Czerwona róża

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Kiedy Biedronka dawała miraculum Zoe nie myślała, że będzie tego żałowała. Przecież była z niej miła i ułożona dziewczyna, chętna do pomocy i o dobrym sercu. Tak, idealna kandydatka na bohaterkę!

Marinette przypatrywała się zdjęciom zamieszczonym na Biedroblogu przez całą noc. Nie mogła uwierzyć, że Czarny Kot dał różę Vesperii i to w dodatku taką piękną, czerwoną!
Potem złość ustąpiła nieuzasadnionemu smutkowi, no bo dlaczego tak się tym przejęła? Przecież między nią a jej partnerem nic nie było. Powinna się cieszyć, że ruszył do przodu.

Więc czemu nie pragnęła niczego więcej jak tego, żeby się wrócił do dawnego stanu?

Cała szkoła była rozemocjonowana wczorajszym wpisem na Biedroblogu sugerującym, że między nową bohaterką a Czarnym Kotem wytworzyło się romantyczne uczucie. Chloe nie mogła tego słuchać, ale tym razem jej grożenie telefonem do tatusia nic nie dało, bo ludzie ją ignorowali. Wszyscy byli zbyt zajęci na zamartwianie się jakimś tam burmistrzem.
Marinette też nie wydawała się uradowana rozmowami o domiemanej miłości między bohaterami. Tak właściwie to była wściekła, a ta wściekłość przeplatała się z żalem do samej siebie. Nie powinna się tak zachowywać.

—... Biedronka nigdy nie przyjmowała róż. — wtrącił Kim co wybudziło Marinette z przemyśleń.

— Pff, przecież ona totalnie na niego leciała. — powiedziała Alix, a potem dopiła swoją colę.

Gdyby młoda fiołkowooka coś teraz jadła to z pewnością by to wypluła. Nie miała pojęcia, że tak to wyglądało. Och, przecież to wszystko zupełnie nie tak. Nie podobał jej się Czarny Kot, skąd ten pomysł w ogóle?
Zerknęła na Adriena, który siedział dziwnie cicho ze wzrokiem skupionym na deszczu, który tańczył za oknem.
Tak, to była jej miłość życia. Niemniej, miała ochotę rozszarpać Vesperie.

— A ja myślę, że mieli ten potajemny związek. — uśmiechnęła się rozmarzona Rose. — Tak czule na siebie patrzą.

Czule na siebie patrzą? Poczuła, że się rumieni co nie uszło uwadze jej przyjaciółki, która przecież znała jej tożsamość i z dziennikarskim zaparciem doszukiwała się w jej życiu spraw miłosnych.
To niebezpieczne tak rumienić się na oczach Alyi.

— Racja, bardzo czule na siebie patrzą. Prawda Marinette? — przyjaciółka trąciła w ramię zarumienioną brunetkę a pojedyncze spojrzenia skierowały się właśnie na nie.
Nawet Adrien spojrzał.

— N-nie! To znaczy... Myślę, że ich relacja była czysto przyjacielska.

Więc czemu kiedy to mówiła, miała wrażenie jakby skłamała?

— Coś kręcisz! Pamiętacie jak się pocałowali gdy byłam razem z Nino Oblivio?

— Racja, widziałem na własne oczy! — pochwalił się Nino.

— Racja, ale stracili wtedy pamięć. — burknęła zirytowana.

— No właśnie! To oznacza, że potajemnie się w sobie kochają.

— Alya co ty wymyślasz. — zacisnęła dłonie nie mogąc słuchać już tych jawnych insynuacji.

— No zobaczcie, przecież nic nie pamiętali. Ich uczucie jest tak głębokie, że od razu wiedzieli co między nimi jest i się pocałowali. A ja mam to wszystko udukomentowane. — uśmiechnęła się chytrze. — Ciekawe czy Biedronka jest teraz zazdrosna.

Marinette zacisnęła dłonie. Co też oni wszyscy wymyślili? 

***

Nie mogli w nieskończoność uciekać od misji, a mimo tego, że Czarny Kot wydawał się zupełnie nieporuszony tą ważną sytuacją to Biedronka dała mu odczuć chłód ze swojej strony. Ignorowała każdy jego tekst, każde puszczenie oczka i w ogóle go. Przez to misja się dłużyła, dłużyła i dłużyła, a co gorsza potrzebowali pomocy. Złoczyńca był straszliwie ruchliwy, najlepiej było go unieruchomić i wiedział to każdy.

  — Kropeczko, nie powinnaś dać miraculum Vesperii? — zapytał Czarny Kot, kiedy stali w jednym z zaułków. Biedronka momentalnie się wyprostowała i spojrzała podejrzliwie na swojego partnera.

— Poradzimy sobie sami.

— Racja, ale szybciej będzie z nią.

— Och, oczywiście! — założyła ręce na piersi i odwróciła głowę dumnie w drugą stronę.

— Hej, po prostu myślę, że nam się przyda. Dalej w ciebie wierzę.

Och, tego było już za wiele. Czy on naprawdę uważał, że ONA sobie nie poradzi? Coś dziwnego ścisnęło sercem młodej bohaterki, a co więcej spanikowana zauważyła, że to uczucie niebezpiecznie bliskie jest zazdrości.

— Jak tak bardzo chcesz zobaczyć swoją pszczółkę to może podam ci jej adres? — spojrzała gniewnie w jego zielone oczy, a on nie mógł wydusić chociażby słowa. — Nie mamy teraz na to czasu.

Był tak zdumiony zachowaniem partnerki. Nie dopuszczał do siebie myśli, że mogłaby być zazdrosna. Przecież wiele razy dawała mu do zrozumienia, że między nimi to tylko przyjaźń, a teraz nagle robiła mu sceny zazdrości? No bo jak wytłumaczyć te zmarszczone brwi, gniewne spojrzenie i, o matko, rumieńce. Biedronka się rumieniła. I to przez niego. Był chyba w niebie, ale zważając na to, że dalej była zdenerwowana mógł jednak szybko trafić do piekła, więc wolał się otrząsnąć i coś w końcu z siebie wydusić.

— Nie jest moją pszczółką. 

— Mniejsza. Mamy teraz inne rzeczy do zrobienia.

Zanim zdążył złapać ją za rękę ta już rzuciła się w wir walki. Przedtem jednak zauważył w jej oczach błysk. Błysk łez.

(...)

W końcu się udało. Pokonali złoczyńcę, ale dalej panowała między nimi dziwna atmosfera. Stanęli na dwóch końcach budynku i spojrzeli na siebie jakoś dziwnie. Oboje czuli, że chcą ze sobą porozmawiać, że chcą jeszcze zostać przy czym Adrien czuł to za każdym razem kiedy zbliżało się pożegnanie. Marinette poczuła to po raz pierwszy. Błądziła wzrokiem po nocnym niebie Paryża. Ich miracula dały o sobie znać, a to oznaczało że musieli się rozstać i bez wyjaśnień wrócić do domów. 

— Może zrobimy krótki patrol? — zapytał z nadzieją w oczach.

— Za pięć minut? — mruknęła niby nieprzekonana, ale tak naprawdę bardzo chciała jeszcze chwilkę z nim posiedzieć. Chciała wyzbyć się tej dziwnej zazdrości, która w niej siedziała.

— Za pięć minut. 

Przytaknął i oboje pobiegli, żeby się odmienić. Po paru minutach wrócili na dach.
Znowu ta cisza...
Biedronka oparła się o komin i skupiła swój wzrok na dole jej kostiumu. 

— Dziwnie się dziś zachowywałaś. — zaczął niezręcznie.

— Może wolałbyś, żebym zachowywała się bardziej z taktem? Bardziej się uśmiechała i w ogóle? A-a mo-może powinnam przyjąć od ciebie różę tak jak Vesperia?

Znowu niezręczna cisza. Ona ucieka wzrokiem, on ją goni, wszystko jest na miejscu.

— Jesteś zazdrosna, Kropeczko.

— Co?

— Jesteś zazdrosna. — powtórzył tym razem pewniej i podszedł do niej, żeby złapać ją w talii. Uniosła swój wzrok ku górze napotykając przy tym zielone oczy chłopaka, które tego dnia wydawały się jeszcze piękniejsze niż zwykle. Tak się da?
— Niepotrzebnie, przecież wiesz że kocham tylko ciebie.

Jej dłonie dziwnym trafem pojawiły się znikąd na jego dobrze zrobionym torsie. Ona ich tak nie kładła, naprawdę! Same się tak znalazły.
Ale tors był świetny w dotyku, w ogóle on cały... Nie, ona wcale o tym nie myślała!

— Więc czemu dałeś jej róże? — zapytała odwracając wzrok. — Nie żebym potwierdziła, że niby jestem zazdrosna, bo nie jestem, ale chciałabym wiedzieć.

Uśmiechnął się czule. Niemożliwa ta Biedronka.

— Bo miałem ją dać tobie, ale ty wtedy poszłaś. — wytłumaczył. — Nie mogła się zmarnować.

O rany... Ale była beznadziejnie zazdrosna o coś o co być nie powinna.

— Och, to... — spojrzała na niego zdumiona, a serce ruszyło galopem, chociaż nikt go nie prosił. — To strasznie głupie.

— Co takiego?

— To, że byłam zazdrosna. — oznajmiła, ale zaraz gwałtowanie zahłysnęła się powietrzem. — W-wiesz! Jej ta róża nie pasowała do stroju, a mi tak i chciałam ją mieć, nic więcej i n-no-

— I myślałaś, że kocham ją? — wszedł jej w zdanie.

Patrzyli tak na siebie chwilę, aż w końcu sercem Biedronki nie zatrzęsło tak mocno, że zwyczajnie złapała chłopaka za szyję. Zawahała się, a on to zauważył.

— Tak myślałam. — wyznała. — I to dziwne... Ale poczułam, że nie chcę abyś zakochał się w kimś innym niż we mnie. — zagryzła wargę, a on złapał ją za biodra.

— Chyba wiem co masz na myśli, jeżeli mogę... — uśmiechnął się tym razem niewinnie.

Oboje się zarumienili, dalej uparcie jednak trwając w tej nowej dla nich sytuacji. Bohaterka kiwnęła niepewnie głową na znak porozumienia, a wtedy usta nastolatków się połączyły.

Ponoć zazdrość dzieli, a jednak potrafi również łączyć.

XXX

Hej, hej, hej!

Wiem, że dawno nic nie dodawałam, aleeee
No dodałam dziś.

Piszcie odczucia i do kiedyś tam!
Zapraszam również do moich innych książek.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro