Wade Wilson

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Dawaj szybciej! - krzyczał Bucky do Steve'a, który już niósł chipsy "Lay's" do salonu. - Ruszaj dupę!

- Bucky! Ostrzegam cię! - odpowiedział mu Kapitan, biorąc jednego chipsa do buzi. - Zharafz pfzekhoczysh gfanicfe. - mówił z pełnymi ustami.

- Taaa... A ty się zaraz oplujesz. - westchnął Barnes. Wtedy do pomieszczenia weszłaś ty.

- Co robicie? - spytałaś mężczyzn w momencie w którym Steve wywalił się rozsypując po podłodze chipsy. - Ojej...

- To tylko tak wygląda! - zawołał Kapitan wstając z Bucka.

- Boże, co za osioł. - zaśmiał się Stark wchodząc do pomieszczenia.

- Kto jest osłem? - naburmuszył się Steve.

- Eee... Clint? - próbował się uratować.

- Jasne... Na pewno mówiłeś o nim. - prychnął Barnes.

- Znaczy, mówiłem o tobie, ale nie chciałem cię dołować. - zaśmiał się Stark.

Nie chciałaś, żeby znowu zaczęli swoją kłótnie, więc złapałaś Iron Mana za rękę i zaciągnęłaś go w stronę wyjścia.

- Haha! Papa, frajerzy! - krzyknął playboy, który najwidoczniej na coś liczył. Jednak zaskoczyłaś go. Gdy doszliście do windy, weszłaś z nim do środka, nacisnęłaś guzik z numerem najniższego piętra i szybko z niej wybiegłaś. Mężczyzna był w szoku. Uśmiechnęłaś do niego i patrzyłaś jak winda się zamyka po czym wróciłaś do Steve'a oraz Bucka.
- To co robimy? - spytałaś z wielkim uśmiechem na twarzy.

- Co tylko chcesz, [T.I.]! - krzykneli razem. Stwierdziłaś, że skoro mężczyzni od początku chcieli obejrzeć film to nie wymyślałaś nic innego.

Nagle podbiegł do ciebie Rogers, wziął cię na barana i zaniósł na kanapę, gdzie Bucky zbierał z podłogi resztki chipsów.

- Fuj. - stwierdziłaś, gdy Barnes zaczął jeść pozbierane resztki.

- No co? Zasada pięciu sekund. Słyszałaś? - obruszył się Zimowy.

- Bucky. - kaszlnął Steve. - Już dawno minęło pięć sekund. - znowu kaszlnął.

- Cicho siedź. Dla mnie to cud Boży. - prychnął i jadł dalej.

- Dobra... Ja chyba jednak wezmę lody. - powiedziałaś zeskakując z pleców Steve'a i ruszyłaś w stronę kuchni.

- To mamy lody?! - krzyknął Wade wybiegając z pokoju w stronę lodówki i przewracając cię.

- Kretynie! - wydarłaś się. Wstałaś z podłogi podtrzymując się rękoma. Zauważyłaś, że na podłodze są ślady krwi, więc sprawdziłaś czy z twoją twarzą wszystko dobrze. Niestety tak nie było... Z nosa i ust ciekła ci krew. Dobrze, że ten idiota nie wybił ci zębów! Spojrzałaś na Wilsona jedzącego twoje ukochane lody śmietankowe.

- Wrrr.... - wkurzyłaś się. - NIENAWIDZĘ CIĘ! - wykrzyknęłaś i rzuciłaś się na niego. Przewaliłaś go na ziemię. Próbowałaś go uderzyć w twarz, ale mężczyzna był szybszy i złapał twoje ręce i przewrócił cię na brzuch blokując ci je z tyłu. - Pomóżcie mi no! - darłaś się próbując się uwolnić.

- Zostaw ją! - ocknął się Rogers. Ruszył w waszą stronę. Uderzył Deadpoola, który runął na ziemię. Pomógł ci wstać.

- Dzięki... - powiedziałaś do mężczyzny. Rogers wyciągnął do ciebie ręce, żeby cię przytulić. Lekko go odepchnęłaś. - Nie chcę cię pobrudzić. - spojrzałaś na idealnie białą koszulkę Steve'a.

Wtedy przypomniało ci się, że jeszcze nie zatamowałaś krwotoku. Ignorując Deadpoola, sięgnełaś do rolki w papierem i urwałaś kilka listków po czym przyłożyłaś do nosa. Jednocześnie podeszłaś do zlewu i wyplułaś krew z ust. Nagle poczułaś ciepło no plecach.

- Teraz już mnie nie pobrudzisz... - odezwał się Steve. Zadziwiające jaki ten mężczyzna jest czuły.

- Słuchaj [T.I.]... - zaczął Bucky podchodząc do was. Widać, że było mu głupio, bo nie zareagował tak jak Steve. - To było tak nagle. Nie spodziewałem się tego. - tłumaczył się.

- Rozumiem Bucky. Ale pozwolisz, że cię nie przytulę. - zaśmiałaś się.

Resztę dnia spędziłaś na oglądaniu z mężczyznami filmów.<br>
Wade nigdzie się nie pokazywał i byłaś z tego powodu zadowolona. Wieczorem zmęczona rzuciłaś się na łóżko w swoim pokoju i westchnęłaś. Nie chciało ci się nawet zapalać światła.

- Cześć... - do pokoju wszedł Deadpool.

- Co ty tu robisz?! - zdziałaś się. Szybko wstałaś z łóżka, żeby stanąć jak najdalej od niego. Niestety w pokoju panował mrok i mało co widziałaś, a włącznik znajdował się koło niego.

- Tęskniłem. - odpowiedział. Nie mogłaś zobaczyć jego twarzy. Nagle przypomniało ci się nagle, że trzymasz pod poduszką broń. Wade zaczął się do ciebie zbliżać. Musiałaś coś zrobić.

Podeszłaś do mężczyzny i mocno go przytuliłaś. On nie miał nic przeciwko. Jak to on zaczął ci wkładać ręce pod spodnie, więc musiałaś szybko zareagować. Ręką sięgnełaś włącznika światła. Na szczęście dobrze wyliczyłaś gdzie ono jest. Pokój się rozjaśnił, a ty odepchnęłaś Deadpoola od siebie. Podbiegłaś do łóżka, sięgnęłaś pod poduszkę. Wyjęłaś pistolet i wycelowałaś w niego. Wilson podniósł ręce w geście obronnym.

- Szlag by to! - pomyślałaś. - Ma na sobie strój. Ma katany. Może mnie nawet zabić. - zrezygnowałaś i opuściłaś ręce. Uśmiechnęłaś się sztucznie.

- Może... Moglibyśmy pogadać? - spytałaś. Deadpool wyjął jedną ze swoich katan.

- Oj po co ta agresja? - przestraszyłaś się. - Przecież wiesz, że cię lubię.

- Powiedz, że mnie kochasz, przytul i będziemy kwita. - schował broń.

- Eee... Kocham cie? - powiedziałaś i przytuliłaś mężczyznę.

- Wake me up. Before you go-go... - zaczął nucić ci do ucha Wilson.

- Oj no weeź! - zirytowałaś się...

Szocik z Wilsonem od naszej Tori_Ledger!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro