Gorąca Czekolada

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Stała jak zwykle na swoim balkonie przypatrując się ze smutkiem ciemnemu niebu, które już dawno pochłonęło gdzieś te wszystkie gwiazdy, które tak cudownie zdobiły wszystkie wieczory. Dlatego je tak uwielbiała. Jednak dzisiaj nic nie szło po jej myśli - na początku spóźniła się na sprawdzian z chemii co strasznie rozzłościło jej nauczycielkę, której przecież ulubienicą nie była, potem nie mogła odpędzić się od chamskich komentarzy Chloe, a na sam koniec dnia okazało się, że na imprezie u Alyi będzie także Luka. 

Luka z którym przecież zerwała.

Nie myślała oczywiście, że będzie unikała muzyka przez wieczność, niemniej nie była jeszcze gotowa na ponowne spotkanie. Dalej na myśl o nim jej serce boleśnie się ściskało, a oczy łzawiły. Tak samo jak teraz, stała pochylona nad nietkniętym kubkiem jej ulubionej, gorącej czekolady która zmieszała się z gorzkimi łzami nastolatki. Bolało ją to rozstanie, w końcu to był jej pierwszy poważny chłopak. Nie był jej pierwszą poważną miłością, bo nim był Adrien Agreste, a Luka rozumiał jej uczucia względem modela co naprawdę bardzo ceniła. Jeszcze bardziej bolała ją myśl o ich zerwaniu.

Kiedy podczas jednej ze starych piosenek Jaggeda Stone'a spostrzegła na sali Lukę uciekła do kuchni. Nie potrafiła opanować rozszalałych emocji, które sprawiały że cała się trzęsła. Nie wiedziała jak ma zareagować, po prostu podejść do niego i się przywitać? Niby mieli zostać tymi przyjaciółmi, ale kiedy przypominała sobie jego smutny wzrok w którym, aż iskrzył ten ból nie mogła wyobrazić sobie jak ta przyjaźń miała wyglądać. W roztargnieniu nawet nie zauważyła, że w kuchni nie znajdywała się sama i zaczęła mówić pod nosem słowa, które miały ją pocieszyć.

- To nic, to tylko Luka. - szeptała chodząc w tę i we w tę. - Pójdziesz tam, uśmiechniesz się i będzie dobrze. - powtarzała sobie dopóki nie zauważyła opartego o blat blondyna, który przypatrywał się jej z wielką uwagą. Pisnęła przerażona, a on szybko zakrył jej usta dłonią.

- Ciii... - wyszeptał błagalnie, a ona zdążyła nieco ochłonąć. 

Nie miała pojęcia co tu robił Adrien, w końcu powinien teraz bawić się ze znajomymi, z Kagami która była jego dziewczyną. Zamiast tego on stał w kuchni i chyba się ukrywał.

- Przepraszam, nie zauważyłam że tu jesteś. - przyznała delikatnie się rumieniąc z zażenowania, a on posłał jej wyrozumiały uśmiech. - Nie bawisz się z Kagami? Gdzieś ją tu widziałam.

Chłopak momentalnie się spiął co nie uszło czujnemu spojrzeniu brunetki, a Adrienowi na chwilę zrobiło się ciepło na sercu, bo zauważył, że jego przyjaciółka miała całkiem podobne spojrzenie do tego Biedronki, kiedy analizowała sytuację. Nigdy tego jakoś nie zauważył.

- Wiesz... - tu urwał zakłopotany, a przez myśl przeszedł mu niezbyt przyjemny obraz nie tak dawnego zerwania z dziewczyną. - Nie jesteśmy już ze sobą.

Marinette wytrzeszczyła oczy i omal nie upadła z wrażenia, aż potrzebowała się podeprzeć o ścianę. Nie spodziewała się takiego obrotu sytuacji. Wcześniej myślała, że ucieszyłaby się z ich zerwania, ale teraz było jej po prostu przykro, że i on i ona mieli złamane serca. Bo w końcu tak wyglądali ludzie ze złamanymi sercami, tak niepozornie.

- Ty też nie jesteś już z Luką, prawda? - zapytał doskonale znając odpowiedź, bo ta plotka rozeszła się w ich klasie jak świeże makaroniki z piekarni rodziców ich przyjaciółki, czyli natychmiastowo.

- No nie jestem. - spuściła wzrok, ale potem już unikała tego tematu. No bo co mogła mu powiedzieć? To, że zerwali przez jej sekretną tożsamość? Nie, to nie wchodziło w grę. Przez resztę imprezy podtrzymywali się jakoś na duchu w tej kuchni zajadając ciastka, które zostawiła tam Alya. Potem dyskretnie wyszli i w ciszy rozeszli się do swoich domów. Może nic nie mówili, ale sama obecność drugiej osoby pomagała im zmierzyć się z tym ciężarem.

Z piersi nastolatki wyrwał się cichy szloch, który tłumiła przez cały dzień. Opuściła głowę pozwalając łzą bezwiednie spływać po jej czerwonych policzkach. 

Tymczasem Adrien pod postacią Czarnego Kota spostrzegł ją na tym balkonie samą i rozemocjonowaną. Sam nie wiedział co tam robił i dlaczego to właśnie do niej chciał przyjść, bo tak właściwie miał wybrać się na patrol z Biedronką, ale kiedy widział teraz swoją przyjaciółkę w takim stanie nie mógłby siedzieć przy partnerce. Już w na imprezie wyczuł, że tłumiła w sobie emocje, ale teraz był już całkowicie pewny, że potrzebowała jakiś ramion do wypłakania. Nie myślał nad tym czy jego ramiona będą tymi właściwymi, bo po prostu wiedział że tak właśnie było. 

Przeskoczył zgrabnie na jej balkon, a ona chyba to usłyszała, nie mógł tego stwierdzić, bo tylko delikatnie drgnęła, ale dalej na niego nie spojrzała. Podszedł do niej kilka kroków bliżej, a ona pociągnęła nosem.

- Hej, Czarny Kocie. - odezwała się zachrypłym głosem co bardzo go tknęło. 

- Hej, Księżniczko. - uśmiechnął się smutno, a ta podniosła swoją dłoń wycierając swoje mokre policzki. Przecież nie mogła pokazać mu się w pełnej rozsypce! Chociaż mimo tych myśli spojrzała na niego z nadzieją, że jej nie wyśmieje. Nie, ona wiedziała że Czarny Kot nie wyśmiałby jej łez. Nie był takim człowiekiem, znała go zbyt dobrze by przejmować się takimi absurdami.

- Zjawiasz się trochę nie w porę. - wyznała, ale widząc jego speszone spojrzenie i to, że już się cofał złapała go za ramię omal nie wypuszczając ze swoich dłoni, dalej pełnego, kubka. - Ale zostań.

- Gorąca czekolada to lekarstwo na wszystkie bóle tego świata. - oznajmił widząc zawartość kubka. Dziewczyna tylko uśmiechnęła się do niego i powolnym krokiem podeszła do małego stoliczka odstawiając napój. Potem się wyprostowała i ponownie podeszła do barierki, a Adrien miał wrażenie jakby go zaprosiła bliżej siebie, mimo że nic nie powiedziała. Chwilę walczył ze sobą, aż w końcu postanowił podejść o te dwa, trzy kroki bliżej.

- Nie. - wyszeptała ku jego zaskoczeniu.

- Co: nie? - zapytał zdziwiony zerkając na jej posępną twarz. Nigdy nie widział jej w takim stanie, ale domyślał się, że to zerwanie z Luką musiało ją tak bardzo zranić. Zastanawiał się czemu zerwali, przecież pasowali do siebie idealnie, ona go rozweselała, on troszczył się o nią i wydawali się przy sobie tacy szczęśliwi. Chociaż ten obraz pasował mu równie dobrze do niego samego i Kagami, a jednak też się rozstali. 

- Nie, Kotku. - powtórzyła spoglądając na niego. Musiał chwilę się zastanowić dlaczego to w jaki sposób go nazwała spowodowało w jego żołądku tyle sprzecznych emocji i dlaczego to brzmiało tak jakoś znajomo, ostatecznie wolał jej posłuchać. Pomyśli nad tym później. - Tym razem nawet gorąca czekolada nie pomoże.

- Oj, to musi być naprawdę poważnie. - mruknął, a ona przytaknęła. 

Nie chciał, żeby cierpiała. Była w końcu tak wspaniałą dziewczyną, była jego przyjaciółką! Zawsze wszystkim pomagała nie myśląc nawet przez chwilę o sobie.

I pogrążony w tych myślach postanowił, że już nikt nigdy jej nie zrani. On tego dopilnuje!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro