Drunk hero ~ Stony

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dla:  pinia11

Tony Stark zorganizował kolejną w ciągu ostatnich dwóch miesięcy imprezę. Mówiąc ,,kolejną" miałem na myśli trzecią. Nie mogłem pojąć, w jaki sposób ten człowiek tyle razy upił się do nieprzytomności, odstawiał przy tym cyrki jakich mało, a ludzie stale uważali go za najlepszego człowieka w Stanach Zjednoczonych.

Jednakże to nie oni po każdej zabawie musieli nieść jego bezwładne ciało do sypialni i pilnować, żeby zasnął lub nie zrobił sobie krzywdy w stanie odurzenia. Ponadto napity Stark miał dwie osobowości;

- Pierwsza, nieprzejmujący się niczym, bogaty dupek;

- Druga, największa beksa jaką będzie ci dane zobaczyć.

Płaczka rzadko można zobaczyć, jestem chyba jedynym, który widział go w tym stanie. Działo się tak, gdy Tony sięgnął po alkohol kiedy miał melancholijny nastrój. Uspokoiłem go po dobrych trzydziestu minutach...

Wszedłem do salonu w Avengers Tower, chcąc zgasić światło, które, myślałem, że ktoś zostawił zapalone. Jak się okazało, w pomieszczeniu znajdował się pijany, płaczący mężczyzna. Widok ten niezmiernie mnie zdziwił, z naszej drużyny nikt nie okazywał słabości w miejscach, gdzie ktoś mógłby to zauważy. Każdy chował się w swoim kącie i tam doprowadzał się do porządku.

Bohater nigdy nie pokazuje, że można go zranić.

W Avengers, czy też T.A.R.C.Z.Y to motto było niewypowiedzianą regułą, prawem obowiązującym każdego.

Zważając na to, niecodziennym widokiem był Tony Stark siedzący na kanapie i zalewający się łzami a obok niego do połowy pusta butelka po jakimś nieznanym mi trunku. Stanąłem przed nim i szturchnąłem w ramię:

- Tony? - Mężczyzna podniósł szklisty wzrok, spojrzał na mnie, po czym otarł rękawem marynarki oczy.

- Nic, możesz wracać do swoich zajęć - odpowiedział, a jego warga drżała lekko przy każdym wypowiedzianym słowie.

Zdrowy rozsądek mówił mi, bym uczynił to co oznajmił Ironman, ale jakiś cichutki głos wydobywający się z okolic klatki piersiowej, nakazywał zostanie i dowiedzenie się czemu bohater milionów płacze z towarzystwem napoju wysokoprocentowego. Nie mam pojęcia co mną kierowało, ale go posłuchałem.

- Daj spokój, widzę, że coś jest nie w porządku. - Uśmiechnąłem się pokrzepiająco.

- W takim razie, nie twój interes. Idź pogadaj z Romanoff, czy zrób sobie kolejne zawody o podnoszenie młota z Thorem.

- Tony...Proszę cię, nie musisz być z tym sam. Jesteśmy przyjaciółmi i...

- Przyjaciółmi! I to jest właśnie problem! - wykrzyczał, a ja widziałem ból w jego oczach.

- Nie rozumiem...

- Czego ja mogłem się spodziewać - westchnął poirytowany. - Zakochałem się w tobie debilu! Ale ty przecież niczego nie zauważasz.

- To...Dlatego zachowywałeś się ostatnio tak...uprzejmie? - Słowa ledwo opuszczały moje usta, nie mogłem uwierzyć w to co słyszałem.

- Tak...Nieważne, zapomnij...

- Nie, co jeśli ja bym to... odwzajemniał?

- T-ty? - jąkał się i widziałem, że oczy znowu napełniały mu się łzami.

- Dokładnie...Antony też cię kocham. - Spuściłem wzrok na swoje stopy. - Nie okazywałem tego w żaden sposób, b-bo nie chciałem psuć naszej, i tak specyficznej, relacji...

Chciałem powiedzieć coś jeszcze, ale moje usta zostały przykryte przez te należące do bruneta.

Mimo, że aktualnie musiałem go wznosić do sypialni, a potem pójść sprzątnąć wymiociny z kuchni, to kochałem tego człowieka i nie żałowałem tamtego wyznania.



489 słów.

Oto wyczekiwane przez ciebie Stony, mam nadzieję, że się podobało

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro