Obietnica

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Patrzę jak Czarny Kot zeskakuje z dachu i znajduje się tuż obok mnie na balkonie. Bez słowa się przybliża i gładzi mój policzek.
Lubię, kiedy mnie tak dotyka.
Rozpływam się po gorącym dotykiem bohatera i przymykam oczy.

— Byłaś dziś w niebezpieczeństwie. — mówi w końcu, a słowa te brzmią jakby z trudem przychodziły mu przez gardło. — Już się bałem...

Minęło zaledwie parę godzin od tych wydarzeń. Tak właściwie to nic nie zwiastowało, że dzisiejszy dzień okaże się dla nas tak niewyrozumiały.

Z początku Władca Ciem wysłał na nas parę przeciwników. Tak właściwie nie byli nawet zbytnio silni, to ja zawiodłam.
Jeden z nich zwodził mnie iluzją i choć trudno mi się przyznać to ta iluzja przedstawiała mojego partnera. Tego, który właśnie gładził mój zziębnięty policzek. Tego, który patrzy na mnie wzrokiem pełnym uczucia.

Iluzja okazała się na tyle dobra, że w nią uwierzyłam. Albo ja okazałam się na tyle nawina.
Był w niebezpieczeństwie.
Strzała wskroś go przebiła, zanim zdążyłam dobiec. Na samo wspomnienie robi mi się słabo, więc wspieram się na ramieniu blondyna, a on trzyma mnie mocno. Jego palce wbijają się w moją skórę i nie potrafię nie myśleć o tym jaką sprawia mi to przyjemnością. Szalenie wielką przyjemność.

Kiedy znalazłam się przy iluzji rozpłakałam się jak dziecko, choć wiedziałam że tego robić mi nie było wolno. Chciałam go objąć, powiedzieć że będzie dobrze, ale on się rozpłynął na wietrze. Szukałam jego dłoni, ramion, głowy, włosów, ale niczego nie zdołałam zatrzymać przy sobie. To wszystko odeszło wtedy nieodwracalnie, a ja wpadłam w pułapkę.

Mieli mnie na talerzu.
To był mój koniec.

— Dziękuję, że mnie ocaliłeś. — mówię teraz, choć głos dalej mi drży. On się uśmiecha i znowu gładzi moją skórę, tym razem szyję.

— Mogłem zrobić coś innego, niż cie ocalić? Jesteś moją księżniczką.

Uśmiechamy się do siebie, a po moim policzku spływają łzy.

On był rozważniejszy. Domyślił się, że Biedronka przebita wskroś to nie prawdziwa ja, tylko iluzja.
No dobra - nie domyślił się. Iluzja zniknęła, kiedy i moja rozpłynęła się w powietrzu.
Moc super - złoczyńców była ograniczona na tyle, że te dwie ilzuje się łączyły w jedną. Wszak powstały do tego samego celu, lecz dla innych osób.
Wtedy zjawił się momentalnie i zobaczył prawdziwą mnie. Leżałam bezbronnie na celowniku strzał które mogą mnie zranić, kuli które mogą mnie unieruchomić, puchom które mogą mnie uśpić i iskrom które mogą w jednej chwili pozbawić mnie życia.

Targowali się z Czarnym Kotem. Za każdym razem, gdy mówił coś niezgodnie z ich oczekiwaniami jedna strzała trafiała w moje ramię, potem w udo, łydkę...

Teraz już siedzimy na moim balkonie. Ja wtulam się w niego, a on mnie głaszcze jak śpiącego kota, a ja mu na to pozwalam.
W głowach aż tli się od wydarzeń dzisiejeszego dnia. Ale się nie odzywamy.

Jestem niemal pewna, że rozmowa byłaby w tym przypadku zgubna.

Wszak znamy swoje tożsamości, kochamy się z całego serca. I to nas zgubiło.

Gdyby nie miłość potrafiłabym zachować zimna krew, kiedy mój partner został zabity. Przynajmniej mogłabym rozwarzyc obcje podstępu, a nie biec aby wpaść mu w ramiona.

— Kocham cię. — mówię, a on całuję mnie w żuchwę.

— Ja ciebie również kocham, Moja Pani. — szepcze mi do ucha, a ja zamykam oczy rozkoszując się brzmieniem jego głosu.

Nie pamiętam jak ich pokonał. Wiem tylko, że nie dawałam rady potem iść, a Niezwykła Biedronka niewiele dała, bo mimo że rany zniknęły, ból po nich pozostał - nie wiem dlaczego.

— To niebezpieczne. — wtapiam palce w jego blond włosy.

— Wiedzieliśmy o tym od początku.

— Nigdy jeszcze nie przyszło nam się mierzyć ze skutkami tego, że... No wiesz.

Nie potrafię dokończyć, bo głos znowu mi drży. Ja cała drżę. Adrien pod postacią Czarnego Kota patrzy teraz na mnie zatroskany.

— Kochamy się. — dopowiada.

— I to sprowadzi na nas tragiczny los.

— Możesz przestać mówić tak jakbyś recytowała jakąś tragiczną baśń? — prosi.

— Mam złe przeczucia , Adrien.

Postanawia najwyraźniej je zignorować, bo zaczyna mnie całować. Jak zawsze nie potrafię się w tej chwili powstrzymać, aby nie oddać mu pocałunku.
Przylegamy do siebie ciałami, a on niewinnie głaszcze moje biodro i przesuwa rękę do góry. To takie przyjemne.

— To nie załatwi problemów. — szpeczę, kiedy w końcu daje mi chwilę wytchnienia.

Wszystko będzie dobrze. Obiecuję.

A potem znów mnie całuje.
Jak zawsze mu ufam.

Xxx
Nie zredagowałam tego przed wstawieniem, także przepraszam za wszelkie błędy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro