Another loss ~ Cole x Jay

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dla:  xzqwa_

Od bitwy ze Złotym Władcom. Wielu mieszkańców zdążyło powrócić już do stabilnego, normalnego życia. Mało kto pamiętał o stracie jedynego w swym rodzaju Mistrza Lodu. Jednakże w ich umysłach tkwiło to na tyle mocno, że nie byli w stanie dalej trwać jako drużyna.

Żaden nie spodziewał się kolejnej tragedii.

***

Za osiem minuty wychodził na plan programu. Po raz kolejny na twarz musiał przywdziać piękny uśmiech. Udać, że żałoba po Zane'ie została zakończona a on sam żył pełnią, spełniając się w zawodzie prowadzącego.

Jego myśli popłynęły w stronę przeszłości. Oczyma wyobraźni zobaczył ich bitwy, w których to stali ramię w ramię, a każdy był gotowy pomóc innym. Widział pamiętny moment stworzenia tornada kreacji, niemalże czuł ponownie tą radość i dumę. Następnie znalazł się we wspomnieniach bardziej domowych, codziennych. Ukazał mu się widok jego i Cole'a. Do tej pory czuł te delikatne pocałunki na swoich ustach, składane kiedy tylko nikt nie patrzył. Ile to razy we dwóch grali na konsoli ciesząc się obecnością tego drugiego. Ich wspólne oglądanie gwieździstego nieba na pokładzie Perły. Każde niby przypadkowe muśnięcia dłoni. Podczas pobytu na Wyspie Ciemności udało im się wymknąć, pod osłoną nocy, na dalszy fragment plaży, gdzie nikt nie mógł ich dojrzeć i usłyszeć. Przebyty tam czas poświęcili długiej rozmowie i przytuleniom. Niestety po śmierci białego ninja ich kontakt spadł do zera, nie umieli ze sobą rozmawiać, mimo tęsknoty powiększającej się z dnia na dzień.

Z zamyślenia wybudził go dzwonek telefonu, na początku myślał, że to przypomnienie o czasie wyjścia z garderoby. Jednakże na ekranie zobaczył imię którego dawno się widział. Lloyd. Czemu do niego dzwonił? Przecież nie rozmawiali od rozpadu drużyny.

- Tak? - zapytał niepewnie, po odebraniu połączenia i przystawieniu urządzenia do prawego ucha.

- Przykro mi...Wiem, że byliście ze sobą blisko...- zatrzymał się, nie wiedząc jak dobrać słowa.

- Mów do cholery. - Zaczynał się irytować, ale i martwić.

Z drugiej strony dobiegło go ciche westchnienie i pociągnięcie nosem. Zielony ninja...płakał?

- Cole nie żyje. Z tego co mi wiadomo, potrącił go samochód, podczas wybierania się na twój...- Nie słuchał dalej. Jego myśli się zawiesiły. Nie był w stanie uwierzyć w stratę tego bruneta, ale to była prawda. Osoba, która zawładnęła sercem szatyna odeszła z tego świata. Nigdy więcej się nie posprzeczają, a potem pogodzą.

Nigdy więcej się nie przytulą, nie pocałują.

Czemu znowu kogoś straciłem?

Czemu właśnie jego?



382 słów.Mam nadzieję, że się spodobało, mimo sad endu.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro