Trening Avengers

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ana z Tori szły w stronę sali treningowej razem ze Stevem, Buckym i Samem. Ubrani byli w sportowe ciuchy, a przez ramiona przewieszone mieli swoje torby.

- Skopiemy im dupska! - cieszył się Sam do Tori. Oboje szaleli za sobą, tak jak Ana i Bucky.

- Sam proszę cię... - westchnął Steve. Wilson ostatnio źle się wyrażał, od kiedy zaczął spotykać się z drugim Wilsonem... Wadem Wilsonem.

- Sam ma rację, Steve! - stwierdził wesoło Bucky złączając swoją dłoń z dłonią Any. Spojrzał na nią jak mały słodki szczeniaczek i pocałował ją w policzek. Dziewczyna zarumieniła się lekko.

- A gdzie reszta TeamCap? - spytała Tori. Przyspieszyła żeby zrównać się ze Stevem, jednocześnie zostawiając Falcona z tyłu, który i tak zaraz pojawił się koło niej.

- Już ci mówiłem. - zirytował się Rogers. - Nie ma ani TeamCap ani TeamIron! Avengers znowu są w zgodzie i nie warto tego psuć!

Doszli do sali treningowej, gdzie rozgrzewali się już Tony, T'Challa, Natasha i Thor, który oczywiście musiał zabrać ze sobą brata. Na szczęście Loki siedział związany na ławce pod ścianą. Steve przywitał się z resztą. Po chwili dołączyli do nich Clint, Wanda, Vision, Pietro, Scott i Peter. Avengers zaczęli rozgrzewkę od biegu.

- Pietro chyba nie jest dzisiaj w formie. - stwierdziła Ana obserwując razem z Tori resztę grupy.

- Czyli go nie bierzemy. - odpowiedziała dziewczyna. Ana i Tori zawsze miały opracowany plan tak, by wygrać każdą grę drużynową.

- To samo miałam powiedzieć. - zaśmiała się Ana i pobiegła powiedzieć Bucky'emu o wszystkim.

Po skończonej rozgrzewce wszyscy ustawili się na białej linii i zaczęli wybierać dwie grupy. Było jak zawsze czyli w drużynie Steve'a była Ana, Sam, Scott, Bucky, Thor i Wanda. Mimo że nie było już drużyn jak TeamCap czy TeamIron, członkowie Avengers nadal bardzo często właśnie tak się dzielili. Teraz jednak był jeden problem...

- Nie! - wydarła się Tori, gdy dotarło do niej, że została wybrana do drużyny Starka.

- Tony... Proszę... Co ci szkodzi? - prosił Steve Iron Mana. Kapitan uwielbiał mieć cała swoją drużynę w komplecie, a teraz Tony wszystko rozpieprzył.

- Nie. Pora na zmiany. - uśmiechnął się mężczyzna. - Dobra drużyno! Opracowujemy strategię! - podszedł do reszty playboy. Tori ostatni raz spojrzała na drużynę Steve'a. Ana, jak i Bucky, zabijała Starka wzrokiem. Sam miał nawet łzy w oczach. Dziewczyna wolno podeszła do swojej nowej drużyny.

- Dobra, robimy tak. Vision, idziesz na matkę. Peter, atakujesz ze mną Wande i Ane. Tasha, twój jest Rogers. Pietro, przydadzą się twoje moce. T'Challa, bierzesz wielkoluda. Tori - mężczyzna spojrzał triumfalnie na dziewczynę. - TWÓJ. JEST. SAM. - Tori załamał się świat. Stark chyba śnił, że uderzy swojego chłopaka. Martwiła się też o Anę. Gdy Peter i Tony połączą swoje siły to nikt nie ma z nimi szans, ale wiedziała, że dziewczyna się nie da.

Gra rozpoczęła się na gwizdek Hill. Wszystko działo się bardzo szybko. Peter złapał jaki pierwszy piłkę i od razu uderzył nią z zaskoczenia Sama, który dostał w ramię. Tori trochę ułożyło, że nie musiała go jednak zbijać. Mężczyzna zszedł i usiadł na ławce obok Lokiego, który bacznie obserwował całe przedstawienie.
Tony pogratulował Spider-Manowi i sam pobiegł na tył pola. Piłka była dla drużyny Steve'a, który ostrożnie wybrał sobie ofiarę. Była nią Natasha. Niestety Rogers nie trafił, wyrzucają piłkę na out. Nat, łamiąc zasady, wybiegła za linię i złapała szybko przedmiot.

- Hej! To było nie przepisowe zagranie! - krzyknął Bucky i to był jego błąd. Nagle dostał piłką w twarz. Ana krzyknęła przestraszona. Pocałowała chłopaka w policzek i odprowadziła go szybko na ławkę.

Piłka znowu była dla Rogersów (heh).
Kapitan dał szansę Wandzie. Wiedzieli, że Starkowie (drugie heh) nie będą grać czysto. Najwidoczniej musieli jakoś przekabacić Hill na ich stronę. Maximoff użyła swojej mocy, ciskając piłką prosto w Petera, który padł zaraz po uderzeniu. Tak samo zbiła Nat, która dzięki swojej zwinności i tak nie dała rady. Następny był T'Challa, a później Pietro. Zostali do zbicia jeszcze Tony i Tori.

Tym razem piłka była dla drużyny Starka. Mężczyzn wziął ją w prawą rękę i zaatakował nią samego Rogersa! Tem jednak złapał przedmiot. Podszedł do linii granicznej, po czym cisnął nią jak najmocniej w stronę Iron Mana, który nie zdarzył zrobić uniku i dostał w plecy. Zszedł po chwili z pola, zginając się z bólu i jęcząc cicho z bólu. Została im do zbicia tylko Tori...

Dziewczyna stała na środku pola z piłką. Nie wiedziała co zrobić. Czuła się nie zręcznie, czując na sobie wzrok drużyny Steve'a. Przełknęła głośno ślinę. Niby "na matce" w jej drużynie był Vision, ale on nie umiał w to grać, dlatego stał jak słup. Tori czekała na cud. Nagle do sali wbiegł jakiś niski agent.

- Nick Fury kazał wam przyjść jak najszybciej do sali obrad! - krzyknął zdyszany mężczyzna i wybiegł.

- Wygląda na to, że nie możemy dokończyć gry... - ucieszyła się Tori udając, że ją to smuci. Nie mogła przecież pokazać tego drużynie Starka. Puściła piłkę na ziemię i podeszła z Aną do ławki, gdzie siedzieli zbici członkowie obu drużyn. Ana pocałowała swojego Bucky'ego, a Tori - Sama...

A o to shot napisany przez cudowną toranaga7! W końcu możecie odpocząć od moich smutów xd
Ale nie martwcie się (jaka ja naiwna...) szykuję już kolejnego shota i możliwe, że pojawi się zaraz po kolejnym zamówieniu albo może i szybciej, zwłaszcza że siedzę w domu z bólem brzucha i mi się nudzi...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro