"Ja wolę dziewczyny!"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ship: Aletyler (Alejandro x Tyler)

Osoba, która zamawiała: Znowu ja

Wszyscy, którzy dostali się do następnego sezonu Totalnej Porażki w tym ja, plus dwóch nowych zawodników jadą autobusem, gdzie mamy spotkać się z prowadzącym ten show - Chrisem McLean'em. Jestem bardzo zadowolony, że będę miał drugą szansę w zdobyciu miliona, ale co najważniejsze; jest ze mną moja dziewczyna. Lindsay. Przynajmniej tak myślę, że jest moją dziewczyną. Ciągle zapomina jak się nazywam, raz nazwała mnie Noah. Nie powiem, wkurzyłem się trochę. Najpiękniejsza blondynka na świecie siedzi obok mnie i gada z LeShawną, która siedzi przed nią o jakichś pierdołach. Ja tylko ze zrezygnowaniem wpatruje się w okno i myślę co zrobić, żeby w końcu mnie zauważyła. Wszystko zapowiadało się wspaniale podczas pierwszego sezonu, ale potem... coś się popsuło odkąd zaczęła zapominać moje imię i mylić mnie z kimś innym. Przede mną nowy uczestnik - Ale...jondro? Nie wiem, nie pochodzę z Francji! A może z Niemiec? O wiem! Pewnie z Afryki, bo jest ciemnoskóry. Dobra, mniejsza z tym. Odwrócił się do mnie i zaczął zagadywać, że podobno wyglądam niemrawo. Nie miałem nic lepszego do roboty, więc po prostu się mu zwierzyłem. Lindsay na moje nieszczęście nie słuchała naszej, albo raczej mojej rozmowy. Może, gdyby wiedziała co mnie dręczy to próbowałaby to zmienić? Nie bądź większym idiotą niż jesteś Tyler, ona jest na to za głupia. Sam już nie wiem czy ten związek ma sens.
- Po prostu ona na ciebie nie zasługuje amigo. Zadaj sobie takie pytanie. Czy jeśli Twoja dziewczyna nawet nie pamięta jak się nazywasz to zależy jej na tobie? Odpowiedź brzmi nie.
No dobra, to mnie wcale nie pociesza, ale jeszcze bardziej przybiło. Dzięki nowy!
- Ja tylko jestem szczery. W jej głowie nic tylko wiatr hula. I zastanawia się jaki kolor błyszczyka będzie ładniejszy. Daj sobie z nią spokój. - Machnął lekceważąco ręką.
Oparłem się o siedzenie i nie wdawałem się z nim w dalszą dyskusję. Musiałem przetrawić słowa, które padły z jego ust. Może koleś ma rację? Może nie ma sensu tego dłużej ciągnąć? Kątem oka popatrzyłem na blondynkę, która wyglądała na beztroską. Śmiała się chyba z jakiegoś żartu, który opowiedziała koleżanka obok. Czy to źle, że denerwuje mnie ten widok? Chciałbym, by poczuła to samo. Rozdarcie. Ale chyba nie mam na co liczyć...

Zaczęliśmy wychodzić z autobusu i potknąłem się o jakieś postacie. Leżałem jak długi. Gdy Chris przedstawiał Alejandro, ten do mnie jako pierwszy podszedł i wyciągnął rękę pomagając mi wstać.
- Ja wolę dziewczyny! - Powiedziałem nerwowo.
On tylko posłał mi delikatny uśmiech i pomógł reszcie leżących. Spaliłem buraka ze wstydu. Co to był za tekst? Ale powiedziałem prawdę, tak...? Nie miałem już czasu, by o tym rozmyślać, bo przed naszymi oczami pojawił się samolot, którym mieliśmy podróżować. Gdy przerażony Owen dostał w głowę patelnią weszliśmy wszyscy do środka.

Nadszedł czas na pierwsze wyzwanie. W Egipcie. Mieliśmy wybór, albo iść nad piramidą lub pod. Lindsay do mnie radośnie pomachała.
- Hej Noah! Idziesz ze mną?

Nigdy w życiu nie pomyślałbym, że chciałbym to zrobić. Miałem ochotę walnąć ją w twarz! Nagle poczułem na swoim ramieniu czyjąś dłoń.
- Po prostu ją ignoruj. Pamiętaj co Ci mówiłem Tyler. - Alejandro szepnął mi do ucha, lekko zadrżałem na tembr jego głosu.
- Wiesz co Heather? Dzięki, ale nie skorzystam. - Odwróciłem się na pięcie i odszedłem.
- Jestem Lindsay! - Krzyknęła za mną dziewczyna.
Latynos zrównał się ze mną
- W porządku?
- Tak. Nie. Może? Nie wiem! - Odpowiedziałem sfrustrowany. - Mam tego dosyć. Będę musiał z nią zerwać...

Chłopak pokiwał głową ze zrozumieniem i wziął mnie za ramię.

- Proponowałbym przejście pod piramidą. Co o tym sądzisz amigo? 

Popatrzyłem na niego podejrzliwie, trochę zdziwiony.

- Dlaczego w ogóle się ze mną zadajesz? Nikogo nigdy nie interesuje...

- Po prostu Cię nie doceniają. Nie wiedzą co tracą. A więc jak będzie?

Nie widziałem powodu, by się sprzeciwiać, więc ruszyliśmy przed siebie. Ani śladu żywej duszy. Tylka ja i on. Muszę przyznać, że ten gość mnie onieśmiela. Sam nie wiem dlaczego. Może, że jest tak cholernie gorący... Zaraz, co? Nigdy nie myślałem tak o żadnym kolesiu. Grobową ciszę przerwał nagły hałas. Alejandro pociągnął mnie w swoją stronę, gdy minęły nas strzały, które pojawiły się znikąd. Spojrzałem w dół i zorientowałem się, że stanąłem na czymś co uruchomiło pułapkę. Zdałem sobie sprawę, że od dłuższej chwili jesteśmy do siebie przytuleni. Odskoczyłem od niego gwałtownie strasznie zawstydzony.

- D-dzięki. - Powiedziałem jąkając się.

- Nie ma sprawy przyjacielu. - Odpowiedział, na jego policzkach zakwitł rumieniec.

Po chwili niezręcznej ciszy Alejandro powiedział, że powinniśmy iść dalej; zgodziłem się.

Wygląda na to, że jestem w drużynie z Alejandro. Nie wiem czemu, ale bardzo się z tego powodu cieszę. Lindsay jest w zespole Zwycięzców, zanim rozpocznie się ciąg dalszy wyzwania postanowiłem do niej podejść. Teraz albo nigdy.

- Lindsay, ja... - Zacząłem, ale blondynka mi przerwała

- Och, kim jesteś? Owen?

- Zrywam z tobą! - Wrzasnąłem z frustracji i wróciłem do swej drużyny, wszyscy patrzyli się na mnie z zaskoczeniem. Oczywiście oprócz Alejandro.

- To my byliśmy razem? Przecież moim chłopakiem jest Tyler! - Krzyknęła zdziwiona

- Dobrze zrobiłeś. - Stwierdził hiszpan.

Pokiwałem głową trochę niepewnie. Ale... Może to była właściwa decyzja? Tak, na pewno. Ona nawet nie pamięta jak się nazywam! Poza ładną buźką nie ma w niej nic wartościowego. Nie to co w Alejandro... To znaczy... On mnie nie obchodzi! Co nie?

Dzisiejsze wyzwanie wygraliśmy, więc nasza drużyna miała zaszczyt, by jako pierwsza skorzystać z pierwszej klasy. Było tam jak w  niebie! Siedziałem obok nowego kolegi rozmawiając z nim, wymieniając uwagi i po prostu się śmiejąc.

                                                                           ***

Dzisiaj przegrała drużyna Zwycięsców, więc z przyjemnością obserwowałem eliminację Lindsay. W dodatku upokorzyła mnie przed całym światem tą idiotyczną kreacją! Zwłaszcza przed Alejandro... Nie, to że mnie obchodzi... No może troszkę... Ach, nieważne! Gdy moja była wyskoczyła z samolotu skierowałem się do klasy ekonomicznej, gdy poczułem jak ktoś ciągnie mnie za rękę do jakiegoś pomieszczenia. To był on... Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć przycisnął swoje usta do moich. Było mi tak dobrze. Najlepsze uczucie na świecie! Nie czułem czegoś takiego przy Lindsay, ale przy nim... Gdy oderwaliśmy się od siebie, on spojrzał mi w oczy. A ja w jego, te piękne zielone oczy, od których słabną mi kolana.

- Czy aby na pewno lubisz tylko dziewczyny? - Zapytał.

W odpowiedzi ponownie go pocałowałem co on odwzajemnił. Dopóki do magazynu nie wszedł Chris i wszystkiego nie popsuł...



Mam nadzieję, że się podoba :) Moje pierwsze yaoi. Dajcie znać co o tym sądzicie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro