„Hitchhiking" - mendesiarka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tytuł: „Hitchhiking"
Autor: mendesiarka

Poznaj mnie. Ofiarę przemocy w rodzinie. Teraz, jako 19-letnia dziewczyna, jestem wrakiem człowieka. Nadal się z tym zmagam. Powinnam być szczęśliwa, bo jestem młoda i świat jest moją ostrygą, ale nie jestem. Ludzie zazwyczaj nie rozumieją, jak takie dzieciństwo może mieć wpływ na dorosłe życie, ponieważ sami nie byli w takiej sytuacji. Gdyby chociaż nauczono mnie, jak postępować z oprawcami, jak rozpoznawać agresywne zachowania, żebym mogła w porę się z nich wydostać, zanim zostanę poważnie skrzywdzona. Mogłam skontaktować się z telefonem zaufania, organizacji zajmujących się przemocą domową i poprosić o radę, ale poddałam się, nawet nie walczyłam, nie miałam dość siły. Teraz nie ufam łatwo mężczyznom, cóż, nie ufam żadnym mężczyznom.

Kiedy zamykam oczy i zasypiam, mój ojciec pojawia mi się w koszmarach. Kiedy budzę się w środku nocy, nie mogę ponownie zasnąć. Pochodzę z rodziny patologicznej. Mój ojciec był czarnym charakterem. Cały czas czatował przez telefon z mężatką, spotykał się z nią i uprawiał s*ks. Najgorsze jest to, że moja matka była w pobliżu i nic z tym nie zrobiła. Ona lepsza też nie była. Ni stąd, ni z owąd wszczynał awantury w domu, wściekał się i krzyczał na mnie, nazywa nas debilami, a kiedy próbowałam przeciwstawić się jego znęcaniu się, groził mi i rzucał martwe spojrzenie, a ja nie śmiałam się ruszyć z miejsca, bo wiedziałam, co mnie będzie czekać.

Przez nich miałam depresję. Oceny się pogorszyły, nie interesowałam się szkołą i tym, że coś muszę zrobić bądź nie, więc uznali że coś jest nie tak. Powiedziałam im, że nie jestem w stanie się już uczyć. Mama zbladła, ojciec stał w drzwiach i w sumie nie widziałam jego reakcji. Moja rodzicielka po prostu wstała, poszła i powiedziała ojcu, żeby był cicho, żeby sąsiedzi nie słyszeli, a potem wyszła z mieszkania. Ojciec wyciągnął wtedy pasek i kazał mi się położyć na łóżku. Bił mnie tym pasem po tyłku, aż zwijałam się z bólu, płakałam i nie mogłam się ruszyć. Bił mnie, darł się i kazał mi przestać płakać. żeby nikt nie słyszał. Pytał się mnie, czy będę się uczyła i raz po raz bił mnie dalej, aż w końcu wymusił na mnie obietnicę, że uczyć się jednak będę.

I tyle wytrzymywałam. Aż do dziś.

Dzisiaj już totalnie przegiął. Mój ojciec był bardzo zestresowany po powrocie do domu, więc znikąd zaczął kłócić się ze mną przy stole. Złapał mnie za szyję i zaczął wielokrotnie uderzać moją głową w ścianę. Moja matka to widziała, nie zareagowała tylko się z tego śmiała. Byłam tak przerażona, że nie mogłam się ruszyć. Ojciec zaczął się na mnie drżeć, mówił że jestem śmieciem, nic nie wartym. Że by mnie zabił, bo jestem bezużyteczną szmatą. Odpowiedziałam mu wtedy: "Wdałam się w ojca".

Był to jedyny raz w moim życiu, kiedy się mu postawiłam i odpyskowałam. Popadł wtedy w taką furię, że myślałam, że mnie wtedy zabije i wcale bym nie rozpaczała, ale mój instynkt samozachowawczy kazał mi zasłonić twarz rękoma. Ciosy padały ze wszystkich stron. W pewnym momencie przestał, bo się zmęczył. Wykorzystałam sytuację i kopnęłam go w brzuch kolanem i uciekłam do pokoju. Zamknęlam drzwi na zamek i zaczęłam pakować, to co najważniejsze.

Chciałam uciec z tego syfu.

Dobijał się do drzwi. Jedyną ostatecznością było wyskoczenie z okna. Na szczęście to parter, więc przy upadku za dużej krzywdy sobie nie zrobiłam. Ile miałam siły w nogach, tyle pobiegłam jak najdalej, nie wiedząc zbytnio gdzie.

I teraz jestem tu. Rozkminiam, czy może by tak wziąć autostopa? Chyba nikt walnięty, bardziej niż mój ojciec, się nie znajdzie.

Stoję jak głupia chyba przez godzinę na jakimś zadupiu i mam załamanie, że nikt się nie zatrzyma. Tracę nadzieję.

W pewnym momencie jakaś ciężarówka się zatrzymuje.

Dzięki Bogu! Patrzę na niego. Wygląda jak anioł.

— Hej, gdzie cię podwieść?

— Jak najdalej stąd.

— W sensie?

Nie odpowiedziałam, tylko wsiadłam. Niegrzecznie, ale nie kontrolowałam tego.

— Miło mi, Shawn. — Podaje mi rękę i ściska w ramach przywitania.

— Miło mi, Ashley. — Odwzajemniam ucisk.

— A więc, gdzie potrzebujesz podwózki? — Chłopak ponawia pytanie.

— Z dala od patologii. — Shawn dziwnie na mnie spogląda. — Mam na myśli moją patologiczną rodzinę.

— To wyjaśnia, skąd te siniaki. — Patrzę na nie.

Cholera, zapomniałam ich zakryć.

— Trzeba je będzie opatrzyć. Może pojedziemy do pobliskiej przychodni i opatrzą ci to?

— Nie, nie trzeba. — Dotykam je i zapominam, że bolą.

— Jesteś pewna?

— Absolutnie.

— A ty skąd jedziesz? — Zmieniam temat.

— Z dowozu do domu. Pracuję na farmie, ale też jestem mechanikiem, mam dwie fuchy, żeby starczyło na opłacenie czynszu, nagrobków, no i jeszcze żeby mieć co jeść. I tak żyje od pierwszego do pierwszego.

— Nagrobków? — Widziałam, że łzy mu zaczęły napływać do oczu.

— Pochowałem moich najbliższych: mamę, tatę, siostrę, dziadka, babcię i zostałem sam. Opłaty cmentarne są ogromne, a każdy z nich jest w innym nagrobku niestety.

— Przykro mi.

Mój Boże, nie wyobrażam sobie, żebym musiała pochować całą swoją rodzinę i zostać sama jak palec.

— Nie, jest okej. Już się ogarniam. — Chłopak ociera łzy.

I tak w ciszy jechaliśmy do miasteczka Pine Twins.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro