Glaciator 2 (perspektywa Mari)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy już pomogłam tacie ze sprzątaniem, wróciłam do pokoju. I nagle... Nagle moje ciało oblał jakiś dziwny, nieopisany chłód.

Otuliłam się ramionami i usiadłam na łóżku.Oczy same mi się zamknęły, a przez myśl przeszedł cały dzisiejszy dzień.
To jak Czarny Kot pomagał mi w trenowaniu wyznania uczuć do Adriena, to jak jechaliśmy autobusem, to jak siedzieliśmy w kinie i rozmawialiśmy chociaż powinniśmy być cicho, to jak szliśmy pod parasolką a on powiedział że... Och, że Biedronka go nienawidzi. Serce mi wtedy zadrżało.
Nie chciałam żeby tak pomyślał, nigdy przenigdy! Przecież wcale tak nie było! Lubiłam go. A po tym dniu nawet bardziej.
Zwłaszcza, że kiedy staliśmy tam na balkonie i wygłaszałam deklaracje miłosną to ostatnie słowa...

— Nie, nie, nie! — krzyknęłam łapiąc się za głowę. — Wcale nie myślałaś wtedy o Czarnym Kocie, na Boga!

Och, myślałam i to jak! Byłam pewna, że gdyby mój tata by mnie nie zawołał to przytuliłabym Czarnego Kota bardzo mocno, albo nawet... Zarumieniłam się na to w jakim kierunku podążały moje myśli.
Ale naprawdę miałam ochotę go pocałować!

Zaczęłam chodzić po pokoju nerwowo mrucząc pod nosem, że zwariowałam, że powinnam pójść do lekarza, a kwami przyglądały się temu z politowaniem. Zupełnie jakby było to normalnym zjawiskiem.
Nie, nie chciałam być obserwowana! Nie w takim stanie, na Boga!
Wybiegłam wręcz z pokoju na balkon i złapałam się barierki.

Przypomniałam sobie nagle to jak powiedział, że lubi chomiki.
PIEPRZONY IDEAŁ.

— To nic, to nic. Wcale nie chciałaś się z nim całować. — uspokajałam się.

— Z kim? — usłyszałam za sobą więc szybko się odwróciłam i zaniemówiłam. Stał oto przede mną Czarny Kot.

— K-Kocie... Co Ty tu...

— Nie skończyłem, bo twój tata nam przerwał. — wytłumaczył dziwnie się przy tym uśmiechając. Tak nonszalancko. Zabiło mi szybciej serce, a on jak gdyby nigdy nic podszedł do mnie i oparł się o barierkę w taki sposób, że nie mogłam się wydostać.

— A... Czego nie skończyłeś? — zaśmiałam się nerwowo.

Nie musiałam długo czekać na to, aż mnie pocałuje. Momentalnie odwzajemniłam pocałunek wplatając swoje dłonie w jego blond włosy.

— Tak jak myślałem... Smakujesz jak ciasteczka. — wyszeptał.

— O mój Boże, bądź cicho i mnie całuj, Kotku.

I ponownie go pocałowałam.

XXX
Dla osób, które tego potrzebowały

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro