i godnie władać krajem – dokańcza i wkłada pierwszy kęs do ust zaczynajac go przeżuwać. Wszyscy patrzeli na niego dalej lękliwie ale też z zainteresowaniem. Ale to jego królowa matka się odezwała z nieukrywaną radością i miłym uśmiechem.

– A cóż to za wybranka? Czy pokażesz nam ją królu?

– Oczywiście. Mam nadzieje, że moja droga siostra nie będzie zła gdy odprawie swój ślub zamiast niej. W końcu po cóż ma się żenić tak w młodym wieku skoro nie będzie królową – mówi z rozbawieniem ale czuje spoglądając na Lottie która pozostała poważna że chyba nie jest wcale tak ucieszona jak myślał. Jakby myślała nad tym co usłyszała i nie była do końca zadowolona. A może ona zakochała się w Haroldzie jak i on sam? Byłby zdruzgotany musząc ją ranić. I tak zrobił to zbyt wiele razy.

– Więc rozumiem, że ślub Charlotte i Harolda nieaktualny? – pyta Gemma z zawodem starając się jak najbardziej go ukryć. Jest też uważna nie chcąc by on krzywo na nią spojrzał lub tak jak kiedyś wtrącił do lochów.

– To właśnie powiedziałem.

– Możemy zatem opuścić królestwo? – pyta tym razem króla z zimnymi patrzącymi na niego oczami. Jest zdziwiony, że ta od razu wstaje i chwyta za dłoń swego męża by podążył za nią – Dziękujemy za pyszne śniadanie. Ale skoro ślub się nie odbędzie wyruszymy w drogę by zdążyć na wigilie do naszego państwa.
Harold też wstaje. Nawet na niego nie patrzy krocząc za siostrą i jej mężem. A on czuje jak zaciska pięści. Nie tak to się miało potoczyć. Nie pozwoli Harry'emu wymknąć się z jego rąk. Przecież dzięki niemu już jest sobą. To jego szczery wyraz miłości go odmienił. I może Harry nie wie iż on był tą żabką jego towarzyszką. Ale to nie zmienia faktu, że wypuści go gdziekolwiek.

– Stać. Nie pozwoliłem wam wstać od stołu! – mówi gniewnie. To była autentyczna złość. Sam siebie zaskakuje. Jakby była to powtórka z histori. Czuje jak Gemma wypala dziurę w jego sylwetce swoim spojrzeniem. Jej mąż jest też zdziwiony, a królewicz po prostu cicho prosi by z powrotem usiedli. On zawsze był taki potulny i zrobiłby wszystko by chronić swoją rodzine. Będzie grzecznie siedział na miejscu nawet gdyby on obrażał go tuż przy nim.

Jego matka cicho wzdycha, a siostry są przerażone, że ich zły król znowu wtrąci kogoś do lochu.

– Czego jeszcze chcesz od nas królu? Chcemy jedynie opuścić mury twego zamku. Sam mówiłeś iż nie mamy wracać tu za twego panowania. – wypluwa

– Możesz wyjechać ze swym mężem. – mówi spokojnie prosząc służke by nalała mu wina.

– A co z mym bratem? Też może wyjechać? – pyta księżniczka nieco uspokojona ale wciąż nie rozumiejąca czemu nie wymienił także w swojej wypowiedzi królewicza.

– Nie. – powiedział krótko i wtedy książę Harold spojrzał na niego z widocznym niepokojem. Jakby myślał, że zły król go zaraz wtrąci do lochów. Jego siostry i matka również nie rozumiały dlaczego nie chce wypuścić księcia. Kiedy tylko jedna z nich chciała coś powiedzieć to uciszył je gestem dłoni – Harold usiądź proszę przy stole i dokończ z nami posiłek. Ten posłusznie to robi, a Gemma odprowadza swego brata wzorkiem do stołu

– Nie zostawię tu mego brata. Królu. Pozwól nam po prostu odejść. Przecież jesteśmy gośćmi i jak mniemam niczym cię nie uraziliśmy. – wzdycha księżniczka za pewne już nie mając zamiaru na niego krzyczeć ale on każe strażom zabrać ich oboje do ich komnat. Nie wie czemu to zrobił. Nie powinien. To przecież siostra jego królewicza. Ale nie wpadł na żaden inny pomysł. Cóż miał powiedzieć. Że to Harry będzie jego wybranką? Przecież ludzie nawet nie są przyzwyczajeni do homoseksualnych pragnień a co dopiero do takich małżeństw. I na dodatek książę może się przerazić tym, że o tym tak po prostu zadecydował. Najlepiej zamierza zapytać go o zdanie. Książę Harold teraz siedzi cicho przy stole powoli jedząc to co miał na talerzu. Widzi jak Lottie dotyka uspokajająco jego dłoń ale on nie reaguje. Na razie jeszcze nie.

Wieczorem Harold jest w swej komnacie i znów chowa twarz w dłoniach. Jego życie jest beznadziejne. Kiedy w końcu to się skończy. Niedość, że z rana jego ukochana żabka postanowiła go opuścić to jeszcze teraz do zamku wrócił zły król który postanowił, że go tu uwięzi. Ma spędzić resztę życia w lochach? Cóż takiego zrobił? Starał się być grzeczny i uprzejmy nawet jak król mu ubliżał i patrzał na niego z wyższością. Król aż tak go nienawidzi za to że miał objąć jego tron?
Tak bardzo było mu też źle, że jego towarzyszka tak nagle zniknęła. Wiedział iż była to tylko małą niczego nieświadomą żabką ale się przywiązał i szukał jej dosłownie w każdym kącie tej Komnaty. Nawet nakrzyczał na służkę która za długo jego zdaniem zamykała drzwi i teraz ma wyrzuty sumienia. Nie mógł przyjąć do wiadomości, że jego mała przyjaciółka go opuściła. A teraz jeszcze król Louis. Może i dobrze, że ślub się nie odbędzie. Nie chciał go. Ale teraz się czymś naraził i pewnie król wtrąci go do lochów. Cóż że powinien zrobić.
Leżał już skulony w swym łożu kiedy usłyszał pukanie do swej komnaty. Jego serce zaczelo szybciej bić, a ciało się spięło. Któż do niego pukał nocą kiedy zamek już śpi. Okrył się jakąś szatą i otworzył drzwi. Na zewnątrz zobaczył króla który od razu zerknął na niego wnikliwie.
On poczuł jak jego załądek się zaciska, a nogi miękną ze stresu. Co niby król robił w nocy w jego komnacie? Chciał mu zrobić krzywdę? Ma prosić go o wybaczenie?

– Zaprosisz swego króla do środka? – pyta Tomlinson ciepło, a on tylko odsuwa się i robi królowi miejsce. Potem tylko zamyka drzwi i odwraca się w stronę króla który patrzy na niego bardzo dziwnym wzrokiem. Nie ma pojęcia co ma powiedzieć. Głos uwiązł mu w gardle.

– Co tu robisz mój królu? – pyta w końcu podtrzymując się ściany by nie upaść. Nigdy nie czuł tyle emocji na raz tym bardziej, że teraz ma wrażenie, że tęczówki króla świdrują jego ciało spojrzeniem.

– Przyszedłem do ciebie książę by spędzić z tobą noc. Czy masz coś przeciwko? – pyta król lekko się do niego przybliżając, a on czuje jak jego policzki się rumienią, a podbródek zaczyna trząść

– Ze mną? Noc? Ale jak to królu? – pyta odwracając wzrok i nie wiedząc co ma zrobić z rękami i nogami. Jest spięty i zupełnie nie rozumie propozycji króla. W jakim sensie chce spędzić z nim noc? Przecież oboje są mężczyznami i to jest dla niego niepojęte. Musiał coś źle zrozumieć. Pewnie król z niego kpi. – Mam cię prosić o wybaczenie królu? Zrobię co zechcesz. Nie chciałem być królem i zajmować twego miejsca. Proszę przyjmij moje uniżenie i przeprosiny. I błagam nie karaj mej siostry i jej męża – mówi to i od razu pada na kolana chcąc pokazać, że to co mówi jest prawdziwe. Nie wie czy tym sposobem przekona króla ale głowę trzyma nisko i ma nadzieję, że to wystarczy.

– Usiądź mój piękny – drży na te słowa i na ciepły uśmiech króla który pomaga mu się podnieść i wskazuje mu na łóżko

– Czy chcesz mnie wtrącić do lochów królu? Po to przyszedłeś? – pyta jeszcze nie wierząc w jego dobroć i dobrotliwe zamiary.

– Nie kochany. Twoje miejsce jest przy mnie. Usiądź proszę. – On posłusznie nie rozumiejąc siada i wbija swoje spojrzenie w króla który od razu przy nim klęka i chwyta za jego dłoń ją obcałowując – Pewnie tego nie zrozumiesz i uznasz mnie za głupka. Ale to cały czas byłem ja. Byłem tu z tobą każdego dnia i słuchałem dlaczego nie chcesz poślubić mej siostry. Spałem obok ciebie i żałowałem iż nie jestem już człowiekiem i nie mogę cię okryć pierzyną kiedy drżysz z zimna. Obserwowałem jak się rozbierasz i jak twe ciało reaguje na gorącą wodę. Wiem też, że nie chciałeś unieszczęśliwić przyszłej królowej ponieważ wiesz że możesz uszczęśliwić jedynie króla. A wiec wiedz, że byłem tutaj jako twój towarzysz i choć kiedyś byłem okropny to teraz obiecuje, że taki już nie będę. Zmieniłem się. Ta cała podróż sprawiła, że jestem innym człowiekiem. Nie wtrącę cię do lochu nawet jak oznajmisz, że nie chcesz być ze mną. Kocham cię. I ty też kochasz swą żabkę?

Królewicz trzepocze rzęsami ale nie prosi o wyjaśnienie i nieśmiało kładzie swą dłoń na jego policzku i bada palcem zarost na jego policzku. – Wiesz królu, że brzmi to niedorzecznie prawda?  Wezmą cię za szaleńca. Ja sam mam wrażenie, że jestem szaleńcem słuchając tych słów.

– Możemy obaj być szaleńcami ale chce wiedzieć iż mi wierzysz. Iż nie rozumiesz ale wierzysz.

– Nie rozumiem ale wierze. Czy to jest piękny sen mój królu?

– Nie jest to sen. Wiedz, że tu byłem. W innej postaci ale byłem i się w tobie zakochałem.

– Czy słuchałeś o mych wszystkich smutkach?

On nie opowiada jedynie chwyta za jego dłonie by popchnąć królewicza na łóżko. Ten jęczy z zaskoczenia, a on sam się nad nim unosi przykładając jego nadgarstki po obu stronach głowy. Patrzy przez chwile na te usta które Harold z niecierpliwości drażnił zębami i przegryzał oraz delikatnie je cmoka. Pluszowe  usta królewicza chętnie i bez większego zastanowienia pogłębiają ich mały pocałunek. I jest rad, że pocałunek jest bardzo miły. Mimo iż dotąd miał w posiadaniu same kobiety to królewicz będzie czymś co chce mieć już na zawsze. Obcałowuje jego usta i szczękę, a ten również wydaje się szczęśliwy.

– Wiem królu, że mówisz prawdę. Jakkolwiek to brzmi ja to wiem mój królu. Czuje to.

I królewicz miał racje. Odtąd wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Może na początku jego stare nawyki nieco uprzykrzały życie jego rodziny która bała się że dawny Louis powróci lecz Harry skutecznie samą obecnością sprawiał iż Louis miękł. Jego matka mimo iż wybranka jej syna okazała się być mężczyzną, była szczęśliwa, że plan jej i jego ojca zadziałał i jej syn będzie dobrze rządził królestwem. W końcu mogła dołączyć do króla w niebie i razem z tamtąd obserwować jak radzą sobie ich dzieci. Lottie jak się okazało była szczęśliwa iż nie musi się żenić, a jej chwilowy bunt był spowodowany jedynie tym, że bała się, że wszystko wróci do stanu sprzed zniknięcia Louisa, Niall i Gemma szczęśliwi i z czystym sumieniem wyjechali do Irlandii władając tam swym krajem i nie musząc się martwić młodym chorowitym bratem Gemmy który pozostał w dobrych rękach.
A w tym wszystkim najbardziej szczęśliwi byli Harry i Louis których miłość rosła z dnia na dzień mimo iż Harry ciagle nie mógł uwierzyć w to jakim do cholery cudem jego luby był kiedyś żabą.

KONIEC

_____________________________

Koniecznie podzielcie się swoimi wrażeniami! I napiszcie jaką baśń jeszcze z larrym chcielibyście przeczytać. Jestem otwarta na propozycje.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro