Gavi×Pedri

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Uwaga
>samookaleczenie
>krew

-------------

Pov Gavi

- obiecałeś! - powiedziałem a moje oczy zaszły łzami.

- nikt nie będzie mnie pouczał co mi wolno a czego nie - warknął Pedri w odpowiedzi. Byliśmy na jakiejś imprezie u Roberta, a mój przyjaciel znowu się schlał. Byłem zły i było mi okropnie przykro.

- cholera jasna, ale obiecałeś! - nienawidziłem gdy był pijany bo wtedy na mnie krzyczał - obiecałeś że nie będziesz pił! - miałem ochotę się rozpłakać.

- gówno mnie to obchodzi! - krzyknął - zostaw mnie - patrzyłem na niego zaszklonymi oczami - zostaw mnie! - i wtedy mnie uderzył. Dostałem w twarz. Co prawda z liścia i lekko ale jednak to zrobił. Złapałem się za bolący policzek i nic nie mówiąc poszedłem do łazienki. Tam się kompletnie rozpłakałem.

Pov Pedri

Byłem już lekko wystawiony. No nawet trochę bardziej niż lekko.
Chyba nakrzyczałem na kogoś i tego kogoś uderzyłem, ale nie przejąłem się tym zbytnio. Mam tylko nadzieję że to nie był nikt ważny.

Narrator

Pablo patrzył na swoje trzęsące się dłonie nie powstrzymując płaczu. Drzwi do łazienki miał zamknięte od środka i na szczęście jeszcze nikt się do nich nie dobijał.

Chłopak wstał z podłogi mimo że obraz przed jego oczami był zamazany od łez. Przejrzał łazienkę w poszukiwaniu bandaży i wody utlenionej w między czasie wycierając łzy z oczu i się trochę uspokajając.
- jest - mruknął gdy znalazł to czego szukał. Uśmiechnął się smutno, a po jego policzkach znów zaczęły płynąć łzy.

Wyjął z kieszeni spodni scyzoryk który miał przy sobie tak na wszelki wypadek. Zdjął bluzę, która w sumie to należała do Pedra. Usiadł spowrotem na ziemi. Odkaził scyzoryk wodą utlenioną. Ból fizyczny przyćmiewa ten psychiczny prawda? Przejechał sobie ostrym narzędziem po przedramieniu.

Wpatrywał się w czerwoną substancję spływającą po jego ręce. Na jego twarzy malował się smutek, ale i jednocześnie swego rodzaju ulga.

Kolejne cięcie. Odchylił głowę do tyłu i pozwolił łzom płynąć.

Zrobił jeszcze pare cięć na nadgarstku po czym opatrzył sobie rękę. Wziął scyzoryk w lewą dłoń i na drugim przedramieniu wyciął sobie napis „P+P=<3"
- on nigdy na mnie nie spojrzy w taki sposób jak ja widzę jego - znów się rozpłakał i przejechał scyzorykiem pare razy po napisie który zrobił chwilę wcześniej.

Gdy opatrzył sobie drugą rękę zaczął wycierać papierem toaletowym resztki krwi z podłogi. Gdy skończył wyrzucił papier i spuścił wodę w toalecie.

Ktoś zapukał do drzwi.
- już wychodzę - był zdziwiony tym jak bardzo opanowanie brzmiał jego głos. Przemył twarz wodą i spowrotem założył bluzę Gonzáleza.
Wyszedł. W drzwiach stał Neymar.
Robert naprawdę sporo osób zaprosił, że nawet Ney tu jest - pomyślał.

Rzucił mu tylko ciche cześć i poszedł w stronę wyjścia z budynku. Bynajmniej chciał bo Neymar złapał go za nadgarstek przez co syknął z bólu.
- puścisz mnie proszę?
- płakałeś - bardziej stwierdził niż zapytał i puścił młodszego.
- może i tak - wzruszył ramionami - nie chce teraz o tym gadać - założył kaptur i odszedł w stronę drzwi wyjściowych.

Niestety musiał przejść przez duży salon więc jego plan bycia niezauważonym trochę legł w gruzach.

Gdy jakoś mu się to udało znalazł kurtkę jego przyjaciela. Wyjął z niej kluczyki do samochodu Pedriego i wyszedł na dwór. Było już ciemno.

Usiadł na schodach przed wejściem do domu i zaczął patrzeć w gwiazdy. Znowu był sam więc znów mógł się rozpłakać.

Czasami miał wrażenie że jest za bardzo uczuciowy. Niby wiedział że wszystko co zrobił i powiedział jego przyjaciel było spowodowane alkoholem, ale jednak brał to wszystko do siebie. Nawet za bardzo co skończyło się pociętymi nadgarstkami i przedramionami.
Zamyślił się.

Nagle poczuł krople deszczu na jego dłoniach. Niechcąc wracać na imprezę, poszedł do samochodu dwudziestolatka z zamiarem przespania się.

Gdy już prawie spał, usłyszał grzmot.
Burza, świetnie. Jeszcze tego brakowało - powiedział w myślach. Znów próbował spać ale się błysnęło, a kilka sekund później zagrzmiało.
Mimo iż bał się burzy to uznał że świetnym pomysłem będzie liczenie sekund między błyskiem a grzmotem. W taki oto sposób zasnął.

Pov Pedri

_______________Rano_______________

- widział ktoś moje kluczyki do samochodu? - przeszukałem kurtkę chyba już z 10 raz i ani po nich śladu.
- napewno zostawiłeś je w kurtce? - Dembele odpowiedział mi pytaniem na pytanie.
- jestem tego w stu procentach pewny - popijałem tabletkę wodą. Dosyć alkoholu serio.
- wczoraj się mocno schlałeś to może nie pamiętasz? - Robert wtrącił się do rozmowy.

- nie wiem, może - wzruszyłem ramionami - ale nie upiłem się na tyle mocno żeby nie pamiętać ilu ludzi tu ściągnąłeś. Powiedz mi jakim kurwa cudem tu była z połowa piłkarzy świata?! - zapytałem Roberta. Serio byłem ciekaw.
- nie połowa piłkarzy świata tylko barça, PSG, repka Polski i Dybala.
- ale wyróżnienie mu dałeś - mruknął Mbappé popijając jakiś sok - chodzi mi o Dybale - dodał
- ty cały czas tu byłeś? - spytałem Kyliana trochę zdziwiony.
- Oui - odpowiedział mi w swoim języku
- w sumie to przyszedł ze Szczęsnym - odezwał się Robert
- Ja? - Mbappé był zbity z tropu
- Nie, Paulo - Robert walną się ręką w czoło
- o wilku mowa - mruknął Ousmane gdy Paulo wszedł do salonu.

Zanim jednak zdążył się odezwać usłyszeliśmy Neymara i Messiego. Kłócili się o coś, ale nie zrozumiałem o co.
- pójdę do nich - westchnął Kylian. Dopił sok i poszedł.

- to co się dzieje? - Paulo usiadł na kanapie i zaczął przeglądać coś na telefonie. Widać było że dopiero się obudził, ale ani śladu kaca.
- widziałeś moje klucze do samochodu gdzieś? - zapytałem
- no Gavi je wczoraj brał, wyglądał na przygnębionego
- dzięki stary - japierdole jak mogłem zapomnieć o Pablo.

- ty wyglądasz jakbyś nic wczoraj nie pił - Ousmane zwrócił się ze zdziwieniem do mojego rozmówcy.
- Polskie korzenie - wytkną mu język, a ja udałem się na dwór a potem w stronę mojego samochodu.

Faktycznie był tam. Mój Pabluś. Znaczy nie mój (a szkoda), ale Pabluś. Spał sobie w moim samochodzie.

Zapukałem delikatnie w okno. Leniwie otworzył oczy i patrzył na mnie nic nie ogarniając.

Pov Gavi

Gdy usłyszałem pukanie w szybę, od razu się obudziłem. Nie ogarniając nic patrzyłem na osobę która przetrwała mój sen. To chyba był Pedri. Odkluczyłem samochód od środka, a Pedro wszedł do pojazdu od strony kierowcy.

Nagle wróciły mi wszystkie wspomnienia z wczoraj, a do moich oczu momentalnie napłynęły łzy.
- Hej co jest? - spytał zmartwionym głosem łapiąc mnie za nadgarstki co mnie trochę zabolało. Ewidentnie to zauważył i nim zdążyłem zareagować podwinął rękawy mojej (w sumie jego ale csiii) bluzy.

Gdy ujrzał bandaże przesiąknięte krwią na moich rękach, zamarł.
- czemu to zrobiłeś? - spytał spokojnie ale ze zmartwieniem w głosie. Po moich policzkach spłynęło pare łez. Nic nie odpowiedziałem, poprostu patrzyłem mu w oczy.
- to moja wina prawda? Co ja wczoraj odwaliłem? - zapytał. Początkowo nie odpowiedziałem. Nie chciałem się przed nim rozryczeć.
- wiesz że możesz płakać? - normalnie czytał mi w myślach. W końcu mu powiedziałem i znów się popłakałem.

- przepraszam... - wyjąkał gdy skończyłem historię - naprawdę... - przytulił mnie po prostu. Oddałem przytulasa - chodź, trzeba opatrunek zmienić - nie chciałem się kończyć przytulać. Gdy nie był pijany czułem się bezpiecznie w jego ramionach.

Chwilę się jeszcze przytulaliśmy a potem poszliśmy do domu Roberta.
- i co masz te klucze? - właściciel domu zwrócił się do Pedra.
- kluczy nie ale mam coś innego
- kogoś - poprawił go Paulo - rozróżniaj ludzi od rzeczy
- spierdalaj - odpowiedział mu a ja się zaśmiałem cicho. Dybala jedynie wrócił do gapienia się w telefon.

Wyjąłem z kieszeni bluzy klucze.
- klucze też już ma - oddałem przyjacielowi jego własność.
- oo dzięki - poczochrał mi włosy i poszliśmy do łazienki.

Pov Dybala

Do:Wojtek idol
Kurwa obudź się

Do:Wojtek idol
Jeden z twoich ulubionych shipów się obudził

Od:Wojtek idol
Co ty pierdolisz

Do:Wojtek idol
No Gavi i Pedri razem do łazienki poszli

Od:Wojtek idol
😏😏😏😏

Do:Wojtek idol
Niestety chyba nie dlatego

Od:Wojtek idol
To na chuj mnie budzisz

Do:Wojtek idol
No ale ship no

Nie odpisał mi. Nie wyświetlił nawet. Frajer. Pewnie dalej spać poszedł. Sam postanowiłem się tym zająć i po cichu poszedłem za naszym ulubionym shipem.

Pov Pedri

Szukałem czegoś by opatrzyć Gaviemu ręce. Czułem wyrzuty sumienia. Przecież przeze mnie to zrobił. Czułem się dosłownie jak gówno. Niby przez alkohol nie byłem świadomy tego co robię, ale kurwa, w tym przypadku to żadne wytłumaczenie.

Znalazłem jakieś bandaże i usiadłem na ziemi obok Pabla. Chłopak zdążył w tym czasie ściągnąć bluzę. Delikatnie odwinąłem bandaże z jego przedramion. Pare łez spłynęło mi po policzkach.
- przepraszam... Nigdy więcej tego nie rób, dobrze?
- ale... - chciał coś powiedzieć ale przerwałem mu
- obiecaj mi to, proszę - złapałem jego dłonie w swoje
- jeżeli ty obiecujesz że więcej się tak nie upijesz - spojrzał mi w oczy
- obiecuję, ale ty obiecaj że nigdy więcej nie zrobisz sobie krzywdy, tym bardziej z mojego powodu - kiwnął tylko głową.

Gdy kończyłem bandażować mu ręce zauważyłem pokreślony napis „P+P=<3". W tamtym momencie nie mogłem się powstrzymać i go delikatnie pocałowałem. Spojrzał na mnie zdziwiony.

- podobasz mi się - odparłem po chwili ciszy - już od dłuższego czasu.
Oczy mu się zaświeciły.
- nie kłamiesz?
- nie - po mojej odpowiedzi zostałem przez niego pocałowany. Miał trochę popękane usta przez co poczułem metaliczny posmak krwii.

Po chwili oderwaliśmy się od siebie i patrzyliśmy sobie w oczy. Dokończyłem bandażować mu ręce po czym założył bluzę. Kojarzyłem ją, a po chwili się zorientowałam że należy do mnie. Splotłem z nim palce u dłoni.

Wyszliśmy z łazienki i poszliśmy do salonu gdzie siedziała większość. Nawet Neymar i Leo się już nie kłócili. Usiedliśmy z Gavim na kanapie. Wtulił się we mnie. Nadal trzymaliśmy się za ręce.

O dziwo, Dybali tu nie było.

- uhu uhu co tam gołąbeczki? - usłyszałem kogoś z polskim akcentem. Był to Wojtek. Kto by się spodziewał.

- a nic, siedzimy sobie - odpowiedziałem mu przelotnie.

- słodko, a teraz gdzie jest mój Pauluś - dostałem chwilowego laga, bo zrozumiałem Pabluś.
- jaki kurwa twój - Paulo pojawił się znikąd. Jak zawsze - i dlaczego Pauluś do cholery jasnej?
- a czemu nie? - Szczęsny wzruszył ramionami.

- koniec kłótni, oglądamy jakiś film? - spytał Robert. Po jego wczorajszej domówce zostali jedynie: ja, Gavi, Ney, Messi, żółwik, Ousmane, Szczęsny i Dybala. No i Robert ale on tu mieszkał.

- tylko proszę nie.... - mruknął Pablo wtulając głowę w moje ramię, ale nie zdążył skończyć.
- HORROR - wydarli się Mbappé i Szczęsny jednocześnie.
- nie - odpowiedział im Gavi.

Zauważyłem kontem oka jak były gracz Juventusu znowu przegląda coś na telefonie. Tym razem zauważyłem co. Były to zdjęcia moje i Gaviego jak się całujemy. Postanowiłem wyrwać mu telefon z ręki.

- ej! - krzyknął i wszyscy odwrócili się w naszą stronę. Nie przejąłem się tym i wysłałem sobie zdjęcia, usunąłem je z jego telefonu po czym mu go oddałem.
- i tak są już w moim fap folderze - prychnął.

- to oglądamy coś? - Robert był już lekko zirytowany.
- Marvel? - zaproponował Dembele
- może być - odpowiedział mu Messi.

I tak oto oglądaliśmy Doktora Strange'a. W pewnym momencie zapytałem o coś Gavirę.
- zostaniesz moim chłopakiem? - kiwną głową i krótko mnie pocałował przy czym Dybala miał niezłą frajdę z robienia nam zdjęć. Pablo się tym nie przejął i patrzył dalej w film, ja zaś mruknąłem tylko do Paulo żeby mi wysłał te zdjęcia i również zająłem się filmem.

--------------

1777 słów japierdole co się dzieje, ale się rozpisałam. Chociaż przyznam że przyjemnie mi się to pisało.

A wam jak się podoba?

I co tam u was? Jak tam w szkole po świętach?

Życzę wam szczęśliwego nowego roku. Wiem spóźnione trochę, ale lepiej późno niż wcale<33

~Majonez~
~03.01.2k23~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro