„If only I knew..." - mendesiarka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tytuł: „If only I knew...”
Autor: mendesiarka

To miał być piękny dzień. Rano zawiozłam młodszego syna Dylana i starszego Jake'a do szkoły podstawowej. Od trzech miesięcy ten pierwszy uczęszczał do pierwszej klasy, natomiast ten drugi do trzeciej. Potem wróciłam do domu i oglądałam jak mój mąż, Peter odjeżdżał do swojego biura architektonicznego. Zostałam w domu sama. Był wtedy piątek, więc nie mogłam się doczekać, aż moi chłopcy wrócą do domu i razem spędzimy popołudnie. 

Było bardzo ciepło tego dnia, więc postanowiłam posiedzieć na ganku i zacząć czytać książkę. Pierwszy raz od miesiąca miałam jakikolwiek czas dla siebie. Harowałam jak wół jako prawnik i w końcu miałam urlop. 

— Oj, tego mi było trzeba. Cisza, spokój, żadnych kłopotów i tej ciągłej gonitwy — mówiłam sobie w myślach, chociaż tęskniłam też za moimi chłopakami. Przynajmniej dzięki nim było ciekawie w domu.

Tak wciągnęła mnie ta książka – romans, nic nadzwyczajnego, że nie zauważyłam kiedy to czas zleciał. Czas było przygotować całemu domostwu obiad. Byłam zdziwiona, kiedy otwierając drzwi do domu zauważyłam, że Peter wjeżdża do domu. Przecież miał pracować dzisiaj do szesnastej, a było ledwo po dziesiątej. 

— A co ty tu robisz? — zainteresowałam się jego obecnością w domu o tej porze. Zazwyczaj z pracy przez natłok obowiązków nie wychodził do osiemnastej. 

— A co, nie cieszysz się? 

Oczywiście, że się cieszyłam. Rzadko widywaliśmy się w domu. On pracował długimi godzinami, ja tak samo. Nie mieliśmy dla siebie za dużo czasu. 

— Po prostu jestem zdziwiona, że tak szybko wróciłeś do domu. Coś się stało? 

— Wszystko jest w porządku, po prostu nie było nic do roboty, mój wspólnik zajął się wszystkim, więc postanowiłem wrócić do domu spędzić czas z moją ukochaną żoną.

— Tak długo na to czekałam. — Peter objął mnie w talii i pocałował w usta. 

— Idę robić obiad, chcesz mi pomóc? 

— Oczywiście, a co masz zamiar przygotować? 

— Spaghetti.

— I to mi się podoba! 

Poszliśmy do kuchni. Ja zaczęłam gotować makaron podczas, gdy Peter na głębokiej patelni rozgrzał około dwie łyżki oliwy z oliwek, po czym zaczął wrzucać czosnek i cebulę, a po chwili mięso.

— Wyłącz na chwilę patelnię, ja włączę telewizor, żeby w tle słyszeć co się dzieje na świecie.

Peter poszedł do salonu i odpalił urządzenie.

Widziałam, jak usiadł cały zszokowany na kanapie z momentem usłyszenia słów " Z ostatniej chwili - strzelanina w szkole podstawowej "Los Angeles Community" w LA. Są ofiary".

To co usłyszałam wbiło mnie w ziemię. Aż upuściłam szklaną miskę z ugotowanym makaronem, który wcześniej wyjęłam z garnka. 

— A co jeśli Dylan i Jake... — Usiadłam obok Petera. 

— Nie, nie możemy tak myśleć. Na pewno są już w bezpiecznym miejscu. — Peter złapał mnie za ręce.

Reporterka zaczęła przedstawiać opis sytuacji.

"Krótko po godzinie dziewiątej trzydzieści, nieznany napastnik uzbrojony w karabin maszynowy wtargnął do szkoły podstawowej w Los Angeles. Wkroczył do budynku, rozbijając strzałami szklane drzwi do głównego wejścia szkoły. Po wejściu zastrzelił przechodzące wtedy dyrektorkę i wicedyrektorkę placówki. Następnie udał się do sali, gdzie lekcje miały dzieci z pierwszej klasy i zaczął do nich strzelać. Kolejną salą, do której wszedł była zapełniona dziećmi z trzeciej klasy. Także do nich strzelał. O godzinie dziewiątej czterdzieści napastnik popełnił samobójstwo."

Miałam wytrzeszczone oczy. Modliłam się w duchu, żeby tymi ofiarami nie byli moi chłopcy. Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby coś im się stało...

Oboje nie wiedzieliśmy co zrobić. Dodzwonić się do szkoły nie było można. 

— Musimy pojechać do tej szkoły — oznajmił twardo Peter. 

— Ale nas tam nie wpuszczą, to miejsce przestępstwa.

— Przecież muszą nam powiedzieć, co z Jake'm i Dylanem. Muszę wiedzieć, czy moi synowie żyją! — krzyknął roztargniony i pośpiesznie udał się do przedpokoju ubrać buty.

— Też bym chciała wiedzieć co z nimi, ale nie wiadomo, czy ten napastnik nie miał jakiegoś współpracownika. Nie chcesz chyba, żeby ktoś ci przyłożył pistolet do pleców! — krzyczałam.

I wtedy moją uwagę przykuł napis na pasku wiadomości: "Z OSTATNIEJ CHWILI: ZNAMY NAZWISKA OFIAR STRZELANINY W SZKOLE PODSTAWOWEJ".

O mój Boże...

— Peter, chodź tu! — Jak powiedziałam, tak zrobił.

Pokazali listę, niestety nie alfabetyczną, co powodowało, że stawałam się bardziej niecierpliwa.

Abbey Bright, 6
Hattie Heath, 6
Alexis Orozco, 6
Maisie Hoover, 6
Ava-Rose Hampton, 6
Jaxon Everett, 6
Ryan Bryant, 6
Dalton Underwood, 6
Emelia Chandler, 8
Francesca Barton, 8
Lena Archer, 8
Noah Mahoney, 8
Juliette Evans, 8
Luke Harrell, 8
Maximilian Curtis, 8
Sebastian Fox, 8
Isaiah Sullivan, 8

I wtedy naszym oczom ukazał się napis.

Ten, którego obawialiśmy się najbardziej.

Dylan Morrow, 6

Lista dobiegła końca. Jake'a nie było na niej. Prezenterka powiedziała, że to wszyscy znalezieni uczniowie szkoły.

Wstałam z miejsca i tak trwałam jak wryta w ziemię. Czy moje oczy dobrze widziały? Czy oni właśnie podali do wiadomości, że Dylan nie żyje? Nie mogłam w to uwierzyć. Cała się trzęsłam, slabo mi się robiło, miałam mroczki przed oczami. 

W pewnym momencie usłyszałam telefon. Peter się nie odezwał. Wstał i podszedł do komody, na której leżał mój telefon. Odebrał połączenie.

— Mamo! — Słyszałam głos Jake'a, dobiegający z urządzenia. Natychmiast wyrwałam Peterowi z ręki ten telefon i przyłożyłam do ucha.

— Jake! Boże, dziecko jak dobrze, że cię słyszę. 

— Ma- mamo, Dylan, on- on nie ży- żyje. - Słyszałam jego głośny szloch. Tak bardzo chciałam być przy nim, przytulić go. To jest teraz moje jedyne dziecko...

— Kochanie, wiem o tym niestety... — Zaczęłam głośno płakać. Czułam dotyk Petera na swoim ciele. Objął mnie i przytulił. — Powiedz mi, jak to się stało?

— No, no, bo były le-lekcje i- i wtedy taki ktoś w-wszedł do naszej sali i- i on z-zacz-ął strze-lać do nas. — Słyszałam, że Jake nie mógł mówić przez płacz. Nie dziwiłam się.

— Skarbie, gdzie teraz jesteś? Zabierzemy cię stamtąd — oznajmił Peter, zabierając mi telefon. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro