"Skup się na grze"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ship: Malwen (Mal x Gwen)

Osoba, która zamawiała:  Askabanski_klawisz

Pov. Gwen

Stanęłam na pomoście z obrzydzeniem przypatrując się miejscu, w którym zostanę zmuszona zostać przez 8 tygodni. Na to się nie pisałam, chociaż prowadzący reality show uznał inaczej i wskazał dłonią na dość obskurny budynek, do którego miałam się udać. Jestem pierwsza. Świetnie, wolałabym być jako ostania, by nie musieć oglądać twarzy frajerów, z którymi będę walczyć o 100 tysięcy baksów. Usiadłam przy jednym z dwóch długich stołów ze skrzyżowanymi ramionami. Zauważyłam, że tak do końca to nie jestem sama. Ciemnoskóry mężczyzna, który wyglądał na kucharza patrzył się na mnie groźnie. Olałam go i zaczęłam błądzić wzrokiem po pomieszczeniu dopóki nie zaczęli zjawiać się kolejni uczestnicy.

Pov. Mal

W końcu tu jestem. Ten program będzie mój, jak i oczywiście kasa. Nie pozwolę, by Mike pokrzyżował mi plany. Co to to nie. Wszedłem do stołówki, gdzie już siedzieli: ruda, punk, wielkolud, Luna Lovegood i gotka. Postanowiłem usiąść obok nadętej dziewczyny, ale nawet nie próbowałem zagaić rozmowy. Po jakimś czasie w stołówce razem ze mną zebrało się 12 osób.

- Dobrze obozowicze. Czas podzielić was na dwie drużyny. Mike, Gwen, Zoey, Heather, DJ i Dawn. Jesteście Zawziętymi Pijawkami!

- Że co proszę? Kto wymyśla takie chore nazwy? - Spytała z oburzeniem azjatka, ale Chris ją zignorował.

- Natomiast Cody, Duncan, Courtney, Sierra, Alejandro i Scott, wy będziecie... Chwila... Emm... Ślepymi Sokołami!

- Przyznaj, że wymyśliłeś to teraz na poczekaniu. - Odparłem sarkastycznie.

- Co to ma za znaczenie? Chef da wam żarło, a potem idźcie się rozpakować. Za godzinę widzimy się na klifie. - Wyszedł zatrzaskując drzwi.

Wszyscy stanęli w kolejce do bufetu, by otrzymać odrażającą papkę, która rzekomo ma być jedzeniem. Po chwili, gdyż żadne z nas nie dokończyło posiłku, udaliśmy się do domków, by się rozpakować.

- Zaczynają Pijawki! - Powiedział McLean

Postanowiłem pójść na pierwszy ogień. Podszedłem do klifu i już miałem skoczyć, gdy nagle...

Pov. Mike

- Co? Gdzie ja jestem...? - Powiedziałem na głos odwracając się za siebie widząc innych uczestników. Czy... Znowu moje osobowości zaczęły się ujawniać?
- No skacz ofermo! Chyba, że tchórzysz? - Zaśmiał się zielonowłosy.
Przez chwilę się zawachałem, ale przez moją nieuwagę poślizgnąłem się i spadłem z klifu do wody.
- Mike! - Zdążyłem jeszcze usłyszeć głos Zoey zanim woda dostała mi się do uszu. Wypłynąłem na powierzchnię i uniosłem w górę dwa kciuki uśmiechając się do dziewczyny,  a potem wyszedłem na brzeg.
- Nic Ci nie jest? - Zapytałem Zoey szczerze się o nią martwiąc.
- Wszystko w porządku. - Odparła. - Zanim skoczyłeś wydawałeś się być zdezorientowany. Coś się stało?
Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Ona nie wie o mojej chorobie i lepiej żeby nikt się nie dowiedział. Na żadną lepszą odpowiedź nie było mnie stać jak "Dobrze. Wszystko okej". Okazało się, że jest remis, gdyż w naszej drużynie nie skoczył DJ, a w Sokołach Courtney, więc nikt nie dostał przewagi w następnym wyzwaniu. Na koniec dnia na eliminacji stanęły Ślepe Sokoły, by kogoś wykopać, a my mogliśmy spać spokojnie.

*Kilka tygodni później*

Pov. Mal
Coraz częściej przejmuje kontrolę nad ciałem Mike'a. Cudownie. Obudziłem się jako pierwszy lecz nadal wylegiwałem się w łóżku, dopóki z moich rozmyślań na temat zadania nie wyrwał mnie Chris.
- Wstawajcie śpiochy! Ruszcie tyłki do stołówki, a potem czas na... wyzwanie! - Zaśmiał się, miało chyba brzmieć przerażająco, ale coś nie wyszło.
Ruszyłem do stołówki, gdy reszta marudziła. Jestem ciekaw co przygotował Chris. Jak będzie niebezpiecznie - co bardzo jest w stylu Chrisa -  to wiem, że to wyzwanie jest stworzone dla mnie.  Po zjedzonym posiłku, wyszliśmy na zewnątrz, a prowadzący wyjaśnił nam na czym będzie polegać dzisiejsze zadanie. Podstawą wyzwania będzie zaufanie do drugiej osoby. Problem leży w tym, że ja nikomu nie ufam. Po kilku konkurencjach w końcu zostałem wyznaczony do zadania. Moją partnerką miała być Gwen. Gdyby to była Zoey wrzuciłbym jej do jeziora pełnym elektrycznych węgorzy, ale... wszystko, by się wydało, a Gwen nie mógłbym tego zrobić, bo jest suuu...per wkurzająca. Tak... Nie ważne!
- Na 3... - Zacząłem liczyć do trzech, gdy skończyło się na ostatniej cyfrze, dziewczyna nie skoczyła.
- Jeśli mamy wygrać to musisz mi zaufać! - Byłem bardzo zirytowany.
- Zaufać Ci? Od początku wydawałeś mi się podejrzany, nie ufam tobie.

Zamurowało mnie. Podejrzany? Czy tak źle ukrywałem swoją prawdziwą naturę? Czy może mówi to, żeby mnie wkurzyć?

- Słuchaj, chcę to wygrać tak samo jak ty. Więc nie masz wyboru. - Uśmiechnąłem się do niej.

Hej zaraz. Co się ze mną dzieje? Ja nigdy się nie uśmiecham. No chyba, że jest on fałszywy, a ten... myślę, że był szczery. Na szczęście nie zobaczyła wyrazu mojej twarzy, z zawiązanymi oczami nie byłoby to możliwe. Powtórzyłem kolejny raz, by na 3 skoczyła. Udało się, złapałem ją. Druga drużyna nie miała tyle szczęścia. Co za pech!

- Masz szczęście, że nie zginęłam. Mój duch nie dałby Ci spać po nocach. - Rzekła gotka.

Zaśmiałem się.

- Nie miałbym nic przeciwko. - Odparłem i po chwili pożałowałem tych słów.

Dziewczyna poczerwieniała, natomiast ruda patrzyła na nas z irytacją. Jak mogłem strzelić taką głupotę? Mal, skup się na grze. Tylko to się liczy.


Pov. Mike

Znowu to samo! Nie wiem już co mam robić, jak powstrzymać Mala? W dodatku on podwala się do Gwen! Zoey pewnie już to zauważyła, muszę chyba jej powiedzieć prawdę. Ale... może później? Podszedłem do Zoey.

- Wygraliśmy?

- Głuchy jesteś? Chris przed chwilą oznajmił naszą przegraną. Lepiej idź do Gwen... - I odeszła.

- Co? Zoey, to nie tak! - Krzyknąłem za nią, a wszyscy się patrzą na mnie jak na wariata

- Mike? - Usłyszałem głos Gwen dopóki nie znalazłam się w innym miejscu...


Pov. Mal

- Jestem Mal.

Gotka patrzyła na mnie w milczeniu. Powtórzyłem to samo. Brak odpowiedzi, po dłuższej chwili poprosiła o wyjaśnienia. Wytłumaczyłem jej wszystko. Od osobowości frajero-Mike'a po samego mnie. Była w szoku.

- Nie ma to znaczenia. I tak nie zmienię zdania o tobie. - Uśmiechnęła się uroczo... Zaraz uroczo? Ta dziewucha źle na mnie wpływa...

- Nie zmienisz zdania o mnie? Czyli... Co o mnie myślisz?

- Że jesteś całkiem fajnym gościem.

- Na ile fajnym? - Zbliżyłem się do niej, ona jakby mnie... zaczarowała.

Pocałowała mnie w usta. To była najlepsza chwila w moim życiu. Chciałbym tak trwać przy niej całą wieczność. Czar prysł, gdy usłyszałem zaskoczony okrzyk Zoey, zbliżyła się do nas.

- Myślałam, że mnie lubisz! Że... coś pomiędzy nami jest!


Pov. Mike

- Zoey!

Zacząłem krzyczeć, by ją ostrzec, że to nie ja. Nie wiem czy mnie słyszała, chyba nie, bo nadal wpatrywała się we mnie... albo raczej w Mala ze załzawionymi oczami. Chciałbym ją przytulić lub nawet pocałować. Myślę, że już nigdy nie będę miał szansy, by to zrobić...


Pov. Zoey

Po tym jak zobaczyłam Mike'a całującego się z Gwen pękło mi serce. Uciekłam do domku głośno płacząc i tonęłam w swoich łzach. Po dłuższej chwili postanowiłam się ogarnąć. To przecież nie jego wina, że nie odwzajemnia moich uczuć, prawda? To ja się zakochałam. Nie powinnam. Muszę skupić się na grze.

Wieczorem wraz z pozostałymi udałam się na ceremonię eliminacji. Swój głos oddałam na Gwen. Bardzo ją lubiłam, ale gdy zaczęła ewidentnie pokazywać, że podoba jej się Mike to... W każdym razie mam nadzieję, że to ona wyleci.

Bez pianki zostałam tylko ja i Gwen.

- Do Portu Wstydu uda się... Zoey! - Chris rzucił piankę Gwen i popatrzyła na mnie przepraszającym wzrokiem. Nie odwzajemniłam spojrzenia i udałam się do Łódki Przegranych. A na dokładkę chłopak, który skradł moje serce pocałował na mych oczach gotkę. Jeszcze raz zalewając się łzami odpłynęłam z wyspy...

*Finał*

Pov. Mal

- Gratulacje. Zasługujesz na ten milion.

- Chyba se jaja robisz? Specjalnie przegrałeś. Za karę podzielę się z tobą milionem.

- Taka kara mi pasuje. - Uśmiechnąłem się przebiegle i pocałowałem ją mocno w usta.

A co się stało z Mike'em? Nie mam pojęcia, ale wiem jedno. Nigdy już nie odzyska ciała ani Zoey. Teraz liczę się ja i moja pierwsza miłość - Gwen.


Przepraszam jeśli nie spełniłam twoich oczekiwań co do zamówienia. Nie jestem z niego zadowolona, ale mam cichą nadzieję, że chodź trochę Ci się podoba ;). Zapraszam również do mojej książki z haedcanonami z Totalnej Porażki (I wcale nie piszę tego, żeby więcej osób do niej zajrzało. Wcale)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro