7 "Harico" V. 2.0

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

09.30

Zaczęło się niewinnie..

Kiedy szedłem do sklepu, nikt mi wcześniej nie powiedział, co się wydarzy. Chodziłem tam codziennie i byłem przyzwyczajony do tej samej ulicy, tych samych ludzi wokoło, Rutyna panowała w moim życiu od kiedy skończyłem te cholerną osiemnastkę.

Byłem przyzwyczajony, że ludźmi, których mijam, to nie tylko ludzie. Też demony, anioły, czy tacy jak ja.. nazywani pół ludźmi lub neko.

Pamiętam to jak dziś..

wszedłem do sklepu z zamiarem kupienia chleba, mleka i kilku innych rzeczy dla siostry, jak i dla siebie. Chowałem swoje kocie atuty pod kapturem lub bluzą, ponieważ bałem się zostania rozpoznanym. Wziąłem pudełko makaronu i włożyłem do koszyka.

Wtem, zamiast standardowej muzyki z radia, do moich uszu doszedł głos przestraszonej kobiety.

Uwaga klienci, nasz sklep został napadnięty! Niech każdy schowa się w bezpiecznym miejscu, i prosimy o zachowaniu spokoju! Policja jest już w... tu głos kobiety przerwały strzały z pistoletu. Skuliłem się, słysząc te strzały nie tylko w radiu, ale też zapewne w alejce kilka metrów dalej. Puściłem koszyk z zakupami, widząc, jak inni klienci sklepu z niego uciekają. Miałem zamiar podążyć ich śladem, lecz usłyszałem za sobą spokojne kroki, które zdawały się być najgłośniejsze w całym tym hałasie, które szybko ustały.

Moje ciało się trzęsło, a w moich oczach pojawiły się łzy przerażenia, kiedy owa osoba przemówiła, zimnym jak ostrze i głębokim jak ocean głosem, który zmroził mi krew w żyłach.

- Ręce do góry, Nicolas. - bez żadnego oporu zrobiłem co kazał, ale w mojej głowie pojawiło się wiele pytań, ale zdołałem tylko spytać o jedną rzecz, drżącym głosem.

- S-skąd znasz moje i-imię..? - moje przerażenie wcale nie zmalało, kiedy znów usłyszałem kroki w moją stronę. Zamknąłem oczy. Dlaczego mnie to spotkało? Momentalnie odpowiedziałem sobie na to pytanie. Bo jestem niesamowity w uciekaniu od kłopotów. Głos nieznajomego znowu sprawił że na moich plecach pojawiły się ciarki. Nie odpowiedział on jednak na moje pytanie, lecz zwrócił się do kogoś, najprawdopodobniej do kasjerki tego sklepu.

- Oddawaj kasę, inaczej go zabiję! - to mówiąc, przyłożył mi do skroni pistolet. Zacisnąłem dłoń w pięści, próbując zachować spokój. Zdawało się to jednak niemożliwe.

Przez chwilę kasjerka się wahała, jednak po kilku chwilach całą te sytuację przerwały kolejne strzały, tym razem te dochodziły z kilkunastu metrów, mimo to pocisk musiał uderzyć bardzo blisko mnie, co sprawiło momentalny paraliż. Wszystkie moje mięśnie się spięły.

- Zostaw go. - powiedział czyiś głos. Był on bardzo stanowczy i spokojny. Kiedy jednak przez dłuższy czas napastnik nie odpowiadał, tylko przycisnął mi do skroni mocniej pistolet, usłyszałem głośny huk. Pistolet, upadł na ziemię z głośnym dźwiękiem, a potem usłyszałem jak mój napastnik osunął się na ziemię. Dopiero teraz odważyłem się otworzyć oczy.

Za mną leżał dość dobrze umięśniony facet, który dostał w głowę kulką. Krew ciekła z jego skroni, a ja stałem jak sparaliżowany, patrząc na zwłoki. Głos osoby, która najwyraźniej uratowała mi życie, odezwał się ponownie.

- Skąd cię znał? -

- Sam się zastanawiam- powiedziałem drżącym głosem. Zastanawiałem się nad tym, jednak rozmyślania przerwał stanowczy głos mężczyzny.

- W takim razie pójdziesz z nami. - podał mi dłoń. - Mów mi Felix. - uścisnąłem dłoń, wciąż drżąc.

- Nicolas.. - odwróciłem wzrok. On poszedł do wyjścia ze sklepu jakby nigdy nic.. Co dziwne, wszyscy zachowywali się jakby nic się stało. Odwróciłem głowę w stronę miejsca gdzie leżał napastnik. Nigdzie go jednak nie było.

W mojej głowie było tyle pytań, na które nie mogłem znaleźć logicznej odpowiedzi. Wszystko to mnie przerastało. Myśl, że mogłem zginąć, i zostawić moją ukochaną siostrzyczkę na pastwę tego świata, była dla mnie gorsza niż cokolwiek innego. Jest dla mnie wszystkim, a ja jestem dla niej wszystkim. Prócz mnie, nie ma nikogo..

A sam ten Felix wydawał się godny zaufania, ale poznałem takich wielu. A potem mnie zdradzili. Więc to dla mnie żaden dowód.

- Gdzie mnie zabierasz? Muszę wracać do siostry. -powiedziałem, dość cicho. Jego odpowiedź mnie zaskoczyła.

- Nie, nie musisz. - w tym momencie byłem gotowy się wyrwać i odejść, i prawie bym to zrobił, gdyby nie dokończył swojej wypowiedzi. - Wrócisz do niej, ale później. - to mnie trochę uspokoiło, ale mimo to, wolałbym ją o tym powiadomić. Nie chciałbym by się martwiła. - Możesz do niej napisać, że wrócisz później. -

To mnie już lekko zdziwiło i zacząłem się zastanawiać, czy przypadkiem nie rozmawiam z demonem, umiejącym czytać w myślach. W takim przypadku, wolałbym myśleć jak najmniej, co jednak nie jest moją mocną stroną. Postanowiłem się jednak tym nie przejmować.

- Może później... -

10.10

Doszliśmy obaj do wielkiego wieżowca biurowego. Jak większość takich wieżowców, był to po prostu wysoki budynek, zrobiony ze szkła i betonu. Nigdy nie rozumiałem jak ludzie mogą w czymś takim pracować, ale to nie była moja sprawa. Nie pracowałem w biurze i nigdy nie chciałem, lecz dużo ludzi pracuje w podobnych miejscach i zawsze się zastanawiałem czemu.

- Pracujesz tutaj? - spytałem Felixa, zaciekawiony. On odpowiedział jedynie krótkim, ale bardzo wymownym.

- Tak. - I w głowie zrodziło mi się kolejne pytanie.

Po co on mnie zabrał do swojej pracy?? Ja tam zatrudnienia nie szukam, a na pewno nie w takim miejscu.

- Po co mnie tu zabrałeś? -

- Zdecydowanie zadajesz za dużo pytań. - poczułem się urażony. Czego on się spodziewał? Że będę siedział cicho, podczas gdy ten będzie mnie ciągnął do jakiegoś budynku??? Nie wiedziałem, co na to odpowiedzieć, więc milczałem. To była chyba słuszna decyzja.

Weszliśmy do środka. Czułem się jak w wielkiej szklance, jedynie sufit i podłoga nie było ze szkła, a wszędzie tłoczyli się ludzie, trzymający w rękach tony papierkowej roboty. Starałem się to zignorować, ale przytłaczające uczucie obserwowanie przez innych mnie przerażało. Wyróżniałem się moim ubiorem od wszystkich zebranych tu ludzi.

Ja miałem luźna granatową bluzę, kaptur na głowie i jakieś tanie dżinsy i buty sportowe, podczas gdy tutaj dominował ubiór formalny. Dopiero teraz się skapnąłem, że dobrze iż miałem na sobie kaptur, bo moja fryzura również nie była w najlepszym stanie.

W tym momencie Felix puścił moją dłoń. Sprawiło to, że poczułem się zagubiony. Zacząłem chodzić przez całe pomieszczenie, szukając go, jednak bezskutecznie. Wtem, ktoś mnie potrącił tak mocno, że upadłem. Uderzenie mną dość mocno wstrząsnęło, na tyle, bym przez chwilę nie rozumiał co się dzieje. Zamknąłem oczy.

- Przepraszam.. - otworzyłem oczy i zobaczyłem, że stoi nade mną jakiś starszy chłopak, może około dwudziestoletni. Pochyla się z miłym uśmiechem na twarzy i podaje mi dłoń. Przez chwile mi się przypatrywał. - Jesteś neko? - najwyraźniej podczas uderzenia mój kaptur spadł, i odsłonił kocie atuty, inaczej nie miałem pojęcia skąd mógłby się o to zapytać.

Przez chwilę się po prostu przypatrywałem, ale w końcu złapałem jego dłoń i wstałem. A potem do mnie dotarło, że nie odpowiedziałem na jego pytanie, ale on prędko mi przerwał.

- w sensie.. Wiem, że to widać, ale tak mi się wyrwało, więc, emm... nie widziałem cię tu wcześniej.. - powiedział nerwowo. Uśmiechnąłem się na to, bo wydało mi się to nawet urocze.

- Bo mnie tu wcześniej nie było. Taka kolej rzeczy.. - odparłem żartobliwym tonem, próbując starszego chłopaka nieco rozluźnić. - I.. Felix mnie tu zaprowadził, nie wiem dlaczego. - sam się lekko zakłopotałem, i odwróciłem wzrok. On jednak zdawał się zaciekawiony.

Haru

Wpatrywałem się w chłopaka z zaciekawienie. Miałem przyjaciółkę, która była pół psem, ale nigdy nie spotkałem chłopaka z kocimi uszami.

Miał bardzo nierozczesane blond włosy, blada skórę i piękne czerwone, wręcz rubinowe oczy, które umiały przejrzeć mnie na wylot. Zaciekawił mnie też fakt, że to Felix go tu przyprowadził. Nigdy nie umiałem do końca zrozumieć mojego przyjaciela, ale to się jeszcze nie zdarzyło.

- Jak masz na imię? - spytałem, starając się wyglądać przyjaźnie. Wyglądał na trochę zagubionego, co trochę mnie zdziwiło, bo znaczyło to, że nigdy nie był w podobnym miejscu. Być może to dlatego, bo byłem przyzwyczajony do tego zgiełku.

- Nicolas Meier... Albo po prostu Nico, jak wolisz – złapałem jego dłoń i poszedłem do biura Felixa, który był również naszym kamerzystą. Liczyłem na jakieś wyjaśnienia od niego, i zacząłem się przez chwile zastanawiać, czemu ja, zapracowany człowiek, pomagam mojemu przyjacielowi, który pewnie znów ma jakieś problemy z mafią.

- Emm.. nie musisz mnie dalej trzymać za rękę.. - momentalnie ją puściłem zakłopotany. Co się ze mną dzieje? Wsiedliśmy obaj do windy i tam przycisnąłem przycisk, by nas zabrało na siódme piętro.

W sumie zadałem świetne pytanie. Miałem mnóstwo dziewczyn, ale nawet przy nich się tak nie czułem. To było coś nowego.. a ja ledwo poznałem jego imię. Spojrzałem jak wyjmuje z kieszeni telefon.

- Mógłbym gdzieś zadzwonić? - zapytał, wbijając we mnie spojrzenie rubinowych oczu. Ja tylko przytaknąłem i spojrzałem na szklaną ścianę. Wybrał do kogoś numer i zaczął z tą osobą rozmawiać. Zrozumieć mogłem jedynie to, że rozmawia z siostrą i przed dobre piętnaście minut mówi jej by uważała w domu.

On nie powinien powiedzieć to swoim rodzicom? Może mają jakąś sytuacje z nimi? Nie wiedziałem, dlaczego chciałem się tego dowiedzieć, ale głos Nico wydawał się zdenerwowany. Być może jest po prostu nadopiekuńczy? To też była jakaś opcja.. i w sumie dość prawdopodobna.

Chłopak skończył rozmowę i wyszliśmy obaj z windy. Poszedłem w stronę sali mojego przyjaciela, i otworzyłem drzwi. Zastałem tam demona we własnej osobie.

- Felix, podobno zgubiłeś kogoś. - pokazałem na młodego neko. On najwyraźniej z ulga odparł.

- Dobrze.. Nico, chodź tutaj. -

11.45

Felix rzucił na Nico jakiś demoniczny czar ochronny, by taka akcja się nie powtórzyła. Felix mi opowiedział o całej tej sytuacji w sklepie, o tym, że garstka demonicznej mafii napadła na sklep spożywczy. Ciekawi nas wszystkich skąd oni znali chłopaka, który uparcie twierdzi, że nigdy nie miał nic wspólnego z mafią. Mi również się wydawało, że on nie mógł mieć z tym nic wspólnego.. może po prostu mieli jakieś specjalne zdolności lub rzucili jakiś czar? Felix tego nie wyklucza, być może chcieli go po prostu nastraszyć. Westchnąłem. Znów mój wzrok powędrował ku Nicolasowi, i nieważne jak bardzo walczyłem ze sobą, i tak miałem w głowie jego uroczy uśmiech i rubinowe oczy. Zastanawiałem się nad tym trochę czasu, ale nadal nie mogłem znaleźć odpowiedzi, dlatego postanowiłem to zignorować. Może mi przejdzie za tydzień czy dwa... kto wie, może jeszcze dziś?

Przeczucie jednak mi mówiło, że tak nie będzie.

Chłopak został zapytany, czy na pewno dojdzie sam do wyjścia, od odparł, że sobie poradzi i odszedł. Od razu zauważyłem, że zostawił swój telefon na blacie. Złapałem go i schowałem do kieszeni.

- Haru, co z tobą? - zapytał Felix z typową dla siebie, powagą.

- Skąd to pytanie? - odparłem trochę zdziwiony. Tak naprawdę, nie za bardzo go słuchałem, znów pogrążyłem się w swoich myślach.

- Rumienisz się. - aż podskoczyłem z zaskoczenia. ...Co..? Ja się rumienię..? Dotknąłem niepewnie swoich policzków i rzeczywiście, poczułem gorąc. - wiesz.. nie znam się za bardzo na medycynie, ale może idź do domu? Ja się tu zajmę wszystkim. -

- Nie, nie! Nic mi nie jest! Tylko, czekaj, idę oddać mu ten telefon. - powiedziałem nerwowo i wyszedłem z pokoju. Ktoś się ze mną zderzył. Otworzyłem oko i zobaczyłem Nicolasa.

Przez chwilę tak na niego patrzyłem a on tak na mnie, po czym nagle spytał.

- Mój telefon tam został? - spojrzał mi prosto w oczy. Wziąłem jego telefon i mu go bez słowa oddałem. On się uśmiechnął miło.

- wiesz.. akurat szedłem ci go oddać. - powiedziałem z uśmiechem na twarzy.

+- No widzisz.. dobrze, ja muszę lecieć, w domu czeka moja siostra. To.. pa.. - powiedział nerwowo i poszedł do windy. Stałem jak kołek, dopóki nie poczułem jak moje tętno jest przyśpieszone, a mojej głowie pojawiły się obrazy uroczego blondyna z kocimi uszkami.

... O błagam, tylko nie to.

Nico

Szedłem w stronę moje domu, chowając do kieszeni mój telefon. Ten chłopak.. Schowałem głowę pod kapturem, a moje policzki przyozdobiły rumieńce.

Nigdy nie traktowałem bycia homoseksualistą zbyt poważnie. Szczerze, miałem to gdzieś, dopóki nie zakochałem się w Lucasie, jeszcze w liceum. Był moim pierwszym chłopakiem. Był naprawdę cudowny, codziennie czułem się przy nim bezpiecznie, kiedy wszyscy mnie przezywali, mogliśmy rozmawiać o matmie, bo obaj ją uwielbialiśmy, czasami dawał mi jakieś drobne prezenty... Pewnego dnia jednak, wszystko się skończyło. Zobaczyłem jak daje on prezent jakiejś dziewczynie, a następnie ją całuje w usta. Nigdy mnie nie całował... Zerwaliśmy, i więcej się do niego nie odzywałem.

Tamtego dnia uznałem, że nikomu nie mogę ufać.

A teraz.. czuje znów to samo. Momentalnie, na myśl tamtego dnia, w moich oczach pojawiły się łzy. To ma się powtórzyć?

Westchnąłem i podszedłem do mojego domu. Nie był on bardzo okazały, zwykły dom jednorodzinny. Był to biały, jednopiętrowy dom, który prócz kilkoma detalami, nie wyróżniał się niczym od innych. Zupełnie jak jego właściciel..

Wyciągnąłem klucze i otworzyłem drzwi domu. Z progu powitała mnie mała, czarnowłosa dziewczynka z kocimi uszkami i ogonkiem, zwana również jako Lusija, moja młodsza siostrzyczka.

- Nicooo! - zawołała i zaczęła mnie mocno ściskać.

- Lusija, puść! D-dusisz mnie.. - dziewczynka mnie momentalnie puściła i zamknęła za mną drzwi. Równie szybko ja je zamknąłem szczelnie i zwróciłem się do mojej siostrzyczki. - Przepraszam, że tak długo mi to zajęło, ale wiesz jak jest.. - zaśmiałem się ściskając w dłoni siatkę z zakupami. Kupiłem więcej niż zwykle.. najwyraźniej naprawdę byłem wykończony psychicznie i musiałem wrócić do codziennych spraw by jakoś odetchnąć.

Napad w sklepie, ryzyko o własne życie, ten miły chłopak... najgorsze, że ten dzień się jeszcze nie skończył, a jestem wykończony..

Westchnąłem.

- Jesteś głodna, sis? Może opowiesz mi te historie, której wczoraj nie skończyłaś? - wiedziałem, że jak zacznie gadać, to nigdy nie przestanie, a chciałem by się o mnie nie martwiła. Nauczyłem się wyłączać kiedy ona mówiła, więc zacząłem rozmyślać, robiąc obiad.

Jeżeli naprawdę ponownie się zakochałem, to.. czy to przejdzie? Mam taką nadzieję.. Miłość jest cholernie denerwująca i gdybym mógł, po prostu bym to zignorował lub poczekał aż przeminie. Szkoda, że to jest jak choroba, która atakuje cię z każdej możliwej strony... Myślisz o tej osobie, widzisz ją w swojej głowie, masz marzenia.. i przestajesz się skupiać na życiu, poświęcasz się dla drugiej osoby. Nie rozumiem tego.. w sensie, rozumiem rodzeństwo, rodzinę, okej! Ale jakaś osoba, której nie znasz?? Ona może udawać, może kłamać ci w twarz, może-

- Nicolas, czy ty w ogóle słuchasz?!! - wrzask mojej siostry obudził mnie z zamyśleń. Gwałtownie odwróciłem się w jej stronę zaskoczony.

- Oczywiście, że tak, siostrzyczko.. - uśmiechnąłem się trochę nerwowo.

- Nicooo, bo ciągle wzdychasz i patrzysz w ścianę. -

- Wcale nie wzdycham! - powiedziałem nieco zbyt głośno. Wróciłem do robienia obiadu, lekko obrażony, właściwie nie wiadomo o co. Sam byłem ciekaw co mnie tak zdenerwowało. O ile dobrze pamiętam, Felix nazwał go Haru... ma tak na imię? Nigdy takiego imienia nie słyszałem.

Zarumieniłem się lekko.

Dwa dni później..

3 grudzień. Godzina 13.05

Haru

- I wtedy, ta dziewczyna mnie pocałowała! W policzek, ale to też się liczy, nie sądzisz?? - Katsu opowiadał o jego kolejnej już przyjaciółce, w której się zakochał. Ja piłem kawę, wpatrzony w okno. Zaczął padać śnieg.

Minęły dwa dni, a ja wciąż nie umiem zapomnieć o jego uroczym uśmiechu i pięknych oczach. Westchnąłem. Chciałbym go znów zobaczyć.. chociaż na chwilkę, tak by się nim nacieszyć..

- Menelu, co z tobą? Kolejna dziewczyna ci zawróciła w głowie? - odezwał się mój najlepszy przyjaciel.

- Właściwie.. nie dziewczyna.. Tylko uroczy neko. - zarumieniłem się bo świetnie to w sumie oddawało to co o nim myślę. Katsu wyglądał na nieco zdziwionego.

- A jak ma na imię? -

- Wiem tylko, że ma na imię Nico... i że jest uroczy.. i wiem jak wygląda.. - mruknąłem, przypominając sobie jego wygląd.

- Skąpe te twoje informacje. - jakbym o tym nie wiedział.. Spojrzałem na mojego przyjaciela znad przymrużonych oczu, próbując dać mu do zrozumienia jak bardzo nie pomaga.

Po kilku minutach użalania się w myślach jak wielkim jestem idiotą, w oknie zobaczyłem znajomą twarz. Była to Rose, moja znajoma i sekretarka.

Była to dość miła i sympatyczna dziewczyna, która zawsze i zawsze uwielbiała się chwalić jak to ona nie umie się sama sobą zająć. Pomachała mi, a ja uczyniłem to samo, jednak z mniejszym zapałem. Wróciłem do moich myśli. Zacząłem się zastanawiać, dlaczego nie dałem temu uroczemu neko numeru telefonu, w końcu miałem okazję.

Ale nie, przecież ja o nim zapomnę za godzinę czy coś.. Taa, nieprawda. Ciekaw jestem czy w ogóle o nim zapomnę. Z jednej strony chciałbym, z drugiej.. wydało mi się to niemożliwe.

Nico

Nienawidzę zimy.

Jedyna dobra rzecz, to to, że jest śnieg i.. chociaż nie, nawet to czasem bywa przekleństwem, zwłaszcza gdy idziesz i nagle upadasz prosto w wielką zaspę śniegu, dokładnie tak jak ja przed chwilą.

Wstałem, próbując otrzepać się ze śniegu. Wiedziałem że jutro będę chory, czując jak przy mojej szyi roztapia się. Brawo, Meier.. twój szczęśliwy numer to 13.

Wziąłem telefon i sprawdziłem czy na pewno nie pomyliłem miejsca spotkania z moim „znajomym", Alexem. Typa szczerze nie lubiłem, denerwował mnie zawsze ilekroć otworzył swoje usta. Jedyne co robił to gadał głupoty i uważał się za najważniejszego. Zawsze mi proponował, bym się zatrudnił w pobliskiej kawiarni, w której on sam pracuje. Problem polega na tym, że moja aktualna praca w sklepie nie była taka zła, a poza tym musiałbym znosić w kawiarni nie tylko jego, ale tez grupkę jego znajomych, uważających mnie za śmiecia i głupka.

Wracając, oczywiście zaprosił mnie do owej kawiarni, podobno ma jakiś problem. Poczułbym się miło, gdyby mi chociaż wyjaśnił, jakiego typu jest to problem. Zamiast tego jednak, kazał mi zgadywać. Zostawiłem Lusije w szkole i ruszyłem w stronę kawiarni.

Kiedy do niej wszedłem, uderzyło mnie ciepło oraz zapach gorącej kawy. Od razu poczułem pragnienie. Szukałem wzrokiem sylwetki Alexa, jednakże nie mogłem go nigdzie znaleźć. Zauważyłem za to dość znajomą sylwetkę, dwudziestoletniego faceta.

Oh man, here we go again.

Przez chwilę się na niego zapatrzyłem, jednak prędko wróciłem do szukania mojego znajomego. Zacząłem nawet myśleć, że mnie wystawił, co w sumie zdawało się być w jego stylu. W sumie, chyba dlatego nie powiedział jaki ma problem. Westchnąłem i usiadłem przy oknie, niedaleko dwudziestolatka. Miał wzrok skupiony na opadającym śniegu za oknem i najwyraźniej jego znajomy też go nieco drażnił. Na tę myśl lekko się uśmiechnąłem.

Podeszła do mnie kelnerka. Kobieta miała długie, czarne włosy, nieśmiałe szaroniebieskie oczy i na plakietce z imieniem było widoczne „Sarai". Bez emocji zamówiłem kakao, bo prócz różnych rodzajów kawy, było lemoniada i kakao. A wolałem się rozgrzać.

Znów wlepiłem wzrok w znajomego dwudziestolatka. Ciekawe czy by mnie poznał. Zastanawiało mnie, dlaczego mnie to obchodziło. Przecież miałem inne sprawy na głowie! Postanowiłem jednak przestać to analizować i skupić się na cierpliwym czekaniu na zamówiony napój.

Śledziłem wzrokiem kelnerów, ale każdym napojem jaki nieśli, była kawa. Jeden z kelnerów podszedł do dwudziestolatka, a także jego znajomego i wręczył im dwa kubki z kawą. Obserwowałem ich z lekkim uśmiechem na twarzy. Dopiero teraz zauważyłem, że chłopak, któremu się tak przypatrywałem, wyglądał na przygnębionego. Może go dziewczyna rzuciła, czy coś?

- K-kakao, proszę p-pana.. - myśli przerwał mi nieśmiały i jąkający się głos młodej kelnerki. Zabrałem napój i zacząłem się rozkoszować ciepłem w moich dłoniach. Sączyłem spokojnie napój, wyciągnąłem z kieszeni kurtki telefon i sprawdziłem godzinę.

10.32

Czyli jednak mnie wystawił.. pomyślałem, myśląc o moim znajomym. Zacząłem się poważnie zastanawiać, dlaczego utrzymuje z nim kontakt, gdy wtem dwudziestolatek wyciągnął z kieszeni portfel. Już idzie??

Starałem się wymyślić, co zrobić w tej sytuacji, jednak ten odwrócił się w moją stronę i na mnie spojrzał. Zamarł przez chwilę.

Haru

Poczułem się jak idiota. Przez całe spotkanie z Katsu myślałem o tym uroczym neko, a ten jakby nigdy nic pił kakao tuż za mną. Uśmiechnął się do mnie lekko, co ja uznałem za bardzo słodkie.

- Miło cię widzieć... - zaczął nieśmiało neko, przeczesując włosy palcami. Spojrzał na mnie rubinowymi oczami, które dobrze pamiętałem.

- Taa, mi ciebie też. Tak sobie myślałem.. chciałbyś mój numer telefonu? - zapytałem z uśmiechem. On pokiwał nieśmiało głową, pijąc kakao. Nie wiem czy dobrze zauważyłem, ale chyba dostrzegłem na jego policzkach delikatne rumieńce. Szybko wziąłem karteczkę i zapisałem swój numer, gdy wtem usłyszałem jak za plecami ktoś chrząknął.

- Haru..? - Katsu był zniecierpliwiony, więc podałem karteczkę z numerem i spojrzałem na przyjaciela pytająco. - Może byś mnie przedstawił? -

- Ah, tak... Nico, to jest Katsu, Katsu, to jest Nico, wszyscy się już znamy? - powiedziałem bez emocji, na co Nicolas się zaśmiał. Zarumieniłem się, bo nawet nie zamierzałem go rozbawić, a mi się udało. Ma taki uroczy śmiech .. Szybko się otrząsnąłem i zaproponowałem spacer. On się zgodził, co sprawiło, że się gwałtownie uśmiechnąłem. Dopił szybko kakao, zapłacił i razem z Katsu wyszliśmy z kawiarni.

10. 45

Nico

Katsu się od nas po kilku minutach odłączył, więc próbowaliśmy sami nawiązać rozmowę, idąc do parku. Wyszło słabo i w większości się z siebie śmialiśmy. Było naprawdę miło...

Spojrzałem na niego cały czerwony zapewne. On tylko się do mnie uśmiechnął.

- Zdejmij kaptur, Nicoś. - zrobiłem co kazał. ... Chwilka... „Nicoś"..? - Ładnie ci z kocimi uszkami, nie musisz ich zakrywać. - uśmiechnąłem się na te słowa i poszliśmy przez ośnieżony park, rozmawiając, żartując...

Może mimo wszystko.. coś z tego będzie..? Się okaże..

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro

#one-shoty