„Nic się nie dzieje bez dwóch" - _Aster__

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tytuł: "Nic nie dzieje się po dwóch"
Autor: _Aster__

— To przez ciebie, wiesz? — bezmyślnie powiedziałem do zdjęcia w telefonie. Konkretniej do rudowłosej dziewczyny, która całowała mnie w policzek.

To było tylko zdjęcie. Dziewczyna na nim nie mogła odpowiedzieć, a jednak ten błysk w jej oku, zalotny uśmiech... Wiedziała. Doskonale wiedziała, że mój nałóg to nie alkohol, imprezy, czy cokolwiek innego. To ona była moim nałogiem. Więziła mnie, a ja choćbym chciał, nie potrafiłem się od niej uwolnić. To przez nią miałem braki w pamięci, to przez nią nie spałem w nocy i to przez nią wylali mnie z pracy.

Najgorsze w tym wszystkim było to, że kiedy jej przy mnie nie było, czułem, jakbym był tylko skorupą bez życia w środku. Wszystko traciło sens i robiło się szare, ponure. Tak, jakby odchodząc, zabierała ze sobą moją duszę i oddawała mi ją dopiero, gdy spotykaliśmy się ponownie.

Zadzwonił dzwonek do drzwi, a moje serce zabiło mocniej, szybciej. Przyszła po mnie. Odbyłem krótką walkę ze swoim sumieniem. Miałem świadomość tego, jak to się skończy. Znowu miałem obudzić się w nie swoim mieszkaniu z kimś innym niż ona przy boku.

Mimo to, gdy otworzyłem drzwi, mój rozsądek przepadł. Wystarczyło, jedno spojrzenie na jej twarz... Byłem cały jej. Śmiała się, a jej rude loki podskakiwały, gdy radosnym krokiem się do mnie zbliżyła. Objęła mnie za szyję i z błyskiem w oku porzyciągnęła do siebie. Jej dłonie na moim karku, zapach, nawet spojrzenie. Wiedziała, jak mną zawładnąć

— Pójdziesz z nami? — spytała seksownym szeptem. Choć jej ton był pytający, to nie było pytanie. Oboje wiedzieliśmy, że nie mam wyboru. Obiecałem sobie, że to już ostatni raz, ale wiedziałem, że prawdopodobnie tak nie będzie.

W klubie było głośno, żywo. Muzyka rozdzierała moje myśli na pół, alkohol buzował w moich żyłach, a ja czułem, że żyję.

"Głośniej!", "Więcej!"– chciałem zawołać na całe gardło. Ta część mnie, która była już tym wszystkim zmęczona, teraz tylko popłakiwała gdzieś w kącie mojego umysłu.

Tańczyliśmy blisko siebie. Ja i ona. Zbyt blisko. "Nic się nie dzieje po dwóch drinkach"– zawsze powtarzała i była to prawda. Problem polegał na tym, że po dwóch dochodziły kolejne dwa, a później jeszcze dwa... I jeszcze.

— Kocham cię... — wybełkotałem niewyraźnie, gdy nasze dłonie otarły się o siebie. Nie panowałem już nad słowami. Cały świat wirował, a my razem z nim. Nie mogła tego usłyszeć, bo było zbyt głośno, a jednak uśmiechnęła się krzywo.

— Kochasz? Ja też cię kocham — powiedziała uwodzicielsko, albo tylko zdawało mi się, że odczytalem to z ruchu jej ust. Prawda była taka, że ogłuszająca muzyka zatarła jej słowa.

To co stało się później, zapamiętałem już na zawsze. Zbliżyła się i z zachłannością mnie pocałowała. Wszystkie moje myśli eksplodowały, to kim byłem, to czym byłem eksplodowało, zostawiając miejsce tylko na nią. Jej usta. Głupi rozsądek podpowiadał, żebym ją odepchnął. Mówił, że nie poradzę sobie z tym. Ona mnie nie kochała. Nigdy. Ale z drugiej strony, co miałem do stracenia?

Oddałem pocałunek, wkładając w niego wszystkie duszone w sobie emocje. Całowałem ją namiętnie, jakbym już nigdy nie miał dotknąć jej ust. Wtedy, gdy dopiero zaczynałem się rozkręcać, odsunęła się ode mnie, lekko mnie odpychając. Spojrzała mi głęboko w oczy i coś powiedziała? Co takiego? Nigdy się tego nie dowiedziałem. Więcej nie zapamiętałem z tej nocy, ale następnego poranka obudziłem się w ramionach jakiegoś faceta w damskiej toalecie. Nie było to najdziwniejsze miejsce, w jakim się znalazłem po imprezowej nocy, ale i tak zrobiło mi się niedobrze na myśl, o tym w jakich okolicznościach do tego doszło. Jedynym, co pamiętałem z poprzedniej nocy, był pocałunek z nią. A gdy jego wspomnienie obudziło się w mojej głowie, poczułem, że było warto. Chociażby po to, żeby przez krótką chwilę poczuć jej smak.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro