Podziemia (MusashixReader)
#6 shot walentynkowy
Trochu (błąd celowy) pomysłu od Rose1726
Obudziłam się jak zwykle na moim niewygodnym łórzku. Jeżeli można to nazwać łórzkiem. *Trzeba wsać....* pomyślałam z grymasem na twarzy. Podniosłam się z posłania i rozciągnełam na wszystkie strony. Skierowałam się do łazienki, popatrzyłam na moje odbicie w lustrze. Przeraziłam się samej siebię, (d/k) włosy potargane, a pod oczami niewielkie sinice. Szybko się ogarnełam i wyszłam z łazienki. Rozglądałam się po pokoju aż natrafiłam kalendaż. Z czystej ciekawości podeszłam. *14 luty...!!!!* krzyknełam w myślach i popendziłam w stronę szafy. W tym dniu kto chce może wcześniej zgłosić dyrektorce, że przygotuje dla wszystki lub większości swojego budynku walentynku. Tak ja się zgłosiłam do tego zadania. Z pod stosem ubrań wyciągnełam niewielkie czerwone pudełko i jak najszybszym tępie znalazłam się na korytarzu.
Zostały mi dwie kartki, dla Kenshirou i więzinia nr. 634. Przechodziłam chyba wszystkimi korytarzami ale nigdzie niemogłam znaleść Yozakury. Zrezygnowana poszłam do pomieszczenia(?) w budynku 4. Gdy otworzyłam drzwi to zobaczyłam moją zgubę.
-KENSHIROU!!!- krzyknełam. Biało włosy zasłonił swoje uszy.
-Co się ztało, że tak krzyczusz (T/I)?!- zapytał podniesionym głosem, a ja zdałam sobię sprawę, że pewnie było mnie słychać w całym budynku.
-Szukałam ciebię.- odpowiedziałam już normalnym głosem. Popatrzy się na mnie zidziwiony. -Wiesz jakie dziś święto?- zapytałam go.
-Taaa, walentynki i co....- nie dałam mu dokończyć bo pomachał przed jego twarzą czerwoną kopertą. -A tak zapomniałem, że zostałaś przydzielona do rozdawania walentynek, dzięki.... No nic, wybacz ale muszę iść do mojego podobiecznego.- wzioł walentynkę i skierował swoję kroki ku drzwiom. Popędziłam za nim i stanełam tak żeby nie mógł przejść.
-Taaaak, a może ja pójdę za ciebię? Znając ciebię to napewno nie pójdziesz na śniadanie.- uśmiechnełam się do niego.
-Hyyyy...., zgoda ale to ten jeden raz.- odpowiedział i mnie wyminą, a ja cała w skowrąkach pobiegłam do podziemi. Po około 10 minutach byłam przed ciemną celą, po moich plecach przebieg nieprzyjemny dreszcz. Wyjełam z kieszeni pęk kluczy, wybrałam odpowiedni i przekręciłam w zamku.
-Hyh?- usłyszałam z strony ognisto włosego.
-Sprawdziłam jak tam u ciebię zamiast Kenshirou.- poinformowałam go jednicześnie "miętość" w rękach kopertę.
-A (T/I), co masz w rękach?- zapytał z ciekawością w głosie. On naprawdę ma wyostrzone zmysły.
-To? Walemtynka dla.... ciebię.- idpowiedziałam z przyciszinym głosem. Może i nie ma oczy ale, i tak można "poczuć" jego spojrzenie na sobię.
-Możesz mi przeczytać?- przekręcił głowę na bok.
-A! Tak jasne!- rozdarłam kopertę i wyjełam z niej białą kartkę z życzenuami. - (Tu wstaw życzenia jakie chciała byś napisać, bo autorce się niechce xD)- gdy czytałam, to co słowo moja twarz przybierała coraz czerwieńszą barwę.
-Dziękuje.- odpowiedział. Zobaczyłam na jego policzkach prawie niewidoczny rumieniec.
-Mhmmm.- niemogłam nic z siebię wydusić więc skierowałam swoje kroki do wyjścia z celi.
-(T/I)..., przyjdziesz jeszcze?- zapytał prawie niesłyszalnym głosem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro