"Również tęskniłem za tobą idioto"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ship: Malejandro (Mal x Alejandro)

Osoba, która zamawiała:  CrystalFlover


- Łapcie go!

Usłyszałem głos jakiegoś mężczyzny i tupot kilku par nóg. Na mój słuch było ich około trzech. Staram się nie okazywać zainteresowania, ale ciekawość wzięła górę. Wyrzuciłem niedopalonego papierosa, założyłem kaptur na głowę i wyjrzałem z zaułku. Zobaczyłem; tak jak mówiłem, trzech mężczyzn goniących jakiegoś gościa. Wyglądał mi jakoś znajomo. Eh, pewnie mi się tylko wydaję. I tak nie miałem nic lepszego do roboty, więc gdy uciekinier przybliżył się do mojej "kryjówki" złapałem go za ramię i zaciągnąłem do uliczki podczas, gdy reszta frajerów zgubiła trop i pobiegli przed siebie.

- Dzięki. - Powiedział tak dobrze mi znany głos. Tak dobrze znana twarz. To nie mógł być ktoś inny.

- Drobnostka. - w tym momencie zdjąłem z głowy kaptur i spojrzałem chłopakowi w oczy. Tak bardzo za nim tęskniłem. Te cudowne jedwabiste włosy, opadające na jego szerokie ramiona. Szmaragdowe oczy, w których dojrzeć kiedyś mogłem miłość i pożądanie do mnie. Idealnie opalona skóra, głęboki głos, od którego mam ciarki. Dlaczego on jest taki idealny? To jakiś pieprzony Bóg czy co?

- To niemożliwe... Nie, ja śnię! Mal? Przecież... Powinieneś siedzieć w więzieniu! - Rzekł wkurzony, może trochę zestresowany. Nie takiego przywitania po latach się spodziewałem. Uraziło mnie to, nawet bardzo. Dziwne, nie widzieliśmy się 3 lata, a poza tym to już nie jesteśmy razem. Oficjalnie nie zerwaliśmy, ale nie można chyba nazwać tego związkiem...

- Tak, to ja. Nie śnisz, a ja prawdopodobnie uratowałem Ci tyłek. Co nabroiłeś? Z tego co pamiętam to ty zawsze powstrzymywałeś mnie przed robieniem jakichś głupot. Czyżbym sprowadził Cię na złą drogę?

- Czyżbyś nie został skazany na 5 lat?

- To nie jest odpowiedź na moje pytanie. - Odpowiedziałem mu chłodno.

Spojrzał mi w oczy, a potem stwierdził, że nie chce o tym rozmawiać. Ja też tak mu odpowiedział na pytanie, które mi zadał. Nie jesteśmy razem, mamy prawo mieć przed sobą tajemnice. Mimo wszystko bardzo się ucieszyłem na jego widok. Ale co z tego, że on pewnie raczej nie?

- Dlaczego mnie zostawiłeś? Dlaczego już mnie nie odwiedzałeś? Powiedz mi, dlaczego?! - Krzyknąłem na niego ze łzami w oczach. Opanuj się kretynie! Nie możesz pokazać, że Ci na nim zależy. Ale już to zrobiłem, prawda? Myśl, potem działaj. Muszę się w końcu do tego zastosować.

- Nie chciałem przez 5 lat patrzeć jak gnijesz w więzieniu, a potem oszalejesz z braku wolności i towarzystwa. Nie chciałem patrzeć jak cierpisz! Może postąpiłem głupio, ale...

- Nawet nie wiesz jak głupio! Wypłakiwałem sobie oczy przez sen! Prawie popełniłem samobójstwo! Rodzina mnie nienawidzi... I w tych chwilach mnie opuściłeś; nie było ciebie, gdy naprawdę Cię potrzebowałem! Gdzieś ty był? Przez jeden błąd postanowiłeś tak po prostu odejść? Bez żadnych wyjaśnień?

Wydawało się, że niebo zapłakało na moje słowa. Zaczęła się ulewa, a my nadal staliśmy w zaułku zwierzając się. Patrzyłem na niego w milczeniu, czekałem na dalsze wyjaśnienia, o ile miały jakieś nastąpić. Nagle usłyszałem tą bandę co goniła mojego... byłego. Złapałem go za rękę i biegłem przed siebie mijając wszelkie budynki i uliczki pełne ślepych zaułków. W jeden taki wstąpiliśmy. Nie było żadnej drogi ucieczki. A może jednak...?

Dalej trzymając Alejandro za dłoń pomogłem mu wejść na kontener, a potem przeskoczyć przez mur. W tej chwili chciałem zrobić to samo, ale jeden z tych bandytów złapał mnie za nogę co uniemożliwiło mi zrobienie jakiegokolwiek ruchu oprócz wierzgania rękami i nogami. Latynos tylko na mnie spojrzał, a potem straciłem go z oczu, gdy ten schodził z muru. Ale... Czy on mnie zostawił? Jak mógł! Po tym wszystkim? Myślałem, że wciąż mu na mnie zależy. Jaki byłem naiwny!

- Alejandro! Al, wracaj! Pomóż mi! - Zacząłem krzyczeć. Ten palant nie przyszedł. Chciało mi się płakać. Miałem rację, ten gość dba tylko o siebie.

Gdy Ci mężczyźni związywali mi ręce na plecach, jeden z nich zapytał:

- Po co nam on? Przecież musimy od tego lalusia odebrać kasę.

Na co drugi odpowiedział:

- Tak, ale będzie bardziej skłonny do jej oddania jeśli będziemy tego przetrzymywać. Chyba mu na nim zależy.

Cóż, co do tych słów to nie byłbym taki pewny. Moje rozmyślania na temat ucieczki przerwał trzask, który nie wiem skąd dochodzi. Poczułem, że liny ściskające mi dłonie poluźniły się. To był Alejandro. Wrócił po mnie. Uratował mnie.

- Chodź, zmywajmy się stąd zanim... - Jeden gość stęknął z bólu, ale był chyba tak mocny, że nie miał sił wstać. Ich czaszki krwawiły.

Tym razem on wziął mnie za rękę i pobiegliśmy z dala od tego przedstawienia. Zaprowadził mnie do jakiegoś domu. Wyglądał na opuszczony. Przypominało to raczej szopę, a nie miejsce gdzie można zamieszkać. Przynajmniej mieliśmy schronienie przed deszczem, który coraz mocniej padał. Usiadłem na jakiejś kanapie, wychodziły z niej karaluchy. Próbowałem nie zwracać na nie uwagi. Hiszpan usiadł obok mnie i zaczął patrzeć mi w oczy. Czy po tylu latach moje uczucie do niego nie zgasło? Czy w tym momencie myśli o tym samym? Chciałbym wiedzieć o czym myśli. Mam wrażenie, że w tych oczach mógłbym wyczytać wszystko. Troskę i miłość.

- Tęskniłem za tobą. Nawet nie wiesz jak bardzo żałuję tego co uczyniłem. Że Cię zostawiłem. Z pewnych przyczyn nie miałem wyboru. Ale nie chcę ich ujawniać... nie teraz... Teraz chciałbym... - Potarł swoją dłonią mój policzek, jego palec dotknął moich warg.

- Również tęskniłem za tobą idioto.

Zbliżyłem się do niego i go pocałowałem. Miałem ochotę latać z radości. Tyle czekania. Myślałem, że to już nie wróci. Teraz tylko muszę poczekać na wyjaśnienia. Ale to teraz nie ważne. Ważne jest to, że mój ukochany wrócił do mnie po tylu latach. W głębi serca czuje, że on zawsze tu był. Zawsze był w moim sercu. Nawet jak o nim nie myślałem w danym momencie to on wciąż tutaj był.

- Kocham Cię. - Powiedziałem.

- Ja ciebie też mi amor - I pocałował mnie w czubek głowy.

Spędziliśmy dobre godziny przytuleni do siebie, w końcu poszliśmy do mojego domu i spędziliśmy razem całą noc.



Błagam, mam nadzieję że Ci się podoba. Dałaś mi "wolną rękę", więc nie miej pretensji, ok? XD Chociaż nie wyszło tak źle jak myślałam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro