Kuro Neko

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

|SPOILER ALERT! ONE - SHOT NAPISANY JEST NA PODSTAWIE TRAILERA KURO NEKO|

Za kogo go miała? Wpatrywał się pusto przed siebie przemierzając puste ulice Paryża. 

,, Czarny Kot to pomagier, jak każdy inny" powiedziała do reporterki z drwiącym uśmiechem. Jak gdyby to, że jego rola była nieznaczna było oczywistą oczywistością! A potem, kiedy chciał jej udowodnić, że się myli kazała mu nie utrudniać jej roboty. Och, ona na niego wrzasnęła z furią w oczach. Przecież starał się nie pokazywać tego jak bardzo ją kocha. Starał się, ale co mu z tego skoro uczucia do niej płyną same? Widział ją i wszystko inne przestawało istnieć, uśmiechał się i lgnął do niej, a ona zawsze tylko wywracała oczami i mówiła, żeby dał jej spokój. Ostatnimi czasy stała się w tym jeszcze bardziej brutalna niż kiedykolwiek.

Chyba już go nawet nie lubiła.  

Zaczął płakać przystając za jednym z budynków. Był już dosyć daleko od miejsca w którym zostawił cząstkę siebie - swoje miraculum, które później znalazła Biedronka. Drżącymi dłoni ujęła je i przyłożyła do piersi. Kiedy biegła do domu szukała wzrokiem kogoś kto podejrzanie się zachowywał, ale nie znalazła nikogo takiego. Odmieniła się i przysiadła na łóżku zdruzgotana. Oczywiście, wiedziała że czasem ją ponosi, ale nie chciała spowodować czegoś takiego. Znowu ją opuścił tak jak wtedy w Nowym Yorku. 

— Dokonał wyboru. — powiedziała cicho, a Plagg uniósł się marszcząc brewki.

— To dobry dzieciak, mogłabyś być milsza. Trochę głupi i naiwny, poza tym nie lubi camemberta, ale to najlepszy chłopak jakiego znam. Musimy przemówić mu do rozumu!

Nic nie odpowiadała. Tikki jadła ciastko przyglądając się całej aferze, a inne kwami zbudziły się poruszone sytuacją.

Marinette oczywiście ufała wyborom Mistrza Fu, ale wierzyła również własnym. Rozważała przez parę następnych minut, czy powinna naprawdę szukać starego Czarnego Kota? Może właśnie zrobił jej przysługę? Może nie powinien być u jej boku? Z dnia na dzień coraz ciężej było im się porozumieć, a to wszystko przez to że był w niej zakochany - głęboko w to wierzyła.

— Potrzebuję Czarnego Kota. 

Kwami odetchnęły z jakby ulgą, ale nie spodziewały się tego co zaraz bohaterka powie.

— Dlatego muszę znaleźć innego, który nie jest we mnie zakochany! 

Przez następne minuty Plagg starał się dojść do porozumienia ze strażniczką, ale ona tylko go zbywała powtarzając, że to jedyne słuszne rozwiązanie. Chyba naprawdę tak myślała.

***

Tego samego wieczoru Biedronka szukając jakiegoś znaku z nieba przemierzała budynki Paryża. Tak właściwie nie wiedziała czego oczekiwać, przecież nowy bohater nie spadnie jej z nieba! Przystanęła na chwilę w świetle księżyca i chciała wyjąć pudełeczko z miraculum, aby dobrze mu się przyjrzeć, ale wtedy spostrzegła, że go nie miała. Ręce zaczęły jej mrowieć, a oddech stał się szybszy. Obmacywała każdy możliwy fragment stroju, gdzie mogła schować pudełeczko, ale go nie było. Pamiętała przecież, że brała je ze sobą. Spanikowana powtórzyła całą trasę w poszukiwaniu zguby, ale jej nie znalazła.

Znalazł ją ktoś inny. 

Schylił się z lekka niepewnie po pudełko i ujął je w dłoniach. Adrien Agreste, ten sam który tego dnia oddał pierścień. Wyszedł na spacer, mimo późnej godziny, ale to z przyzwyczajenia. Otworzył pudełeczko i oślepił go znajomy błysk.

— Młody! — ucieszył się Plagg podlatując do policzka chłopaka i wtulając się w niego. Zaraz jednak spoważniał i odleciał od niego na bezpieczną odległość. Takie czułości mogły spowodować, że Adrien zacząłby myśleć o nim jak o kimś wrażliwym podczas kiedy Plagg był niesamowicie tajemniczym i inteligentnym kwami, które zupełnie się nie wzruszało. Tak właśnie.

— Czemu nie jesteś z Biedronką?

— Bo mnie upuściła, wyobrażasz sobie? Czułem się jakby ktoś potrząsał mnie w puszce od sardynek.

Blondyn uśmiechnął się nieprzyjemnie.

— Wiem, raz wrzuciła mnie do kosza na śmieci. Czułem się wtedy tak samo.

— Czyli wiesz o czym mówię! 

Adrien po ostatniej rozmowie z Biedronką dużo rozmyślał. Chciał być dla niej kimś ważniejszym, niż to możliwe. Pragnął być przy niej w każdej godzinie i minucie, kiedy będzie tego potrzebowała. Pragnął być. Ale sama mu przecież powiedziała, że on marnował jej czas. Właśnie tak powiedziała i przypominał sobie to za każdym razem, gdy zamykał oczy, albo zbyt długo myślał o tych jej - fiołkowych. 

— Muszę jej oddać ciebie, przykro mi przyjacielu. Ona już mnie nie potrzebuje.

Plagg zawiesił się na chwilę.

— Na sto tysięcy camembertów, czyś ty oszalał? To znak z niebios, że mnie upuściła pod twoimi niemodnymi butami! Teraz już nie chcesz zawalczyć o swoją panią?

Adrien powstrzymał się od komentarza o jego butach. Akurat były modne, jego ojciec dbał o garderobę syna dużo bardziej niż musiał. 

— Nie mam o co walczyć. Już dawno powinienem przestać.

— Nie wierzę, że to mówisz, młody. Jeszcze powiedz, że wykasowałeś jej zdjęcia z komputera i pozbyłeś się limitowanej figurki Biedronki za którą łaziłeś przez trzy miesiące? 

Chłopak się zarumienił.

— J-jeszcze nie.

— Czyli jest jeszcze nadzieja. — odetchnął z ulgą, a zaraz potem dodał. — Zrób to dla mnie. Nie chcę innego właściciela. Inni nie mają tak wypasionej chaty i tyle sera. Zostało go jeszcze trochę, chyba nie zamierzasz go wyrzucić, co?

Adrien oparł się o ścianę budynku i wtopił wzrok w rozgwieżdżone niebo. Walczył sam ze sobą, nie sądził że to takie trudne. Nie wyobrażał sobie jednak rozmowy z Biedronką w tym momencie, jej zawiedzionego wzroku, krzyku, wywracania oczami... Nie, nie chciał tego za nic!

I wtem wpadł na pomysł.

— Czy gdybym zmienił imię z Czarnego Kota na Chat Walker to mój strój byłby inny? — spytał.

— Oho, co ty kombinujesz, Adrien?

— Tak czy nie? — dopytywał.

— Cóż... Mógłbym o to zadbać. — odparł cicho, a Adrien niewiele myśląc się przemienił.

***

Biedronka usiadła zrozpaczona na jednym z budynków i skuliła się zamykając oczy. Nie wierzyła, że zgubiła miraculum! Jak to mogło się wydarzyć? Już sobie wyobraziła minę jej Czarnego Kota, kiedy zobaczy w telewizji do czego doprowadziła bez niego! Mogła się teraz pogrążyć w zupełnej rozpaczy i była już temu bliska dopóki nie usłyszała za swoimi plecami szmeru. Odwróciła się i widząc postać mężczyzny wstała łapiąc swoje yo-yo. 

— Dobry wieczór, Biedronko. — ukłonił się przed nią, a jej serce zabiło szybciej bo głos który usłyszała wydawał się tak znajomy. — Jestem Chat Walker.

— C-co? 

Podszedł bliżej dziewczyny i wtedy zauważyła jego twarz i to jak przyglądał jej się łagodnie. Oto ten, który znalazł upuszczone przez nią miraculum. To, że był przypadkową osobą, strasznie ją zaniepokoiło ale z drugiej strony ucieszyło. Skoro właśnie on znalazł pierścień to może pokierowało nimi przeznaczenie?

 — Jestem tu, aby się tobą zaopiekować.

Jego słowa brzmiały szczerze. Na tyle, że nie potrafiła się nie uśmiechnąć. Tak zrobiła.

I chyba mu zaufała...

***

Mijały dni, a Adrien przyzwyczaił się do swojej nowej roli. Roli idealnego partnera, którym zawsze chciał być. Kochał ją i nie chciał, żeby go wymieniała, chciał mieć pewność, że będzie bezpieczna. Nikt nie zapewniłby jej takiej ochrony jakiej on chciał dla ukochanej, dlatego przyodział inną maskę. Ta pozbawiona była  głupich żartów, podrywów i uśmiechów, a nawet zatracanie się w jej oczach, choć było to piekielnie trudne. Biedronka wydawała się szczęśliwsza jak nigdy dotąd i sam nie wiedział czy powinien się cieszyć, bo w końcu to oznaczało że kiedy był naprawdę sobą nie wystarczał...

To bolało. Myśl, że jako prawdziwy on zawadzał. Patrzył na Biedronkę i przypominał sobie to jaka wściekła była na niego za każdym razem, kiedy zawalił. Chat Walker nigdy nie zawadzał. Czuł się teraz zazdrosny o własne alter-ego, które najwyraźniej każdy pokochał, a o prawdziwym nim zapomnieli. Przynajmniej tak mu się wydawało.

Marinette spędzała ten wieczór sama, miała na ramionach różowy koc i przeglądała biedrobloga. Cofnęła się na sam jego początek i odpaliła nagranie.

,,— Byłaś niesamowita! — krzyknął blondyn lądując obok niej. — Yyyy, Kropeczko.

— Zrobiliśmy to razem."

Potem przybili sobie żółwika. Marinette zaszkliły oczy, bo żaden żółwik z nowymi pomocnikami nie był taki sam jak z nim. On patrzył jej wtedy w oczy z takim specyficznym uczuciem, którego dziewczynie było trudno opisać. Chat Walker zawsze odwracał wzrok, w ogóle mało mówił, mało na nią patrzył. Nie chciała, żeby tak to się skończyło. Nie przypuszczała, że będzie za nim tak tęskniła, a tu proszę! Myślała o nim prawie co wieczór. 

Zamknęła oczy, zawsze zamykała, aby przypomnieć sobie jego uśmiech, który był najprawdziwszy i był taki tylko dla niej. Ujęła książkę i otworzyła na środku, a spośród kartek wyjęła uschniętą różę. Potrzebowała tylko tej jednej, a przecież miała całą kolekcję róż od jej partnera! Byłego partnera.

,, Pasuje ci do stroju " powiedział zanim pocałował ją w policzek. Tak właściwie to było tylko muśnięcie ustami, ale jakże istotne. Listki dawno już straciły intensywność koloru, ale dalej widziała je oczyma wyobraźni, wyglądały tak samo jak w dniu kiedy otrzymała i tę różę i deklarację miłosną. Trochę kłopotliwe były te jego uczucia, ale na Boga! Chciała go jeszcze kiedyś zobaczyć. Chciała, naprawdę chciała. 

Raz spytał jej czy zamierza go wymienić i wtedy powiedziała, że jest niezastąpiony. A teraz go zastąpiła.

— Tak bardzo mi go brakuje.

XXX

Zdania mogą być dosyć chaotyczne, ale pisałam to na jednym wdechu po obejrzeniu trailera.

Jak wasze odczucia po trailerze Kuro Neko?



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro