"Niebezpieczny sekret"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ship: Gwuncan (Gwen x Duncan)

Osoba, która zamawiała:  Smutne_Serce


- A więc masz ładne... zęby?

To jest takie upokarzające. Ta dziewczyna do reszty zwariowała. Mam prawić jej komplementy co godzinę? Nie mogę dłużej pozwalać, by rozstawiała mnie po kątach. Myślałem, że się cieszę jak wróciła do programu, ale teraz... sam nie wiem. Te jej wymagania bym się stał dla niej idealnym facetem są lekką przesadą. W pierwszym sezonie jeszcze miała olej w głowie i powiedzmy, że była normalna jak na jej standardy. Sfiksowała pewnie przez tych swoich prawników. Patrzyłem z zażenowaniem na Courtney, która przyglądała mi się w zamyśleniu, a następnie chwyciła mnie za podbródek. Stwierdziła, że ujdzie ale nadal muszę popracować nad pochwałami. Odeszła, a potem postanowiłem sobie przemyśleć kilka spraw. Tak, dotyczących Courtney. Owszem, jest ładna, zadziorna, ale to nie wszystko co powinno mnie zadowalać. Przecież nie będę z dziewczyną chorą na głowę i która chce zmienić mój chociażby sposób bycia. Nie doczekanie! Ale w sumie... Jest moją pierwszą "na poważnie" dziewczyną. Może powinienem dać jej szansę? Minęło raptem kilka dni, na pewno jej zachowanie się... ustabilizuje. Może ma okres? Tak, to na pewno to! Dziewczyny są wtedy strasznie nie znośne. Przykład, gdy chciałem spędzić z jedną taką noc stwierdziła, że ma miesiączkę i zaczęła rzucać we mnie wszystkimi przedmiotami jakie miała pod ręką aż wykurzyła mnie z własnego domu. Dobra, może do tego nie wracajmy. Oparłem się o jedną z przyczep zastanawiając się co począć z naszym związkiem. Mój natłok myśli przerwała osoba, dzięki której na twarzy zakwitł mi uśmiech.

- Hej bladolica.

Gotka podeszła do mnie bliżej również opierając się o przyczepę.

- Cześć buntowniku.

Zaśmiałem się.

- Musisz popracować nad przezwiskami.

- A ty nad komplementami. - Uśmiechnęła się złośliwie, ale zaraz uśmiech znikł z jej bladej twarzy zastąpiony lekkim niedowierzaniem.

- Naprawdę dałeś się już tak omotać, co?

Zamrugałem zdziwiony nie mając pojęcia o co chodzi koleżance z drużyny.

- W jakim sensie? Nie bardzo rozumiem.

Przewróciła oczami wzdychając.

- Nie wiem czy zauważyłeś, ale ona robi z ciebie mięczaka. Naprawdę chcesz się zmienić z jej powodu? Dała Ci jakieś wytyczne, co masz zrobić cy stać się dla niej ideałem? Żałosne...

Otrząsnąłem się z szoku nie dając jej do zrozumienia, że pierwsze zdanie jest najgorszym jakie mogła wypowiedzieć.

- Czy mama nie nauczyła Cię, że nie ładnie podsłuchiwać?

- Przechodziłam obok. Nie można było nie usłyszeć tego zrzędzenia. A więc zamierzasz coś z tym zrobić?

Pokręciłem głową i oznajmiłem, że nie mam pojęcia. Gwen chyba uznała, że temat skończony, bo ani ja ani ona już nie mówiliśmy. Po chwili wymienialiśmy parę zdań, kogo powinniśmy wywalić itp. Ale później nasza rozmowa przybrała inne tory. Nie wiem czemu, ale chciałem się czegoś o niej dowiedzieć. Czułem się bardzo dobrze w jej towarzystwie nie to co z Courtney. Nie krytykowała mnie ani nic z tych rzeczy. To... to źle prawda? Że z nią czuję się lepiej niż z moją dziewczyną. Czy to coś oznacza? Nie! Miałem dać jej drugą szansę i... dam , ale Gwen... Ach, daj spokój! Gwen jest tylko twoją przyjaciółką, albo nawet po prostu koleżanką. I tak musi pozostać. Nie żeby zawarcie nowego związku mnie przerażało. Albo może i tak... Zaczynanie wszystkiego od nowa, tworzenie tej więzi jest takie... to trudna droga przez którą musi przejść każdy chłopak i dziewczyna, a ja nie chcę przeżywać tego ponownie. Okej, zmieniając temat, Gwen zwierzyła mi się, że jak była mała to lubiła sztuki walki i kiedyś je nawet trenowała. Postanowiłem skorzystać z okazji i trochę się z nią podroczyć.

- W takim razie pokaż co potrafisz.

Z wątpieniem spytała:

- Chcesz żebym Ci skopała tyłek?

- Czemu nie? Nie wydajesz się być silna, więc z pewnością nie odniosę większych obrażeń. - Zaśmiałem się widząc jej zdeterminowanie. 

Zanim zdążyła zrobić jakikolwiek ruch złapałem ją za nadgarstek. Natomiast ona prawie walnęła mnie w krocze, ale zdążyłem zrobić unik. Jeszcze szamotaliśmy się przez chwilę, gdy spróbowałem ją obezwładnić. Przytrzymałem jej obie dłonie przyciskając ją do ściany przyczepy. Patrzyłem jej w oczy. Ciemne, przypominające bezgwiezdne niebo. One coś w sobie mają takiego, że... nie mogę oderwać od nich wzroku, mimo tego że już dawno powinienem odwrócić wzrok i szybko wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji, bo w każdej chwili może przyjść Courtney. Ale one jakby mnie zaczarowały. Korzystając z mojej nie uwagi, gotka wyswobodziła się z uścisku, który trochę zelżał. Szybkim sprawny ruchem przytrzymała mi ręce na plecach. Ja natomiast śmiejąc się razem z nią rzucałem się na wszystkie strony, aby mnie puściła. Aż w końcu wylądowałem na twarzy, a ona na moich plecach. Z tego co mi się wydawało po chwili usiadła na mnie okrakiem. 

- Ha! Wygrałam! - Powiedziała zwycięsko zanosząc się śmiechem.

- Powiedzmy, że coś mnie zdekoncentrowało, więc to się nie liczy.

- Czyżby? A cóż to było? - Zapytała schodząc ze mnie, dalej będąc na ziemi.

Nie odpowiadając podniosłem się i wyciągnąłem rękę, by pomóc jej wstać. Złapała mnie za dłoń, ale zaraz przy wstawaniu potknęła się ponownie mnie przewracając. Jej twarz od mojej dzieliły zaledwie centymetry.

- Tak dobrze walczysz, ale straszna z ciebie niezdara. - Pozwoliłem sobie na mały uśmiech mając nadzieję, że nie oberwie mi ona głowy.

- Haha, bardzo śmieszne.

Będąc bardzo zakłopotaną podniosła się samodzielnie tak samo jak ja, by nie ryzykować kolejną glebą, która mogłaby się skończyć w niepożądany sposób. Pożegnaliśmy się i każdy z nas wszedł do swojej przyczepy.

***

Dzisiaj wyjątkowo nie mogłem zmrużyć oka, to pewnie przez tą sytuację z Gwen. Jestem z Courtney, pamiętaj. Nie mogę pozwolić sobie na żywienie uczuć do innej dziewczyny. Courtney, by mnie zabiła, gdyby potrafiła czytać w moich myślach. Ha, na szczęście tego nie potrafi! Gdy z samego rana wyszedłem na zewnątrz dziwnym zbiegiem okoliczności Courtney postanowiła zrobić do samo. I  jak zwykle postanowiła mnie przepytać z tej swojej całej listy. Czy ja jestem w jakiejś jebanej szkole?! Oczywiście nie pozwoliłem robić sobie w wody z mózgu ucząc się tych bredni na pamięć. Podczas jej testu mówiłem jakieś głupoty, a ona stwierdziła że chyba jej nie kocham. Nie zaprzeczyłem. Odeszła zdenerwowana mówiąc mi, że da mi jeszcze jedną szansę na poprawę. Phi, akurat! Nie jestem pewny czy nadal jesteśmy razem. Chyba tak, ale czy naprawdę tego chcę? Chyba już wiem czego naprawdę pragnę. Mój cel: Znaleźć Gwen.

Wreszcie ją odnalazłem i odważyłem się zrobić krok naprzód w naszej relacji, lecz jeszcze przed tym...

- Gwen...?

- Chciałeś mnie przeprosić za to co się stało wczoraj? Spoko, ja też przepraszam.

Zrobiłem duże oczy, trochę ze strachu, trochę z zaskoczenia.

- Nie, ja... nie żałuję tego co się wczoraj stało, a ty... żałujesz?

- Nie, chyba nie. Ale ty przecież masz dziewczynę. Bo nasza rozmowa obiera właśnie taki kierunek, prawda?

- Ona jest stuknięta, a ty wręcz przeciwnie.

Uśmiechnąłem się i delikatnie ją pocałowałem, chyba się tego spodziewała, bo od razu poczułem napierające jej usta na moje. Niedługo potem popatrzyłem w jej oczy i przytuliłem.

- A co jak Courtney się dowie?

- Nie martw się oto. Niebawem odpadnie. Już ja oto zadbam.


Uważam, że ten drugi shot z Gwuncanem jest lepszy od poprzedniego. Mam nadzieję, że jesteś zadowolona :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro